Kupiłam je jakieś 25 lat temu. Były drogie, tzn zanim nie przeceniono ich o 2/3, ale wtedy też tanie nie były. To chyba pierwsze modele butów z powietrzem w podeszwie. Potrzebowałam takich na gimnastykę, bo potrzebowałam się gimnastykować. Wyglądały dobrze, chociaż były czarne a ja nie lubię czarnych, kojarzą mi się ze śmiercią, tzn z trumną.
Wiele lat ćwiczyły ze mną, czasem nawet trzy razy w tygodniu. Mnie to wychodziło na zdrowie, im nie bardzo 🙁 Nie widziałam ich od 15 lat, odkryłam całkiem niedawno w jakimś pudle, nieodpakowanym od mojej ostatniej przeprowadzki.
Obraz nędzy i rozpaczy, ale doskonale dopasowany do stopy. Znów zaczęliśmy ze sobą chodzić, tym razem po moim obejściu. Mój kręgosłup był mi wdzięczny, odwzajemniał się tym, że nie bolał. Napompowane podeszwy amortyzowały wstrząsy. Niestety zaczęły się rozpadać, zastosowałam bypass z drucika, jednak po przekopaniu skrawka, odpadł. Myślałam nawet, żeby je pochować, poważnie, zakopać gdzieś pod jakimś drzewem, w ładnym miejscu, jak zwierzaki które umarły. Wtedy przyszedł mój brat, doradził zastosować taśmę izolacyjną, lepiej się trzyma, radził tylko nie zaciskać zbyt mocno, żeby był zachowany prawidłowy krwiobieg.
Jesteśmy uratowani. Jeszcze na jakiś czas.
To może wydawać się mało prawdopodobne, ale jestem niemal pewna, że mają duszę.
Buty
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Mitsubishi Pinin jest brata?
A poza tym to jak bardzo śmierdzą? Bo nic co stare fiołkami raczej nie pachnie :-))
ViC-Thor,
mój ci on
Jacek,
piwnicą pachną
W przeszłości te buty pomogły Ci wrócić do zdrowia. Nic dziwnego, że czujesz do nich sentyment. Są rzeczy, z którymi ciężko się rozstać.
Czy te buty mają dusze? Czy ja wiem? Chyba tak, przynajmniej jakąś cząstkę twojej którą im przekazałaś.