Polski „burżuj”

Tak, tak. Oczywiście mam na myśli prezesa.

Jak wiadomo, Stanami Zjednoczonymi rządzą pieniądze. A właściwie kilka słynnych starych amerykańskich rodów, takich jak rodzina Kennedy, Rockefeller, Carnegie, Vanderbilt etc.  Rodziny te słyną z tego, że posiadają niewyobrażalne wręcz fortuny, a co za tym idzie, ogromne wpływy w świecie finansjery, polityki i sztuki, w proporcjach zależnych od tego, co ich akurat najbardziej interesuje.

Każdy z tych rodów chciał jakoś zaznaczyć swoje znaczenie w historii Stanów Zjednoczonych poprzez postawienie masywnej budowli gdzieś w dobrze wyeksponowanym miejscu. Tak, aby, długo jeszcze ludzie mieli świadomość tego, że właśnie ich ród budował potęgę ich kraju i miał niezaprzeczalny wpływ na jego obecny kształt.

W ten to sposób powstały: Carnegie Hall, jako jedna z najbardziej prestiżowych sal koncertowych w świecie, Lincoln Centre ( zbudowane przez Rockeffelerów), jako siedziba uniwersytetu i wielu prestiżowych instytucji kulturalnych, czy teatr John F. Kennedy Center for the Performing Arts w Waszyngtonie.

W Polsce tez mamy burżuja, tyle, że … polskiego. W centrum Warszawy postanowił postawić największą bodajże w tej części Europy „izbę pamięci” – Instytut Lecha Kaczyńskiego, o którym czytam co następuje:

„ważny ośrodek myśli intelektualnej, forum wymiany opinii, poglądów i idei, a także prezentacji szeroko rozumianej twórczości nawiązującej do osoby i dorobku Lecha Kaczyńskiego . W Izbie zgromadzone są pamiątki z okresu prezydentury, w tym dokumenty, zdjęcia i medale.”

No… nie w kij dmuchał! 190 metrów w górę , 1.3 mld z państwowego banku i gotowe!  Ta niezwykle ważna dla przyszłości Polski działalność zasługuje na dwie wieże (które z czasem niewątpliwie nazwane zostałyby „Kaczory” ) w prestiżowej lokalizacji i z piękną panoramą miasta. Przecież bez myśli Lecha Kaczyńskiego niemożliwy jest harmonijny rozwój polskiego społeczeństwa, jego dobrobyt i pomyślność. Myśl wielkiego myśliciela i wielkiej sławy polityka wymaga godnego jej otoczenia.

Czy ktoś kiedykolwiek widział prezesa w jakiejś instytucji kulturalnej, albo słyszał, żeby mówił coś na temat osiągnięć polskich artystów za granicą? Jedyną rozrywka, do której kiedyś w chwili słabości się przyznał to oglądanie w telewizji nad ranem zawodów rodeo. Literatura? Muzyka? Teatr? Opera? Nie, prawdopodobnie gra w polityczne „szachy” i przedstawienie cyrku na Wiejskiej z Pawłowicz w roli głównej zaspokajają jego wszelkie w tym względzie potrzeby. Reszta to jakieś farmazony, nie warte jednego mrugnięcia prezesa.

Za to mamy nowego bohatera narodowego w postaci wrednego Austriaka, który spłacił nam historyczny dług zaciągnięty u Sobieskiego pod Wiedniem uchroniwszy nas przed „Kaczorami” jako luksusową siedzibą sekty smoleńskiej.

I jeszcze jedno – taki to patriota z naszego prezesa, a jednak budynek nie miał się nazywać Wieże Kaczyńskich, a K(kej)-Towers!!! A fuj, fuj, nie godzi się takich brzydkich anglicyzmów produkować!!! No chyba, że Instytutowi dopiszemy jeszcze jedną literkę i będzie Institute.

Więcej: https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,24416231,czym-zajmuje-sie-instytut-im-lecha-kaczynskiego-w-tle-tajne.html

Wielbicielka SuperRedaktora, niepoprawna pesymistka, nieobliczalna "rycząca -tka", filolożka, ale w przeciwieństwie do Samueli, nie z zamiłowania, a z przypadku.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Pantryjota pisze:

    Institute prostitute 🙂

  2. McQuriosum pisze:

    Jakoś ten kaczy „Instytut” przypomina mi niesławny watykański IOR, czyli Istituto per le Opere di Religione,czyli tłumacząc na nasze, Instytut Dzieł Religijnych. Tak jak IOR czynił „dzieła religijne” np. piorąc pieniądze mafii nie tylko włoskiej, tak i wygląda na to, że instytuanci czcili pamięć Lecha K. nie tylko symbolicznie obalając „małpki „, ale i bawiąc się w wielki biznes ku czci i chwale żywego i nieżywego bliźniaka.
    PS
    Ktoś może mógłby podać jakies przykłady tzw „spuścizny ” nieboszczyka Lecha. oczywiście poza primo-voto-tertio Martusią aktualnie Jakąśtam?
    https://pbs.twimg.com/media/DyUhAnKX0AABem4.jpg

  3. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Największą i chyba jedyną „spuścizną” Lecha jest Marta.

