Sens ochrony przyrody

Wielkie koncerny farmaceutyczne ciągle wysyłają ekspedycje naukowców w mało dostępne rejony świata, dżunglę amazońską, lasy Borneo i resztki dżungli Afryki. Po co? Szukają nowych lekarstw. Rozmawiają z tamtejszymi szamanami i uzdrowicielami by ci zdradzili metody i sposoby zwalczania chorób. Oczywiście szukają nie lekarstw w sensie dosłownym ale szukają substancji czynnych zawartych w roślinach. Zagłada bioróżnorodności powoduje, że z każdym rokiem jest coraz mniej roślin do odkrycia bo po prostu gatunki giną.

Kiedy odkryto Ötziego, człowieka lodu w Alpach w jego torbie odkryto szereg przedmiotów i substancji, które po dłuższych badaniach okazały się jego pożywieniem. Znaleziono także spory kawałek grzyba. Stwierdzono, że znaleziony grzyb to Inonotus obliquus, czyli błyskoporek podkorowy, wśród fanów medycyny naturalnej lepiej znany jako czarna huba, huba brzozowa, huba ukośna lub czaga. Na pierwszy rzut oka trudno zidentyfikować tę brodawkowatą, guzowatą, spękaną narośl na pniu brzozy jako grzyb, wydaje się ona raczej objawem jakiejś choroby. W rosyjskiej medycynie ludowej, rozpowszechnionej aż po Syberię, kraje bałtyckie oraz Finlandię, te czarne narośla już od wielu lat są wykorzystywane jako środek leczniczy przeciwko nowotworom. Poza tym mają one rzekomo stymulować system immunologiczny, działać jako środek przeciwzapalny oraz chronić trzustkę i wątrobę. Rzeczywiście badania laboratoryjne i testy na zwierzętach wykazały działanie antynowotworowe tego gatunku grzyba. Problem polega jednak na tym, że nie wiemy dokładnie, dlaczego tak jest. W błyskoporku podkorowym znaleziono dotychczas co najmniej 200 substancji bioaktywnych, takich jak różne polifenole, triterpeny i polisacharydy. Marchewka ma potencjał antyoksydacyjny 700, a wysuszony zmielony proszek z czarnej huby ma potencjał antyoksydacyjny 65 000! Wysoka wartość ORAC oznacza, że gram substancji jest w stanie zneutralizować więcej wolnych rodników tlenu, które mogą spowodować uszkodzenia struktur w komórkach. Błyskoporek podkorowy alias czarna huba rzeczywiście ma zatem olbrzymi potencjał!

Słynny rosyjski pisarz, dramaturg, laureat Nagrody Nobla i krytyk reżimu Związku Radzieckiego Aleksander Sołżenicyn (1918–2008) w swojej książce

„Oddział chorych na raka” z 1967 roku postawił temu grzybowi prawdziwy literacki pomnik:

„…tamten pacjent mówił, że doktor Masliennikow to dawny lekarz powiatu aleksandrowskiego pod Moskwą. Przez dziesiątki lat – kiedyś tak było – pracował w tym samym szpitalu. I zwrócił uwagę, że choć w literaturze fachowej dużo pisano o raku, to wśród miejscowych chłopów, których leczył, rak w ogóle nie występuje. Dlaczego? […] Zaczął więc badać, badać […] i stwierdził taką rzecz: chłopi z oszczędności pili zamiast herbaty czagę, tak zwany brzozowy grzyb […]. No i Siergiejowi Nikityczowi Masliennikowowi przyszła do głowy myśl, że może właśnie czagą rosyjscy chłopi leczą od stuleci nowotwory, choć sami o tym nie wiedzą”.

Także fiński poeta narodowy i ojciec nowoczesnej literatury fińskiej Aleksis Kivi (1834–1872) informował o czarnej hubie, która w języku fińskim nosi niemożliwą do wymówienia nazwę pakurikääpä. W swojej najsłynniejszej książce Siedmiu braci opowiada, że podczas fińskich wojen żołnierze pili wywar z grzyba, nazywając go „herbatą tikka”, jako namiastkę kawy. Wielu weteranów było przekonanych, że przeżyli wojnę tylko dzięki piciu tego napoju z grzyba.

Reishi – grzyb wiecznego życia

O ile błyskoporek podkorowy, zwany czarną hubą, jest grzybem Północy, o tyle reishi, czyli lakownica żółtawa (Ganoderma lucidum), jest grzybem leczniczym Azji. Jest to gatunek uważany za króla grzybów o właściwościach leczniczych, w chińskiej medycynie ludowej – pod nazwą lingzhi – odgrywa szczególną rolę już od około 4000 lat. U nas nazywa się go skromnie lakownicą żółtawą lub lakownicą lśniącą i niemal nikomu nie przyszło by do głowy, by jeść jednoroczne owocniki, które są zbite i niekiedy bardzo twarde, smakują gorzko i pokrywa je niezbyt apetyczna, ciemniejąca, lśniąca powłoka żywiczna. Ten rosnący przede wszystkim na drzewach liściastych gatunek – jego ulubione drzewo to dąb – jest prawdopodobnie rozpowszechniony na całym świecie, jak to jednak często bywa w biologii, są problemy z rozpoznaniem lakownicy żółtawej spośród jej bliskich krewnych, wytwarzających zbliżone morfologicznie owocniki. Porastający drzewa rodzaj Ganoderma (lakownice) to prawdopodobnie zespół blisko ze sobą spokrewnionych gatunków. Zwykle są one saprotrofami, a zatem rozkładają martwe drewno, lub pasożytami atakującymi już wcześniej osłabione albo uszkodzone drzewa, nie odgrywają jednak znaczącej roli jako szkodniki drzew. Z tym większą uwagą reishi – lakownicę żółtawą – badają obecnie naukowcy. Uważa się, że grzyb ten jest skutecznym środkiem pomagającym w leczeniu nowotworów, w Chinach określa się go też mianem „grzyba wiecznego życia”. To piękny tytuł dla tego szlachetnego gatunku. A arystokratów w świecie grzybów jest o wiele więcej!

Lekarstwa są wszędzie wokół nas w otaczającej przyrodzie. Wiele lekarstw już się nie odkryje bo wiele gatunków roślin wyginęło. Tu właśnie leży jeden z sensów działań na rzecz ochrony bioróżnorodności.

Na pewno jak mówią mądrzy ludzie w naturze są leki na wszystkie choroby. Trzeba tylko te leki znaleźć. Przyroda jest najlepszym laboratorium.

 

Nic szczególnego

Kategoria: Bracia mniejsi, przyroda (4), Różne ciekawe historie (5)
  1. Pantryjota pisze:

    U nas też kiedyś jeden profesor próbował leczyć raka torfem. Biznes się kręci, ale rakowi to rybka.

  2. Quartz pisze:

    Pantryjota,

    Komuś to jednak pomogło.
    Większość leków to specyficzne białka. Ludzie za krótko żyją na Ziemi i nie mieli tyle czasu co natura na eksperymenty.

Dodaj komentarz