Wdałem się tylko co w spór z pewną panią, która usiłowała mnie przekonać, że ograniczenie oznacza to samo co zakaz, czyli że mamy do czynienia z synonimami.
Na dowód wkleiła mi taki link:
https://www.synonimy.pl/synonim/zakaz/
Ja kategorycznie się z tym nie zgadzam i jestem w stanie podać dowolną ilość przykładów na potwierdzenie swoich racji.
Ale ponieważ wiem, że na forum są wybitni specjaliści w dziedzinie językoznawstwa, więc może niech wyprowadzą mnie z błędu, bo trochę zależy mi na tej pani, o ona uznała, że jestem zadufanym w sobie dupkiem, który nie uznaje innych racji, niż własne.
Co prawda nie użyła określania „dupek”, ale poczułem się lekko urażony.
Ci, którzy mnie znają wiedzą, że jednak potrafię przyznać się do błędu, a nawet do ignorancji, jeśli tylko ktoś przekona mnie w sposób nieco bardziej przekonujący, niż wklejając link.
Pantryjota – z nadzieją na definitywne rozstrzygnięcie wątpliwości.
P.S:
Pisząc „zależy mi na tej pani” miałem oczywiście na myśli przyciągnięcie jej na forum, bo nie tylko jest ładna, ale w dodatku inteligentna i zna obce języki, zna się na filmie i nie tylko. Poza tym, ma kota, więc też by pasowała do tego miejsca :))
To kwestia we sam raz dla mnie. Otóż, aby nie być gołosłownym, ograniczenie dla mnie tkwi w słowie „prawie” znajdującym się u dołu strony. To „prawie” robi olbrzymią różnicę, jak to już dawno temu któryś anonimowy „kopyrajter” zauważył. I znalazła ona różnica zastosowanie. Jakże bowiem można się czuć „prawie” jak u siebie. To „prawie” wisi nad głową jak miecz Damoklesa: już się człowiek poczuł jak u siebie a tu bac mu na łeb spada owo „prawie” i wie aż za dobrze, iż u siebie nie jest.
Pokrętnie zatem odpowiem, że ograniczenie może być czymś większym niż zakaz. Nie musi bowiem być wyłożone w krótkich żołnierskich słowach, a mieć skutki szersze niż zakaz.
No, tom wyłuszczył swoje w sprawie zdanie. A teraz sobie zniknę. Prawie.
al,
To niewątpliwie ciekawa interpretacja, choć nieco naciągana.
Podam prosty przykład:
U siebie w domu teoretycznie można sobie bez specjalnych konsekwencji puścić bąka. U kogoś, mimo, że czujemy się tam świetnie, jednak nie wypada. Więc jest to właśnie ograniczenie, choć nie mające cech zakazu.
Potraktuję więc ten komentarz jako głos na nie, czyli że jednak słownik synonimów się myli.
Skoro bowiem ograniczenie może mieć szersze znaczenie niż zakaz, to nie można tych określeń używać zamiennie, czyli nie są to synonimy.
Skoro można zarówno zakazać ograniczania, jak i ograniczyć zakazywanie, to warto sobie zadać pytanie, czy ograniczanie zakazywania jest tożsame z zakazywaniem ograniczania?
Gdy już sobie na to pytanie odpowiemy, pewnikiem będziemy wiedzieli jak pomóc Pantrysiowi rozwikłać podobno nierozwikływalne, ja mogę tylko podsunąć pewne tropy:
np. można ograniczyć prędkość pojazdu, ale można też zakazać prędkości pojazdu w ogóle, co nie jest to na pewno tym samym, dalej:
– jak ma się takie stwierdzenie: „zakazuje się zakazywać” do stwierdzenia „ogranicza się ograniczać”?
-ograniczona ilość ograniczeń nie jest zabranianiem ograniczania w ogóle, itd… 😉
McQuriosum,
Cieszę się, że temat nie pozostał bez echa.
Może więc jeszcze pokrótce przybliżę kontekst, gdyż jak wiadomo, kontekst bywa najważniejszy.
Otóż stworzyłem sobie pewien profil internetowy, w którym dość konkretnie i precyzyjnie określiłem swoje preferencje w różnych dziedzinach.
