Głosy na puszczy

Pojawiają się tu i ówdzie głosy, że jakoby zaniedbuję forum, mało pisząc i niewiele komentując..
Być może tak jest rzeczywiście, ale cóż ja mogę na to poradzić ?
Może mój czas minął, a może mam inne zajęcia, albo wręcz przeciwnie – mam doła ?
No ale jak nie mieć doła, gdy okazuje się, że nawet urząd celny ma swojego kapelana, że nie wspomnę o BOR i służbach leśnych.
Albo gdy sobie człowiek uświadomi, że na opłacenie czarnych państwo wydaje rocznie ok. 3 x tyle, ile ma nas jakoby kosztować embargo Putina.
I to wg ostrożnych szacunków, nie uwzględniających „niematerialnych” kosztów społecznych.
Albo ten walkower Legii. Już po pierwszym meczu mówiłem, że niestrzelenie 2 karnych musi się zemścić. I znów wyszło na moje, bo gdyby trafili choć jednego, to i tak by przeszli.
Jakby tych nieszczęść było mało, to okazuje się, że być może separatyści chcieli zestrzelić własny samolot (tzn rosyjski) a trafili w malezyjski, czego nie można przecież uznać za samobój w tych okolicznościach.
Moim zdaniem Rosja wkroczy jednak na tereny Ukrainy, a co będzie potem, to trudno przewidzieć, ale wesoło to nie wygląda.
Trudno też dziś przewidzieć, jak potoczą się losy mojego forum, ale jedno jest pewne – nie dopuszczę tutaj żadnych separatystów i tak mi dopomóż Bóbr.

Nadredaktor

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. krawcowa pisze:

    Może zacznij pisać o modzie albo zacznij udzielać porad seksualnych?

  2. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Ale komu ?
    A o modzie nie mam zielonego pojęcia.
    Jeszcze nie tak dawno nie odróżniałem spódnicy od sukienki.

  3. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    No i o to chodzi, wiesz jakie miałbyś powodzenie wśród znafcÓw mody?
    Nowy powiew, coś czego jeszcze nie było…i o to przecież chodzi 😉
    A ten drugi temat?

  4. Filipina pisze:

    Niewykluczony kryzys wieku średniego :))
    Ale dotyczy to każdego, więc głowa do góry.

  5. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Jeśli chcesz, to mogę Ci coś doradzić.

  6. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Średni to już był…

  7. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    W kwestii ubioru czy seksu?

  8. Pantryjota pisze:

    Wpiszcie sobie w google pantryjota i kliknijcie na wyszukiwanie grafiki – fajna zabawa.

  9. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Nawet nie wiadomo czemu dwa zdjęcia mojego Mirona tam są !?

  10. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Oczywiście, że wiadomo. Po prostu były zamieszczone na blogu i przeglądarka to znalazła.

  11. Filipina pisze:

    Pantryjota,

    Może jakiś mały romans byłby wskazany…
    I na brak weny i na doła;))

  12. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Czyja przeglądarka?
    Dlaczego nie wszystkie zdjęcia w takim razie ?

  13. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Chyba wytoczę proces Gazecie Polskiej:

    https://gazeta-polska.pl/?p=156701

  14. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Za O’ko, to Twój patent?
    jak masz zamiar dowieść, chcesz, żebym była świadkiem? 😛

  15. Pantryjota pisze:

    Ale co tu dowodzić ? żywcem skopiowany mój tekst, tylko nie wiem jak wejść, żeby przeczytać cały rozdział.

