Dwa przykłady

Chcę zrozumieć pewien mechanizm i stąd ta notka. Posłużę się dwoma ostatnio nagłośnionymi przykładami. Jeden będzie z naszego podwórka, a drugi z zagranicy.

Otóż, pewna dziewczynka z Poznania zorganizowała kiermasz, by zebrać pieniądze na rehabilitację swojej mamy. Akcja przyniosła niesamowity efekt, bo ludzie spontanicznie wzięli udział w kiermaszu. Niestety znalazł się „uczynny” sąsiad, który doniósł gdzie trzeba i zaczęła się przepychanka. Pieniądze, które miały jej pomóc nie mogły do niej trafić, bo musiały najpierw przejść przez czujne ręce fundacji i tego nie rozumiem.

Drugi przykład kierowcy z Anglii, który zbulwersowany atakiem w Berlinie zdecydował się na zebranie pieniędzy dla rodziny kierowcy, który zginął w zamach. Tu też akcja przyniosła wspaniałe efekty, jednak nie słyszałam, by pieniądze musiały trafić najpierw do jakiejś fundacji, a dopiero potem, być może w okrojonej formie wypłacone temu, dla kogo je zbierano.

Skoro imiennie zbiera się dla osoby pokrzywdzonej, to skąd pomysł z fundacją? Zbierają zwykli ludzie, czasem dorzuci coś prywatny przedsiębiorca, więc do czego pośrednik w postaci fundacji?

Dlaczego prywatna inicjatywa ma być gorsza, dlaczego człowiek nie może zbierać na dobry cel bez pośredników?

Jakby te wszystkie fundacje faktycznie zajmowały się tym do czego konkretne osoby je powołały, to moim zdaniem pomoc powinna dawać efekty, a tak nie jest.

Takie zbieractwo działa na mnie negatywnie, bo rozglądając się wkoło nie widzę pożądanych efektów, a przecież fundacje obracają niemałymi pieniędzmi.

Lubię siebie, a nawet uwielbiam ;-)

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Lukasuwka pisze:

    czy wystarczy za odpowiedź … ponieważ bo mieszkamy w Polsce?

  2. Pantryjota pisze:

    PiS chyba zapowiedział, że weźmie się za te wszystkie podejrzane fundacje, podobnie jak za wszystko. Wiec pozostaje tylko czekać.

  3. Kfiatushek pisze:

    Z tego, co wiem, to w Niemczech, Austrii i Szwajcarii trzeba taką akcję zgłosić w urzędzie miejskim i tam się rozliczyć (inaczej ze zdjęciem chorego dziecka możesz zbierać na wakacje w tropikach), a na żebranie na ulicy trzeba mieć zgodę urzędu. W Niemczech nawet w akcji zbiórki na karmę dla zwierząt w przytułku nie mogłam dać gotówki, ale dostaję regularnie rachunki od dostawcy karmy z wyszczególnieniem, ile porcji dostały „moje” czworonogi. Płacę co 3 miesiące.

  4. Samuela pisze:

    Kfiatushek,

    W Polsce zdecydowanie lepiej niż na zwierzęta jest organizować zbiórki publiczne na ratowanie jakiejś stoczni. Problem polega jednak na tym, że chyba wszystkie polskie stocznie zostały już uratowane oprócz jednej jedynej stoczni we Włodawie.

  5. Ja-kobieta pisze:

    Lukasuwka,

    Czyli, Polska to specyficzny kraj

  6. Ja-kobieta pisze:

    Pantryjota,

    PiS ogólnie dużo mówi, a tu trzeba najpierw zrobić, a potem chwalić się, że się zrobiło.

  7. Ja-kobieta pisze:

    Kfiatushek,

    Jednak, gdzieś mogą prawidłowo działać i rozliczać się z darczyńcami. Co stoi na przeszkodzie, by u nas tak się działo?

  8. Ja-kobieta pisze:

    Teraz jestem wolna, zrobiłam sobie kawę i mogę trochę posiedzieć przed kompem

  9. Lukasuwka pisze:

    Ja-kobieta,

    smacznego kawowania 🙂
    ja w przelocie między jedną a drugą fakturą.
    ps. nasz kraj jest specyficzny ale nie dziwi nic skoro rządzi nami „szeregowy poseł”

  10. McQuriosum pisze:

    Nic tak nie pozwala swobodnie wpływać na losy innych, jak kontrola ich finansów.
    Stara się robić to każdy rządzący, niezależnie od szerokości ( i długości ) geograficznej. Różnica polega jedynie na stylu w jakim się kontroluje i stosowanych wyjątkach, więc taka zwykła bucerka z nachalnym zaglądaniem do kieszeni, pod pretekstem ” bo mogę „, najbardziej podważa zaufanie do rządzących, jeśli oczywiście zaufanie takie jeszcze mają…

  11. Kfiatushek pisze:

    Ja-kobieta,

    Ależ jak najbardziej do tego się to sprowadza. Poza tym w wymienionych przez mnie krajach opieka społeczna jest na tak wysokim poziomie, że tylko w wyjątkowych przypadkach trzeba zbierać prywatne datki. Dlatego zgłoszenie ma na celu raczej kontrolę działania odpowiednich służb, a nie obywatela, bo taka zbiórka i tak odbywa się na specjalne konto, którego wykorzystanie podlega restrykcjom. Wiem, bo dzieci w szkole, do której uczęszczały moje pociechy, organizowały sztafetę, gdzie za każde okrążenie rodzice wpłacali odpowiednią kwotę pieniędzy i z tego fundowano w Azji i Afryce szkoły dla dzieci. Nawet zbiórka w parafii jest tu nadzorowana przez członków rady parafialnej i publicznie rozliczana.

  12. Eva70 pisze:

    Lukasuwka,

    W zupełności wystarczy Lukasuwko.

    Czas i miejsce akcji wiersza: PRL, jak się jednak okazuje pytania, które bohaterka wiersza zadała w ostatniej zwrotce równie dobrze Canthia Kaminsky mogłaby i teraz zadać.

    BUT WHY
    Stanisław Barańczak

    Canthia Kaminsky, dziewczyna nie z tego
    świata; z tego drugiego; w tym
    znalazła się tydzień temu (w pierwszym dniu od razu
    zatrucie befsztykiem tatarskim, nothing serious);
    [przez całe
    dwudziestojednoletnie życie (widziała też
    coś, co się nazywa „bar mleczny”, very strange) nie
    [wysuwała
    zadartego nosa poza Springfield, Illionois;

    sorry, raz była z wycieczką w Washington, D.C.;
    Cynthia Kaminsky, wystające zęby, nieopanowany
    [chichot,
    nieustające zdumienie:

    jak ludzie tutaj mogą to wszystko wytrzymać?
    czego nikt tego nie zdemaskuje w gazetach?

    Tłumaczymy długo i mozolnie,
    a ona znowu:
    to po co w ogóle ludzie kupują te gazety?

    Znów tłumaczymy z wysiłkiem (na szczęście wiemy,
    jak jest po angielsku „nekrolog” czy „dział sportowy”),

    i zdawałoby się, że już wszystko rozumie,
    ale nagle:

    A dlaczego tu wszyscy tacy źli i smutni?
    czemu nikt się nie śmieje, gdy idzie ulicą?
    przecież za parę dni Christmas!

Dodaj komentarz