Telewizyjny obowiązek

Dożyliśmy czasów, gdy władza bez żenady sugeruje, że oglądanie rządowej telewizji i płacenie za to jest obywatelskim obowiązkiem. Należę do osób, które pamiętają jeszcze czasy bez telewizji, a tym bardziej czasy jednego,  czarno-białego programu, oglądanego na ekranie telewizora Wisła, mniej więcej wielkości dziesiejszego większego tabletu.

Otóż osobiście uważam, że każdy obywatel powiniem mieć prawo do oglądania takich programów jakie mu się podobają i nieoglądania tych, które wywołują w nim odruchy wymiotne. W związku z powyższym jestem zdania, że wszyscy posiadacze pakietów telewizyjnych w postaci kablowej czy satelitarnej powinni mieć na życzenie możliwość rezygnacji z całej oferty TVP, co automatycznie wykluczałoby ich z grona osób zobowiązanych do finansowania tej instytucji. Zmuszanie do płacenia za usługę, z której się nie korzysta, jest moim zdaniem bezprawne.

Oczywiście można wprowadzić, tak jak to jest w planach „zryczałtowany podatek od telewizji” nawet dla osób nieposiadających telewizora, ale wówczas tylko kwestią czasu będzie wprowadzenie kolejnych tego typu obciążeń, np. od nieposiadania dzieci, od niechodzenia do kościoła, od niemania samochodu, czy nawet od nieczytania książek i akurat ten ostatni podatek powinien prznieść spore wpływy do budżetu.

Można by również pomyśleć nad podatkiem dla osób, które nie korzystają z publicznej służby zdrowia oraz obciążyć finansowo tych, którzy nie chodzą na wybory, czyli co najmniej 50% narodu.

Generalnie rzecz biorąc idea „podadku negatywnego” może okazać się naszym twórczym wkładem w rozwój światowej ekonomii, ale zastrzegam sobie  prawo do autorstwa tej nazwy i do ewentualnych profitów w przypadku przyznania nam Nobla, które to profity zamierzam przeznaczyć na rozwój platformy Pantryjota.pl.

A póki co czekam na wezwanie z urzędu skarbowego, gdyż nie zapłaciłem podatku PIT w wysokości 1zł ( słownie: jednego złotego).

Pantryś

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Eva70 pisze:

    Z powodu niezapłacenia podatku od tej złotówki będziesz miał Pantryjoto wielkie kłopoty, a nawet możesz trafić do więzienia za długi jak jaki bohater Dickensa. 🙂

  2. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Tyle, że jak kiedyś miałem podobny „problem” to pani w skarbowym powiedziała, że to za mała suma i „system” nic nie pokazuje. A poza tym i tak jestem u nich na plusie w ogólnym bilansie.

  3. Amstern pisze:

    „A póki co czekam na wezwanie z urzędu skarbowego, gdyż nie zapłaciłem podatku PIT w wysokości 1zł ( słownie: jednego złotego).”

    Zdarza sie.
    W zeszlym roku zaplacilem latem podatek za fure. Jak co roku na oko.
    Dzien pozniej przyszlo upomnienie. Suma + 1 euro kary. Nie przelalem tego euro.
    W tym roku nie moglem zameldowac nastepnej fury, bo mam dlugi w urzedzie skarbowym. Dlug w wysokosci 1 euro.
    W sprawie 1 euro urzad nie wysyla upomnien.

    Reszta notki wymaga poprawek.
    Masz fure i placisz podatek drogowy. Ale nie musisz nia jezdzic.
    Placisz podatek koscielny, ale nie musisz korzystac.
    Placisz roczna skladke w bibliotece miejskiej, ale nie musisz wypozyczac, a czytac juz wcale.
    Dlaczego nie telewizor tez.

  4. Pantryjota pisze:

    Amstern,

    Co do podatku kościelnego, to ja nie płacę, podobnie jak nie mam żadnej karty w żadnej bibliotece. Jeśli nie jeżdżę autem, to mogę je wyrejestrować i wtedy nic nie płacę, choć je posiadam „fizycznie”.

  5. McQuriosum pisze:

    Powinno się szybko wykasować wyrażony na piśmie pogląd Amsterna, jakoby zgodne z prawem i przyzwoitością jest płacić za coś, czego nie mamy zamiaru używać!
    Łatwo przecież wyobrazić sobie kolejne sytuacje, że przybywa do nas ( oczywiście w majestacie i z niezbędną powagą oraz wyposażony w sankcję natychmiastowej egzekucji należności ) urzędnik państwowy, wzywając nas do zapłaty za nieużywanie tego, śmego czy owego, z czego nie korzystamy i korzystać nie mamy zamiaru, ale stało się prawnie wymagalne, bo ustawodawca właśnie tak sobie wykoncypował, gdyż może, a budżet akurat lichutki…
    Na podobnej zasadzie mogliby nas przeciez odwiedzić silnoręcy chłopcy z ferajny, którzy własnie niedaleko otworzyli burdel, który z uwagi na nasz podejrzany brak entuzjazmu dla lokalnych inicjatyw gospodarczych nie osiąga satysfakcjonujących burdeltatów zysków!
    To, że peceunia non olet, nie znaczy przecież, że wszystko wolno!
    :-(((((

  6. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Niech pogląd Amsterna pozostanie, jako „żywe” świadectwo i dowód na to, jak miejsce siedzenia wpływa na punkt widzenia.

  7. McQuriosum pisze:

    Pantryjota,

    niech Ci będzie, rządzisz Tutaj!
    😉

  8. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Argument „biblioteczny” rozczulił mnie najbardziej 🙂

  9. McQuriosum pisze:

    Pantryś,

    każdy ma taką bibliotekę na jaką zasłużył… 😉

  10. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Obawiam się, że w niemieckich bibliotekach większość książek jest po niemiecku.

  11. Amstern pisze:

    Pantryjota,

    Siem byscie sie chlopaki zdziwili.
    Ksiazek po polsku jest 110.
    Najczesciej wypozyczana jest ta:
    „Ciemno, prawie noc / Joanna Bator”

    Oczywiscie nie czytalem.

  12. Pantryjota pisze:

    Amstern,

    A wszystkich ile jest?

  13. Pantryjota pisze:

    Amstern,

    Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie. Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego w biedaszybie przemówiła…

    Może jednak przeczytaj, zamiast Coryllusa? 🙂

    https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4347227/ciemno-prawie-noc

  14. Amstern pisze:

    Pantryjota,

    Jesssu, co za badziewie.
    Albo jakies durnoty z Dolnego Slaska, albo Twardoch ze Slaska katowickiego.
    Niech wezma sobie przyklad ze Slazakow opolskich i nie pisza nic.

Dodaj komentarz