  16. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Pojedź do tej gazety i powiedz, że za wykorzystywanie cudzych tekstów się płaci, niech Ci dadzą kasę, albo ktoś, kto im sprzedał wykorzystując Twój teks, a swoją drogą, ja tez nie mogę otworzyć całości 🙁

  17. Pantryjota pisze:

    Chyba wiem, dlaczego nie można otworzyć całego tekstu. Po prostu to był pewnie link do bloga na Salonie, a on już nie istnieje i dlatego nie da się tego przeczytać.
    Jeśli tak, to oczywiście nie mogę mieć pretensji. Co innego, gdyby zrobili przedruk.
    Swoją drogą w życiu bym nie pomyślał, że GP będzie mnie reklamować :))

  18. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Niestety, nic tam nie ma o Pantryjocie, więc wątpliwa reklama 😛
    Może skup się na radzie Filipiny, bo chyba całkowicie Ci się zawieruszyła w tym zamieszaniu 😉

  19. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Nadal nic nie rozumiesz. To nie był tekst publikowany na blogu Pantryjota, tylko na blogu Orwocolor, który został usunięty przez administrację Salonu na skutek wielokrotnych donosów niejakiego Osiejuka, występującego również jako Toyah.
    Oczywiście Orwocolor to też byłem ja, podobnie jak Ruhla, Ojciec Podgrzybek i jeszcze jakiś tam, którego już nie pamiętam.
    Usunięcie tego bloga wywołało liczne dyskusje na Salonie, choćby tutaj:

    https://osiejuk.salon24.pl/565024,hurrra-salon-rulez

    https://dobraksiega.salon24.pl/564969,osiejuk-lowca-bobrow

    https://vonkattowitz.salon24.pl/561736,wszyscy-mnie-bija-a-vonkattowitz-to-nawet-nastaje-na-moje-zycie

    Niektóre wpisy już nie istnieją, bo zostały usunięte wraz z blogiem

  20. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Zanim jednak udało mu się spowodować usunięcie Orwocolora, pisał takie rozpaczliwe apele:

    Oto, jak niektórzy z nas wiedzą, w Salonie24 działa bloger, który – mam nadzieję, że czegoś nie przegapiłem, i dobrze określam ten czas – debiutował, jako Pantryjota, następnie ogłosił, że ponieważ on ma różne obowiązki zawodowe, nie ma czasu tu się dłużej bawić, poszedł sobie i natychmiast wrócił, jako „blogerka” Ruhla, po czym znów ogłosił, że w proteście przeciwko natłokowi reklam, rezygnuje z dalszego blogowania, i szybciutko wrócił, jako Orwocolor. Gdyby spróbować opisać przekaz sączony przez tego dziwnego człowieka w sposób maksymalnie uproszczony, można by powiedzieć, że on przede wszystkim ma za zadanie tępić w wymiarze czysto osobistym mnie i blogera Coryllusa, a przy okazji możliwie intensywnie szydzić z tak zwanych wartości, czy to tak jak one są definiowane przez Kościół, czy przez, w wymiarze już bardziej świeckim, pamięć smoleńską.
         Blog Orwocolor nie jest zbyt popularny, jeśli idzie o liczbę odsłon, natomiast z całą pewnością stanowi bardzo ważne miejsce spotkań dla trzech osób: samego autora, blogera podpisującego się Vic-Thor, oraz znanego nam wszystkim Jerzego Bukowskiego, czyli Sowińca. Orwocolor publikuje tekst na dowolny temat, a pod nim w jednej chwili rozpoczyna się dyskusja z udziałem wymienionych osób, która sprowadza się do najbardziej drastycznego obrażania albo blogera Osiejuka, albo blogera Coryllusa, albo zmarłego w Smoleńsku posła Gosiewskiego, albo kogokolwiek, kto akurat miał nieszczęście się pojawić w odpowiednim kontekście. Może to być nawet Matka Boska.
         Wczoraj zajrzałem do jednego z ostatnich wpisów Orwocolor, i wszystko było oczywiście na swoim miejscu. Autor szydził ze śmierci zmarłego przed paroma dniami reżysera Poręby, natomiast dyskusja pod tekstem, prowadzona głównie przez wspomniane trzy osoby, krążyła wokół redaktor Teresy Bochwic i Matki Boskiej. Wszystko to jest jak najbardziej do sprawdzenia, natomiast tym, którzy nie mają ochoty na osobiste doświadczenia, opowiem. Otóż najpierw ci dwaj, z życzliwym towarzystwem Sowińca, przez dłuższy czas zastanawiają się, czy i jak można zapłodnić Teresę Bochwic, po czym dochodzą do wniosku, że to jest chyba niemożliwe, bo ona przede wszystkim jest za stara, poza tym brzydka, a wreszcie niewykluczone, że bierze środki antykoncepcyjne. Kiedy z Bochwic uznano, że sprawa jest załatwiona, zajęto się Matką Boską i obaj internauci – wciąż pod życzliwym spojrzeniem Sowińca – zaczęli się zastanawiać, za co Ją można by było złapać – za „bobra”, czy może za coś innego, i czy to w ogóle ma sens, skoro, jak wiadomo, Ona jest dziewicą.
         Ktoś powie, że jeśli ja uznaję za stosowne wchodzić na blog Orwocolor, to cała reszta jest już tylko moim problemem. Przecież, co mnie to obchodzi, skoro najwyraźniej nie obchodzi to ani Teresy Bochwic, ani wielu przecież bardzo religijnych osób, które mogłyby interweniować, a widocznie nie mają ochoty. No i dobrze. Ja ten argument rozumiem i go przyjmuję, jest jednak coś, z czym sobie rady już dać nie mogę. Jak to mianowicie jest, że administracja Salonu24, rzekomo – a i przecież faktycznie – tak bardzo wrażliwa na punkcie owej „netykiety” pozwala na to, by tam dochodziło do tego typu ekscesów? Widząc, że to się dzieje, i nie dość że się dzieje naprawdę, to w dodatku w full kolorze, uznałem, że może jest tak, że administratorzy nie są w stanie nadzorować wszystkiego, i tego typu zdarzenia należy zgłaszać. A więc tę dyskusję zgłosiłem, korzystając z odpowiedniego formularza… I co? I nic. Zero. Nic.
          Ja oczywiście nie wiem, ilu komentatorów, ilu blogerów, ile wreszcie pojedynczych notek czy komentarzy zostało od wczoraj przez Administrację „zwiniętych”, dzieło Orwocolor i jego kolegów pozostaje nietknięte.
        A ja już się tylko zastanawiam, o co tu chodzi? Co to za cholera? Czemu oni to robią? Czy doszło do tego, że w tej chwili jedynym już argumentem za interwencją, czy jej brakiem, jest urażona wrażliwość pani Bogne Janke? Czy dopóki komentator Vic-Thor nie zada owego pytania dotyczącego możliwości skutecznego zapłodnienia, lub przyjemności wynikającej z obłapywania „bobrów”, w odniesieniu jednak nie do red. Bochwic, czy Matki Jezusa, ale do wspomnianej pani Janke, nie będzie się nic działo? Bardzo jestem tego ciekaw. Jedyny jednak pomysł, jaki mam na rozwiązanie tej zagadki, to tytuł tej notki. Poczekajmy chwilę i zobaczmy co się stanie.

  21. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Po prostu uwielbiam czytać teksty tego typa o mnie :)))
    Od razu poprawia mi się nastrój:

    Weźmy takiego Pantryjotę, który moim zdaniem stanowi wręcz inkarnację niegdysiejszego Slaughterhouse’a. Co robi ów Pantryjota? Niektórzy z nas wiedzą, ale krótko opowiem. On mieszka gdzieś pod Warszawą w domu z ogrodem, ma żonę o imieniu Danusia, którą bardzo kocha i ona kocha jego, a poza tym mają psy i koty, które są z nimi tak samo szczęśliwe jak oni z nimi. Wprawdzie nie wiadomo, czym Pantryjota się zajmuje, ale towarzysko jest bardzo mocno ustosunkowany, bo zna wielu ludzi, których znamy też my, również z pierwszego szeregu branży muzycznej. Ostatnio Pantryjota został umieszczony w sanatorium – w co akurat ja jestem chętnie gotów uwierzyć – no i w tym sanatorium on głównie spędza czas na siłowni i w saunie, a jeśli nie tam, to albo uprawia seks z najróżniejszymi kobietami, z których każda jest kruczowłosa, szczupła i idealnie zgrabna, albo pisze teksty na swoim wypasionym tablecie. Co na to Danusia? O tym się akurat nie mówi. No i jeszcze Pantryjota pisze powieść w odcinkach o pewnej dziewczynie, której rodzice tak obrzydzili seks, że ona potrafi się już tylko masturbować. Chyba o tym, jednak głowy nie dam.
          O co mi chodzi? Wbrew pozorom, wcale nie o to, by się za to wszystko, co Pantryjota pisze o mnie czy o Gabrielu, na nim poznęcać. Co do tego, że on jest psychicznie chory ja nie mam najmniejszych wątpliwości, a to naprawdę nie jest nic śmiesznego. W dodatku jestem przekonany, że on autentycznie jest teraz w tym sanatorium i zapewne nie ot tak sobie, ale z powodu jakiś poważnych problemów ze zdrowiem, z których boląca łydka i brak apetytu wcale nie są najważniejsze. To co mnie w jego sprawie zajmuje, to to, że na jego blog przychodzą, i traktują go jako partnera ludzie, których w życiu bym nie podejrzewał o to, że z nimi też jest coś nie tak. Taki Eli Barbur na przykład. Przychodzi tam ten Barbur – Żyd w końcu pierwszej klasy – i nie widzi nic poza fajnym facetem, który ma odpowiednie polityczne poglądy, a w dodatku naprawdę fantastycznie pisze, również powieści. Przychodzi ten Barbur i ani mu się w głowie nie zapali czerwone światełko, że tam trzeba się poruszać naprawdę ostrożnie, bo to są rejony zwykłym śmiertelnikom nieznane. Wystarczy że Pantryjota użyje słowa „golonka”, Eli Barbur zupełnie traci swój słynny żydowski rozum i zaczyna się zachowywać, jak jakiś najbardziej durny wieśniak z Jedwabnego.
          Co to za cholera ta polityka, że ludzie przez nią są w stanie aż tak zgłupieć? Czasem sobie myślę, że może któregoś dnia zrobię taki eksperyment, że stworzę fikcyjną postać jakiegoś kompletnie obłąkanego antypisowca z talentem do składania zdań, który będzie miał w sobie wszystko co jest najgorsze na tej ziemi, który będzie osoba tak obrzydliwą, że jedna chwila z nim to kompromitacja do końca świata, i zobaczę, jak to się rozwinie. Może nawet zacznę pisać jakieś mroczne wiersze, publikować i czekać aż Eli Barbur mnie poprosi, bym te poezje wydał, bo to jest prawdziwa rewelacja.  No i zobaczę, kto jeszcze do mnie przyjdzie, kto będzie chciał się ze mną zaprzyjaźnić, a jak już uznam, że misja została spełniona, wszystko opowiem i będę z radością patrzył, jak te wszystkie Sowińce, Teesy, te Marki Zegarki, te Polonie, Monety, te Entefuhrery, cała ta hałastra będzie spieprzała, gdzie pieprz rośnie. Może wtedy przynajmniej część z nich się czegoś nauczy. Może. Na razie jednak mam swoje sprawy i swój czas, i nie bardzo widzę, kiedy miałbym się zajmować ludźmi, którzy żyją tak jakby wszystko miało trwać wiecznie.

  22. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    No dobra, jeszcze jeden i starczy, bo pęknę :))

