Potrzebuję egzorcysty na gwałt!

Gdyż siedzi we mnie czort i zachodzi pilna konieczność, by go diabli wzięli.

Toczy się w Polsce gromka dyskusja, nad którą powinnam pochylić głowę i milczeć, ale czort siedzi, drąży, tupie i nie daje ani chwili wytchnienia. Może gdy się wyspowiadam przed Wami, Bracia i Siostry, to sobie pójdzie precz?

Rozwinę myśl mą wprost, by nie owijać: Pan rotmistrz Pilecki opracował wiosną 1940 r. plan, aby przedostać się do KL Auschwitz i zorganizować ruch oporu i powstanie. W tym celu dał się pojmać w trakcie łapanki w Warschau i zawieźć do obozu. Spędził w obozie dwa i pół roku. Zbudował organizację bojową. Na bieżąco przesyłał meldunki z obozu do Warschau. Gdy się zorientował, że jego meldunki pozostają bez echa, uciekł samotrzeć, by osobiście porozmawiać z gen. Grotem. Po czym sporządził „Raport Witolda” i przekazał go wraz ze zdjęciami kurierowi Karskiemu. Bohater.

Jednak czort niecny skrobie kopytkiem i każe mi zapytać, czy rotmistrz Pilecki był więźniem Auschwitz, skoro udał się tam dobrowolnie? Czort każe mi machając chwostem zapytać o sensowność całej akcji. Sączy smołę i dopytuje się o to, czy przełożeni rotmistrza Pileckiego w AK byli ludźmi roztropnymi. Czort recholi się jak diabeł i sufluje mi pytanie, czy przełożeni w AK wysłali też jakiegoś innego partyzanta do Starobielska.

Na koniec Mefisto podsuwa mi ściągawkę z pytaniem, czy wnuczka rotmistrza Pileckiego powinna była zostać zaproszona na obchody, skoro nigdy nie była zapraszana i się do tego przyzwyczaiła. W roku 2006 papież Benedykt XXVI przywitał w Polsce ciuli. Wspólnie z panem prezydentem Lechem Kaczyńskim był w Oświęcimiu. Pamiętam, że był tam też np. pan Giertych. Zofii Pileckiej jednak nie zaproszono. Dzisiaj zaś o niezaproszenie jest awantura, zwłaszcza, że na obchodach był Rainer Höss (niezły gagatek), który jednak nie był osobą zaproszoną, lecz osobą towarzyszącą jego przybranej matce, byłej więźniarce KL Auschwitz.

Ki czort? – pyta czort szepcząc, żem niepantryjotyczna. Może diabeł ma rację?

z wykształcenia i zamiłowania filolog, co według Platona oznacza miłośnika naukowej dyskusji. Wszelako mogę też nienaukowo.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6)
  1. Lukasuwka pisze:

    mój osobisty i wielce prywatny diabeł każe mi napisać, że gdybym była córką rotmistrza Pileckiego nie chciałabym w jakikolwiek sposób uczestniczyć w tych kukiełkowosztucznych uroczystościach.
    co się zaś tyczy wnuka komendanta obozu, to na litość Bobra! co jeszcze ma zrobić ów człowiek, by nie odpowiadać za czyny swojego dziada?!

  2. Samuela pisze:

    Lukasuwka,

    Rainer Höss nie musi się kajać! On tego łaknie jak kret kopy. W 2012 r. zaoferował Yad Vashem sprzedaż osobistych przedmiotów dziadziusia. Zadziwiony stanowczą i odmowną reakcją udał się do Oświęcimia, by pojąć. Od tego czasu celebruje swoje nawrócenie jako wizytówka nowych Niemców.

    Powiem szpetnie po niemiecku: Das ist billig!

