R, czyli o radości z grania i śpiewania takoż

W kolejnym odcinku mojego niszowego cyklu zaprezentuję kilka zespołów na literę R, a będą to jak zwykle rodzynki z mojej sieciowej kolekcji, choć zdaję sobie sprawę, że nie każdy lubi bakalie. Ja np. nie znoszę rodzynek w cieście i zawsze je wydłubuję. Zaś moja aktywność w zakresie „wydłubywania” z sieci mało znanych kapel chyba powoli się kończy, bo jednak nie są to zasoby bez dna. No ale i tak pokazuję może 5% tego, co w ciągu ostatnich 2 lat udało mi się odkryć, więc nie ma obaw w kwestii dokończenia cyklu.

Zacznę deszczowo, ale bardzo klimatycznie:

Pan o swojsko brzmiącym nazwisku Penczak zrecenzował tę płytę tutaj:
https://www.psychedelicbabymag.com/2017/09/rain-rain-1972-review.html

Pewnie ma trochę racji pisząc te słowa (tłumacz Gooogle) : Być może amalgamat stylów zranił jego szanse na znalezienie publiczności, która nie do końca zdawała sobie sprawę z intencji muzycznych zespołu.

Mniejsza o intencje, jeśli słucha się tej płyty z dużą przyjemnością, a w moim przypadku tak właśnie jest, bo zawiera dużo takiego grania, które bardzo lubię. Sądzę, że niektórym moim fankom też przypadnie ona do gustu.

A teraz coś bardziej „ambitnego” ale momentami wspaniałego, rodem z Wielkiej Brytanii, na długo przed Brexitem:


Nagrali jeden, debiutancki album w 1970 roku i zniknęli, jak wiele innych kapel w tym czasie. Szkoda, bo wydaje się, że drzemał w nich duży potencjał. Ten materiał powinien przypaść do gustu tym moim fankom, które cenią sobie np. Zappę i „siedzą” w muzyce poważnej. Room był jednym z pierwszych zespołów które zainspirowały mnie do poszukiwań w sieci i choćby z tego powodu bardzo go sobie cenię. No i okładka jest super, a o szacie graficznej płyt mało się wypowiadam, choć czasem byłoby warto.

Teraz będzie trochę bardziej „jazzowo”, choć bez przesady, bo „czysty” jazz jakoś mało mnie kręci:

To też zespół angielski, który nagrał 2 płyty w 1973 i 1974 i tyle ich. Myślę, że na forum znajdzie się przynajmniej 1 osoba, której takie granie się spodoba, choć oczywiście nie będę pokazywał jej palcem. Oto garść informacji dla zainteresowanych:
https://www.discogs.com/artist/1985368-Riff-Raff-2

Pozostając wciąż w Wielkiej Brytanii posłuchamy teraz płyty wydanej w tym samym roku, co słynny Abbey Road:

Zupełnie inne, bardziej „surowe” brzmienie i klimaty, ale dla każdego coś miłego, tym bardziej, że amber ostatnio stał się u nas dość popularny z okazji ogromnych złóż,które rzekomo odkryto z okazji dewastacji Mierzei Wiślanej. Kto się zainteresuje kapelą, może sobie zerknąć tutaj:
https://therockasteria.blogspot.com/2013/01/rare-amber-rare-amber-1969-uk-hard.html

A na koniec coś z roku 1972:

Też nagrali jedną płytę, ale czasem jedna jest większym osiągnięciem artystycznym niż kilka i spokojnie można uznać, że to właśnie jeden z takich przypadków. Wystarczy przewinąć do 10 minuty i sprawa będzie jasna, szczególnie dla tych osób, które lubią flet w rocku i fajne harmonie. A potem zmiana klimatu i bardzo dobrze im to wychodzi, w zasadzie aż do końca.

https://therockasteria.blogspot.com/2012/11/ram-where-in-conclusion-1972-us-heavy.html

Jak zwykle zapraszam za miesiąc, przypominając, że mamy już z górki z tym cyklem, który być może zapisze się w annałach, o ile gdzieś istnieją takie annały.

Pantryś

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)
  1. Protest-antka pisze:

    Dziękuję Pantrysiu – podobają mi się wszystkie propozycje, może nie koniecznie płyty w całości ale wszystkie mają pewien klimat, który mnie ujmuje

Dodaj komentarz