Kwiecień plecień

Mili Państwo,

Wpis powitalny już się ukazał, no to pomyślałem sobie,  że z okazji debiutu machnę na szybko coś, co nie będzie dotyczyło kwestii formalnych, tylko będzie miało formę normalnego felietonu, jakich pojawi się tu z czasem całe multum, a może i więcej. Ci z Państwa, którzy znają mnie z poprzedniego wcielenia wiedzą doskonale, że jestem felietonistą co się zowie Pantryjota i że drugiego takiego nie uświadczysz. Bywa, że tak mnie to kręci kręci, że sam bym się sobie czasem chciał oświadczyć, ale coś mnie jednak powstrzymuje i to niekoniecznie fakt, że od lat jestem w związku, ze sobą zresztą też.

No ale nie czas na błyskotliwe wstępy, gdy coś wisi w powietrzu, a coś spadło.

Jeśli chodzi o samolot, to mogło być np. tak, że pilot go po prostu celowo utopił na jakichś płytkich wodach, następnie nurkowie wyciągnęli to złoto i teraz kupują za nie głowice atomowe od któregoś z państw byłego ZSRR, którymi będą szantażować tzw. demokratyczny świat. Zawsze twierdziłem, że jak się ktoś bardzo uprze, to nie pomogą żadne zabezpieczenia i zakazy w rodzaju przewożenia w samolocie pasty do zębów w bagażu podręcznym. Ale bardziej prawdopodobne jest, że samolot przez kilka godzin leciał już wyłącznie na autopilocie – do czasu, gdy skończyło się paliwo. Załoga (i być może pasażerowie) byli już całkiem nieżywi, choć nic nie wskazuje na kontakt maszyny z jakimkolwiek drzewem. Jeśli rejestratory rozmów w kabinie nie nagrały żadnych dialogów, to w oczywisty sposób dowodzi, że nie było tam terrorystów – ani trzeźwych, ani naćpanych. Być może usłyszymy tylko tykanie zagara, o ile w kabinie był budzik.

Co się zaś tyczy Ukrainy, to uważam, że nie pomoże żadna dyplomacja, jeśli np. głowa jakiegoś państwa zeświruje z dowolnego powodu. Co oczywiście nie oznacza, że Putin oszalał. Oprócz wielu kompleksów ma przecież też kompleks zbrojeniowy (podobnie jak Obama) i musi się z nim liczyć. Wczoraj zadzwonił do mnie przyjaciel z Kijowa, z którym znamy się od ćwierć wieku i trochę mi poopowiadał, jak to było na tym Majdanie. Mówił, że niewiele brakowało, żebyśmy już nigdy nie mieli okazji się spotkać, no ale na szczęście niektórzy snajperzy byli zdaje się z gatunku tych, co to strzelali do naszego poległego prezydenta, albo po prostu jednak to Pan Bóg kule nosi i akurat uznał, że mój przyjaciel jeszcze powinien trochę pożyć.

Moim zdaniem Ukraina spokojnie powinna oddać ten Krym (co zresztą już właściwie zrobiła) i okopać się na własnych granicach, co i tak w razie czego nie na wiele się zda, nawet gdyby ci ich nacjonaliści oddali się pod dowództwo naszego nadzbawiciela. A swoją drogą ten miś co go zastrzelili strzałem w serce, jako żywo przypominał niektórych naszych kiboli, co trochę przeraża, ale z drugiej strony daje do myślenia. Inna sprawa, że dziwnie wyglądało dobrowolne oddanie swojego sprzętu wojskowego, który przecież można było zniszczyć, np. utopić okręty, tak jak to zrobili Rosjanie z jednym swoim. Jeszcze łatwiej było zniszczyć samoloty w bazach wojskowych, póki były pod kontrolą ukraińską.No ale widocznie władze uznały, że nie wolno drażnić Putina, który w odwecie mógłby przecież szybkim desantem zająć Majdan i stoczyć pojedynek z panem Kliczko, oczywiście rezerwując sobie wybór broni. Przyjaciel mi tłumaczył, że taka postawa nowych władz była po prostu podyktowana troską o życie żołnierzy, często młodych chłopaków, no ale nie do końca mnie przekonał, zważywszy na fakt, że jestem pantryjotą, z bogatymi tradycjami rodzinnymi w zakresie patriotyzmu.