  3. Lukasuwka pisze:

    Samuela,

    kret łaknie kopy? czy kupy?
    widzę, że weszłam na bardzo grząski i podbity emocjonalnie grunt osobistej awersji i niechęci do Rainera H.?
    moi bliscy nie zginęli ani w obozach ani w powstaniu, ot gdzieś tam na froncie,
    może czas dać przyschnąć i nie rozdrapywać tych wszystkich strupków historii?

    psyt. nie znam niemieckiego. daj po polsku jak bardzo szpetne to das…

  4. Eva70 pisze:

    Lukasuwka,

    Nie, to jeszcze nie jest ten czas, żeby „dać przyschnąć” temu akurat „strupkowi”, to jest nadal bolesna i krwawiąca rana, która – moim zdaniem – NIGDY nie powinna się „zabliźnić błoną podłości”, że posłużę się cytatem z dramatu „Sułkowski” niemodnego już dziś pisarza.
    Oglądałam transmisję z tych „kukiełkowosztucznych” uroczystości i nigdy nie ośmieliłabym się użyć takiego określenia, przynajmniej dotąd, dopóki żyje ostatni więzień Auschwitz. Po tej transmisji w TVP2 obejrzałam jeszcze wstrząsający film dokumentalny „Ciemności skryją ziemię”. W tym filmie m. in. pokazano, jak Anglicy i Amerykanie do wyzwalanych obozów spędzali mieszkańców pobliskich miejscowości, żeby im uświadomić ogrom zła, jakiego dokonali Niemcy. Myślę, że taka lekcja przydałaby się nie tylko tamtym Niemcom, skoro powstają organizacje nawiązujące do nazistowskiej ideologii, a mury naszych (i nie tylko) miast pokryte są antysemickimi rysunkami i hasłami.
    Jeśli mój głos uznasz za niestosowny, to przepraszam, ale na takie tematy inaczej reagować nie potrafię. Może dlatego, że umiem sobie wyobrazić, co mogła czuć moja 22-letnia ciężarna kuzynka, która podczas powstania zginęła wraz ze swoim ojcem, a moim wujkiem w piwnicy zbombardowanej kamienicy, że znałam co najmniej kilka więźniarek obozów koncentracyjnych i nie tylko z lektury wiem, co one w tym piekle przeżyły i z czym musiały przez resztę życia się zmagać? Gdybym tego nie napisała, to czułabym, że zdradziłam ich pamięć. Jeszcze raz przepraszam.

  5. Pantryjota pisze:

    Niedawno oglądałem film z Arnoldem S. i Sylwestrem S. w którym ten drugi permanentnie dawał się zamykać w więzieniach jako ekspert od zabezpieczeń, po czym uciekał, wykazując ich słabość.
    Myślę, że rotmistrz też wykazał się podobnie jak Sylwester, ukazując cudzą słabość i pokazując własną siłę.
    Może gdyby jednak został do końca, mógłby dać sobą świadectwo, że obóz wyzwolili Ukraińcy.
    Ale zapewne zdawał sobie sprawę z faktu, że większy będzie z niego pożytek na wolności, niż w obozie i stąd trudna decyzja o ucieczce.
    Jeśli jednak miał wytatuowany numer, to z pewnością można uważać go za więźnia, niezależnie od dobrowolności udania się tamże.

  6. Samuela pisze:

    Moje poczucie obowiązku mówi mi, że jestem winna kilku słów o Rainerze Hössie. Prawdopodobnie jest to facet całkiem, całkiem, ale równie dobrze może być niecałkiem. Dla mnie jawi się on być fenomenem odwróconej perspektywy ofiary. Czytałam też tu i ówdzie, że należy mu współczuć. Jednak słowo „współczucie” jest tu zupełnie nie na miejscu, chyba że w takim sensie, w jakim podwórkowe dzieci współczują koledze, że ma ojca pijaka. Przy całej złożoności jego sytuacji życiowej nie można bowiem traktować go jako ofiary i zestawiać z ofiarami z Auschwitz. Byłoby to nawet nie tyle lekko-, co raczej bezmyślne.

    Moje studentki i (nieliczni) studenci uwielbiają np. powieść „Der Vorleser” Bernharda Schlinka i chcą – jeśli w ogóle – pisać analizę tego tekstu. Wiedzą jednak, że nie wolno im się nawet zbliżyć z tym tekstem do mojego gabinetu. Może dlatego, że znajduje się na czwartym piętrze. Żakowie dlatego uwielbiają ten tekst, że na jego podstawie nakręcony został film „Lektor”. Główną rolę grała w tym obrazie taka pani, która nie utonęła na Titanicu.

