Stan wojenny to także stan umysłu

Moi drodzy,

Zastanawiałem się, co też by tu napisać z okazji dzisiejszej okazji i skromność zwyciężyła, więc ani słowa nie będzie o moich wspomnieniach z dnia 13 grudnia.

Będzie za to garść wspomnień kolegi opozycjonisty, ale najpierw zagajenie:

Moja koleżanka Ruhla w swoim czasie miała dziwnie ubierającego się, dlugowłosego szefa, który zastąpił całkiem łysego. Dziś nadal jest długowłosy i zdaje się, że robią mu koło pióra:

Kim jest Piotr Niemczyk, to pytanie, kim jest Bartłomiej Sienkiewicz czy śp. Konstanty Miodowicz i Wojciech Brochwicz. (…) Ta ekipa budowała Urząd Ochrony Państwa w oparciu o dwa fundamenty. Jeden to stara kadra Służby Bezpieczeństwa, którą oni jako członkowie komisji kwalifikacyjnych przepuścili do nowej rzeczywistości – wyjaśnia Woyciechowski. – (…) Druga noga, o której mało wiemy, to ukadrowiona agentura Służby Bezpieczeństwa. W latach 80. jedną z ikon działalności podziemia w Warszawie był Wojciech Świdnicki. Został on zwerbowany we wrześniu 1986 roku przez płk. Juliana Lewandowskiego. On wsypał cały tajny zarząd Niezależnego Zrzeszenia Studentów UW. Następnie urwał się ze smyczy. Następnie pod koniec lat 80 zaczął współpracować z Piotrem Niemczykiem i z Olgą Iwaniak. Cała trójka w 1990 roku znalazła się z UOP w Biurze Analiz – dodaje.

https://niezalezna.pl/68073-piotr-woyciechowski-ujawnia-niewygodne-fakty-kim-jest-fachowiec-od-sluzb-z-tvn

A skoro tak, to sobie pomyśłałem, że udostępnię fragment maila, napisanego do mnie przez przyjaciela emigranta pod koniec 2003, w którym pada nazwisko jego kumpla, a przy okazji opisuje jak to na Rakowieckiej było, co być może zainteresuje tych, którzy jeszcze nie siedzieli, bo jak wiadomo ludzie dzielą się na tych, którzy siedzieli, siedzą lub będą siedzieć i które to powiedzenie w dzisiejszych czasach nabiera szczególnego wyrazu. Mam jeszcze sporo maili o tamtych czasach, np. o Miastowskim, więc kto wie, czy czegoś jeszcze w przyszłości nie pokażę, o ile oczywiście kogoś to będzie interesowało.

A teraz już ten mail:

(…) Jak pojechalem do Polski pierwszy raz, odwiedzilem kolege w MSW na Rakowieckiej. Tej strasznej Rakowieckiej. Piotrek Niemczyk byl dosc bliskim znajomym i nie moglem sie oprzec pokusie by go odwiedzic w jego nowym wcieleniu jako dygnitarza UOP -u. Tak mnie ta wizyta rozzuchwalila, ze po wyjsciu z budynku Ministerstwa, przeszedlem na druga strone ulicy do wieznia. Odczekalem swoje w kolejce do Naczelnika Wiezienia, po tym jak na kwestionariuszu w rubryce „w jakiej sprawie” umiescilem doskonale bezsensowny zwrot rodem z „biurokraskiego” – „w sprawie wlasnej”. Naczelnik, mlody czlowiek w dobrze mi znanym siwym mundurze Strarzy Wieziennej, przyjal mnie bardzo uprzejmie kiedy mu wytlumaczylem kim jestem. Sluchal uwaznie,  potakiwal glowa i byl bardzo przyjaznie nastawiony. Z ujmujaca gotowoscia do niesienia pomocy zapytal mnie  – „To co konkretnie pan tu zostawil?”, kiedy mu troche nieskladnie tlumaczylem – Wie pan, panie naczelniku wiele tu za mnie zostalo, tu za tymi murami… Wzial mnie potem na spacer po pawilonie III, teraz juz  calkiem innym, gwarnym, z pootwieranymi na osciez celami, wiezniami chodzacymi bez zadnej eskorty. Spotkalismy tez dr „Gruba”, ktora najczesciej asystowala przy karmieniu sada. Usciskalismy sie jak starzy przyjaciele.  Siostry, ktora wiezniowie pieszczotliwie nazywali siostra Mengele,  juz tam jednak nie bylo…  Dzis Piotrek jest wielka szycha, po spedzeniu w wywiadzie tych lat, ktore ja tu przepierdzialem. (…)

Tak sobie teraz myślę, że wielka polityka zawsze musi odcisnąć na człowieku swoje piętno, więc całe życie staram się trzymać od niej z daleka. Jednak doczekaliśmy takich czasów, że stanie z boku może zagrozić elementarnym wolnościom obywatelskim i temu wszystkiemu, o co walczyli ludzie, którzy np. część życia spędzili na wspomnianej Rakowieckiej. Dziś mają czelność publicznie zabierać głos kolesie, którymi albo dawniejsze służby w ogóle się nie interesowały, bo nie mieli żadnego znaczenie dla dawnego porządku, albo po prostu jeszcze na świecie ich nie było i siłą rzeczy nie mogą pamiętać czasów dwóch programów telewizyjnych i paszportów, które po powrocie zza granicy trzeba było oddawać władzy na przechowanie.

