35 lat, czyli rocznica bez znaczenia

Moi drodzy,

Niemal równo 35 lat temu, bo 04.08.1983r, Pantryjota, który wówczas żadnych pantryjotycznych inklinacji nie przejawiał, udał się był do dzielnicowego urzędu stanu cywilnego, celem wygłoszenia standardowej formułki i złożenia podpisu pod dokumentem, który obowiązuje do dziś. Obrączki były pożyczone i do dziś takowych nie posiadamy, nie odczuwając żadnej potrzeby w tym zakresie. Oczywiście o żadnym ślubie kościelnym nie mogło być mowy, a decyzja o sformalizowaniu związku zapadła głównie dlatego, że jako małżeństwo mieliśmy większe szanse na mieszkanie z puli spółdzielni, w której od lat czekaliśmy na zamianę kawalerki na większy lokal. Piszę czekaliśmy, gdyż wówczas byliśmy już parą od 5 lat, licząc od pierwszego spotkania. Po ślubie, samochodem marki Łada, prowadzonym przez kolegę świadka, udaliśmy się do naszej kawalerki, gdzie w gronie bodaj 6 czy 7 osób odbyło się „przyjęcie” weselne. I tyle.

Co prawda nie przywiązuję specjalnej wagi do rocznic wszelakich, ale od czasu do czasu wypada coś napisać, więc pomyślałem sobie, że być może ktoś zechce zabrać głos w kwestiach małżeńskich, bo moim zdaniem małżeństwo jako instytucja to przeżytek, nie mający większego znaczenia. I zdaje się, że świat, a przynajmniej Europa w tym kierunku zmierza, więc nic dziwnego, że nasi katopatrioci chcą nas z tej Europy wypisać. Gdyby bowiem małżeństwo okazało się bez znaczenia, to jak lansowałaby się celebrytka Kaczyńska Marta i kto by chciał płodzić z nią dzieci, których dziado-wujkiem byłby bezdzietny i bezpłciowy prezes?

Mógłbym oczywiście podać wiele argumentów na poparcie tezy o wyczerpywaniu się roli związków formalnych i bezsensie wygłaszania idiotycznych formułek o trwaniu ze sobą do momentu aż śmierć nas nie rozłączy, ale to miał być tylko „zaczyn” do ewentualnej dyskusji, więc na tym zakończę i udam się na spacer, bo akurat nie pada.

Pantryś

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Stosunki międzyludzkie (3)
  1. Krakowianka Jedna pisze:

    Doświadczenie mając w tej materii marne mogę tylko pogratulować tych 35 lat bo historia większości moich znajomych zaiste potwierdza zawartą w Twojej notce tezę. Z wiekiem jednak myślę, gdy człowiek potrzebuje więcej wsparcia od innych, ta instytucja wydaje się sprawdzać. 🙂 Życzę Wam następnych wielu spokojnych i zgodnych !

  2. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Dziękujemy, ale spokojne i zgodne to one już raczej nie będą, bo nigdy nie były 🙂

  3. Jacek pisze:

    A u mnie za kilka dni 46 rocznica. Dziś pewnie bym się bardziej zastanowił, ale cóż; – młody, to głupi!! :-))

  4. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    No ładnie 🙂
    To może ogłoszę konkurs na najdłużej trwający związek wśród odwiedzających to forum?
    Tak, właśnie go ogłaszam i chyba wiem, kto wygra 🙂

  5. Krakowianka Jedna pisze:

    Pantryjota,

    Ja nie twierdzę, że były zgodne i spokojne, ale bywa, że potem się „wyciszają”, czego Wam życzę 🙂
    Ja nawet nie przystępuję do konkursu :))

  6. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Mam koleżankę starszą ciut ode mnie, która w pierwszym małżeństwie wytrwała coś około miesiąca i potem miała jakieś 25 lat przerwy od facetów, bo wychowywała syna. No i całkiem niedawno, bo jakieś 6 lat temu poznała faceta i są razem i bardzo dobrze im ze sobą. Tak więc nadziei nie należy tracić do końca.

  7. il disinganno pisze:

    Ja co prawda zakończyłam związek ze stażem jedynie 22,5 letnim, ale uważam, że nie o ilość chodzi, lecz o jakość. Co oczywiście nie wyklucza najlepszej z możliwych jakości przy dużej ilości i odwrotnie 😉

    Pantryjoto, nie tracę nadziei.