    Piszę o tym w tym kontekście, ponieważ jest to fantastyczny przykład na odwróconą perspektywę ofiary. Od każdego dzieła sztuki można oczekiwać, że będzie reflektować jakąś – jeśli już nie prawdę – to przynajmniej prawdziwość bytu. Recypient otrzymuje zaś fałsz, a zatem kicz, a zatem zanegowanie estetyki. Jeżeli pogwałcona zostaje estetyka, to dzieło przestaje być dziełem sztuki i wtedy niczego nie można od niego oczekiwać, gdyż staje się sztuczne.

  7. krawcowa pisze:

    Właśnie czytam książkę Jerzego Widery In extremis-Moje wspomnienie z Auschwitz. Więźnia numer 38028, człowieka który prze cztery lata był tylko numerem, którego życie każdego dnia wisiało na włosku i był świadkiem wydarzeń, o których nie śmielibyśmy nawet pomyśleć, że są możliwe.
    Mam zaszczyt znać go osobiście, ma 96 lat i jest prawdziwym dżentelmenem.
    To niewiarygodne ile człowiek może znieść i jak silna jest w człowieku wola życia…
    Książka jest wspomnieniem a wszystkie osoby i wydarzenia miały rzeczywiście miejsce, polecam Lukasówce, zanim zaciągnie kurtynę po spektaklu kukiełkowym 🙂

  8. Lukasuwka pisze:

    Samuela,

    krawcowa,

    Eva70,

    Samuela, naprawdę nie pozwalasz zbliżać się ze Schlink`iem B. do drzwi gabinetu?
    fak!
    Ewa, nie musisz przepraszać, ja się nie gniewam,
    Krawcowa, dzięki za polecenie lektury, może przeczytam, może nie, lubię mieć swobodę wyboru,

    dzięki Dziewczyny!
    zrozumiałam, że można mieć swoje zdanie na każdy poruszany na tym portalu temat, można swobodnie krytykować, łajać, potępiać, ganić, strofować, prześmiewać o tyle, o ile zgadza się to z poglądem i wglądem osoby piszącej felieton?
    mój osobisty i wielce prywatny diabeł podpowiada, że stos jest już gotowy,
    pozostaje mi tylko podać zapałki,

  9. krawcowa pisze:

    Lukasuwka,

    Kochana, ależ nikt nie zamierza Cię palić, w każdym razie, ja nie!!
    Jedynie pragnę zwrócić uwagę na drugą stronę medalu, zwłaszcza, że totalitaryzm znów może zapukać do drzwi.

  10. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    „zrozumiałam, że można mieć swoje zdanie na każdy poruszany na tym portalu temat, można swobodnie krytykować, łajać, potępiać, ganić, strofować, prześmiewać o tyle, o ile zgadza się to z poglądem i wglądem osoby piszącej felieton?”

    Coś jest na rzeczy…
    Jako szef oświadczam jednak, że nie jest to właściwe podejście.
    Nie zamierzam jednak z tym walczyć, gdyż uważam, że każdy ma tutaj nie tylko prawo do pisania ( komentowania) ale również – UWAGA !! do niepisania, jeśli uzna, że jego pisanie w danym wypadku do niczego dobrego nie prowadzi.

  11. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Reader to powieść z niemieckiego pisarza Bernhard Schlink się widział w 1995 roku.

    Koncentruje trzyczęściowej powieści na początku jest nierówna erotyczne relacje z narratora Górze Michała do 21-letniej Hanny Schmitz. W trakcie retrospektywnej narracji stężonego prawnik i autor Schlink coraz sprawie etycznych problemów i radzenia sobie ze sprawców o Holokauście w Niemczech w 1960 roku.

    Książka została przetłumaczona na 40 języków. [1] [2] W Stanach Zjednoczonych został opublikowany w 1997 roku pod tytułem Reader i stał się bestsellerem .

    Pierwsza część

    Pierwsza część rozpoczyna się od zaburzeń na piętnaście-letniego studenta Michael Berg w żółtaczką . Gdy rzuca się w drzwiach, jest nieznana kobieta, aby pomóc później niż 36-letni tramwaj konduktorka Hanna Schmitz jest prezentowany.