  4. McQuriosum pisze:

    Pantryś,

    To już ustaliliśmy, że primo-voto-tertio MartusiaZawszeDziewica, choć niektórzy twierdzą, że jednak najpierw kultowe „spieprzaj dziadu”, a dopiero następnie Marta, a potem… eeeee….hm….. może ktoś, coś???

  5. Krakowianka Jedna pisze:

    McQuriosum,

    Pantryjota,

    Co tam dzieła i „spuścizna”….
    Był czas, gdy, mieszkając w Nowej Hucie, zapraszałam koleżanki ze studiów na tak zwany „spust surówki” w Hucie Lenina – czyli wielki huk i czerwoną zorzę na niebie od strony zakładu. Wielka to była atrakcja. Tak sobie zatem myślę, że to tak trochę jak z Neapolem :”zobaczyć wszystkie medale nieboszczyka bliźniaka i umrzeć…”

  6. McQuriosum pisze:

    UUU, jednak spuścizna jest i to taka, że klękajcie narody!
    Na pewno ani jeden I Sekretarz KC KPZR nie ma tak ładnie opracowanych „myśli ” i „spuścizny”, aż serce rośnie, jak się czyta, czuć prezydencka głowę!
    Trochę dziwi,że okładka dzieła o spuściźnie ściągą się dłużej niż jego zawartość, ale tak pewno ma być, a ja, jak zwykle malkontencę, bom szuja i gorszy sort wychowywany na gorszych podwórkach.
    file:///C:/Users/admin/Downloads/okladka_idea_i_mysl%20(1).pdf
    file:///C:/Users/admin/Downloads/warto_byc_polakiem.pdf

  7. McQuriosum pisze:

    PS
    jak zwykle skopałem wklejkę, więc jeśli ktoś chce zobaczyć słynne dzieło z myśla, niechaj skopiuje link,wklei i otworzy, a będzie Mu dane!
    Może wtedy poczuje, że warto być Polakiem!

  8. McQuriosum pisze:

    Krakowianka Jedna,

    W latach 60-tych, już po wyprowadzeniu się z Krakowa, w Hucie ( Centrum A) rezydowałem co roku. latem u mojej matki chrzestnej i Jej rodziny.
    Niestety, opisywane atrakcje wielkoprzemysłowe jakoś nie utkwiły w mojej pamięci… 🙁

  9. Krakowianka Jedna pisze:

    McQuriosum,

    Widocznie nie miał Ci kto takiej cudownej atrakcji pokazać. A z Centrum A widać by było jak na dłoni, bo… jak sama nazwa wskazuje to zaiste samo centrum jest :))

  10. McQuriosum pisze:

    Krakowianka Jedna,

    ależ miał kto: mąż mojej matki chrzestnej pracował w Hucie, na kierowniczym stanowisku w dozorze technicznym, mnie jednak bardziej interesowały stare zakamarki i muzea Krakowa. Takie niegroźne zboczenie, zostało mi to do dziś. 🙂

  11. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Niejaki Owanuta pochodził z Nowej Huty. Dzieckiem będąc, zbierał tam niezłe cięgi od tatusia, co musiało potem mieć wpływ na głowę.Potem co prawda przenieśli się do W-wy, ale już było za późno.

  12. Krakowianka Jedna pisze:

    Pantryjota,

    Kimkolwiek ów nowanuta jest, to, że cięgi od tatusia otrzymywał z Nową Hutą nie ma nic wspólnego :)) Ogólnie to urocze miejsce jest ta stara Nowa Huta 🙂 Chociaż ja już tam od 17 lat nie mieszkam. A Formacja Chatelet też jest z Nowej Huty i chodzili do jednej klasy z jedną z moich studentek. Mówili, że nauki raczej nie było, za to zawsze było śmiesznie:

  13. Kfiatushek pisze:

    Ja tylko przypomnę, że Twin Tower już się raz dało we znaki nowojorczykom. Powtórka w Warszawie?

Dodaj komentarz