P

P jest bardzo ważną literą w alfabecie z oczywistych dla mnie względów, więc i zespoły, których nazwy zaczynają się na P, winny być potraktowane w sposób szczególny. Jednak nie za bardzo mam pomysł, jak takie szczególne potraktowanie miałoby wyglądać, więc ten wpis nie będzie się różnił się od pozostałych w żaden szczególny sposób.

A skoro tak, to zacznę od kapeli, której nazwy nikt z moich fanów i czytelników nie powinien oczywiście brać do siebie osobiście, o czym wspominam na wszelki wypadek.

Oto więc przed Państwem Pearls Before Swine:

To jeden z wielu albumów, które grupa nagrała, począwszy od 1965, wcale niekoniecznie najlepszy, ale jak komuś się spodoba, to może sobie poczytać o nich choćby tutaj:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pearls_Before_Swine

A teraz też coś wyjątkowego na swój sposób, nie tylko ze względu na nazwę.

Słuchamy więc Poet & The One Man Band:

W przeciwieństwie do poprzedników, ten angielski zespół nagrał tylko jedną płytę, ale moim zdaniem bardzo ładną, że się tak ogólnie wyrażę, bez wnikania w niuanse.

Kolejna kapela pochodzi z USA i nagrała wszystkiego dwa albumy i to jest piękny przykład prawdziwie energetycznego grania z pełnym zaangażowaniem, choć nazwa Peace & Quiet nie do końca chyba oddaje to, co słyszymy. Chociaż….

https://www.progarchives.com/artist.asp?id=5191

Holandia była w swoim czasie „wylęgarnią” całego mnóstwa kapel rockowych, z których kilka zdobyło międzynarodową popularność i gra do dziś, wydając po drodze mnóstwo płyt, a inne jakoś się nie przebiły i  do takich zalicza się Pugh’s Place:

Istnieli 6 lat, ale nagrali tylko jedną płytę, której śmiało można posłuchać bez bólu, jeśli ktoś lubi takie klimaty.

No i na zakończenie Pavlovs,s Dog i płyta, która kiedyś bardzo mi się podobała i w zasadzie zdania nie zmieniłem, nawet wówczas, gdy okazało się, że inne ich albumy nie były już tak dobre. Być może kogoś może drażnić wyjątkowo wysoki głos wokalisty, ale dzięki temu zespół od razu można rozpoznać. No chyba, że ktoś pomyli ten głos z wokalistą bardziej znanej kapeli Rush, ale muzycznie to jednak coś zupełnie innego.

To jest chyba mój ulubiony utwór z tej płyty:

A to informacja o zespole:
https://en.wikipedia.org/wiki/Pavlov%27s_Dog_(band)

I jeszcze wokalista Surkamp z małżonką w kościele i jak słychać, już tak cienko nie śpiewa 🙂

A jeśli chodzi o pierwotny skład, to oprócz Dawida, wszyscy chyba już odeszli, a jeden nawet w wyniku zamachnięcia się na własne życie, co jak wiemy, grzechem jest śmiertelnym, choć nic z tego dla denata raczej nie wynika.

Ale Wasz Pantryś wciąż na posterunku i ma zamiar na nim trwać aż do końca analfabetu, a może nawet nieco dłużej.

Pantryjota

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)

Dodaj komentarz