Powiedzmy, że w dziedzinie stosunków międzyludzkich napisałem np. że preferuję panie szczupłe brunetki, mieszkające o rzut beretem, bez nałogów.
Określone to zostało właśnie jako jeden z licznych „zakazów” przeciwko czemu zdecydowanie zaprotestowałem.
Gdyż moim zdaniem fakt, że „ograniczam” szansę puszystych blondynek nie oznacza, że mają jakiś „zakaz”, co dla mnie jest dość oczywiste.
Albo z innej beczki:
Pani zadała w powyższym kontekście następujące pytanie:
„jaka jest różnica między zakazem wstępu dla niektórych i ograniczeniem wstępu dla niektórych? ”
Odpowiedziałem tak:
Prosta: zakaz oznacza, że dane osoby nie mają wstępu w ogóle.
Ograniczenie ma o wiele szersze 'konotacje”, np może obejmować osoby pijane, albo śmierdzące itp. a nie obejmować trzeźwych i pachnących.
Pantryjoto,
używasz pewnego sita w tym forum o którym wspominasz i owa pani może, jako pulchna blondyna czuć się odfiltrowana z grona kobiet, którymi mógłbyś być potencjalnie zainteresowany, bo mimo iż nie pali nie nie śmierdzi, nie jest też wysoką brunetką 🙁
W tym sensie, wprawdzie zakazu nie ma, ale ze swoim fizis się nie przeciśnie 😛
Pantryjota,
Banalnie proste
przyklad ze znaków drogowych:
Ograniczenie, prędkości, zakaz wjazdu, lub poruszania się na danej drodze.
Zakaz to zakaz, nie wolno jeździć na danej drodze, a ograniczenie to ograniczenie, tzn że mozna – lecz na pewnych warunkach, np masy, lub prędkości.
Koniec, nie ma więcej alternatyw.
Al,
są też sytuacje w których słowo prawie wcale nie może mieć zastosowania, bo czy można np być prawie w ciąży?
Pantryjota wprawdzie daje na swoim forum pewne poczucie wolności…ale w zakresie takiej, jakiej sam się dopuszcza. To podobnie jak na tym forum w którym dyskutuje z owa panią… 😉
krawcowa,
Ale czy to jest dla owej pani zakaz ?
Moim zdaniem nie.
Atom,
Też chciałem podać przykład drogowy, ale mnie ubiegłeś, więc podam inny:
Lekarz zakazał pacjentowi uprawiania seksu.
Lekarz ograniczył pacjentowi uprawienie seksu wyłącznie do pozycji na lenia.
Na wszelki wypadek podlinkuję definicję synonimu:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Synonim
W prostym skojarzeniu każdy, z kim o tym rozmawiałem dzisiaj (nawet moja pani) obrusza się na stwierdzenie, że zakaz i ograniczenie są synonimami i z tego co widzę, to większość komentujących też przychyla się do tej opinii.
Ja np. ograniczam spożycie ciastek, ale całkiem sobie tego nie zakazuję :))
Rzeczownik „ograniczać” ma coś wspólnego z rzeczownikiem „granica”. Granice są, jak wiadomo, różne. Bywają takie granice, których przekraczać nie wolno. W takim przypadku mamy do czynienia z zakazem bezgranicznym, chociaż de facto jest to zakaz graniczny.
Generalnie granice nie są po to, aby ich nie przekraczać, lecz wręcz odwrotnie. Granice, których przekraczać nie wolno, ale które bezustannie są przekraczane, są określane mianem tabu. Na tego rodzaju granicy stoi totem, tzn. żołnierz Wojsk Ochrony Pogranicza. Tenże, odbierając od nas kwiaty przekazywane mu w podzięce za jego trud, ogranicza nas mówiąc, że granicy nie wolno przekraczać ani w tę ani w tamtą stronę, ponieważ po jej przekroczeniu znajdziemy się na pograniczu, mimo że na pograniczu znajdziemy się także wtedy, gdy granicy nie przekroczymy. Oznacza to, że ograniczanie jest równoznaczne z zakazywaniem.
Tam, gdzie my, tam granice naszej ojczyzny.