          Jak wiemy, tu w Salonie udziela się bloger o nicku Pantryjota. On wprawdzie dziś już przeżywa swój prawdopodobnie ostateczny zmierzch, niemniej, ponieważ wciąż jakoś tam się rzuca w oczy, można niekiedy też zauważyć, że coś tam napisał. Otóż on kilka dni temu wkleił swój kolejny tekst, poświęcony chyba Kaczyńskiemu, a może Kościołowi – nie wiem – i prawdopodobnie bardzo niezadowolony z tego, że wśród komentatorów są wciąż ci sami, co zawsze wariaci, a więc blogerzy McQuriosum i Sowiniec, postanowił sam siebie skomentować i wpuścił tam dość długi tekst, o którym nie wiem, czy był jego autorstwa, czy on go znalazł gdzieś w czeluściach Sieci, i który w ogóle nijak się miał do głównej notki, a mianowicie, w założeniu jego twórcy, bardzo zabawny opis zmarłego w Smoleńsku Przemysława Gosiewskiego, jak stoi przed pisuarem w jakiejś toalecie i próbuje zrobić siusiu. To jest opis bardzo szczegółowy, bardzo wulgarny, a jego główną intencją jest rozbawienie czytelnika opisem owej męki, jakiej doświadcza ktoś tak nieforemny jak śp. Przemysław Gosiewski, kiedy wszystko jest dla niego fizycznie zwyczajnie za trudne. Ręce nie sięgają rozporka, pisuar jest za wysoko, penis jest zbyt krótki, kręgosłup się łamie z wysiłku, publiczność pęka ze śmiechu…
         Ja już czytałem wcześniej teksty blogera Salonu24 Pantryjoty, i wiem, że jego stać na wiele. Na przykład, pamiętam jak on kiedyś opowiedział dowcip, jak twierdzi, wymyślony przez siebie, o tym jak to lekarze badający ludzi, którzy zginęli w Smoleńsku, stwierdzili, że przyczyną śmierci Anny Walentynowicz była „miażdżyca”. Daje słowo, że ja to znalazłem nie w kiblu na stacji Ochota w Warszawie, ale w tekście Pantyjoty na jego blogu w Salonie24.
          Ponieważ ów auto-komentarz Pantryjoty tam sobie bezpiecznie wisiał i nic nie wskazywało na to, by komukolwiek przeszkadzał, a nawet wręcz przeciwnie, uruchomił dyskusje na temat pisuarów, zgłosiłem do Administracji nadużycie. Minęło kilka godzin, efektu nie było widać, a więc napisałem osobną informacje do Administracji, prosząc tych dziwnych ludzi, aby skoro parę dni wcześniej zwinęli mój komentarz zawierający słowo „skurwysyny”, w dodatku nie skierowane pod niczyim adresem, ale jako cytat, mogliby się wstawić za tym biednym Gosiewskim. Po pewnym czasie komentarz zniknął, ponieważ jednak nie otrzymałem żadnej informacji w tej kwestii, nie wiem, czy skutkiem interwencji, czy zupełnie niezależnie od moich pretensji, a Pantryjota umieścił kolejną notkę.
          Ktoś powie, że to chyba dobrze, że tego komentarza tam nie ma. Że ja powinienem być zadowolony. Że prawda zwyciężyła. Diabeł przegrał. Otóż nie. Diabeł nie przegrał. Rzecz w tym, że on jeszcze nie przegrał. On by dalej tryumfował, nawet gdyby Administracja Salonu zrobiła jedyną rzecz, jaką w tej sytuacji powinna była zrobić, a mianowicie blogera Pantryjotę potraktowała jak wielu innych przed nim, a więc ten jego blog ukryła permanentnie. Nawet wtedy on by tryumfował. Od czasu jak ten tekst w ogóle powstał, a następnie się tam ukazał, Diabeł się ma bardzo dobrze. Dlaczego tak sądzę? Dlatego że świetnie zdaję sobie sprawę z tego, że bloger Pantryjota nie jest sam, i że jemu wokół siebie udało się już dziś zgromadzić pewne towarzystwo, któremu on zwyczajnie imponuje, i które nawet jeśli uważa, że z tym Gosiewskim, to on jednak przesadził, nie zmienia to faktu, że z niego jest kawał kompana. W dodatku kompana o niepodważalnych talentach.
          Wśród nich mamy na przykład wspomnianego wcześniej Sowińca. Wszyscy wiemy, kim jest Sowiniec. To krakowski działacz patriotyczny i niepodległościowy, doktor na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Jagielońskiego, człowiek mocno rozpoznawany w krakowskich elitach prawicowych i nie tylko. Co on robi na blogu kogoś takiego jak Pantryjota? Otóż on tam, jak się zdaje, przyszedł wyłącznie zwabiony zapachem śliny, jaka tam zalegała skierowanej pod moim i Coryllusa adresem. Ponieważ swego czasu Pantryjota nie znał innych tematów, jak tylko te związane z moją i Gabriela osobą, Sowiniec, który nas bardzo nie lubi, uznał, że tam znajdzie dla siebie odpowiednio sympatyczną atmosferę. Ja przyznam, że dość starannie obserwowałem ewolucję, jaką obecność Sowińca na blogu Pantryjoty przeszła. Na początku Pantryjota traktował ją, jako jednoznaczne wyróżnienie. Sowiniec tam przychodził, pisał „Bingo”, albo „Nie warto o nich wspominać, to grafomani”, a Pantryjota go pozdrawiał, a do innych się odwracał i mówił: „Widzicie? Sam Sowiniec mnie czyta”. Po pewnym czasie jednak, zacząłem zauważać, że Sowiniec, wciąż bardzo się starający, by nie podejmować z Pantryjotą żadnej dyskusji na tematy, w których oni się różnią, zaczął był przez Pantryjotę traktowany z pewną najpierw nonszalacją, potem z rozbawieniem, a następnie już tylko wzgardą. I o ile na samym początku, to raczej Sowiniec występował w roli nauczyciela, tłumacząc Pantryjocie, że Internet to tylko zabawa, i że nie powinien się przejmować czymś tak marnym jak ja i Coryllus, z czasem tę rolę wziął na siebie Pantryjota, i siłą rzeczy kompletnie uległego i zafiksowanego w swoich obsesjach, a więc i bezbronnego, Sowińca, zaczął albo pouczać, albo wyśmiewać.
          I oto, pod ostatnim tekstem Pantryjoty doszło do zdarzenia szczególnego. On napisał ów tekst – jak zwykle kompletnie niepotrzebny, oparty wyłącznie na jego chorych projekcjach, o tym, że rzekomo Jarosław Kaczyński zaprosił papieża Franciszka na obchody 3 rocznicy Katastrofy – a Sowiniec, chcąc koniecznie zaznaczyć swoją wierną obecność, ale z kolei nie wchodząc w żaden merytoryczny spór, zwrócił uwagę Pantryjocie na rzekomy błąd ortograficzny, jaki on zrobił. Pantryjota zareagował natychmiast, zwrócił się do Sowińca per: „Zapamiętaj sobie raz na zawsze!” i przedstawił mu dowód na to, że Sowiniec nie dość, że się nie zna na ortografi, to się bez sensu wtrąca. Co na to Sowiniec? Długo myślał, myślał, myślał, a następnie przyszedł, przeprosił Pantryjotę i obiecał, że w przyszłości będzie bardziej rozważny i roztropny. Ups!
          Obawiam się, że już w tej chwili część moich czytelników zadaje pytanie, po jasną cholerę ja się zajmuję Sowińcem i Pantryjotą. Otóż ja muszę wszystkich ich wyprowadzić z błędu. Ja się Sowińcem i Pantryjotą zajmuje tylko pozornie. Tak naprawdę, ja się zastanawiam wciąż, co miał na myśli Ojciec Święty, kiedy mówił, że kto się nie modli do Boga, modli się do Diabła. Zastanawiam się nad tymi słowami, rozglądam się wokół siebie, no i wpadł mi w oko ten Sowiniec. I myślę, że Papieżowi musiało chodzić o coś właśnie tego typu. On musiał mieć na myśli sytuację, kiedy człowiek – inteligentny, porządny, pobożny, patriotyczny, miły dla innych ludzi – zaczyna wchodzić w złe towarzystwo, nawet nie dlatego, że to towarzystwo mu jakoś imponuje, ale trochę z próżności, a trochę z nieco dziwacznie pojmowanego interesu, i nagle się okazuje, że ani się nie obejrzał, a tu stał się wyłącznie pionkiem w czyjejś grze, a w dodatku pionkiem, który można z pogardą, czy wściekłością, w każdej chwili wyrzucić, i zastąpić innym. I że ta gra została tak poprowadzona, że ów dobry, acz próżny i głupi człowiek tak naprawdę już nie ma żadnego pola manewru. Zacznie się stawiać, zostanie wyrzucony na pysk; zacznie przepraszać i prosić o zrozumienie, zostanie wyszydzony; odwróci się na pięcie i pójdzie do domu, inni pomyślą, że okazał się słaby.
           Nie lubię Sowińca i mam do tego tyle powodów, że miejsca nie starczy, by je tu wyłuszczać. Wciąż jednak, jeśli mam wybierać między nim, a takim Pantryjotą, a więc człowiekiem, który na swoim blogu zamieścił tekst wyszydzający w sposób absolutnie bezprecedensowy – i mówię to bez retorycznej przesady – i bezczeszczący pamięć człowieka zmarłego w strasznej, w niczym przez niego niezawinionej, katastrofie, i zrobił to krztusząc się ze śmiechu, wybieram Sowińca – krakowskiego patriotę.
          I jest mi cholera bardzo niewygodnie, kiedy widzę, że Diabeł tryumfuje. A tryumfuje nie dlatego, że jest taki przebiegły i inteligentny, ale wyłącznie przez to, że myśmy przestali się modlić do Boga, a Tenktórynieomijażadnejokazji jest bardzo uważny. Jak to mówią niektórzy wykształceni ludzi – zfokusowany.
           Ponieważ mój poprzedni tekst wywołał bardzo żywe zainteresowanie, a więc tym samym mam prawo przypuszczać, że wszyscy jakoś tam martwimy się tym, co się stało z pewnym jezuitą i proboszczem z Nowego Sącza, chciałbym w geście chrześcijańskiego pojednania zwrócić się do niego z apelem. Proszę Ojca, niech Ojciec uważa na to, by się nie potknąć i nie upaść. Może Ojciec zacząć od czegoś bardzo prostego i oczywistego. Od  wzruszenia się losem słabych, bitych i prześladowanych. By nie daleko szukać, weźmy choćby takiego śp. Przemysława Gosiewskiego. 

