Golonka na koncercie King Crimson

Wbrew temu, co niektórym może sugerować tytuł,  nie będzie to notka o konsumpcji mięsiwa na koncercie, tylko o wydarzeniu artystycznym, w którym uczestniczył (na szczęście tylko biernie) znany w niektórych środowiskach autor książki o zespołach, której co prawda nie czytałem, ale wiem że się ukazała i  chyba można ją nawet nabyć gdzieniegdzie za pieniądze, bo w końcu po to się pisze książki, żeby je sprzedawać i z tego żyć, jeśli nie potrafi się niczego innego. Inna sprawa, gdy pisać też się nie potrafi, no ale to już nie mój problem, bo ja potrafię, nawet bardzo.

Pisywałem też (i nadal czasem pisuję) o muzyce,  więc z tym większą przyjemnością podlinkuję teraz wpis pisarza, dzięki któremu zaskarbił sobie nieco mojej sympatii, co w jego przypadku nie jest łatwe, zważywszy na „całokształt”.

Oto ta notka:

https://osiejuk.salon24.pl/728300,przybyli-zagrali-i-zwyciezyli-czyli-epitafium-jakiego-swiat-nie-slyszal

Oczywiście „recenzent” nie byłby sobą, gdyby się do czegoś nie przeczepił i tym razem ofiarą padł nowy gitarzysta zespołu, o którym Golonka wypisuje niestworzone banialuki, a przecież wystarczyło wpisać nazwisko w wyszukiwarkę i od razu wszystko stałoby się jasne:

https://rockarea.eu/articles.php?article_id=2033

Z faktu, że gitarzysta miał przybranych rodziców i że ten „przyszywany” ojciec był Polakiem nie wynika jeszcze, że można posądzać artystę o polskość, gdyż jak sam twierdzi, nie czuje się Polakiem, a bardziej Irlandczykiem, co w sumie i tak prawie na jedno wychodzi :))

Zaś z  faktu, że pisarz przemieścił się na koncert  z Katowic do Zabrza wynika jednoznacznie, że tym razem był bez psa, bo przecież z psami do Domu Muzyki raczej nie wpuszczają, a pod gmachem  raczej by go nie zostawił, bo to rzekomo prawdziwy labrador, dość popularna rasa wśród złodziei psów.

W takim razie nie jest do końca jasne, jak tam trafił bez psa przewodnika, chyba, żeby uznać na wyrost, że tym razem był trzeźwy i że być może dojechał na miejsce na rowerze, o ile ktoś pożyczył mu pompkę do kół i o ile mieści się jeszcze na siodełku.

Tak czy owak to wielki dzień dla kultury, gdy w jednym miejscu spotykają się muzycy klasy Roberta Frippa czy Tony Levin’a, a z drugiej pisarze klasy Golonki, którzy o takich geniuszach potrafią pisać bez zażenowania, jakby czując, że łączy ich jakaś niewidzialna więź, zapewne artystyczna, bo przecież nie intelektualna.

Niestety, nie byłem nigdy na koncercie King Crimson, więc nie mogę dołożyć swoich trzech groszy, ale kto wie, czy kiedyś też nie napiszę książki o zespołach, bo to o wiele ciekawszy temat niż polityka, szczególnie w dzisiejszych czasach.

Przyszła mi w tym momencie do głowy refleksja, że gdybym zamieścił ten wpis na Salonie, pewnikiem uznano by go za nękanie biednego Krzysia i jako taki w najlepszym wypadku zostałby ukryty, a w najgorszym znów bym wyleciał stamtąd z hukiem godnym lepszej sprawy, niż jakiś niewydarzony pisarz z gminu. Jednak całkiem na serio przyznam, że akurat ta notka mi się spodobała i w życiu bym nie pomyślał, że prosty chłopek (tak ma być, proszę nie poprawiać na „chłopak”) spod Włodawy może obdarzać taką czcią kapelę z zupełnie obcego mu kręgu kulturowego  i że może cokolwiek zrozumieć z tego, co grają. Może nawet rozumie niektóre teksty jako filolog angielski, ale specjalnie się tym nie chwali, co też można uznać na upartego za oznakę skromności.

Inna sprawa, że muzykę jako taką niekoniecznie trzeba rozumieć, bo czasem wystarczy   po prostu czuć ją głęboko w sobie i gotów jestem nawet przyjąć, że właśnie tak jest w tym przypadku, gdy pisarz co prawda nie ogarnia, ale wie, że gdzieś grają i cieszy się, że dostał bilet, zamiast dostać np. w ryj, co też się przecież zdarza, nie tylko pisarzom i nie tylko w Zabrzu.

Choć z drugiej strony może to tylko szpan, a tak naprawdę  Krzyś uważa, że King Crimson w niczym nie są lepsi od Franka Zappy, że nie wspomnę o kilku kapelach punkowych, które autor też kocha.

Jak więc widać, czasem warto jednak zajrzeć na Salon, chociażby po to,  żeby spróbować polubić Krzysia w pięknych okolicznościach Domu Muzyki i Tańca, choćby tylko wirtualnie. Ale jak go znam, to zaraz wysmaży coś takiego, że cały czar pryśnie i wyjdzie z niego to co zawsze, czyli nic.