Mam jednak nadzieję, że dla tej całej bandy znajdą się miejsca w celach naszego reforomowanego więziennictwa i tylko trochę szkoda, że Rakowiecka już nie działa, bo można by ich tam skierować w ramach „historycznej” resocjalizacji.

A skoro wspomniałem o „historycznej” roli niektórych dzisiejszych uzurpatorów, to polecam również najnowszą notkę Ojca Podgrzybka, która wygląda tak:

kaczynski-i-piotrowicz

I jest dostępna (póki co) tutaj:

https://runo.salon24.pl/739643,kaczynski-i-piotrowicz-prawda-stanu-wojennego

Pantryjota

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6), Różne ciekawe historie (5)
  1. Eva70 pisze:

    Przeczytałam z zainteresowaniem, tym bardziej że „sprawę Miastowskiego” świetnie pamiętam, a i o Piotrze Niemczyku wiem prawie wszystko – zarówno o jego podziemnej, jak i późniejszej – naziemnej działalności. Znam również jego matkę, która jest córką Stanisława Cata-Mackiewicza (jako pilna czytelniczka nekrologów w GW sądzę, że jeszcze żyje), a nawet znam matkę jego dziecka. Ciekawam, czy Twój przyjaciel długo siedział na Rakowieckiej i czy po wyjściu składał relację w Komitecie Prymasowskim, bo tam zajmowałam się (m. in.) spisywaniem relacji osób zwolnionych z aresztów, obozów internowania i więzień (przyjeżdżali z całego kraju). Współpracowało ze mną kilka pań z warszawskiej socjety, że się tak wyrazę, które te relacje przepisywały w kilku egzemplarzach na zielonkawych bibułkach. Miałam pewną satysfakcję z tej swojej roboty, bo kiedy redaktor podziemnego pisma „Praworządność” zamówił u mnie rodzaj raportu o sytuacji na warszawskich dołkach, który napisałam na na podstawie tych relacji, to gdy w lipcu 1983 r. sama trafiłam na dołek w Pałacu Mostowskich okazało się, że wszystko się zgadzało z tym, co napisałam w tym raporcie. Materiały te wraz z całym dorobkiem Komitetu zostały przekazane do Archiwum Akt Nowych.
    Na notkę Ojca Podgrzybka jak zwykle się spóźniłam. 🙂 Pozdrawiam serdecznie.

  2. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    To miło, że ktoś skomentował ten wpis, a tym bardziej miło, że Ty.
    W obronie kolegi więzionego na rakowieckiej wystąpił właśnie komitet, o czym można poczytać w annałach.
    Ponieważ nie chce mi się pisać oddzielnej notki o Miastowskim, specjalnie dla Ciebie wklejam tutaj mail na jego temat ( z grudnia 2003r)

