Kot na smyczy czyli pies

Wakacje spędzam od niepamiętnych czasów w miejscowości, w której znajduje się biała góra. Staram się bowiem raczej unikać gór czarnych. Gnuśnie spędzałam tam czas na kempingu, który się nazywał Kaszëbskô Chëcz, a teraz się nazywa Kaszubski Zakątek.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

W ubiegłym roku wygasła umowa dzierżawna kempingu, której stronami była gmina Krokowa i pani Krysia. Skoro wygasła, to można ją było albo przedłużyć z panią Krysią albo zawrzeć na nowo np. z panią Halinką. Jednak gmina postanowiła dokonać zmianę i czynić to, co pani Krysia i pani Halinka zazwyczaj czynią lepiej, czyli postanowiła gospodarować sama. Gmina Krokowa od czerwca bieżącego roku gospodaruje zatem owym kempingiem za pośrednictwem Krokowskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego  w Żarnowcu Sp. z o.o. Jedynym wspólnikiem gminy Krokowa w tym przedsięwzięciu powołanym w Żarnowcu do utrzymywania czystości w gminie Krokowa jest gmina Krokowa, co w Polsce nikogo specjalnie nie dziwi, gdyż w Polsce spółka może jak najbardziej mieć tylko jednego wspólnika, zwłaszcza, gdy jeden wspólnik jest wielością. Jest to słuszne. Jeśli się bowiem spółkuje, to powstaje jednia. W wyniku komunalnego gospodarowania na kempingu skutecznie panuje dbałość o czystość i spokój.

Przejawem dbania jest, jak się o tym przekonała Bogumiła, konieczność trzymania na obszarze kempingu kotów na smyczy. Koty szalejące po kempingu bez smyczy mogłyby bowiem prowokować psy szalejące na smyczy. Sprowokowany pies mógłby zacząć szaleć na kempingu, co mogłoby spowodować zagrożenie dla komunalnego spokoju w tym sensie, że naruszona zostałaby równość wszystkich zwierząt w ten sposób, iż niektóre zwierzęta stałyby się równiejsze, zaś niektóre nie. Równość zwierząt stwarza możliwość pokojowego współżycia. Jeśli zatem kot Bogumiłej już musi prowokować psa, to niechże nie będzie takim cwaniakiem i też niech chadza w smyczy. Nie można od obowiązku chodzenia na smyczy uwolnić kota, gdyż zgodnie z zasadą równości od smyczy należałoby też uwolnić psa. Pies bez smyczy z całą pewnością stanowiłby zaś zagrożenie dla kota z smyczą. Zdarza się to regularnie z tego względu, że mimo obowiązku chodzenia ze smyczą psy najczęściej na obszarze kempingu wałęsają się bez smyczy. W takim przypadku o wypadek nie jest trudno. Trudno! Kot musi więc chodzić na smyczy.

Dobra zmiana dociera wszędzie. Nawet w miejscowości, w której się znajduje biała góra, społeczność zacieśnia więzi i tworzy spółkę z samą sobą w celu wyeliminowania nieprawidłowości, jakie powstają zawsze wtedy, gdy w społeczeństwie znajdzie się ktoś, kto zapragnąłby, nie wiedzieć czemu, funkcjonować samodzielnie i niezależnie. Osobę taką należy wykluczyć ze społeczności. Można to zrobić w taki sposób, że nałożyć na nią można albo smycz albo np. gwiazdę Dawida, aby wszem i wobec wiadomo było, że tego rodzaju osobnik ma kota.

z wykształcenia i zamiłowania filolog, co według Platona oznacza miłośnika naukowej dyskusji. Wszelako mogę też nienaukowo.

Kategoria: Bracia mniejsi, przyroda (4)
  1. Pantryjota pisze:

    Byliśmy w Krokowej w ub. roku przejazdem. Z tym, że do muzeum nie zaszliśmy, bo ja osobiście nie lubię, a żona chodzi za mną jak przyslowiowy kot, bo gdyby nie chodziła, to bym odjechał bez niej, a ona nie prowadzi. Zresztą nawet jakby prowadziła, to by nie miała co. A sama pzecież nie będzie się prowadzić, bo za co.
    A resztę niech dopowie Vic-Thor, bo on zna te tereny jak w mordę strzelił.

  2. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    W Krokowej nie trzeba kroczyć krok w krok za Krokowami, gdyż raczyć się można aurą w niezłej restauracji siedząc. Poza tym niedaleko Krokowej znajduje się jezioro Dobre.
    Dobre i to!

  3. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Nie chodzę do restauracji z zasady, Do fast -foodów też nie. W McDonaldzie byłem bodaj 3 x w życiu, z czego raz w Moskwie, jakieś 3o lat temu, bo wtedy otworzyli tam pierwszy taki przybytek.
    Preferuję obiady domowe, albo jakieś bary gdy jestem poza domem (np mleczne, choć mleka nie pijam) a mogę też w razie czego posilić się zapiekanką czy czymś w tym rodzaju, choć raczej nie kebapem z Egyptu.

  4. Samuela pisze:

    Ku smutkowi dodam garść ferleksyj. Poczucie, jakie stało się dominujące w trakcie mojego pobytu na letnisku, jest takie, że w odróżnieniu od lat ubiegłych nad morzem, naszym morzem, zapanowało 500+, by lec. Nie mam tu na myśli dzieci, ale raczej ich płodzicieli. Są to ludzie rekrutujący się z gminu, którzy bezwzględnie rozpychają się łokciami wszędzie tam, gdzie tylko mogą, a mogą wszędzie i dobrze o tym wiedzą. Nie mogą się dostać do jestestw ich nie pragnących i nie tolerujących, zaś owe jestestwa wycofują się bez walki i gmin tym bardziej owymi jestestwami gardzi, im bardziej jestestwa się wycofują.

    Déjà vu:

Dodaj komentarz