Don K – Analiza nr 13 – Czyli o tym, czego nie można szybko zmienić

Oto kolejna analiza, którą w swoim czasie po przerwie zamieścił Don. U nas publikowane są one bez żadnych przerw, gdyż jak powiada stare przysłowie, kto robi przerwy, wpędza się w nerwy.

Szanowni Państwo,

Dawno nie zamieściłem żadnej analizy, więc uznałem, że czas najwyższy, a  po sprawdzeniu okazało się, że będzie ona miała numer trzynasty. Na szczęście nie ukazuje się w piątek, więc może nie będzie to numer pechowy.

Po dogłębnym przeanalizowaniu wypadku pana prezydenta nasuwają się następujące refleksje:

1. Jechał samochodem, którym nie powinien jechać w tych okolicznościach, w dodatku prawdopodobnie za szybko i na zleżałych, letnich oponach (odpowiedzialność spada na różne komórki BOR i oczywiście na Tuska, który przed wyjazdem do Brukseli nie zmienił opon koledze Bulowi)

2. Jak już pękła ta guma, nikomu nie przyszło do głowy zamknąć autostrady i przeprowadzić dokładnych badań na miejscu wypadku (odpowiedzialność spada na policję). Zrobiono to dopiero  następnego dnia, co jest ja kpiną z przepisów i z procedur.

3. Po wypadku nikomu nie przyszło do głowy odwieźć pana Prezydenta na rutynowe badanie lekarskie, co jest w zasadzie standardem w takich okolicznościach, nawet w stosunku do zwykłych obywateli (odpowiedzialność spada na BOR, choć być może również na prezydenta, jeśli ktoś chciał to zrobić, a on odmówił, bo się spieszył na zawody).

4. Pan prezydent (podobnie jak ja 3 dni temu) powiedział, że nie zna podobnego jak swój przypadku, przy czym nie wyjaśnił, czy chodzi mu o sam fakt pęknięcia opony w aucie prezydenta, czy również o okoliczności towarzyszące.

5. Z  prasy i z sieci spływają coraz to nowe informacje, również na temat „kompetencji” osób, które nowe władze obsadziły na stanowiskach w BOR.

6. Rzeczony BOR nie puszcza pary z gęby na temat własnych nagrań wypadku i pewnie nie puści, zasłaniając się zapewne już to dobrem śledztwa, już to tajemnicą państwową, a być może nawet ochroną wyższych wartości, bo przecież wiadomo, że pan Prezydent to wyższa wartość, a właściwie najwyższa.

Fakt, że tej wartości nowe władze nie potrafią chronić, jest dla sekty kaczystów bardzo niewygodny, szczególnie w kontekście zarzutów wobec poprzedniej władzy, która rzekomo nie potrafiła ochronić Lecha Kaczyńskiego przed zamachem. „Niewygoda” ma dwa aspekty: Pierwszy to taki, że jeśli to był jednak nieszczęśliwy zbieg okoliczności, czyli przypadek losowy (choć w kontekście najnowszych informacji raczej nie był) to w oczywisty sposób leje to miód na serca zwolenników podobnego wyjaśnienia przyczyn katastrofy w Smoleńsku. Jeśli zaś  było to cokolwiek innego, to takie fakty stawiają pod znakiem zapytania kompetencje i umiejętności nowych funkcjonariuszy rządowych, nawet tych, rzuconych na najbardziej odpowiedzialne odcinki, niezwiązane z końmi arabskimi, tylko mechanicznymi.

Jakby tego było mało, kumulują się różne ataki sił wrogich jedynie słusznej sprawie, co najwyraźniej powoduje u pana prezesa silnie wzmożenie patriotyczne, które w jego przypadku sprawia, że staje się jeszcze bardziej żałosny i śmieszny, choć wiele razy już się wydawało, że osiągnął w tym zakresie apogeum swoich – niemałych przecież – możliwości.

Co może w tej sytuacji zrobić pan prezes? Oczywiście iść w zaparte, obrażać, odgrażać się całemu światu i pewnie jeszcze kilka razy powtórzyć, że na Dobre Zmiany potrzeba więcej czasu, czyli dwóch kadencji, a jeśli póki co nic nie wychodzi, to tylko dlatego, że stary układ trzyma się mocno, mając oparcie w gorszym sorcie Polaków, dla niepoznaki występujących również pod biało-czerwonymi sztandarami. Ktoś mógłby powiedzieć, że dziadek bredzi, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie dostanie nie tylko dwóch kadencji, ale nawet połowy jednej, to oczywiste jest, że biedak musi się tym bardzo stresować. To przecież z całą pewnością jego łabędzi, a w zasadzie kaczy śpiew, na starą, zgraną nutę i jak to mówią w filharmoniach, jaki dyrygent, taka nuta.

