Godzina W, czyli o tym, jak Pantryjota rozgrzał Salon do czerwoności

Moi drodzy,

Dokładnie 6 lat temu umieściłem na Salonie wpis, o którym powiedzieć, że spotkał się z żywym przyjęciem, to nic nie powiedzieć. Świadczy o tym nie tylko bez mała 5 tysięcy odsłon notki, czy ponad 400 komentarzy, ale również fakt, że odnotowano przypadki rezygnacji niektórych blogerów z pisania tam, przedstawianych jako wyraz protestu przeciwko zamieszczaniu na portalu takich treści, które wedle niektórych godzą w uczucia patriotyczne i obrażają naród, ten naród.

Jestem pewien, że takiego odzewu na własnym forum z pewnością się nie doczekam, nie tylko dlatego, że „odgrzewane kotlety” nie smakują już tak dobrze jak świeże, nawet jeśli odgrzewa je taki mistrz, jak ja. Myślę, że również dlatego, że piszący tutaj mają zapewne podobne zdanie do mojego, a brak kontrowersji czasem ucina dyskusję w zarodku, choć z drugiej strony można przecież rozmawiać zgadzając się ze sobą i bywa, że takie dialogi też coś wnoszą do tematu.

Na wieczną rzeczy pamiątkę kopiuję więc ten stary felieton bez najmniejszych korekt i wklejam go tutaj, aby ci, którzy go nie znają, mogli przekonać się, czy fala hejtu jaka spłynęła na autora po tej publikacji miała uzasadnienie. Przy okazji informuję, że w jakiś czas potem zamieściłem jeszcze jeden wpis na ten temat, który zaraz wkleję na forum oddzielnie, bo stanowi świetne uzupełnienie pierwszej części.

Dodam jeszcze na koniec, że absolutnie nie zmieniłem zdania na temat Powstania i nadal uważam, że była to zbrodnia przeciwko własnemu narodowi, która po wsze czasy powinna okryć hańbą tych, krórzy do tej hekatomby doprowadzili. Niczego nie ujmując bohaterskim uczestnikom sądzę, że bilans strat nieskończenie przewyższa bilans zysków i dlatego lepiej by było nie mówić o zwycięstwie „moralnym”, bo w tych okolicznościach to po prostu przejaw skrajnej patologii umysłowej.

Miłej lektury życzę, choć być może określenie „miła” nie za bardzo pasuje do tematu.

31.07.2011 22:22

opublikowana w: Antologia nonsensu, Piękne Myśli, Powstanie ’44, Publicystyka, Salon Heretyków, SalonowaWataha

Godzina W – historia narodowej hańby

Od kiedy pamiętam, zawsze uważałem Powstanie Warszawskie za coś okropnego, za jakiś koszmar, za coś, co nigdy nie powinno się wydarzyć.

Znam je również z rodzinnych opowieści, bo siostra babci była sanitariuszką, a duza część rodziny przeżyła je osobiście. Na dom w którym mieszkali dziadkowie spadła bomba lotnicza i przebijając 4 kondygnacje zatrzymała się na parterze, bo okazała się niewypałem. Oni mieli szczęście, ale np. siostra mamy już go nie miała, podobniejak 200 tysięcy innych Warszawiaków.

Z tej liczby mniej niż 10 % było żołnierzami, reszta to ofiary cywilne.

Dla porównania:

W całej 2 wojnie zginęło nieco ponad 400 tys amerykanów, w tym 1700 cywili….

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ofiary_w_II_wojnie_%C5%9Bwiatowej

Szokujące, prawda ?

No ale kilku oficerów wpadło na pomysł, żeby się zapisać w historii złotymi, zakrwawionymi zgłoskami i wydano ten rozkaz. A potem, kiedy już było wiadomo, że ten zryw nie ma najmniejszych szans powodzenia, przez 2 miesięce nie wydano rozkazu kapitulacji.

A my teraz budujemy pomniki Małego Powstańca, jednocześnie piętnując i pokazujac w środkach masowego przekazu afrykańskie dzieci z kałasznikowami.

Chlubimy się tą wielką przegraną, bo jak mało który naród mamy tendencję do gloryfikowania klęsk, zamiast do czczenia zwycięskich rocznic.

Są tacy, którzy twierdzą, że to było zwycięstwo moralne, a ja uważam, że to była niewyobrażalna klęska. Tam nie poległo 300 Spartan, tylko praktycznie zniszczono całe miasto i posłano na śmierć elity narodu.

