Don Kwaczyński-Analiza nr 9 – Kto następny na dywaniku u prezesa

Dzień dobry,

Ci z Państwa, którzy śledzą pojawiające się kopie wpisów Dona zauważyli zapewne, że w ramach krótkiego wstępu „potrącam” czasem kwestie bieżące, więc i tym razem tak będzie. Ponieważ wizytę w Sejmie u protestujących zapowiedział Lech Wałęsa, jestem bardzo ciekaw, jak ona przebiegnie. No i czy suweren pofatyguje się pod parlament, żeby utworzyć szpaler dla byłego prezydenta, z którego następnie sformuje wciąż powiększający się krąg, który otoczy budynek i już tam zostanie, choć niekoniecznie w celu omodlania. Jeśli pan Wałęsa będzie miał Matkę Boską w klapie, to być może nikt nie ośmieli się zaatakować go znienacka w klopie, tak, jak to miało miejsce dawno temu, gdy pewnego nieżyjącego już posła zaatakował pisuar, umieszczony zbyt nisko, jak na jego możliwości  fizyczne. Na miejscu Lecha Wałęsy zaproponowałbym spacer na świeżym powietrzu tym dwóm panom na wózkach, którzy mają zakaz spacerów. Na wypadek nagłego pojawienia są naszego delegata do ONZ, sugerowałbym podanie mu nogi, oczywiście tylko w sytuacji, gdyby delegat wyciągnął rękę. Nadprezes na pewno się nie pojawi, bo dobrze pamięta, jak kiedyś nie dawano mu z tego budynku wyjechać, a poza tym, jest przecież niepełnosprawny i jego przybycie mogłoby być uznane za niepotrzebną nikomu demonstrację. Trochę szkoda, że do protestu nie przyłączył się niepełnosprawny pisarz Golonka, który kiedyś przecież chciał zostać posłem i to nawet nie dzieci i młodzieży, tylko całkiem dorosłych PiSdzielców. Gdyby też dostał zakaz wychodzenia na zewnątrz, mógłby w tym czasie napisać nową książkę o swoim wnętrzu, gdyż jak wiadomo, takie książki dobrze się sprzedają, podobnie jak smaczna golonka. Zaś jego kumpel Goryllus mógłby  nawet dziś spróbować sforsować zapory przy pomocy swojego wyglądu, a reżyser Braun nakręciłby z tego wydarzenia epicki, czarno-biały dokument, w którym czarno na białym pokazano by wielkość Goryllusa i małość straży marszałkowskiej.

Zastanowił się, czy to możliwe, by udzielić temu idiocie kilku lekcji z podstaw polityki. Zawsze przecież o tym marzył: „Dlaczego wtedy nie wiedziałem tego, co wiem teraz?”. Ale kiedy człowiek się starzeje, odkrywa, że on teraz nie jest nim wtedy. Wtedy był dupkiem. Był tym, kim być trzeba, by wyruszyć kamienistą drogą zmierzającą do stania się sobą teraz, a jednym ze szczególnie nierównych odcinków tej drogi jest bycie dupkiem.

T.Pratchett, Straż Nocna.

Szanowni Państwo,

Jak wieść gminna niesie, strategicznym partnerem Polski ma być teraz Wielka Brytania, która wcześniej przyjęła miliony naszych uchodźców, gdy ci biedacy opuścili w panice Polskę, będącą wówczas pod nierządami Tuska i jego ekipy.

Jest ich w tym otwartym na tanią siłę robocza kraju więcej, niż np. u nas Ukraińców, ale przecież nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Wojna domowa może wybuchnąć również u nas, gdy zostanie udowodnione czarno na białym, że Sztab Generalny WP niszczył kompromitujące dokumenty, dotyczące zamachu na będącego własnością sił zbrojnych Tupolewa. Podobno nawet ktoś podpisał protokół zniszczenia i być może nawet protokół montażu trotylu w miejscach wrażliwych. Co prawda wedle ostatnich doniesień z kół zbliżonych do ministerstwa obrony tych dokumentów nie ma, bo zostały zniszczone, ale to jednoznacznie dowodzi, że wcześniej musiały istnieć. Zaś skoro istniały, a nie istnieją, to oznacza, że zostały zniszczone i tak w kółko Antoni, z tym, że nie Padewski, a Macierewicz.

Obawiam się, że szkolona w Moskwie generalicja tanio skóry nie sprzeda i kto wie, czy nie dojdzie np. do przewrotu wojskowego, w obronie stołków i lukratywnych stanowisk generalskich.

Taki rozwój wydarzeń  z pewnością bierze pod uwagę  pan prezes, genialny strateg, człowiek, który nawet przed prezydentem Obamą się nie kłaniał, gdy wręczał mu przez umyślnego swój słynny list. Dziś sytuacja zmieniła się na tyle, że nie tylko nie musi panu Cameronowi wręczać żadnego listu, ale może nawet osobiście z nim porozmawiać, choć szkoda, że nie w 4 oczy.

Gdyby znał angielski, mógłby panu angielskiemu premierowi zaproponować tajny układ, w którym w zamian za pozostawienie naszych uchodźców w spokoju, ze wszystkimi dotychczasowymi przywilejami i świadczeniami, zgodziłby się przyjąć ofertę zamieszkania w którymś z licznych zamków zlokalizowanych na wyspach, na wypadek niekorzystnego rozwoju sytuacji w naszym kraju.

Stamtąd mógłby świetnie koordynować działaniami rządu na uchodźstwie, do czasu, gdy Gwardia Narodowa rozprawiłaby się z zamachowcami na stan posiadania PiS. Mógłby tam również udzielić audiencji prezydentowi Obamie, a następnie np. Papieżowi, ale tylko pod warunkiem, że Franciszek uznałby jego wyższość w zakresie umiejętności wydobywania z katolików tego, co w nich najlepsze.

Idą trudne czasy, a właściwie już przyszły, więc tylko ścisły sojusz między różnymi odłamami religii chrześcijańskiej może przeciwstawić się zalewowi muzułmańskiej dziczy. Sojusz nie tylko na poziomie duchowym, ale również strategicznym, czemu z pewnością dobrze będzie służyło spotkanie premierów Polski i Wielkiej Brytanii, a następnie pana Camerona z prezesem Kaczyńskim, bratem wielkiego brata.

Gdyby jednak pan Cameron upierał się przy tych swoich planach ograniczeń socjalnych dla obcej siły roboczej, pan prezes może przecież zasugerować, żeby nadmiar tej siły przerzucić np. na Falklandy. Dzięki temu ich powrót do kraju na Wisłą będzie mniej prawdopodobny i zostanie więcej do podziału z tej puli 500 zł na dziecko dla tych, którzy jeszcze nie wyjechali.

A problem bezrobocia najłatwiej będzie rozwiązać, wcielając wszystkich bezrobotnych w szeregi Gwardii Narodowej. Oczywiście ciupasem. W razie czego proszę tylko pamiętać, że to ja, Don  Kwaczyński, rzuciłem ten pomysł między wieprze, a nie przed.

Oto są słowa Dona.

5.02.2016

D.K.

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6)

Dodaj komentarz