Bo ta nafta (już) nie jest moja

Moi drodzy,

Pewnie niektórzy z Was myśleli, że przed pierwszym meczem naszych Orłów napiszę coś o piłce, którą lubię czasem oglądać, choć bez przesady. Niewykluczone, że jeszcze coś popełnię na ten popularny temat, tym bardziej, że moja koleżanka będzie dziś na Stadionie w największej w Polsce strefie kibica, choć służbowo, a nie z racji szczególnej miłości do futbolu. Ale dziś będzie o czymś zupełnie innym, choć pewne związki futbolowe też wystąpią.

Otóż obejrzałem sobie niedawno film o współczesnym Baku i jestem w szoku. W szoku był również pan redaktor z National Geographic, który odwiedził to miasto 12 lat temu i teraz.

https://www.natgeotv.com/pl/programy/natgeo/baku-bez-tajemnic

Ja byłem tam w końcówce lat 80, więc siłą rzeczy mam nieco większą rozpiętość bodźców. Jeszcze wcześniej była tam moja mama w związku z kontaktami esperanckimi i potem ja z moją panią trafiłem do jej znajomych, z którymi oczywiście rozmawialiśmy po rosyjsku. Gospodarz tego 3 pokojowego mieszkania w bloku na 4 piętrze bez windy to był nie byle kto, bo dyrektor miejscowego kompleksu sportowego, a wcześniej trener republiki Azerbejdżanu w piłkę kopaną. Oczywiście rodowity Azerbejdżanin, a przeciwieństwie do żony, która była Rosjanką. O jego statusie świadczyło wówczas posiadanie samochodu marki Żiguli i magnetowidu i o ile sobie dobrze przypominam, był  to pierwszy magnetowid jaki widziałem w życiu, a na własny musiałem poczekać jeszcze kilka lat. Alik był na tyle rozpoznawalny w mieście, że gdy wracaliśmy już do domu, to na lotnisku szepnął tylko komuś słówko i już nie musieliśmy przechodzić przez żadne bramki, a cały, dość spory bagaż zapakowaliśmy do kabiny. Lot do Moskwy też był ciekawy, bo miejscowi latali tam na bazar, wioząc ze sobą różne owoce i warzywa, a nawet żywy drób – ot taka krótka, bo 4 godzinna wycieczka handlowa na pokładzie – a jakże – samolotu Tu-154.

No ale nie o tym chciałem, tylko o zmianach, jakie w ciągu ostatnich 30 lat nastąpiły w kraju, który bodaj w 1991 odzyskał niepodległość. Za czasów mojego pobytu tam, Baku było mocno „zapyziałym” choć dość egzotycznym miastem, ze wszystkimi cechami wielu miast byłego ZSRR. Metro było jak wszędzie, ale już transport naziemny to rozklekotane autobusy, w których nie sprzedawano żadnych biletów, ale każdy wrzucał te 5 kopiejek do puszki, która stała obok kierowcy. Woda w ciągu dnia na wyższe piętra nie dochodziła, więc chodziło się do hydrantu na ulicy i do dziś pamiętam jaki „popłoch” wzbudziłem wśród autochtonów płci kobiecej, wychodząc po wodę w krótkich spodenkach. Inna sprawa, że moją mamę kilka lat wcześniej miejscowa młodzież obrzuciła kamieniami, gdy wyszła na plażę w normalnym w naszym kręgu kulturowym kostiumie – ot, taki lokalny, muzułmański koloryt.

Na ulicach wszechobecne były puszczane górą żółte rury gazowe, co musiało budzić zdziwienie osób z krajów, gdzie takie rury ukrywa się pod ziemią. Wszędzie dawała się odczuć wrogość wobec Ormian i kiedyś nawet taksówkarz pokazał nam przewożony w schowku Wołgi pistolet z informacją, że to na wypadek, gdyby trafił się jakiś Ormianin, których jednak wtedy w Baku już praktycznie nie  było. Osoby uprzywilejowane zaopatrywały się w twz. „bazach” czyli niedostępnych dla plebsu sklepach z atrakcyjnymi towarami, gdzie sprzedawano zarówno żywność, jaki i artykuły przemysłowe.

Dziś jest to metropolia z architekturą światowej klasy, z pięknymi muzeami, ośrodkami sportowymi i całą tą infrastrukturą, którą możemy podziwiać w krajach żyjących z produkcji ropy. A przy okazji wielokulturowy tygiel i niemal kolebka cywilizacji, bo ślady ludzkiej działalności datowane są tam na ponad 15 tysięcy lat przed naszą erą. Koegzystuje tam zgodnie kilka światowych religii, choć Ormian chyba nadal się  nie lubi. Oczywiście film NG był z pewnością lekko „podkoloryzowany” ale „Płonące wieżowce” rzeczywiście tam stoją i jakoś jestem dziwnie pewien, że u nas taka architektura jeszcze długo nie będzie powstawać i to nie tylko z powodu braku złóż roponośnych:
https://wesolowski.co/2016/11/13/baku-nowoczesna-architektura-przewodnik/

