motto: Chcieliśmy dobrze, ale wyszło jak zwykle.
Jakiś czas temu popełniłem notkę traktującą o jakże często wykonywanych z lubością szpagatach werbalnych i logicznych naszych niemiłościwie panujących.
Całość kończyła się konkluzją: ” Dla tych, którzy mają wątpliwości, czy dementi wygłoszone przez dementa ma jednak moc dementującą, przypominam, że – jak do tej pory – dementujący pisowscy demenci wyraźnie sprawiali wrażenie nieszczerych w swych słowach, co pozwalało właściwie odczytać intencje, mimo braku takiej chęci z ich strony” .
Okazuje się, że mimo zapowiedzi konieczności stworzenia zybertowiczowskiej Machiny Bezpieczeństwa Narracyjnego wygląda na to , że nie tylko w materii robienia nam wody z mózgu nic a nic się nie zmieniło, lecz nawet pogorszyło, albowiem sekwencja wydarzeń pozwala wysnuć wniosek, iż teraz demenci przy władzy uważają nie tylko pozostałych obywateli już nie tyle za kompletnych idiotów, ile trwale upośledzonych umysłowo w stopniu najcięższym, nie kojarzących nic a nic z otaczającego ich świata.
Choćby taka ostatnia heca notatkowa z dementami dementów, która co najmniej śmieszy, tumani ,o ile wręcz nie przestrasza. Mowa oczywiście o notce której „nie było” a „za której ujawnienie prokuratura „ma ścigać tego co ją ujawnił” a która jednak okazała się rzeczywiście istniejąca tylko, że „źle interpretowana” bo wprawdzie ogranicza się wizyty premiera i prezydenta w USA, ale stosunki polsko-amerykańskie są „tak dobre jak jeszcze nigdy”.
Piękne to może i szczere jak uśmiech nowej rzeczniczki rządu, lecz, niestety, dla utrzymania (?) prestiżu Państwa bezwzględnie wymagające działającej MaBeNy. Nawet jeśli wszystko wskazuje na to, że wersja istniejąca machiny, mająca ponoć pomagać rządzącym ogarnąć to permanentne grande bordello działa tak, jak – ponoć – działać miała osławiona ośmiopiętrowa maszyna rozumna skonstruowana swego czasu przez słynnego lemowskiego konstruktora Trurla, a która to maszyna na pytanie ile jest jest dwa razy dwa, niezmiennie i stanowczo odpowiadała, że siedem, dwa plus jeden wynosiło oczywiście sześć, zaś jeden i jeden wynosiło według niej równe zero.
Nie sposób więc nie przyznać, że tak jak ta maszyna Trurlowa brzmi nie tylko Duda i Morawiecki, ale i inni uczestnicy tego żenującego spektaklu pt. ” PiS przy wadzy…” Czyż nie jak słynne maszynowe „siedem” brzmią zapewnienia mojej ulubienicy, obecnej wicemarszałkini Sejmu ( sic! ) Mazurkowej, której każda wypowiedź to pryncypialność zardzewiałego łomu i siła wyrazu jednofazowej betoniarki z przebiciem.
Z kolei jej nieszczęsna blond następczyni na stanowisku rzecznika czegokolwiek zapętla się we własnym słowotoku, choć wystarczyłoby przecież od czasu do czasu nie mówić nic i udawać inteligencję pracującą, a nie lektorkę komitetu gminnnego PZPR na przepustce ze szpitala…
Albo taki jurodiwy Antoni M. Według źródeł zbliżonych do tych jak najbardziej zbliżonych, raport Jego miał objawić się z okazji okrągłej 8 rocznicy, choć nasz Antoni już nawet nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek cokolwiek komukolwiek kiedykolwiek obiecywał. kwitując pytania na ten temat szczerym uśmiechem wioskowego idioty i zapewnieniem, iż niezmiernie cieszy się z pytania. Czyli nawet bez szkiełka i oka widać, że takiemu dygnitarzowi państwowemu, oprócz opieki lekarza, pomoc MaBeNy potrzebna jest bezwzględnie.
Pojęcia nie mam, dlaczego Wyborcza zakontraktowała na swoje łamy niejakiego Galopującego Majora a nie Ciebie, gdyż to jest wpis w sam raz na stronę główną ich portalu. U mnie nie ma strony głównej, więc żadne wpisy „po uważaniu” nie są wyróżniane, ale gdy chodzi o Ciebie, w całej rozciągłości zgadzam się z opinią koleżanki Szarosrebrzystej 🙂
A co do pani Mazurek, to jej droga życiowa mówi sama za siebie:
Ukończyła prywatne Liceum Ogólnokształcące Sióstr Zmartwychwstanek w Warszawie. W 1991 uzyskała tytuł magistra socjologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Ukończyła też studia podyplomowe z zakresu zarządzania w administracji i samorządzie terytorialnym w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie oraz europejskiej administracji rządowej i samorządowej w Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku.
Szczególne wrażenie robi ta ostatnia uczelnia, która-jak sama nazwa wskazuje- zajmuje się np.meteorytami:
30 stycznia 2018 r. w Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku odbył się wykład dr Jadwigi Białej pt. „Meteoryt Pułtusk – 150. lat po spadku” inaugurujący obchody Jubileuszu 150. rocznicy spadku największego na świecie deszczu meteorytów kamiennych.
https://www.wsh.edu.pl/palio/html.run?_Instance=wsh-postgres&_PageID=1&_CatID=468&_LangID=1&_ContentID=5170&_CheckSum=1082472999
Sądzę, że już najwyższy czas, aby ten największy deszcz nazwać imieniem Lecha Kaczyńskiego, albo chociaż imieniem Mieczysława Gosiewskiego, gdyż ten ostatni coś nie ma szczęścia za bardzo do ulic i placów, a też przecież poległ na posterunku.
I jeszcze kierunki studiów dostępne w tej uczelni:
KIERUNKI STUDIÓW
Oferta na rok akademicki 2017/2018
> administracja
> bezpieczeństwo narodowe
> historia
> pedagogika
> politologia
Oferujemy studia pierwszego i drugiego stopnia w formie stacjonarnej i niestacjonarnej oraz studia podyplomowe.
Akademia posiada uprawnienia do nadawania stopnia naukowego doktora w dyscyplinie historii oraz w dyscyplinie nauk o polityce
Pantryjota,
Ja, Samuela, muszę stanowczo zaprotestować. Katolicki Uniwersytet Lubelski istotnie tak się kiedyś nazywał, ale to już odległa przeszłość. W 2009 r. pan prezydent profesor Lech Kaczyński uzyskał na tymże uniwersytecie godność doktora honoris causa nadaną „dla przedstawiciela narodu polskiego”. Pan prezydent profesor Lech Kaczyński raczył podziękować Katolickiemu Uniwersytetowi Ludowemu w Lublinie za jego rolę, która była szczególna. Nazwę tę potwierdził oficjalnie po raz wtóry na Placu Litewskim. My, wszyscy Polacy, jesteśmy zobligowani do spuścizny pana prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego. Nie godzi się zatem przeinaczać Jego idei.
Samuela,
Widać „Lubelski” komuś nie pasowało, bo Lublin już na zawsze będzie kojarzył się z PKWN. Była też Unia Lubelska, ale to znów za bardzo kojarzy się z Unią Europejską, a „Ludowy” kojarzy się z suwerenem, więc wszystko pasuje.
Pantryjota,
zostawmy lepiej tak, jak jest: Major niechaj pisze ku pokrzepieniu serc czytelników GW, ja zaś – chyba tylko dla podniesienia ciśnienia – od czasu do czasu coś skrobnę dla kibiców i uczestników naszego Pantrysiowiska.
NIemniej za ujmujące i łechcące mile słowa itd, itp, dziękuję, bo inaczej chyba nie wypada… 😉
Samuela,
jak widzisz, Droga Samuelo, MaBeNa przydałaby się już wtedy, choć – prawdę mówiąc – z naszego poczciwego wałacha i tak nie dałoby się żadnymi czarami zrobić pełnej krwi urodziwego wierzchowca.
Ale przynajmniej zawsze dałoby się zminimalizować straty… 😉
PS
Takie przejęzyczenie nie powinno dziwić, zależy co się komu z czym kojarzy…
https://www.delikatesyemis.pl/content/images/thumbs/0010806_lubelska-biala-trzy-zboza-wodka-100-ml_550.png
W mieście Lublin istnieje wiele szkół wysokich i kilka nieco wyższych. Oprócz wspomnianego już Katolickiego Uniwersytetu Ludowego im. Jana Pawła II istnieje też Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej, którego rektorat mieści się nieopodal ul Marii Skłodowskiej-Curie. Na szczególną uwagę zasługuje Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie, który z niemiecka można nazwać Natürliche Universität Lublin, gdyż jest to uczelnia naturalna w odróżnieniu od wszelkich innych placówek naukowo-oświatowych.
Samuela,
zastanawiam się dlaczego niby Uniw.Przyr. ma to być uczelnia ” naturalna „?
Czyżby dlatego, że swego czasu zacna placówka ta ( powstała z wydzielonych z UMCS fakultetów rolnego, weterynaryjnego i zootechnicznego ) znana była jako Wyższa Szkoła Rolnicza w Lublinie i zwana potocznie WySRolem, kojarząc się z wiadomoczym, czynnością jak najzupełniej naturalną. lecz niekoniecznie naturalnie wpływającą na proces kształcenia.
Samuela,
I pomyśleć, że pacholęciem będąc, pojechałem za jedną panną aż do Lublina, gdzie wówczas studiowała psychologię na UMCS, a mieszkała na stancji z koleżanką.
Niestety, dawno już nie żyje.