    Latem ’82-ego, nasza grupa – wydawnictwo Enklawa-, dawno juz sie otrzasnela z szoku stanu wojennego i dosc preznie sie udzielala. Jeden z bliskich wspolpracownikow – Krzysztof K., ktory nie znal mojego prawdziwego nazwiska, zorganizowal spotkanie z przedstawicielem grop specjalnych MRK S. Spotkanie umowione bylo na Mariensztacie w srodku otwartego na wszystkie strony placu. To mi sie nie podobalo ani troche i zamiast spotkac sie z ich grupa, z ukrycia poslalem Krzysia, by zaciagnal ich w inne miejsce, ktore z odleglosci obserwowalem. Slawek zrobil na mnie tak zle wrazenie, ze po zapewnieniach jak bardzo sie zapalilem do wspolpracy i jak mocno pragne kolejnych kontaktow, nigdy juz sie z nim nie spotkalem. To ze tyle osob mowi o nim jak byl zreczny i jak nikt niczego nie podejrzewal, dowodzi jak bardzo naiwni i niewyszkoleni bylismy. Slawek, ktory mial nam dostarczyc pieniedzy i defensywnej broni (recznych miotaczy gazu obezwladniajacego) zarzadal od nas DOWODOW OSOBISTYCH, argumentujac, ze po pierwsze z nim ta informacja jest calkowicie bezpieczna, bo jak to ujal – wsadza ja w czarna dziure – , a po drugie musi sie jakos zabezpieczyc na wypadek gdybysmy okazali sie agentami SB!!!! Zbylem go jakas wymowka, ze moj dowod jest gdzies w innych spodniach. Z tego spotkania wynieslismy trzy pojemniki gazu w aerozolu. Nasza grupa byla aresztowana tego samego roku pozna jesienia, doslownie na kilka dni. Pojemniki zniknely w czasie aresztowania, ale nigdy nikt mnie o nie nie zapytal. Ten koles Krzysztof, byl jednoczesnie zaangazowany w grupe mlodych dziarskich, ktorzy malowali miedzy innym lapki Dzierzynskiego na placu, na czerwono. Jeden z czlonkow tej grupy zginal w tajemniczych okolicznosciach (utonal w Wisle na samotnej wyprawie plywackiej – problem w tym ze byl astmatykiem i bal sie wody, nigdy nie plywal). Krzys potem wyjechal do Francji razem z Szymonem P. zanim jeszcze ja wyemigrowalem. Szymon potem zginal we Francji w tajemniczym wypadku samochodowym. Bylem wiec bardziej cwany niz inni? Byc moze w wypadku Slawka, ale to nie sztuka on smierdzial na kilometr. Krzysia tolerowalem w swoim otoczeniu przez dlugi czas, a pozniej wplatalem sie we wspolprace z Janem Wypychem, ktory mial moc uzywania samochodow nalezaczych do taboru ambasady Radzieckiej!!!!!!! W tamtym czasie uwazalem to za bardzo cenny kontakt. Przejezdzalismy przez wszystkie blokady z machnieciem reki. Tak przewozilem duze maszyny poligraficzne. Nawet mi do glowy nie przyszlo podejrzewac Jana. Zbyt go chyba potrzebowalem. Jego wytlumaczenie dla tych nieziemskich mozliwosci bylo takie: mial firme budowlana. Dostal kontrakt na remont w ambasadzie, poznal ludzi i teraz za wodke i pare groszy Ruskie sa sklonne wypozyczyc nawet samego ambasadora. Sam tak operowalem, korumpowalem, kradlem, przekupowalem na codzien, wiec latwo mi bylo zaakceptowac jego historie. Jak glupi mozesz byc? Ja moge bezdennie. Nie moge o tych latach myslec bez wstydu i zazenowania. Nie mielismy zadnego fachowego przygotowania do tego co robilismy. W ogromnym stopniu bylismy infiltrowani i to nawet nie przez jakichs specjalnie utalentowanych agentow. Nie jest prawda, ze nie bylo trupow. Bylo malo, ale byly. Jego histaria (Miastowskiego) jakos mi tak gra z tym o czym do Ciebie pisalem w poprzednim liscie. Tez popapraniec, z ogromnymi mozliwosciami. Nigdy nie „przepracowal” tej skorki (nareszcie wiem jak sie to pisze!) od wedzonego boczku na sznurku. To jak poprowadzil swoje zycie po upadku komuny, jest klarownym dowodem, ze prace w wywiadzie traktowal jako okazje do zaspokojenia, wciaz rosnacej potrzeby na „proszki” nie jako kariere zawodowa. Typowy popapraniec, bez kompasu, prawie bez ograniczen dla swoich mozliwosci.
    Ot tak, kilka refleksji. Trzym sie. w.

  3. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Jak to „spóźniłaś się” na Podgrzybka?
    Podgrzybek działa aktywnie i póki co jest dostępny i serdecznie zaprasza, tylko trzeba przejść na stronę główną salonu, przewinąć ją w dół i kliknąć pole „wyłącz filtr” obok kalendarza.

    https://runo.salon24.pl/

    Nawet jeśli zniknie całkiem, to wszystkie notki i komentarze i tak są zarchiwizowane, więc nic nie przepadnie.

  4. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    A tu Włodek sam o sobie pisze tak:

    Po uwolnieniu z więzienia na Rakowieckiej w kiszczakowskiej amnestii we wrześniu 1986-ego roku, zostałem w kilkuetapowej akcji „skłoniony” do emigracji. Jej pierwszą ważną odsłoną było ciężkie pobicie przez milicję w domu, na początku stycznia 1987 roku, krótki pobyt w więzieniu i w konsekwencji negocjacje z MSW, w które zaangażował się abp Bronisław Dąbrowski, o rozwiązanie mojego problemu. Sprawców pobicia, funkcjonariuszy w tym dniu na służbie, nie odnaleziono. Porucznik, nomen omen Polewacz, okazał się nieuchwytny. Za to ja, zostałem obdarowany paszportem, którego mi nigdy do tej pory nie zgodzono się wydać i jako uchodźca polityczny wyjechałem z Polski na rok przed zmianą układu sił.