Pantryjoto,
a może stosujesz częściowe ograniczenie całkowitego zakazu jedzenia ciastek 😛
Czyli jednak wyszedłem na głupka :((
Muszę sobie w takim razie narzucić jakieś ograniczenia, albo wręcz zakazy :))
krawcowa,
To mi się podoba bardzo :))
Myślę, że tak właśnie może być. Tym bardziej, że od pewnego czasu piję regularnie zioło „Czystek”.
dla mnie ograniczenie nie jest zakazem a wręcz przeciwnie, to efekt uchylonej furtki,
czyli mówiąc prostym językiem grószki, nie zakazane znaczy dozwolone,
może w mniejszym zakresie i z pewnymi obostrzeniami ale dozwolone 🙂
dla rzeczonej Pani wydajesz się być zakazanym owocem i albo pocieknie jej ślinka i będzie Cię próbowała zerwać pieprząc wszelakie zakazy albo pójdzie w kibinimater do innego sadu, ot.
Lukasuwka,
A może to owa pani jawi mi się jako zakazany owoc ?
Pantryjota,
no to w czym problem? Ciebie zakazy nie ograniczają 🙂
Lukasuwka,
Pisze, że ma wysoki poziom inteligencji emocjonalnej i że jest energiczną intelektualistką i już to wystarczy, żebym poczuł własne ograniczenia :))
Pantryjota,
a za oknem śnieg topnieje
żurawie już przylatują
hmmmm….
PanTryś pod pozorem porady językowej wydał z siebie zakamuflowany jęk rozpaczy, niczym Kalina Jędrusik błagając niemal:
Ratunku! Ratunku!
Na pomoc ginącej miłości,
S.O.S.! S.O.S.!
i co teraz?
McQuriosum,
Jakiej znów miłości ?? Poznaliśmy się raptem 3 dni temu i już zakończyliśmy znajomość, ze względu na te wszystkie ograniczenia i zakazy :((
Pantryjoto,
a ileż to już inteligentnych emocjonalnie i intelektualnie energicznych osób się przetoczyło przez to forum…tu trzeba mieć żelazne nerwy i dystans do siebie, to nie jest miejsce wyłącznie dla intelektualistów, bo ci, przepadają bez wieści… 🙂
Żeby tu wytrwać, trza mieć jaja, …prawda?
Lukasuwka,
Wczoraj psy wystraszyły na spacerze czaplę siwą. Ładna jest i sporawa.
Nie zakazuję im latania po krzakach, choć ograniczam np. ewentualne taplanie się w błocie, bo potem brudzą swoje posłanie i ciągle trzeba je prać, albo po prostu nowe im dawać, tzn stare, ale już nieużywane przez ludzi. Właśnie zostało dziś wymienione, co wprawiło sunie w pewną konfuzję, ale jakoś się z tym pogodziły jak widać.
krawcowa,
prawda Krawcowa! trzeba mieć kochones by tu wytrwać!
czy to znaczy, że je mam? cholera jasna!
Lukasuwka,
Sugerujesz, że nie wszyscy mają ?
Nie będę się za nikim ujmował, bo to elitarne forum, nie dla każdego.
Pantryjota,
a mnie ucieszyło malutkie stadko wróbelków, które zadomowiło się w moim karmniczku od tygodnia,
Lukasuwka,
A wiesz, czym się różni wróbelek ?
Pantryjota,
nie wiem, nie zaglądam nikomu pod brzuszek,
Lukasuwka!
Kochana, my to mamy jaja jak berety 😛
Że ma jedną nóżkę bardziej od drugiej?
krawcowa,
oby nie moherowe :)))
krawcowa,
To Wy, moje drogie się komplementujcie, a ja zaczekam, aż powróci meritum.
McQuriosum,
wydaje mi się, że on ma już swoja Panią, po co byłaby mu jeszcze jedna?
Chyba, że tak jak forum…dla jaj 😉
Lukasuwka,
już wspomniałam, z żelaza !
krawcowa,
Droga i Szanowna!
Od przybytku chłopa nie boli, zwłaszcza na przednówku, zresztą, kto by się nie skusił, słysząc takie wołanie na puszczy… 😉
Pantryjoto,
o czym tu gadać, babka wyraźnie nie ma ochoty na zbliżenie i szuka wymówek 😉
McQuriosum, ta miłość nie może być ratowana, bo ona jeszcze nie zakiełkowała … 🙂
krawcowa,
To nadal nie jest meritum, więc nie będę komentował.