    I chyba nie życzę ani Tobie, ani nikomu (ze sobą włącznie) lat spokojnych i zgodnych, a wręcz przeciwnie – życzę inspiracji i wyzwań, emocji i wzruszeń, drżeń i uniesień, ciągłego zadziwienia i czerpania z życia garściami tego, czego potrzebujemy, żeby chociaż czasem poczuć się szczęśliwie i na swoim miejscu. Niekoniecznie po wypowiedzeniu formułki w urzędzie 🙂

  8. Krakowianka Jedna pisze:

    Pantryjota,

    A ja właśnie odkryłam dlaczego nie jestem zainteresowana.:))

  9. Krakowianka Jedna pisze:

    il disinganno,

    Za to Cię właśnie uwielbiam !!! 🙂

  10. Pantryjota pisze:

    il disinganno,

    Też Cię uwielbiam, jakby co 🙂

  11. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Lepiej wcześniej, niż za późno 🙂

  12. il disinganno pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Pantryjota,

    mam nadzieję, że dobrze metabolizujecie cukier o tej porze dnia, gdyż ja też Was uwielbiam, po prostu 🙂

  13. Jacek pisze:

    Te 46 lat to właściwie tak jakoś szybko minęło. I chciałem tylko delikatnie zaznaczyć, że ja znam życie. Znacie to powiedzenie o kocie, co to jednej dziury pilnował, i co się z nim stało?!
    A ja ciągle żyję i za bardzo nie narzekam:-)))

  14. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Póki co prowadzisz w konkursie 🙂

  15. Pantryjota pisze:

    il disinganno,

    Ciekaw jestem, kto nas jeszcze uwielbia 🙂

  16. Krakowianka Jedna pisze:

    Pantryjota,

    Ja tam jestem łasuch i każdą ilość cukru w tej postaci jestem skłonna przyjąć. 🙂

  17. Kfiatushek pisze:

    Załapimy się na ostatnie miejsca z 27-letnim stażem?

    PS: Jak piszemy według obecnych polskich norm cyfrowo-słowne liczebniki?

  18. Kfiatushek pisze:

    No i oczywiście gratulacje. Za wytrwałość!

  19. Pantryjota pisze:

    Kfiatushek,

    Dziękuję w imieniu własnym i innych wytrwałych.
    A coś się zmieniło w zasadach pisowni w ramach rządów PiS-u ?

  20. Kfiatushek pisze:

    Pantryjota,

    A co się nie zmieniło? Dzisiaj nawet z przestępców mordujących po wojnie ludność cywilną zrobili „żołnierzy wyklętych”, a powinni niektórych nazwać „przeklęci”. Z klęski Powstania Warszawskiego zrobili zwycięstwo patriotyzmu. Patrioci powstania starachowickiego, cholera. Papierowe żołnierzyki.

  21. Pantryjota pisze:

    Kfiatushek,

    Ja się nie zmieniłem 🙂
    Jedynie sylwetka mi się poprawiła 🙂

  22. Kfiatushek pisze:

    Pantryjota,

    Fakt. Moja sylwetka też zyskała na głębi.

  23. Wito pisze:

    Opowiem Wam coś takiego:
    otóż 15 lat temu (zaledwie) wziąłem ślub kościelny. Proszę mnie nie linczować, byłem wtedy trochę innym człowiekiem. Być może wtedy właśnie zaczęła się we mnie erozja religijności, a zwłaszcza chęci i woli uczestniczenia w życiu kościoła. Oto bowiem w regulaminie ślubów parafii przeczytałem, że należy się ofiara „co łaska”. Byliśmy wtedy naprawdę mało zamożnymi ludźmi, dość młodzi, kredyt na mieszkanie, początki kariery zawodowej. Spytałem proboszcza, czy 100 złotych wystarczy. Nie zapomnę jego szyderczej miny i szybkiej reakcji „No, skoro jesteście TACY biedni).
    Kilkanaście lat później zdecydowaliśmy o wypisaniu córki z edukacji religijnej w szkole. Mój sąsiad – jak się potem okazało, fanatyczny pisowiec – zaczął mnie pouczać i krytykować, że złamałem tym samym przysięgę małżeńską, bo tam jak wół zobowiązanie do wychowania dzieci po katolicku.
    No i smaczek dosłownie z przedwczoraj. Okazało się, że sąsiad – żona, dziecko, co niedziela w kościele – od wielu miesięcy ma kochankę.
    Niech żyją szczere związki międzyludzkie, Pantryjoto – wszystkiego dobrego.

Dodaj komentarz