Z filmu dowiedziałem się, że przed 1 Wojną Światową Azerbejdżan dostarczał połowę produkowanej na świecie ropy i trzeba trafu, że kilka takich pól naftowych było własnością pewnej mojej krewnej, o której wspominałem w notce o moim dzieciństwie i którą miałem jeszcze okazję poznać jako dziecko. Bez powodzenia próbowała nauczyć mnie francuskiego, gdyż każda pani z dobrego domu w dzieciństwie uczyła się tego języka, nawet mieszkając w Baku. Po rewolucji i nacjonalizacji majątku musiała stamtąd uciekać i trafiła do W-wy, no ale to materiał na długą opowieść, której nigdy nie napiszę, bo mam za mało danych. No ale gdyby historia potoczyła się inaczej i gdybym przypadkowo znalazł się w odpowiednim czasie i miejscu, to być może mógłbym sobie dzisiaj pozwolić nie tylko na założenie skromnego portalu internetowego, ale np. na powołanie jakiejś fundacji pod moimi auspicjami, wspierającej bobry na całym świecie. Zresztą pomysłów na wydawanie „nadmiarowej”  kasy pewnie miałbym więcej, gdyż co za dużo, to i świnia nie zje, nawet dzika. No ale nie mam tego typu problemów, więc ten wątek porzucę, choć nie bez żalu.

Nasz gospodarz w Baku wiele razy podkreślał, że „Moskale” okradają jego kraj z ropy i gdyby nie to, Azerbejdżan byłby  krajem mlekiem i miodem płynącym. Mam nadzieję, że dożył czasów przełomu i że mógł jeszcze nacieszyć się widokami, które dziś cieszą oczy nie tylko jego rodaków. Pamiętam, jak kiedyś zorganizował imprezę z okazji naszego przyjazdu, która polegała na konsumpcji szaszłyków przygotowanych ze świeżego barana, oczywiście przez dobrze opłaconego fachowca, który dostał za to 0 ile dobrze pamiętam 150 rubli, co wówczas było średnią, miesięczną pensją, a bilet lotniczy z Moskwy do Baku kosztował coś ok. 40 rubli. Zaś nożyce do drobiu, które wówczas kupiłem i używam do dziś, to koszt kilkunastu rubli, podobnie jak łopaty z tytanu, o której już kiedyś chyba wspominałem.  Te czasy już oczywiście nie wrócą, więc rodowici Rosjanie mają czego żałować, ale rodowici Azerbejdżanie już niekoniecznie.

Ja zaś najbardziej żałuję, że nie miałem wtedy ze sobą aparatu fotograficznego, bo zdjęcia z tamtych czasów skonfrontowane ze współczesnością z pewnością powiedziałyby więcej o przemianach, niż najdłuższy tekst.

Natomiast jeśli chodzi o tytuł, to niezorientowanym wyjaśniam, że posłużyłem się fragmentem starej pieśni Jana Kalusa, której ostatnia zwrotka brzmi tak:

Boże pozwól bym potrafił

Gdy ojczyzna mnie zawoła                  

Zamiast piersi wypiąć dupę                  

Bo to nafta nie jest moja

https://www.galdecki.eu/spiewnik/tekst/Pioostasz.htm

A teraz zjem obiad i obejrzę mecz, choć bez egzaltacji i to niezależnie od wyniku.

Pantryś

 

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różne ciekawe historie (5), Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Jacek pisze:

    Też obejrzałem i też bez egzaltacji. I to dobrze, bo gdybym przeżywał, to przy moim sercu różnie mogło by się to oglądanie zakończyć.
    A tak? A pies z nim i tańcował!! :-)) Miewam większe problemy niż nasza kopana.

  2. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Chyba powinienem kiedyś zagrać w totalizatora, bo dokładnie przewidziałem wynik meczu. Balon pękł i bardzo dobrze, ale pewnych oczywistych błędów można było uniknąć, choćby przy ustalaniu składu.

  3. Protest-antka pisze:

    Bardzo piękny, klimatyczny wpis, dzięki, bo z pomocą wyobraźni to prawie podróż do tego przepięknego miejsca, a jednocześnie podróż sentymentalna, która jak wiadomo kojarzy się nam z młodością. Nie miałam szczęścia podróżować w głąb Rosji, a z przyjemnością zwiedziłabym nie tylko Baku, bo i np. Syberię. A moje podróżowanie zakończyło się w Mińsku obecnie Białoruskim i Chatyniu, wielkim monumentalnym obiekcie muzealnym wybudowanym i nazwanym , mam wrażenie na potrzeby propagandy i dla „zmylenia przeciwnika”, gdzie zawieziono nas w ramach przyjaźni polsko- radzieckiej. W tamtych czasach na rozdrożach stały nieoznakowane samochody pilnujące, by niepoprawni turyści nie zboczyli przypadkiem ze słusznej drogi. Byłam wtedy podlotkiem i prawie nic nie kumałam – tylko przewodnik o wielkich, cielęcych oczach, nie wiedzieć czemu, ciągle się wzruszał i płakał. Wspomnienia- dobrze je mieć.

  4. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    No to już chyba lekka przesada z tym komplementowaniem 🙂
    Niemniej jednak dziękuję jak zwykle.

  5. Protest-antka pisze:

    Pantryś, czy Ty nawet wiesz lepiej ode mnie co mi w duszy gra?

  6. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Co Ci w duszy gra to wiem co najmniej tak dobrze, jak Ty 🙂

  7. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    W takim razie uznam to pytanie za retoryczne poniewczasie 🙂

Dodaj komentarz