9 wcieleń salonowego Pantryjoty

Szanowni,

Choć niektórym być może wyda się to nieprawdopodobne, nie od zawsze zajmowałem się publicystyką społeczno-kulturalno-polityczno-muzyczną i inną, bo prawda jest taka, że w roli blogera zadebiutowałem dopiero w marcu 2011 na portalu salon24.pl, o istnieniu którego dowiedziałem się od kolegi, który przebywając od lat w USA, właśnie w tym miejscu spełniał się jako samozwańczy obrońca narodu wybranego, a przy okazji patriota warszawski, choć pochodził z Nowej Huty jak najbardziej. Napisał mi, że „to poważne miejsce, a nie jakiś Onet” (cyt.), więc pomyślałem sobie, że skoro on może, to ja też spróbuję i w ten sposób narodził się Pantryjota. Początki były skromne, bo pierwsza notka miała chyba 3 komentarze i prezentowała się tak:

https://pantryjota.pl/klasyczny-wstepniak-z-elementami-bografii-czyli-jak-to-sie-zaczelo/

no ale potem blog zaczął zyskiwać na popularności i po 3 latach było już całkiem nieźle:

pantryjota

Niezorientowanych informuję, że liczba 530 pod nickiem oznacza ilość opublikowanych wpisów, obok podana jest ilość własnych komentarzy, a na końcu ilość odsłon bloga. W  późniejszym okresie moje najpopularniejsze notki dobijały do kilku tysięcy odsłon i do około pół tysiąca komentarzy, a gdy się tam na dobre zadomowiłem, założyłem jeszcze kilka własnych, tzw „lubczasopism”, o których można sobie poczytać tutaj:

https://pantryjota.pl/lubczasopisma/

Salon to portal specyficzny, uważany jest bowiem za jeden z prawicowych bastionów i jego administracja ewidentnie promuje światopogląd związany z szeroko pojętym „kaczyzmem” i katoholizmem, czyli akurat zupełnie przeciwne wartości do tych, które wyznaje Pantryjota. Popełniłem w swoim czasie wpis, który był czymś w rodzaju amatorskiej analizy socjologicznej tego miejsca i jeśli ktoś jest zainteresowany, mogę podesłać ten felieton. Mimo, że blog nieźle nabijał „klikalność” salonowi, a tym samym zwiększał dochody z coraz bardziej natrętnych reklam, to na skutek takiego a nie innego prezentowania moich poglądów i pod wpływem nacisków wpływowych blogerów, coraz bardziej zwiększała się presja administracji na moją osobę – niektóre notki zostały usunięte, inne ukrywano, aż wreszcie cały blog „zniknął” w tym sensie, że przestał być normalnie widoczny na stronie, bo zastosowano wobec niego specyficzny, salonowy filtr. W związku z powyższym, a także na skutek tego, że formuła powoli zaczynała się wyczerpywać, po prostu zrezygnowałem z pisania tam, choć tylko jako Pantryjota, o czym właśnie będzie w dalszej części wpisu. Wróciłem po jakimś czasie jednym czy dwoma „okazjonalnymi” notkami i nagle, po kilku miesiącach blog został całkowicie usunięty, czyli z punktu widzenia osób tam zaglądających i piszących przestał po prostu istnieć, a wraz z nim również dziesiątki tysięcy komentarzy innych użytkowników, co moim zdaniem jest przykładem wyjątkowego chamstwa ze strony tamtejszej administracji. Na szczęście dużo wcześniej zarchiwizowałem wszystkie wpisy, a ponieważ zazwyczaj nie ograniczały się do kilku zdań, to gdyby chcieć je wydrukować, powstałaby całkiem gruba książka i kto wie, czy kiedyś nie powstanie. To tyle, jeśli chodzi o debiut, a teraz przedstawię moje kolejne, salonowe „inkarnacje”. Przy okazji informuję, że wszystkie notki z opisanych wcieleń są zarchiwizowane, więc nawet jeśli blog nie istnieje, to na szczęście zachowały się dla potomności.

————————————————————————

Będąc już dobrze zakorzenionym na Salonie, a z drugiej strony czując, że grunt  zaczyna mi się trochę palić pod nogami (głównie z powodu skoordynowanego ataku na moje korzenie ze strony dwóch osobników i wspierającej ich bandy klakierów), trochę dla żartu założyłem sobie tam bloga jako kobieta, o wdzięcznym nicku Ruhla. W czasach świetności prezentował się tak:

ruhla

Blog zaczął żyć własnym życiem, a koleżanka Ruhla z każdym dniem zdobywała nowych fanów, a jednocześnie rosła liczba jej przeciwników, bo nie każdy toleruje byłe agentki służb PRL-u i czasu przełomu, szczególne na portalu o takim profilu „ideologicznym”, jakim jest Salon24 z końcówką pl (by PM).  Musiało minąć ponad rok, żeby niektóre  z piszących tam osób zorientowały się, że Ruhla to ja. No ale sprawa się w pewnym momencie lekko „rypła” i na skutek nękania mnie przez pewnych osobników „zagroziłam” odejściem. Wtedy na moim blogu pojawił się bodaj dwukrotnie sam pan szef portalu i poprosił, żebym przemyślała tę decyzję. Wspaniałomyślnie przemyślałam i jeszcze jakiś czas pisałam, ale potem bloga mi ukryto, więc usunęłam wszystkie wpisy, pozostawiając tylko pożegnalne i to był koniec Ruhli na Salonie. Blog Ruhli został ukryty, ale nie usunięty, więc jeśli ktoś chce sobie zerknąć, służę uprzejmie:

https://buksiak.salon24.pl/


Potem nastała era blogera o podobnie „enerdowskim” nicku Orwocolor, którego salonowy „logotyp” gdzieś mi się  zapodział, więc nie mogę go pokazać. W każdym bądź razie był to z założenia blog poświęcony filmowi, z cytatem ” kino, najważniejsza ze sztuk” umieszczonym w tym miejscu, gdzie u Ruhli był napis „ukryta opcja antykoncepcyjna”. Orwocolor napisał około 4o notek  i podobnie jak Pantryjota uległ w pewnym momencie całkowitej „anihilacji” na skutek donosu niejakiego Golonki, który oficjalnie chlubi się tym na swoim blogu. A poszło o zwykłego, damskiego „bobra” – stąd wziął się ten mój awatar i sekta, którą założyłem w porywie dobrego humoru.


Kolejnym moim pomysłem był blog Duby smoleńskie, którego nazwa mówi chyba wszystko:

duby-smolenskie-16-02-2014

Pod tym nickiem popełniłem też około 40 wpisów i blog nadal tam jest, choć oczywiście ukryty, więc te notki, które państwo widzicie, „normalnie”  są niewidoczne:

https://analizawidmowa.salon24.pl/


Niejaką sławę zdobył też Ojciec Podgrzybek, który jako jedyny z tego zacnego grona był kilkukrotnie cytowany przez tygodnik Angora. Po demaskacji blog oczywiście ukryto, więc Ojciec się obraził i usunął wszystkie wpisy. Ale po jakimś czasie „reinkarnował” i też było super, a Golonka dostał za swoje 🙂

ojciec-podgrzybek

https://runo.salon24.pl/


Potem, gdy już założyłem własne forum, a salon podupadał coraz bardziej i reklamy stały się tak nachalne, że prawie nie do wytrzymania, na jaki czas sobie odpuściłem. Nawet nie zaglądałem tam tygodniami, bo wciąż czuć było zapach golonki i fetor różnych goryllusów, ale ponieważ wilka ciągnie do matecznika, po jakimś czasie znów postanowiłem się zabawić i założyłem kolejny blog, Kultura Głupcze:

kultura-glupcze

Na tym zrzucie salonowego ekranu celowo „odkryłem 3 pierwsze wpisy, a pozostawiłem ukryte kolejne, żeby osoby niezorientowane w tamtejszych zwyczajach zobaczyły, na czym polega salonowy „filtr”. Blog ten, jak zresztą wszystkie moje pozostałe, był klasą sam dla siebie, a zarchiwizowane notki do dziś czytam z wypiekami nie tylko na twarzy.
https://klubowo.salon24.pl/


Następny blog to o tyle ciekawa historia, że już pierwsza napisana na nim notka trafiła od razu na słynną, salonową „Stronę Główną”, które to miejsce w zamyśle administracji ma promować szczególnie wartościowe jej zdaniem teksty. Może stało się tak dlatego, że wybrałem ładny nick Bombastic:

bombastic

Szczęście moje nie trwało jednak długo, bo wkrótce przyciągnął mnie swoim bredzeniem Golonka i poczułem się zmuszony do reakcji, co oczywiście spowodowało ukrycie bloga i znów moja kariera legła w gruzach, choć tak dobrze się zapowiadała. Ukrytego Bombastica można znaleźć tutaj:
https://skrzydelko.salon24.pl/


Jednym z nowszych wcieleń był Don Kwaczyński, o dziwo jeszcze nie ukryty, ale to pewnie dlatego, że starał się trzymać na dystans od cuchnącej Golonki:

don-kwaczynskiOto link na ten blog:

https://analityk.salon24.pl/


W tzw międzyczasie na krótko pojawiłem się jeszcze jako pro-pan:


pro-pan

Ale to krótki epizod, bo tym razem administracji nie spodobało się, że byłem łaskaw poświęcić 2 notki niejakiemu Coryllusowi, jednemu z dwóch „koni pociągowych” salonu, który sprzedaje tam swoje książki, komiksy i różne teorie spiskowe.


Jeśli dobrze policzyłem, to wymieniłem 9 wcieleń, ale jeśli  ktoś sądzi,  że ta lista wyczerpuje wszystkie moje salonowe byty, to się myli fundamentalnie . Jest tam jeszcze kilka blogów, z których część jest aktywna, a inne zapomniane i porzucone, również przeze mnie, ale ponieważ mało co mnie bawiło tak, jak ten Salon, więc tym właśnie tłumaczę, dlaczego czasem nie odmawiam(łem) sobie tej  przyjemności.

Dodam jeszcze tylko na zakończenie, że łącznie na tych wszystkich blogach zamieściłem bez mała tysiąc wpisów, więc na stare lata jak znalazł, bo gdy już nie będę pisał, to sobie poczytam. Mam niestety tak, że albo jedno, albo drugie i nic na to nie poradzę.

Jak Państwo zapewne widzą, w tej zakładce co jakiś czasu umieszczam notki pisane przez moje różne wcielenia, bo niektóre wcale się nie zdezaktualizowały, a inne po prostu są takie, że palce lizać. Więc zamiast lizać, można sobie poczytać.

Na koniec jeszcze dodam tylko, że ten wpis zawsze będzie znajdował się na pierwszym miejscu w  zakładce „Pantryjota jako…”  aby osoby wchodzące tutaj po raz pierwszy, od razu mogły się zorientować w czym rzecz.

Pantryjota

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Pantryjota jako...(10)

Dodaj komentarz