    Po powrocie do zdrowia, Michael Hanna zbadane w jej domu, aby jej podziękować. Kiedy przechodzi przed nim i zauważyłem jego podniecenie seksualne, on ucieka. Na kolejną wizytę przychodzi do kochania, a tym samym początku nierównej relacji, która jest zajętym pierwszą część powieści.

    https://translate.google.pl/translate?hl=pl&sl=de&u=https://de.wikipedia.org/wiki/Der_Vorleser&prev=search

    Zainteresowała mnie ta nierówna erotycznie relacja.
    Wygląda, że książka może być niezła.

  12. szarosrebrzysta pisze:

    Dobry wieczór! Z wielką przyjemnością czytam rozmowę pod przewrotnym tekstem Samueli. Zgadzam się ze wszystkimi rozmówcami. Je suis Eva70 i uważam, że Auschwitz trzeba ciągle przypominac. I popieram Krawcową, bo demony totalitaryzmów ciągle się budzą szturchane zaostrzonymi kijami. Jednocześnie jestem też Samuelą i Grószeczką, bo czas, aby przestac celebrowac. Te nasze spędy są jakieś anachroniczne i budzą moje zażenowanie. Może formuła się zestarzała? A może zabrakło elegancji, albo też prawdziwego świętowania bez wrzasków i podziałów? Nie wiem. Wiem tylko tyle, że możemy tutaj porozmawiac o tych strasznych sprawach, dowiedziec się jak każdy z nas to odbiera i nikt nikomu tu nie ubliży. To takie dobre. Zwyczajne, chciałoby się rzec. Pantryjoto, fajnie, że chciało Ci sie zaryzykowac. Dobranoc!

  13. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    Tenże Michał Górze był nastoletnim uczniem, gdy poznał Hanna Schmitz. Oważ poprosiła go, by jej poczytał, na co on chętnie przystał, gdyż Hanna była – owszemowszem – czytania warta. Jej problem wyjaśnił się dopiero po latach na sali sądowej. Okazuje się bowiem, że Hanna nie umiała czytać, ale bardzo lubiła książki. Jeszcze bardziej lubiła tych, którzy jej te książki czytali. Powodowana pragnieniem poznania literatury pięknej ochoczo zapisała się do SS i została strażniczką w obozie. W czasie pełnienia służby bezustannie prosiła więźniarki, by jej czytały ksiązki. Więźniarki chętnie spełniały jej prośbę, ale tylko do pewnego czasu, a mianowicie do momentu, w którym Hanna Schmitz stwierdzała, że musi nastąpić koniec tych szeherezad. Relacja Michała Górze z Hanna Schmitz polega głównie na tym, że im bardziej on jej czytał, tym namiętniej ona tego czytania pożądała. Po pewnym czasie czytania Hanna nagle jednak opuściła Michała Górze, co było o tyle dziwne, że dotychczas to nie ona, lecz czytaczki więźniarki dokądś musiały nagle wychodzić i uporczywie nie chciały wracać. Pewnego razu Hanna zapragnęła udać się z więźniarkami na długą wycieczkę krajoznawczą. Zmęczone kobiety postanowiły odpocząć w stodole. Więźniarki chciały Hanna trochę poczytać, by ją rozerwać, ale Hanna miała migrenę. By zaczerpnąć świeżego powietrza wyszła więc ze stodoły i z troski o bezpieczeństwo więźniarek zamknęła drzwi na kłótkę. Niestety zaprószyła przy tym przez nieuwagę iskrę, Iskra spowodowała pożar, wskutek którego więźniarki nie mogły Hanna nic poczytać, gdyż zrobiło się zbyt gorąco na czytanie. Książki zaś spłonęły, co w tym czasie nie było niczym nadzwyczajnym.

    Książka jest dlatego tak dobra jak film, że pokazuje dobitnie pożytki, jakie mogą płynąć z czytania, także lub przede wszystkim wtedy, gdy jest zimno. Gdy się bowiem czyta, zwłaszcza leżąc, to czasem bywa bardzo gorąco. Natomiast, gdy się nie czyta, to idzie się siedzieć i wtedy nie można zbyt dlugo leżeć. Można jednak siedząc czytać w pozycji na stojaka.