Przywołałem konkretny przykład wyłącznie w celu określenia kontekstu, a nie w celu debaty nad moimi potrzebami.
Znam swoje ograniczenia i wiem, na co mogę liczyć.
krawcowa,
zakiełkowała, zakiełkowała, tylko słabo wzeszła, bo nie uchuchana, a to wszystko przez te zakazy i ograniczenia w stosowaniu środków ochrony miłości…
McQuriosum,
zakiełkowała w głowie, tylko nie wiadomo czyjej 😛
Ty znasz się na hodowli roślin 🙂
krawcowa,
no właśnie, gdyby jeszcze nie te ograniczenia i zakazy… 😉
McQuriosum,
a sam też się ograniczasz w miłosnych sprawach?
krawcowa,
teraz już tak, duzi chłopcy podobno tak powinni, sami sobie zakazem i ograniczeniem… 🙂
ps
A co Was tak długo nie było? też zakazy i ograniczenia?
😉
McQuriosum ,
hmm, duzi chłopcy i ich ograniczenia…aż się prosi, żeby złamać jakiś zakaz 😉
A dlaczego nie było?
Może po to, żeby ktoś zatęsknił ? 🙂
krawcowa,
na cóż, duzi chłopcy wiedzą, że wolność to uświadomiona konieczność…stosowania zakazów i ograniczeń…
Jednak kokietki… ale szczerze tęskniłem, można sie podroczyć i nie tylko… 🙂
McQuriosum,
duzi chłopcy wiedzą że zakazy i ograniczenia są dla małych chłopasiów 🙂
za mną też troszkę tęskniłeś? odrobinkę?
———-
Krawcowa,
pisałaś o nerwach z żelaza, a nie o nabiale 🙂
Lukasuwka,
> za mną też troszkę tęskniłeś? odrobinkę? <
no, baaaaaaaaaa… i na pewno nie odrobinkę!
Gdyby nie te zakazy i ograniczenia… 😉
ps
co tam u bazgroła z karabelą słychać?
McQuriosum,
drogi McQ,
precz z zakazami! ograniczmy się do przyjemności 🙂
bazgroł jest i będzie niezadługo opublikowany, karabela trochę koślawa, ale czy
ja muszę się znać na broni rąbanej?
psyyy.
czy Ty fcale nie potrzebujesz snu? ja ledwo wstałam przed 6tą by do pracy zdążyć,
siedzenie nocne wykluczone a żal zostaje, że mnie nocne igraszkowanie słowem z Wami omija…
Lukasuwka,
> czy ja muszę się znać na broni rąbanej? <
Fakt, jest to pewne ograniczenie, ale przecież nie wydam Ci zakazu gryzmolenia tylko z tego, błahego skądinąd problemu.
Zaś co do kwestii snu, to oszszywiście, że potrzebuję, jednak ja sam sobie wyznaczam godziny pracy, ponadto mogę sobie w każdej chwili udzielić urlopu zdrowotnego lub wypoczynkowego. Nie mam w tej sprawie żadnych zakazów, choć oczywiście istnieją pewne ograniczenia.
Jestem jak ten pan Bzyk poniżej:
McQuriosum,
mam rozumieć, że skaczesz tzn bzyczysz z kfiatka na kfiatek?
czy to chociaż kfiatul grószkowy?
hihi
Lukasuwka,
no, może niegdyś pobzykiwało się i tu i ówdzie, ale po tym, jak jednego razu, po kilku dniach radosnego pobzykiwania powróciłem do domu w stanie jak poniżej, narzuciłem sobie pewne ograniczenia i zakazy, albowiem Zdrowie i Duma są Najważniejsze … 😉
McQuriosum,
„ja sam sobie wyznaczam godziny pracy, ponadto mogę sobie w każdej chwili udzielić urlopu zdrowotnego lub wypoczynkowego”
ach! zazdroszczę Ci McQ`niu takich bezograniczeń pracowowypoczynkowych,
odbijanie karty na godzinowych zębach odbija się fatalnie na moim zgryzie czasoprzestrzennym,
natentychmiast potrzebny dystalekaż, by podleczyć moje nadwątlone brzemię 🙂
Duma i Zakazanie, oto jest wyzwanie.