Mój dziadek np. był uczestnikiem Powstania Wielkopolskiego, chyba jedynego udanego powstania w naszej historii. I co? Wielu rodaków nawet nie wie, że taki czyn miał miejsce. Ale za to wie, że Pan Prezydent Kaczyński, wychowany jakoby w etosie zrywów narodowozwoleńczych, zafundował rodakom muzeum – dzieło swego życia. No dobrze, zafundował to może nie najlepsze określenie, bo to nie z jego przecież pieniędzy zostało zbudowane.

Więc przyjmijmy, że zaincjował, choć to też nie jest całą prawdą.

No i teraz można pokazać całemu światu, jak udało się (oczywiście przy walnym udziale wroga) praktycznie unicestwić jedną ze stolic europejskich na skalę porównywalną z wybuchem bomby atomowej w Hiroshimie. Ale nawet tam było mniej ofiar w ludziach.

Jak wytłumaczyć takiej wycieczce z USA, ze każdego dnia ginęło w Powstaniu więcej ludzi, niż było ofiar w ich największej tragedii narodowej, czyli zamachu na WTC?

Jak wytlumaczyć dzieciakom i młodzieży, że ich rówieśnicy zostali oddani na pastwę hitlerowskich siepaczy w imię fałszywie pojętego honoru ?

Ja nie potrafię, dlatego uważam, że to wielka, tragiczna, narodowa hańba.

I proszę nie mieszać w to moralności, bardzo proszę.

P.S:

Starałem się napisać tę notkę w sposób wyważony i spokojny, wiec jeśli komentatorzy tego nie uszanują, moja lista zablokowanych uzytkowników ma szansę się powiększyć, ale jakoś zupełnie mnie to nie martwi. Na chamstwo nie będę odpowiadał chamstwem, tylko po prostu nie będę wdawał się w dyskusje.

24 godziny po umieszczeniu notki :

Niech ten artykuł posłuży za podsumowanie tego, co chciałem powiedzieć, a kulawe umysły znów nie miały gdzie iść po rozum do głowy :

https://www.eioba.pl/a/1sbk/powstanie-warszawskie-morderstwo-naszych-dzieci-brutalne-zdjecia

UWAGA !!

Ostrzegam tylko, żeby nie klikać na link do autora artykułu, po prawej stronie, na górze strony, bo mój antywirus ostrzegł, że tam jest trojan i zablokował go. Już ktoś się widać przysłużył, ogarnięty patriotyzmem…

Odsłon: 4960 (w tym z lubczasopism 321) | Tagi: powstanie

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. von Kattowitz pisze:

    Mój ojciec też brał udział w tym zbiorowym samobójstwie na życzenie bardzo ważnych komenderałów. Przez wiele lat 1-go sierpnia i nie tylko wygłaszał wielkie wzniosłe słowa, aż naraz w 1988 ,na rok przed śmiercią, był u nas właśnie 1-go sierpnia i powiedział znienacka że „to był nonsens i podłe zbiorowe samobójstwo a dowództwo powinno zostać rozstrzelane”. Było to dla mnie szokiem ale co miałem powiedzieć skoro już w tym czasie myślałem podobnie. Lektura „Obłed-u 44” po wielu latach ugruntowała moje poglądy.

  2. Pantryjota pisze:

    von Kattowitz,

    Gratuluję ojca. Mój nie brał udziału, choć teoretycznie mógł, bo miał wtedy 11 lat.

  3. Krakowianka Jedna pisze:

    Moja mama przeżyła powstanie na Woli i wprawdzie była wtedy małą dziewczynką i niewiele pamiętała, ale zawsze mówiła, że to był całkowity bezsens. Potem jeszcze przeszła przez Pruszków, obóz pracy w Raciborzu i obóz w Mauthausen-Gisen. Koszmar jakiś – zwykła, cywilna rodzina.

  4. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    A moją babcię jedną Niemcy wywieźli na roboty i pracowała u bauera. Ale odszkodowania się nie doczekała, bo za wcześnie odeszła. Druga całą okupację przeżyła z dwoma synami w W-wie, a dziadek w tym czasie służył w Anglii i wysyłał paczki do W-wy. Z ponad 50 tylko kilka nia doszło, a przecież płynęły przez kanał i przez pół Europy jechały.

  5. Kfiatushek pisze:

    Brat mojej Babci zginął w Powstaniu, siostrę Babci wywieziono do obozu, jej mąż zginął na Starówce, Dziadek był wywieziony do obozu… Zawsze w domu mówiło się o Borze-Komorowskim i dowódcach Powstania jako o zdrajcach. Nic się nie zmieniło, niczego nas ta klęska nie nauczyła.

Dodaj komentarz