  14. Samuela pisze:

    Dodam jeszcze mały komentarz, a zatem komentarzyk, odnośnie tytułu „Der Vorleser” (ang. The Reader, pl. Lektor). Leksem „Vorleser” składa się z przedrostka „vor” oraz z trzpienia „leser”.Rzeczownik jest derywatem czasownika „vorlesen”, w którym prefiks „vor” jest strasznie silnie akcentowany, a zatem czasownik jest rozdzielnie złożony, co generalnie jest bardzo zabawne. Gdy więc niemiecka córka (może być teź synek) prosi niemiecką mamę, by jej (mu) coś przeczytała, to mówi: Mutti, lies mir was vor!

    W dosłownym brzmieniu znaczy to ni mniej ni więcej tyle co: Poczytaj mi mamo przed! W języku niemieckiej mamusi istnieje jednak też słowo „der Leser” (PM powiedziałby: czytacz). Wynika stąd wniosek, że słowo „Der Leser” musi mieć jakieś ciut odmienne znaczenie niż słowo „Der Vorleser”. Gdyby bowiem obydwa słowa znaczyły to samo, to nie byłoby dwóch słów, lecz jedno. Następnym wnioskiem musi być zatem stwierdzenie, że ani angielskie „the reader” ani też polskie „lektor” ani też słowo „czytacz” nie oddają tego, co w istocie oznacza „Der Vorleser”. Rzeczownikiem „Vorleser” określa się bowiem też (lub przede wszystkim) wykładowcę w auli, który jako taki nie powinien zasadniczo studentom czytać, lecz powinien do nich przemawiać czytając w swoich myślach ukształtowanych zarówno własnym czytaniem jak i własnym pisaniem.

    O to właśnie „przedczytanie” (bądź „czytanie przed”) w tej książce/tym filmie właśnie chodzi. Można tę czynność określić też przedczytaniem, a więc grą wstępną. Tak czy owak jest to zabawa przednia.

  15. Lukasuwka pisze:

    krawcowa,

    zapewniam Cię droga Krawcowo, że widzę obie strony medalu,
    nie powiedziałam, że nie powinno się pamiętać, wspominać, ale czy tak ważna rocznica znów musi być zaczynem do podziałów i kłótni? kto, kogo, gdzie i jak ma zaprosić?
    wyraziłam tylko swoje skromne osobiste i bardzo subiektywne zdanie, ” że gdybym „JA ” była córką rotmistrza Pileckiego nie chciałabym w jakikolwiek sposób uczestniczyć w tych kukiełkowosztucznych uroczystościach”
    co do uroczystej mszy św. to nawet nie chce mi się strzępić języka bo pewnie znów palnę coś niestosownego a przecież tak bardzo chciałabym aby państwo polskie w końcu oderwało się od kościoła. Wiem, że się nie da, bo przecież kukiełki w czarnych sukienkach uwielbiają takie uroczystości!

  16. Lukasuwka pisze:

    Pantryjota:
    Lukasuwka,

    „… każdy ma tutaj nie tylko prawo do pisania ( komentowania) ale również – UWAGA !! do niepisania, jeśli uzna, że jego pisanie w danym wypadku do niczego dobrego nie prowadzi.

    masz rację Pantrysiu,
    pokazałeś mi właściwą drogę

  17. Pantryjota pisze:

    szarosrebrzysta,

    Dziękuję za ten komentarz, który pokazuje, że każdy ma prawo do swoich racji.
    Ale co do mojego „ryzyka” to nie bardzo rozumiem co miałaś na myśli.

  18. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Dzięki za ten „bryk”. W tej sytuacji nie będę już musiał czytać tej książki i nie ukrywam, że to spora ulga, gdyż ciśnienie na czytanie przestało mnie męczyć już tak dawno, że nie pamiętam nawet kiedy to było.

  19. szarosrebrzysta pisze:

    Pantryjota,

    A ja chyba poszukam tej książki. Zaintrygowała mnie. Pisząc o ryzyku myślałam o stworzeniu tego forum. Nie powiesz mi, że dokładnie wiedziałeś, jak się ono ukształtuje :).