McQuriosum,
a mnie się wydaje, że nic bardziej nie powinno napawać dumą faceta, niż powrót w stanie wskazującym na kilkudniowe…bzykanie 🙂
Lukasuwka,
fakt, pisałam o żelaznych nerwach, ale wszystko trzeba mieć tu stalowe, żeby wytrwać 🙂
krawcowa,
wiem kochana 🙂
ale mój dziadek i ojciec byli kowalami…więc dam rady!
krawcowa,
> a mnie się wydaje, że nic bardziej nie powinno napawać dumą <
Teoretycznie tak, jednak zdarza się, że druga połowa jest nieco odmiennego zdania na ten temat i całą dumę w progu szlag trafia… :(((
Jak widzisz więc, życie bzykanta nie jest więc tylko i wyłącznie usłane Różami. Nawet – zdawałoby się – doskonała metoda Wańkowicza, aby przed wejściem do domu nonszalancko strzepnąć z siebie wszelkie oznaki niegdysiejszych przewag i wkroczyć w domowe pielesza w nieskazitelnej, śnieżnobiałej szacie czasami zawodzi, a to przez naszą zbytnią nonszalancję lub też z uwagi na katastrofalne zmierzwienie szat, pozostają więc jedynie zakazy i ograniczenia… ;-((
Mimo tego, życie musi toczyć się dalej! 🙂
Lukasuwka,
Każdy kowalem własnego losu!
McQuriosum,
no to sprawa się rypła…
krawcowa,
co się niby rypło?
McQuriosum,
ano, te zakazy i ograniczenia wynikają bardziej z braku zrozumienia przez drugą połówkę niż własnych…
No cóż ;( a można i tak ;
krawcowa,
Ale o co chodzi z tą gitarą ?
Pantryjoto bobrzy,
to ja mam tak oczywiste rzeczy tłumaczyć?
Pantryjota,
ta scenka rodzajowa ma prawdopodobnie dowodzić, że mężczyźni to bezmózgi i niezorganizowane gamonie, bo wychodząc z domu po południu po papierosy i zapałki bez gitary, świadomie narażają się na to, że przypomni im się o tym fakcie dopiero wpół do czwartej w nocy i to na drugim końcu miasta, jakby nie mogli zabrać jej od razu ze sobą. Scenka ta dowodzi jednak czegoś innego, a mianowicie tego, że to kobiety mają problemy z organizacja życia swojego i rodzinnego, bo gdyby wręczyła już po południu gitarę mężowi, to on nie musiałby się niepotrzebnie wlec nocą przez całe miasto po instrument, zaś ona nie musiałaby czekać na niego, żeby pokazać mu gdzie leży to pudło z gryfem… 😉
Kochany McQuriosum,
po pierwsze, to nie wiadomo gdzie impreza się odbywała, możliwe, że u sąsiada 🙂
A po drugie, nie ma to jak spontan, zaplanowane imprezy są nudne 😉
Kochana niemniej Krawcowo,
zawsze trzeba zakładać wariant najtrudniejszy, że impreza może się nagle stać i na drugim końcu miasta, poza tym przypuszczasz, że wychodząc po papierosy i zapałki z gitarą, ma się tę już imprezę zaplanowaną, jakbyś nie wiedziała, że życie jest pełne niespodzianek i zasadzek losu? Zresztą, stara prawda mówi, że parasol noś i przy pogodzie, nieprawdaż? Nie odnosisz się jednak do ewidentnych zaniedbań małżonki, skutkujących choćby tym, że niewyspana pójdzie ona rano do pracy. Gdzie tu miejsce na odpowiedzialność, gdzie zwykła dbałość o małżonka? Wiem, że może być to przejaw solidarności ( nie powiem czego ), ale bądźżesz uczciwa i zdobądź się na bezstronny osąd zachowania tej kobiety.