  23. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Tak teraz myślę, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w potrzebie 🙂
    Skoro tak chętnie i przez tak liczne grono byłeś komentowany na salonie, to widocznie nie tylko dla Twoich notek, ale może jeszcze bardziej po to, żeby rozjuszyć takich jak ten wyżej cytowany wstrząśnięty i zmieszany, a właściwie, zniesmaczony pan 🙂
    TU, widocznie zabrakło tego „afrodyzjaka”
    No cóż…

  24. Pantryjota pisze:

    Gdym chciał tu wkleić wszystko co pisano o mnie tam, to miałabyś lekturę do jesieni :))

  25. krawcowa pisze:

    No właśnie 🙁
    Nie wklejaj, mam co czytać 😛

  26. Pantryjota pisze:

    Przepadło :))
    Muszę Ci pokazać, jak na zniknięcie Orwocolora zareagowała koleżanka z NRD:

    Dobrzy ludzie donieśli mi, że jeden z tutejszych blogerów spowodował zniknięcie kilku innych, w tym bogu ducha winnego Waltera Ulbrichta, oraz niejakiego Orwocolora, z ktorym jak sami państwo rozumiecie, łączy mnie pewna specyficzna więź, z racji naszych fascynacji DDeryzmem. Bloger ów, którego imienia a tym bardziej nazwiska lepiej nie wymieniać nadaremno (choćby ze względu na alergiczne reakcje tutejszej administracji) znany jest nie tylko z perfekcyjnej jakoby znajomości jednego języka obcego, ale również wielokrotnie deklarował się jako człowiek głębokiej wiary katolickiej. Ten ostatni aspekt jest o tyle istotny, że ów katopatriota usprawiedliwia swoje – jak sam je określa – „wieloktotne donosy” na owych blogerów rzekomą obrazą jego uczuć religijnych, które to uczucia miały być obrażone w ten sposób, że blogerzy Orwocolor i Vic-Thor wspomnieli w swoim dialogu o zaroście łonowym pewnej czczonej w kręgach katolickich postaci. Istotne w tym wypadku jest, że nigdzie nie padło (jak to sugeruje ów donosiciel) określenie Matka Boska, a cała „afera” sprowadziła się do 4 krótkich, wypowiedzianych żartobliwym tonem zdań, po których bloger Orwocolor zdecydowanie zakończył rozmowę. Gdyby bloger Orwocolor donosił na tego drugiego za każdym razem, gdy ów obraża nie tylko jego inteligencję, ale np. znane postacie z życia publicznego, to niczym innym by się nie mógł zajmować, a przecież jakoś do tej swojej renty musi dorobić, jeśli nie chce żebrać.