  20. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałaś moje intencje, więc rozwinę myśl.
    Otóż chodziło mi o to, że nie ma sensu „strzelać focha” w sytuacji, gdy ktoś ma inne zdanie. Nawet wówczas, gdy tych o odmiennym zdaniu jest zdecydowana większość.
    Oczywiście można próbować przekonywać do swoich racji, albo wyjaśniać co się miało na myśli (vide „kukiełki”), ale można również zająć się czymś innym, np. napisać kolejną, własną notkę.
    Co do meritum, to osobiście nigdy nie byłem w Auschwitz, choć jakieś tam okazje w dawnych latach były. Nie byłem też w kilku innych miejscach, w których być może powinienem być, ale nie odczuwam z tego powodu żadnej traumy.
    Uważam, że pamiętać oczywiście należy, ale „celebrować” już niekoniecznie.

    I jeszcze jedno:
    Krótki film, który pokazywano w trakcie ostatniej uroczystości i za który potem oklaskiwano na stojąco Spielberga uważam za beznadziejny, a sam fakt klaskania w takim miejscu za żenujący. To tylko trochę mniejszy „obciach” niż buczenie albo gwizdanie na pogrzebie.

    Co prawda już o tym kiedyś wspominałem, bodaj przy okazji wpisu Atoma, ale jako ciekawostkę mogę jeszcze raz:

    Otóż mój stryjek, podobnie zresztą jak ojciec, w swoim czasie dość poważnie zajmował się fotografią. Przyjacielem rodziny był wówczas znany fotograf, Adam Kaczkowski (ojciec Piotra – radiowca).

    „Po wojnie aktywny fotograf. Jego prace były wielokrotnie prezentowane i nagradzane w kraju i zagranicą. Między innymi album Bramy Tragedii otrzymał Grand Prix Interpress Photo 1964 cyklu Muzeum Auschwitz-Birkenau ”

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Kaczkowski

    Całkiem niedawno, będąc u stryjka dowiedziałem się, jak wyglądała praca przy tych zdjęciach, bo okazało się, że został poproszony o pomoc i pojechał z panem Adamem do Oświęcimia.
    Dowiedziałem się również wiele o czasach wojennych np. o tym jak Niemcy zajęli nasz dom rodzinny w Brodnicy na potrzeby funkcjonariusza NSDAP, któremu trzeba było „czapkować” za każdym razem gdy się go zobaczyło, bo inaczej „brało się” po pysku. Części rodziny pozwolono tam jeszcze zostać przez kilka miesięcy ( dom był duży, 12-to pokojowy) ale potem wszyscy musieli się wynieść, a dom przy wyzwalaniu miasta spalili Rosjanie.
    Tak więc mam pewne powody, żeby nie przepadać zarówno za jednymi okupantami jak i za drugimi i tych powodów oczywiście mógłbym przedstawić o wiele więcej.
    I na koniec jeszcze jedno:
    Czytam właśnie, że Rosjanie dostarczyli na Ukrainę przewoźne krematoria, zainstalowane na ciężarówkach. Chciałoby się powiedzieć ” wot, tiechnika ” gdyby nie to, że to wcale nie jest zabawne.

    Namaluj coś i nie marudź :))

  21. Pantryjota pisze:

    szarosrebrzysta,

    No domyślam się, że o to Ci chodziło, ale jakie to ryzyko ??
    Czym ryzykowałem ??
    Chyba tylko tym, że nikt nie będzie tu pisał :))
    Ale mam w sobie wystarczające pokłady narcyzmu, żebym mógł pisać sam dla siebie i potem się tym delektować :))
    Co do książki, to jeśli „są momenty” to może też kiedyś zerknę :))

  22. szarosrebrzysta pisze:

    Pantryjota,

    Oj to, to! Twój narcyzm jest rozbrajający i pełen wdzięku. Jest to jedna z najsilniejszych podwalin Twego przedsięwzięcia :))). Ale nie powiem, że nie masz podstaw do spoglądania w sadzawkę :)))
    I właśnie o takich m.in. momentach myślałam (oklaski i in.) pisząc o elegancji, która jest niezbędna przy takich trudnych „okazjach”. Gdzieś się gubi godnośc, choc boję się tego słowa nadużywac, bo i tak się dewaluuje, gdy prawie każda łajza używa go niemal jak serwetki, do wycierania zatłuszczonej gęby.
    Lukasuwka nie strzeli focha, bo jest fajna i mądra, a swoje zdanie ma prawo miec. Takie jest moje zdanie 🙂