Pisałem w swoim czasie o naszej armii i kto czytał ten wie, co o niej myślę. Jeśli chodzi o armię Ukraińską, to jest w jeszcze gorszej sytuacji. Sądzę, że jej klęska w razie konfliktu z sąsiadem byłaby o wiele bardziej spektakularna, niż ta nasza z 39 roku. Nasza oczywiście też byłaby podobna, a te 3 dni o których mówił pewien generał to tylko przy założeniu, że Putin rzuciłby na nas jakieś ochłapy. Dziś nie liczy się bohaterstwo, ani potencjalna gotowość do przelania krwi za ojczyznę. Niestety nie dysponujemy tym co się liczy, choć na fali obecnego kryzysu władze obiecują nas szybko uzbroić. Mam nadzieję, że nie tylko w cierpliwość, choć z drugiej strony rozrzutność i nadmierne „nadymanie się” w tym zakresie głupio rokuje. Zbiórka na armię jak przed 2 Wojną też się nie sprawdzi, bo za całą kasę jaką kiedyś zebrał Rydzyk, to można sobie kupić jeden myśliwiec, albo i nie.

Jedyna nadzieja w naszych naukowcach i to w nich powinno się inwestować większość dostępnej kasy, żeby mogli wymyśleć jakąś super broń, albo skonstruować chociaż dobrego drona. Przywołując przykład nieszczęsnych F-16 można śmiało założyć, że za pieniędze wydane na 1 sztukę spokojnie można by w naszych warunkach opracować i wdrożyć do produkcji super drona, który latałby co najmniej jak Stoch, oczywiście z biało-czerwoną szachownicą na skrzydłach. A jeśli nie w naukowców, to może więcej kasy pchnąć w Świątynię Opatrzności, pod którą można by wybudować schron dla naszych purpuratów. Oni w razie konfliktu będę się mogli tam za nas modlić do końca, a nawet jeden dzień dłużej.

 A pozostali mogą oddać się pod opiekę Łysego Bobra Orwocolor, którego kult co prawda dopiero raczkuje, ale jestem dobrej myśli, czego i Państwu serdecznie życzę. Wspominam o Bobrze, bo właśnie odwiedziłem stare śmieci celem wysłania kilku zaproszeń starym znajomym i wpadłem na coś takiego, co akurat się ukazało:

„Upewniam się, że „serial z bobrem” był doskonale znany wszystkim – kiedy stał się już niesmaczny postanowiono go zlikwidować”

Pojęcia nie miałem, że był znany wszystkim, ale skoro tak, to chyba trzeba będzie go kontynuować, prawda ?

Pantryjota

 

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. von Kattowitz pisze:

    …” Pojęcia nie miałem, że był znany wszystkim, ale skoro tak, to chyba trzeba będzie go kontynuować, prawda ?……
    ==========================================================
    Prawda!! Jest jeden, jak sądzę, problem polegający na tym że Bóbr ( przez duże B ) implikuje napomykanie o duecie pisarsko-żebraczym , to zaś zostało wykluczone – jak dobrze zrozumiałem w założeniach „programowych” tego miejsca.

  2. cyrkulator pisze:

    nastroiłeś mnie na nutę ukraińską.

    W związku z czym wrzucam „Leksykon miast intymnych” literata Andruchowicza w wersji dźwiękowej. Polecam odcinek ósmy (nie zawaham się powiedzieć – proroczy) o Kijowie.

    Jeśli Ci się spodoba, wysłuchaj także odcinka siódmego. Warto.

    https://www.polskieradio.pl/8/738/Artykul/1076274,Jurija-Andruchowycza-Leksykon-miast-intymnych-

    pozdrawiam

    cyrkulator (dawniej waldburg)

  3. pantryjota pisze:

    Implikuje napomykanie wprost, co nie oznacza, że będę jakoś szczególnie protestował w przypadku cienkich aluzji :))
    Sam zresztą popełniłem przed chwilą wpis, w którym napomknąłem mimichodem.

  4. pantryjota pisze:

    Witam serdecznie.
    Chętnie wysłucham, jak się trochę „obrobię” .
    Może wybiorę się do Kijowa, ale to nie wcześniej niż latem.
    Ostatnio byłem tam jeszcze w ub. wieku, właśnie u przyjaciela.
    Pozdrawiam.

    P.

Dodaj komentarz