Wzruszyła mnie opowieść o suczce Tillie i Phoebe. Panienki się zagubiły. Zwołani na pomoc wolontariusze po tygodniu, już z najgorszymi przeczuciami, odnaleźli Tillie. Skomlała cichutko nad brzegiem betonowego zbiornika, w której uwięziła się Phoebe. Tillie mogła sobie pójść precz. Może mogła zaalarmować pomoc. Jednak pozostała warując wiernie jak pies przy Phoebe.
Całość tu:
https://deser.gazeta.pl/deser/1,111858,18846753,nie-opuscila-uwiezionej-przyjaciolki-pies-dal-nam-wszystkim.html#Prze
Pieski tu:
Może to niestosowne, ale ta historia przypomniała mi zdarzenie nieco podobne, które przytoczę, choć to może w tym przypadku niestosowne.
Kilka lat temu późnym wieczorem zimnego listopadowego dnia w podziemnym garażu wielkopowierzchniowego lokalu handlowego podszedł do mnie pan Bezdomny i poprosił mnie o wspomożenie. Nie, nie chodziło mu o wspomożenie jego samego, lecz jego psa. Jego jedynego przyjaciela. Wyznał, że nie chodzi mu o niego samego. Zresztą jest przyzwyczajony do tego, że człowiekowi nikt niczego za darmo nie daje. Prosił o pomoc dla głodnego psa.
Wspomogłam szczodrobliwie, a następnie z ciekawości dopytałam, czy panu Bezdomnemu nie jest zimno i czy nie może poszukać schronienia np. w schronisku dla panów Bezdomnych. Mógłby, ale do schroniska nie przyjmują psa, a psa nie opuści. Woli już z nim zdechnąć z głodu i z zimna.
Po tym wyznaniu szczodrze wspomogłam pana Bezdomnego. Bowiem przyjaźń niejednego ma psa.
Wiedziałem, że jesteś Samuelą wielkiego serca, szczodrą jak nie wiem co, gdy wymaga tego sytuacja. Dlatego wierzę, że gdy pies Golonki będzie głodował, też go wspomożesz w odruchu serca :))
Samuelo,
wielkie masz serce, ale….
wystarzyłoby aby uf szczodrze wspomożony bezdomny poszukał pracy-nakarmiłby nie tylko siebie ale owego nieszczęsnego psiaka również.
nie mam nic do pomagania biednym ale czasami nerw mnie szarpnie jak widzę wszędzie wokół siebie wyciągnięte łapy z napisem „DAJ, DAJ, DAJ”.
moje rozdrażnienie potęguje nadciągająca fala roszczeniowych uchodźców,
sorry ale jak widzę prawie samych młodych rosłych facetów w towarzystwie kilkorga płaczacych dzieciaków i paru kobiet w firankach to otwiera mi się coś spreżyniastego w kieszeni
Lukasuwka,
Mnie, Samueli, wżdy zda się, że niepotrzebnie Ci się otwiera coś sprężyniastego w kieszeni (wąż?) na widok prawie samych młodych rosłych facetów w towarzystwie kilkorga płaczących dzieciaków i paru kobiet. Często tak bywa, że starzy i starsi (a więc młodsi od starszych) nie dożywają do celu tułaczki. Tak też chyba być powinno, albowiem nie byłoby dobrze, gdyby w drodze umierali młodzi i młodsi (a więc starsi od młodych, ale młodsi od starszych).
Gdy zaś płaczą dzieci, to może z tego względu, że coś im dolega niebogom?
Lukasuwka,
Niewiasty często mówią, że nie dadzą.
Samuela,
musiałabyś wsunąć smukłą dłoń w moją kieszeń by się przekonać co za sprężyniaste stworzakowo się tam otwiera.
co do dzieckóff to płaczą z wielu powodów, może np chcą jak najszybciej wrócić do domu? do mamy? albowiem ponieważ bo nie chcą iść w pielgrzymkę imigracyjną z ojcem, wujkiem i stryjkiem?
zastanawia mnie fakt tajemniczego wymierania owych starych i starszych w tej tułaczce. muszą zaiste sprawnie usuwać te wszystkie nie dotarte do celu ciała.
często nic nie mówią…i dają
” często nic nie mówią…i dają”
I te są najlepsze!!!