  23. krawcowa pisze:

    Niestety nie mam telewizora i nie wiem jak wyglądały owe obchody, od dawna jednak wiem, że nasi politycy są marionetkami których sznurki trzyma w łapie KK albo wręcz pacynkami, w dupie których trzyma środkowy palec 😛
    W tym sensie, obchody mogły wyglądać jak teatr kukiełkowy, jednak nie można rozwadniać tego co w obozach miało miejsce i relatywizować zło, bo jest ono nadal obecne …
    Tak jak pisała kiedyś Samuela, musi być zło, żeby mogło istnieć dobro, choćby tylko w pamięci…i oby tylko !

  24. szarosrebrzysta pisze:

    krawcowa,
    Zgadzam się z każdym słowem. O!

  25. Pantryjota pisze:

    szarosrebrzysta,

    Ja też zgadzam się z każdym słowem.
    Pamiętajmy bowiem, że na początku było słowo 🙂

  26. Pantryjota pisze:

    szarosrebrzysta,

    Nie tylko mój narcyzm jest pełen wdzięku ale i ja sam jestem go pełen sam w sobie :))

  27. Pantryjota pisze:

    szarosrebrzysta,

    Może im się zdawało, że są na gali Oskarowej, skoro był Spielberg ?
    Tak czy inaczej wstyd, klaskać koło krematorium.
    Już widzę oczyma duszy, jak klaszczą na Westerplatte, klaskaniem mając obrzękłe prawice i lewice.
    Oczywiście można obchodzić rocznicę zakończenia czegoś tam, gdzie to coś się zaczęło i gdybym się uparł, mógłbym pewnie zaproponować kilka takich obchodów, ale od czego mam komentatorów, prawda ?

  28. Lukasuwka pisze:

    Pantryjota,

    nie strzeliłam focha,

  29. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    O tych fochach to była raczej uwaga ogólnej natury.

  30. Filipina pisze:

    szarosrebrzysta,

    Koniecznie poszukaj.Ja tej książki nie czytałam, ale obejrzałam film.
    Podobał mi się (niekoniecznie z powodu „momentów” o których wspominał Pantryjota);))
    Wart obejrzenia. Polecam

  31. Filipina pisze:

    Lukasuwka,

    Droga Lukasuwko, jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Ciebie z muchami w nosie;))
    Dlatego też mialam pewność, że komentarz dot fochów, absolutnie nie dotyczyl Ciebie.
    Pozdrawiam

  32. Filipina pisze:

    Samuela,
    polsc
    Droga Samuelo. W swój awatar zapędziłaś 'przystojnego faceta”
    Właśnie dzisiaj słyszałam, że polscy mężczyżni są oceniani w rankingach swiatowych jako brzydcy, nie dbający o siebie.

  33. Samuela pisze:

    Już nie potrzebuje egzorcysty na gwałt, gdyż żem go znalazła:

    https://www.wiocha.pl/1190083,Egzorcysta

  34. krawcowa pisze:

    Dzisiaj atak na posłankę Grodzką, tak właśnie wyglądają początki rządów totalitarnych, niedługo się okaże, czy jesteśmy takim samym narodem jak Niemcy w czasach rodzącego się nazizmu.
    Dzięki naszej prawicy, cofamy się, jak myślicie, zostaniemy faszystami?
    Czy jednak zwycięży duch wolności w narodzie?

  35. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Bez przesady. Atak na Grodzką holocaustu jeszcze nie czyni.

  36. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    Steven Spielberg był w Auschwitz nie dlatego, że jest hollywoodzkim reżyserem, ale dlatego, że reprezentował założoną przez siebie w 1994 r. SHOAH Visual History Foundation, która zbiera i gromadzi materiały video, dokumentujące świadectwa osób ocalałych z Holocaustu, zbrodnie na innych mniejszościach, prześladowanych przez nazistowskie Niemcy oraz inne związane z tym świadectwa historyczne.