    Żeby nie wprowadzać fermentu, bloger Orwocolor profilaktycznie usunął wszystkie notki ze swojego bloga oprócz ostatniej, pożegnalnej, ale tego było mało panu blogerowi katoholikowi, wiec złożył kolejny donos na nowo powstały blog o nazwie „Walter Ulbricht” sugerując, że to nowe wcielenie Orwocolora. W związku z kolejnym donosem tutejsza administracja całkowicie usnęła z serwera zarówno blog Orwocolor jak i ten drugi, który miał zaledwie jeden wpis. Dla porządku warto odnotować, że Bloger Orwocolor przez niecały miesiąc swojej aktywności zamieścił 37 notek, które łącznie uzyskały prawie 30 tys. odsłon.

    Ja rozumiem, że biedakowi wszystko może się z NRD kojarzyć i z pantryjotyzmem, ale wydawało się, że są jakieś granice obsesji i paranoi. Jednak bloger przywiązany do tradycyjnych wartości pokazał, że dla niego żadne granice jednak nie istnieją, co w sumie nie może dziwić nikogo, kto go zna. Co ciekawe, większość notek o owym blogerze, które mają w tytule jego nazwisko jest chyba ” profilaktycznie” ukrywana, nawet takie, które w większości opierają się na cytatach z jego własnych wypowiedzi. Mocno „rozpolitykowany” salon aż roi się od obraźliwych wpisów dotyczących polityków różnej maści, a na niedoszłego posła najwyraźniej jest jakiś „zapis”, co trochę dziwi na portalu, który ma takie ambicje jakie ma. Bo chyba każdy zdrowy myślący i jako tako zaangażowany w życie swojego kraju obywatel ma prawo a wręcz obowiązek wiedzieć, kto pretenduje lub pretendował do najwyższej władzy przedstawicielskiej. I co sądzą o nim wyborcy, oraz co on sam chce nam o sobie powiedzieć. A skoro tak, to dlaczego nakłada się szlaban na informacjie o jednym blogerze, któremu wydawało się, że też powinien wystartować w wyborach do parlamentu ?

    To są pytania raczej retoryczne, ale jeśli ktoś będzie chciał na nie odpowiedzieć zanim ten wpis zostanie usunięty albo ukryty, serdecznie zapraszam.

    Ruhla, czyli buksiak z NRD.

  27. Samuela pisze:

    sukienka vs. spódnica

    Sukienka i spódnica to takie spodnie, tylko niezszyte w środku, bo i po co? Jest to jednak generalnie okrycie wierzchnie, a nie spodnie.

    Co się zaś tyczy sensu bytowania, to zważ proszę, że Russkie w porównaniu z bytem J.Wojciechowskim to pikuś. Mały pikuś. Lektura tego jegomościa przywraca wiarę w człowieka, a unicestwia wiarę w Bobra.

  28. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Wojciechowski to brzmi dumnie ?
    Z dwojga tych intelektualistów to już wolę Golonkę :))
    Przynajmniej można się czasem pośmiać.
    A Wojciechowski to postać tragiczna do imentu.
    Na takiego nawet nie ma modlitwy.

  29. Samuela pisze:

    Pragnę Ci też uprzejmie donieść, że obywatel Osiejuk, pisarz, próbował zdyskredytować ostatnio Wywczasa na jego blogu imputując mu znajomość z Pantryjotą.

    Poeta, a taki pamiętliwy! Prawdopodobnie dobra pamiętliwość jest czymś tam sine qua none znakomitego pisarstwa.

  30. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Ojojoj, a to się porobiło :))
    To już mu nie wystarcza dyskredytowanie harcmistrza i prawdziwego Żyda ?

Dodaj komentarz