    Wróciłem w październiku tego roku i jestem ogromnie szczęśliwy. Bardzo się za moją Ojczyzną stęskniłem. (…)

    https://nuta.salon24.pl/253991,cz-bielecki-wchodze-i-sprawdzam

  5. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    Widać co wolno Ojcu Podgrzybkowi to nie mnie – smrodowi (przystosowane do okoliczności znane powiedzenie).
    Klikam w link – wchodzę i co moje piękne oczy widzą? Widzą na pasku górnym po lewej stronie napis: Włochaty, po prawej: Ojciec Podgrzybek, następnie patrzę niżej – na stronę i – pustka, tylko u góry drobniutkim druczkiem informacja, że „Notka ukryta…” itd., za to po prawej stronie są oczywiście wymienione tytuły ostatnich wpisów i to by było na tyle….
    Aha, ja również „jestem wrażliwy na głupotę”, tzn. wrażliwa 🙂

  6. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    Dziękuję za ten link do tekstu p. Woronieckiego. Tego tekstu przede mną nie ukryto. 🙂
    O ile znam Cz. Bieleckiego, to myślę, że się nie sprawdził. A p. Woroniecki wrócił do USA czy został w naszym dziwnym kraju?

  7. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Ewo droga,
    Jeśli chodzi o Włodka, to być może przegapiłaś tę notkę:

    Smutna Nuta

    Jeśli chodzi o ukrytego Ojca, łatwo możesz czytać jego notki. Wystarczy wejść tutaj:

    https://www.salon24.pl/

    Przewinąć stroną na sam dół i kliknąć pole „wyłącz filtr” które znajduje się pod kalendarzem po prawej stronie. Wracasz do Ojca, klikasz w pola ukrytych notek i może je czytać.

  8. Eva70 pisze:

    Nie znalazłam biogramu Twojego kolegi w ENCYKLOPEDIi SOLIDARNOŚCI (https://www.encysol.pl/wiki/Oficyna_WE ) i tego nie rozumiem bo jest wymieniany co najmniej w dwóch hasłach rzeczowych:
    1. Enklawa, wydawnictwo działające VIII 1980 – XII 1982 w Warszawie, Wojciech Warecki i Włodzimierz Woroniecki (organizacja działalności wydawniczej). Drukowano na tzw. dojściach, w 1982 pozyskano własny offset (złomowany w Ratuszu), drukowali członkowie redakcji. Publikowano przede wszystkim przedruki literatury i eseistyki, głównie z Instytutu Literackiego w Paryżu; wydawano w nakł. 3 tys. egz. większość tytułów dodrukowywano. Wydano m.in. Gustawa Herlinga-Grudzińskiego Drugie przyjście oraz inne opowiadania i szkice, Skrzydła ołtarza (2 edycje), Upiory rewolucji, Adama Ciołkosza Koniec monolitu i Od Marksa do Chruszczowa, Osipa Mandelsztama Późne wiersze. W końcu 1982 w wyniku krótkotrwałych zatrzymań członków redakcji i współpracowników zadecydowano o zmianie nazwy wydawnictwa na Oficyna WE.
    2. Oficyna WE, wydawnictwo działające w Warszawie od końca 1982 do 1989. Włodzimierz Woroniecki – organizator działalności wydawniczej w l. 1982-1983.

    Nie wiem, czy w tym ostatnim tygodniu przed Świętami znajdę czas na wędrówki po Salonie, bo muszę coś tam ogarnąć w mieszkaniu, napisać maile z życzeniami (z pisania kartek już dawno zrezygnowałam), ale po Świętach z pewnośią tam zajrzę.
    Przypadkowo trafiłam w S24 na ciekawy wpis o Janie Grossie na blogu sygnowanym Nuta i Owanuta, a potem na Facebooku otworzył mi się profil Włodzimierza Woronieckiego z przydomkiem Owanuta, którego później już nie udało mi się odnaleźć, czy to może być ten „Twój” Włodzimierz Woroniecki? Muszę zmykać, bo na Planette powtarzają film o Chaplinie, który mi już raz uciekł. Pozdrawiam i przepraszam jeśli są błędy, bo się śpieszę.

  9. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Właśnie oglądałem ten film i oto jestem.
    Nie wiem dlaczego nie ma go w encyklopedii, wiem, że Włodzimierz Woroniecki to właśnie mój stary kumpel, który pisał na jako Owanuta. Niestety to postać tragiczna i to nie tylko z powodu „kombatanctwa” no ale to zupełnie inny temat, tym bardziej, że nie ma go już wśród nas.

Dodaj komentarz