  37. Eva70 pisze:

    krawcowa,

    Wcale nie musimy się cofać, mieliśmy przed II wojną ONR-Falangę, sporo chętnych do udziału w pogromach i to nie tylko wśród tzw. motłochu, ale również wśród akademickiej młodzieży, z czasów wojny i okupacji też nie brakuje świadectw o pogromach i szmalcownictwie, a i w okresie PRL co najmniej dwa zdarzenia (pogrom kielecki i 1968 r.) świadczą o tym, że nie tylko Lenin jest wiecznie żywy, ale również faszyzm.

  38. krawcowa pisze:

    Eva70,

    Ewo,
    no i o to właśnie mi chodzi, -faszyzm wiecznie żywy, powinien być zamknięty w pancernej szafie a klucz wyrzucony do rowu mariańskiego.
    Najpierw daje się przyzwolenie na zdawałoby się błahe rzeczy, potem te błahe i sporadyczne zaczynają być tak powszechne, że stają się normą, a potem, inwigilacja na całego…i niech mają się na baczności ci nieco inni od reszty.
    Następnie, wystarczy tylko mała prowokacja, i powód do eksterminacji…w imię czystości rasy, jak już to było, …lub wedle np religijności 🙁

  39. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Ja nie napisałem, że Spielberg występował jako gwiazda Hollywood, tylko próbowałem „wczuć” się w reakcje klaszczących. Film, z „elegenckimi” animacjami krematoriów kompletnie do mnie nie przemówił – równie dobrze można tam było pokazać w tej konwencji Królewnę Śnieżkę, albo psa Huckelberry.

  40. Eva70 pisze:

    krawcowa,

    W dziejach człowieka, ludzi, narodów było i nadal jest tyle zła i okrutnych wydarzeń, że taka szafa pancerna musiałaby być ogromna, a może nawet i rów mariański by się zapełnił.
    Czasami „daje się” a czasami sami biorą :).

  41. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    Wiem, że tego nie napisałeś, moje określenie „gwiazda Hollywood” nawiązywało tylko do Twojej „gali Oskarowej”.
    Nie wiem, czy te animacje były „eleganckie”, ponieważ mój stan emocjonalny nie pozwalał mi na zobiektywizowaną ocenę jakości tego filmu, tak jak podczas lektury nie oceniam wspomnień obozowych pod względem literackim. Klaskanie też wydało mi się niezbyt stosowne, ale może w ten sposób odniesiono się nie tyle do filmu, którego był jedynie producentem, tylko do działalności jego fundacji.

  42. Atom pisze:

    W archidiecezji gdańskiej egzorcystów jest pięciu, ale żaden z nich nie da się zgwałcić, chyba. Jeden z nich jest tak zdrowo odjechany, ze ręce same składają się do poklasku. Najstarszy z nich powinien odgrywać za to bioenergoterapeutę, albo powinien wykrywać czakry u buddystów, fachu raczej nie zmieni, czarnosutanem raczej zostanie, zostało mu niewiele do śmierci, więc nie będzie sobie przekreślał kariery.
    Jak to czasy się zmieniają, kiedyś (- 30 lat ~n/p) to samogwałt był pretekstem do egzorcyzmów. A teraz to egzorcysta potrzebny na gwałt!

  43. Atom pisze:

    Lukasuwka,

    Gdybym był wnukiem rotmistrza, to chyba bym został gejem w tej naszej polskiej armii.

  44. Atom pisze:

    Lukasuwka,

    PS

    Każdy soldat by mnie kochał, nawet czasem w dwójnasób.

  45. Atom pisze:

    Samuela,

    To jest tanioszczędnie, ale tylko dla skąpców Balzaka, czy jak mu tam.

  46. Atom pisze:

    Pantryjota,

    Taki Arnold, to ciekawe gdzie by pracował w czasie 2WŚ, może na koleji, jak każdy zbożny Austriak?? (Austryjak??)

    Sylwetka esesmana (to taki żarcik), a serce gołąbka pokoju, albo nawet gubernatora, od ułaskawień.

    Samuela,

    To jest tanioszczędnie, ale tylko dla skąpców Balzakowskich, czy jak im tam.

  47. Pantryjota pisze:

    Atom,

    Aleś się rozpisał dubeltowo :))

Dodaj komentarz