Pozdrawiam 🙂
Tym bardziej kochany McQuriosum,
owej pani w ogóle nie jestem w stanie zrozumieć, bo ja, dbając o swój zdrowy sen, wystawiłabym nie tylko futerał z gitarą za drzwi już o 22, ale też walizkę z kompletem ubrań i bielizną na zmianę 😛
O niewypowiedzianie kochana Krawcowo,
byłbym pełen podziwu dla Twego sprytu gdyby działo się to w krajach o ugruntowanym poczuciu poszanowania i respektowania cudzej własności. Wtedy manewr z wystawieniem gitary i innych ruchomości przed próg mógłby nosić cechy pewnej przezorności, choć nie stanowiłby powodu do dumy. Niestety, nie bierzesz pod uwagę naszych realiów, co dyskwalifikuje takie zachowanie i nie może stanowić przykładu do naśladowania. Pozostaje więc albo przewidywanie i działanie, albo pasywne czekanie, w poczuciu winy związanej z niedopełnieniem podstawowych obowiązków.
Z wyrazami i w ogóle… 🙂
McQuriosum,
Ja mam dwie gitary, a nigdy żona mi żadnej za próg nie wystawiła, że nie wspomnę o pianinie, ale ono waży ok. 300kg.
Pantryjota,
taka jest właśnie przewaga klawiszowca nad każdym innym szarpidrutem: żona nie może mu instrumentu przed próg wystawić… no chyba, że mokry szwagier będzie akurat przechodził w pobliżu z tragarzami i instrument wystawi lub zabierze ze sobą, to wtedy przewaga ta znika… 🙁
Co do portatybilności takich instrumentów, to mam pewne doświadczenia, m.in.zabierając ze sobą z Niemiec zabytkowe pianino,ciężkie i na dodatek z klawiaturą wykonaną z kości słoniowej, co stanowiło dodatkowe obciążenie, ale psychiczne…
McQuriosum,
Moje też ma nakładki z kości i metalową ramę. Firma niemiecka – A.H. Francke – Leipzig. Przedwojenne jest, ale dziadek kupił je dla babci po wojnie, bo 2 babcine fortepiany Steinway spłonęły, gdy Rosjanie spalili dom w trakcie wyzwalania miasta.
Najkochańszy McQuriosum,
właściwie nie rozumiem dlaczego owa niewiasta miałaby się troszczyć o ruchomości onego pana, pan sam ponosi odpowiedzialność za swe czyny i słowa…
Jeśli lepiej bawi się poza domem, niż w nim, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby się dobrze bawił dalej, a po rzeczy powinien się stawić punktualnie, minuta po 22, jeśli ma wątpliwości co do uczciwości sąsiadów 😛
Obawiam się tylko, że czeka nas za takie dywagacje reprymenda(prawda, że fajne słowo?) od nadredaktora, żeśmy się oddalili od meritum 😛
krawcowa,
Właśnie zapodałem „sprawczyni” wpisu, że dyskusja oddaliła się od meritum.
Ożesz bezbrzeżnie kochana Krawcowo,
z przykrością zauważam, że Twoja wypowiedź zawiera elementy wyjątkowo niestosownego i szkodliwego w dzisiejszych czasach płciowego szowinizmu, zaś aby dalej nie rozstrząsać tego – trudnego przecież – tematu, bez nadziei na consensus, proponuję dla dobra stron i w poszanowaniu odmienności stanowisk, pozostać przy swoim…
Zaś tak w ogóle, co do naszych dywagacji, podobno nie na temat, jest to od samego początku ćwiczenie praktyczne, polegające na testowaniu, czy lepiej jest od razu zakazywać czy też ograniczać i czy jest to to samo, czy też cokolwiek innego, żeby Pantryś wreszcie się połapał w tym galimatiasie…
Najkochańszy z kochanych McQuriosum,
absolutnie sobie nie pozwolę zgodzić z postawioną przeze Cię tezą 😛
Wypowiedź ma, ma głęboki i anty-szowinistyczny wydźwięk, mianowicie, wedle mojej intencji, owa pani, zamiast mieć pretensje i awersje do zachowania owego pana, po prosu puszcza go luzem, żeby mógł rozkoszować się dobrą zabawą, bez poczucia winy, że wyrwie ja ze snu, jak już mu się zabawa skończy…
Zatem powinieneś zauważyć ogrom mojego altruizmu i empatii 😛
Innymi słowy, nie stosuje żadnych nakazów i ograniczeń, w temacie zabawy owego pana 😉