Dlatego poczekajmy jeszcze trochę, a może znów wydarzy się coś interesującego, co sprawi, że nie tylko lato, ale nawet już najbliższa wiosna wiosna nie będzie ich, a lato będzie gorące, ale nie z powodu działań żoliborskiego watażki, tylko z powodu ocieplenia klimatu.

Bardzo na to liczę, bo tam gdzie byłem w ubiegłym roku, temperatura wody w morzu wynosiła pod koniec lipca 12 stopni, a jako patriota jeżdżę wyłącznie nad polski Bałtyk, lekce sobie ważąc sugestie co do Egiptu. Jadę zawsze nie za szybko, bo nigdzie mi się nie spieszy i cieszę się bardzo, że nie muszę mieć pancernych opon, ani szyb grubości 6 cm. Na szczęście nie poszedłem w politykę, bo dziadek zawsze mi powtarzał, żeby trzymać się od niej z daleka, jak on się trzymał i jak wszyscy w naszej rodzinie, oprócz drugiego dziadka, ale on też w pewnym momencie przejrzał na oczy.

I pewnie w ogóle bym się polityką nie interesował, a już na pewno o niej nie pisał, bo są przecież o wiele ciekawsze tematy, ale żyję w kraju, w którym „nieinteresowanie” się w sytuacji, gdy chodzą po ziemi (tej ziemi) osobnicy w rodzaju Jarosława Kaczyńskiego jest grzechem ciężkim, a dla niektórych nawet śmiertelnym.

Dla których? Ano dla tych wierzących, bo wiara co prawda podobno czyni cuda, ale z pewnością nie wiara w gusła, w czymże innym jest pan prezes, jeśli nie największym „gusłem” epoki?

gusła:

rzeczownik, rodzaj niemęskoosobowy, liczba mnoga

Nie da się ukryć, że jest niemęskoosobowy i że w swoim czasie występował w liczbie mnogiej, a obecnie tworzy mit wielkiego brata, sam stojąc skromnie w cieniu zakwitającego po raz kolejny Ziobry i jemu podobnych.

Nawiązując do tematu poprzedniej notki nie sądzę, żeby Żoliborzanie ufundowali mu kamień pamiątkowy w Parku Żeromskiego. Raczej będą mieli sporą zagwozdkę, jak wyrazić na trwale swój wstyd, z powodu faktu, że mieszkał w tej dzielnicy ktoś taki.

Ale gotów jestem wziąć udział w dyskusji na temat  „antypomnika” jeśli zostanę do niej zaproszony. Jestem bardzo kreatywny, więc sądzę, że kilka pomysłów mógłbym rzucić zupełnie gratis. Poza tym, mam z tą dzielnicą związki wcale nie słabsze niż rodzina Kaczyńskich, a w niektórych fragmentach jej historii nasza przeszłość rodzinna wręcz się o siebie „ociera”, więc tym bardziej czuję się uprawniony do zabierania głosu w sprawie.

D.K.

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6)
  1. Jose Obando pisze:

    Cześć,
    chciałem przypomnieć, że jesteśmy u Pantryjoty i Ty jesteś pantryjota a nie jakiś zwyczajny patriota jak zapodałeś w tekście wyżej.
    A co do meritum to niestety mineło juz lato dwa razy i nie było ono nasze. Sprawy nie wyglądają tak dobrze jak zapowiadałeś. Ta banda złodziei i kłamcow trzyma się jeszcze dobrze.
    Pozdrawiam

  2. Protest-antka pisze:

    Jose Obando,
    nadzieja umiera ostatnia

  3. Pantryjota pisze:

    Jose Obando,

    Za to tytuł jest proroczy 🙂

  4. Jose Obando pisze:

    Pantryjota,

    Cześć.

    tytuł niestety jest proroczy ale powiem szczerze, że mimo wszystko jestem optymistą.
    Wygramy!

  5. Pantryjota pisze:

    Jose Obando,

    W kolejnej notce próbuję rzucać jakieś pomysły, choć czas pokazał, że chyba nie zostały zauważone.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz