Jak podają agencje informacyjne i portale internetowe, myśliwiec z szachownicami na skrzydłach, z którym utracono kontakt po próbie lądowania na lotnisku w Mińsku Mazowieckim, już po kilku godzinach został odnaleziony przez służby leśne, a pilot ma złamaną nogę, gdyż się katapultował. W historii awiacji znane są przypadki utraty nogi bez katapultowania się, zaś fakt, że samolot został odnaleziony w lesie nie dziwi, gdyż nasi piloci wojskowi latanie wsród drzew mają we krwi. Gdy wracałem dziś z zakupów w porze katastrofy, na drodze ścieliła się dość gęsta mgła (smog?), wiec można założyć, że w Mińsku też było mglisto i pilot po prostu nie trafił w pas, a przycisk uchod nie zadziałał, gdyż była to maszyna rosyjska. Co prawda pojawiają się już głosy, że to wina Tuska, a nawet kiepskie żarty, że do katastrofy mogła przyczynić się brzoza, ale wojsko twierdzi, że zadziałały wszystkie procedury, czego dowodem jest zapewne akcja leśników, naszych swojskich zielonych ludzików. Mam nadzieję, że był to jeden z tych Migów, które otrzymaliśmy od Niemców w cenie 1 Euro za sztukę i tylko trochę szkoda, że sytuacja przypomina tę z Concordem, który też nigdy się nie rozbił, aż do pierwszego razu. Założę się, że minister wojny uziemi teraz wszystkie Migi i zostaniemy jedynie z tymi F-16, które po lesie też latać nie potrafią. Gdyby Mig skosił drzewostan w Białowieży, minister Szyszko pewnie byłby wniebowzięty, a Polska stałaby się pionierem w dziedzinie walki z kornikiem drukarzem przy pomocy lotnictwa myśliwskiego. Dowiemy się zapewne wkrótce, że pilot, mimo młodego wieku, wykazał się heroizmem połączonym z rozsądkiem i celowo nie rozbił samolotu na lotnisku, ograniczajac w ten sposób do minimum straty w ludziach i w sprzęcie. Inna sprawa, że katapultując się nad lasem miał większe szanse na przeżycie, bo ściółka jest bardziej przyjazna dla spadającego z niskiej wysokości niż beton, nawet biorąc pod uwagę posiadanie spadochronu. A skoro już o skakaniu mowa, niech za podsumowanie wpisu posłuży piosenka grupy Budgie o pani spadochroniarce, którą dezintegruje nuda:
Oczywiście to wolne tłumaczenie tytułu, bo żyjemy w wolnym kraju, a przynajmniej w takim, który do tej wolności z uporem dąży. No i co jak co, ale dezintergracja z powodu nudy raczej nam nie grozi, choć dziś słyszałem w radio, że medycyna zna psychozę polegającą na tym, że delikwent jest przekonany o obserwowaniu go przez kaczki. Podano nawet łacińską nazwę tej jednostki chorobowej, ale nie zapamiętałem. A swoją drogą „Wielki Kaczy Brat” brzmi dumnie i wcale niegłupio.
Pantryś
P.S:
Z ostatniej chwili:
Minister obrony narodowej przebywa obecnie w Afganistanie i jest na bieżąco informowany, zastępujący go w kraju Bartosz Kownacki jedzie na miejsce zdarzenia” – czytamy w komunikacie.
Macierewicz w Afganistanie? Czyżby na tę okazję zainstalowano Toy-Toya w Casie? Niektórzy pamiętają, jak kiedyś pan Antoni zdziwił się, że tam nie ma kibelków, a lot do Afganistanu to trochę coś innego, niż podróże Casą po kraju. Zresztą działania pana ministra zapewne są odbierane przez naszych odwiecznych wrogów zgodnie z duchem porzekadła „nie strasz, nie strasz, bo zrobisz kupę”, co jeszcze dodaje kolorytu tej i tak już barwnej postaci.
Można rzec, że pilot spadł migiem.
Samuela,
Albo nawet w trymiga 🙂
Pantryjota,
Dobrze, że pilot się wymigał!
Własnie usłyszałem, że pilot był doświadczony, bo miał wylatane kilkaset godzin, w tym prawie 80 w bieżacym roku, co daje statystycznie jakieś 4 godziny w miesiącu, czyli jeden, godzinny lot na tydzień. Jeśli tacy piloci uważani są za doświadczonych, to tylko omodlanie może nas uratować w razie czego.
Samuela,
No i migiem go znaleźli 🙂
Próbowali z Mig’a zrobić drona? Ile lasu skosili?
Kfiatushek,
Mnożą się pytania. Bo jednak okazuje się, że się nie katapultował, tylko wylądował w lesie i poszedł szukać komórki. Jak znalazł, to zadzwonił, ale powiedział, że nie wie gdzie jest, co nie może dziwić, gdyż było po ciemku i po wielkiemu cichoszu. Szukali go z ziemi a nie z powietrza, bo śmigłowiec nie mógł wystartować, gdyż była mgła, a pilot nie miał uprawnień do latatnia w takich warunkach. Niektórzy pytają, dlaczego w takim razie Mig próbował lądować, ale to są pytania tendencyjne. Ten przypadek będzie opisywany w książkach, jako jedyny w historii lotnictwa.
Właśnie dotarło do mnie, że w przypadku katastrofy Miga przeżyło 100% obecnych na pokładzie, w w przypadku Tutki 100% zginęło. Jeśli to nie jest dowód na zamach, to ja się nie znam.
Pantryjota,
Masz rację, to nie może być tylko przypadek, słusznie więc min. Wojny wyciąga jedynie możliwe wnioski!
McQuriosum,
Podobno ma być wydany zakaz katapultowania się w przypadku awarii nad lasem.
W takiej sytuacji zalecać się będzie lądowanie i spokojne oczekiwanie na przybycie tyraliery leśników.
Pantryjota,
Podobno – powtarzam – podobno w ramach porozumienia z min Szyszko w sprawie dekornikatyzacji naszych puszcz i lasów samoloty będa zamiast Harvesterów dokonywały zabiegów pielęgnacyjnych na drzewostanie lądując gdzie trzeba lotem koszącym bez katapultowania, albowiem Polak potrafi!
Czyli można, wystarczy nie kraść!!!
🙂
PS
Kurna, jeszcze trochę, a odbije mi na tyle mocno, że będę mógł śmiało robić za Mazurek, która wreszcie będzie mogła poświęcić w pełni swe talenty tylko Terleckiemu… 😉
McQuriosum,
Myślę, że po pobycie w ciepłych krajach wrócisz do siebie.
W tym jedynie nadzieja, w tym jedynie nadzieja…
Oczywiście miałem na myśli zarówno powórt w domowe pielesze, jak i kwestie „mentalne”.
to samo miałem na myśli!
😉
Migiem odpowiedziałeś 🙂
Oczywiście, odpowiedź sama spadła mi z nieba 😉
Mam tylko takie małe pytanie: a helikoptery z Hameryki czy z Łodzi to już mamy?
PS: Wiem, że głupio pytam.