Antoni popuścił w polowy mundurek i osiadł miękko w ministerialnym fotelu. Przez chwilę zdało mu się, że z Che siedzi pod gwiazdą czerwoną w boliwijskim lesie. W sen słodki zapadł marząc o jęku kotleta mocną szczęką w restauracji smoleńskiej rozdzieranego i że gra coś, a to nic nie grało. Chrapałby tak długo, lecz słońce wpadło do ciemnicy. Wesołe było przebudzenie. Czuł się rzeźwym jak ptaszek, z lekkością oddychał.
I w tej chwili ujrzał nad sobą twarz Luśni.
– No, bratku – mówił wachmistrz spokojnym głosem – czas na cię!
„Będzie mnie nawlekać” – uśmiechnął się z lubością Antoni. Ogarnęło go nadzwyczajne podniecenie.
Luśnia pochylił się i chwycił w obie ręce biodra Antoniego tak, aby mógł nimi kierować. Ciało Antoniego trafiło na zadzierzyste ostrze. Wówczas ostrze poczęło się w nim pogrążać i jęło dziać się, oj dziać się, z rozkoszą przenikając jego jestestwo.
Pal Luśni pogrążał się głębiej i głębiej, a Antoniemu się zdało, że to Basieńka, po buzdygan mu za hajdawery sięgnąwszy, za głownię go chwyta.
Ot, i już! – szepnął Luśnia zwracając się do Antoniego, który umilkł nagle głucho.
Czy teraz mogę już sobie zajarać? – spytał Luśnia nieco zasapany.
Zapal sobie! Chętnie poświecę – odrzekł Antoni i świecił długo.
Taki Luśnia to farciarz !! :-))
Jacek,
Kto się z Luśni śmieje, temu pal pęcznieje! :)))
Wyobrażam sobie jak taka Luśnia przy Antonim zainspirowałaby Andrzeja Waligórskiego, który niestety nie doczekał „dobrej zmiany”, ale już za życia, jak wiadomo, o Luśni pisał chętnie, ze smakiem: oraz z nawiązaniem do pamiętnej Magdalenki, tak piętnowanej przez Antoniego i jego mocodawcę. A oto stosowny cytat: „…wyskoczył z mordą ten młot Luśnia, chociaż wiadomo, że z chamów się wywodzi, ale dorobił był sobie pochodzenie szlacheckie, powiadając, iż jego mamusia została we dworskich czworakach ustawiona na czworakach przeze gromadę notabli, każden z kutasem przy szabli, a najbardziej przy niej brykał jeden pyskaty klerykał, po czym ją zdeprawowano, zdetonowano i zabetonowano, a co gorsza ustawiono przy niej na straży dwóch uzbrojonych husarzy, ażeby strzegli dziecięcia już od momentu poczęcia, w rezultacie czego narodził się właśnie srogi Luśnia, pochodzący – jako twierdzi – od całej ówczesnej postępowej arystokracji i, rzecz jasna, ode swej nieszczęsnej maci, wspomnianej już Magdaleny Luśni, skąd też epizod ten nazwany został przeze historyków spotkaniem w Magdalence”. (Reprywatyzacja II https://www.waligorski.art.pl/proza.php?myk=i&nazwa=757 ) 🙂
Pozdrawiam Samuelę i Jacka.
Eva70,
Tym bardziej zdumiewać może, że Antoni dzisiaj wypiera się relacji ze srogim Luśnią. Najpierw korzystał obficie z jego pala, a teraz mówi „Nie znam Pana!”
Tak się nie godzi! :)))
Samuela,
Głowne narzędzia propagandy PiSowatych to insynuacja i wyparcie, zresztą nie muszą się wysilać i poszukiwać bardziej subtelnych instrumentów, bo znają swój elektorat, co zresztą swego czasu ujawnił niejaki Jacek K., obecny szef TVP. :))
Ten ich elektorat, któremu wybrańcy nadali nazwę „suwerena” to dla nas dużo większy problem niż ta cała pisowska banda, którą sobie „suweren” wybrał, nie mówiąc już o KR-K, co w końcu zrozumiał nawet Stefan Niesiołowski:
Podoba mi się, że trwasz na posterunku. 🙂 Pozdrawiam.