Pantryś

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)
  1. Lukasuwka pisze:

    muszę dopytaćw kwestii formalnej…tę pompkę to w końcu kto pożyczał? mi czy mu?
    pewnie znów spieszyłeś się na spacer z suniami? :))))
    czuję, że mu. a muuuuuu robi krowa [ tak twierdzi mój wnusio]

    ps. czyli golonka jest skrowy? czy fkrowie?

  2. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Masz rację, oczywiście, że jest z krowy, więc mu :))
    Już poprawiłem.

  3. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Wygląda na to, że po odejściu Ala, tylko my na tym forum interesujemy się muzyką :((

  4. Pantryjota pisze:

    Tak jak przypuszczałem, Golonka już w następnej notce obniżył loty, choć to znów wpis o muzyce. Tym razem wkleił jakąś amatorską kiłę twierdząc, że to dobre jest:

    „Co to jest za zespół ów Gogol Bordello? Otóż pewnie nie byłoby za bardzo o czym mówić, gdyby nie fakt, że jest to przede wszystkim coś naprawdę dobrego”

    No ale najbardziej smutny jest początek wpisu, który pozwolę sobie zacytować:

    „Myślę, że gdybym tylko miał podejrzenie, że większość czytelników tego bloga lubi słuchać muzyki, a na dodatek o niej rozmawiać, zapewne połowa tych tekstów to by były piosenki. Jest jednak jak jest, książka o zespołach ledwie się sączy, a więc mimo że mam już właściwie gotowy materiał na kolejną część, na razie nic z tego nie będzie, a zatem muszę przyjąć, że to nie jest temat. Nie zmienia to faktu, że od czasu do czasu nie mam wyjścia i muszę coś o muzyce napisać. Niedawno mieliśmy w samym Zabrzu ów koncert King Crimson, na który udało mi się szczęśliwie wybrać, a który zrobił na mnie takie wrażenie, że musiałem z siebie te wszystkie emocje wyrzucić. No a dziś nagle, dzięki inspiracji mojego serdecznego kolegi, znanego nam tu częściowo Lemminga, pojawić się musi zespół o prowokacyjnej dość nazwie Gogol Bordello”

    Całość tutaj:

    https://osiejuk.salon24.pl/728545,moskale-spiewaja-nalepe

    Jeśli dobrze zrozumiałem, to książka o zespołach słabo się sprzedaje, więc może zrobimy tutaj zrzutkę i kupimy wspólnie jeden egzemplarz?
    Jeśli wszyscy autorzy złożą się po złotówce, to powinno starczyć nawet na dwa.

    Oczywiście o tej akcji trzeba będzie poinformować jakoś Golonkę, żeby wpisał nam dedykację, bo bez tego ani rusz.

    Poddaję ten pomysł pod dyskusję.

  5. Krakowianka Jedna pisze:

    A ile wychodzi na łebka? No wiecie… my Krakusy każdy grosik liczymy … nawet za wielkopomne dzieła …

  6. Krakowianka Jedna pisze:

    Mnie nęka nim kuzynka, która się z rodziny wyrodziła i została PiSówką, kupując mi namiętnie jego książki :))) Ja to musze trzymać w widocznym miejscu na czas jej wizyt, a potem chować głęboko, co by wstydu nie było :)))) Co ja poradzę, że ja Franka Zappę pasjami kocham. King Crimson zresztą też :))) Dlatego o te koszty pytam !!!

  7. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Witam nową uczestniczkę naszej Bobrzej społeczności.
    Życzę wszystkiego dobrego, co się pantryjotyzmem zwie.

    Admin

  8. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Nie zazdroszczę kuzynki, nawet jeśli jest przystojna.

  9. Krakowianka Jedna pisze:

    Pantryjota,

    No cóż… tak jakoś nie po drodze jej było z porządną, skądinąd rodziną … Mamy, w każdym razie zawsze dyżurny temat na imprezach rodzinnych.

  10. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Pisiarstwo to stan zbolałego umysłu.

  11. Lukasuwka pisze:

    Pantryjota,

    myślę, że nie jest tak źle, muzyczny przyjacielu.
    pozostali forumowicze też umuzyczniają swoje życie tylko się tym tak nie chwalą jak mychwalimuzycznepięty 🙂

    https://www.youtube.com/watch?v=tzzIiO5FDK0

  12. Lukasuwka pisze:

    Krakowianka Jedna,

    witam witam i o nogi pytam 🙂
    też posiaduję w rodzinnem gronie pissssssowczykófff. zawsze gdy im piana zaczyna kapać z ust…..stawiam na Tolka Banana czyli śmieję się :)))
    tym samym wytrącam ich z równowagi i bujają się jak wańki.wstańki. jedna kuzynka to tak się wystańkowała, że nie odzywa się do mnie na ament. zatem ja nie odzywam się do niej na cement :))

    witaj jeszczo adzin ro. kłaniam. grószka.

  13. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Namalowałaś coś ostatnio może?

  14. Krakowianka Jedna pisze:

    Lukasuwka,

    Ten banan jest bardzo dobrym pomysłem, tylko nie wie, czy zauważyłaś, że oni jakoś tacy jacyś wszyscy sieriozny – prawo so śmiania sie do rozpuku bez pozwolenia prezesa ma tylko sam prezes 🙂

Dodaj komentarz