Moi drodzy,
Pomyślałem sobie, że pisanie o jajkach, ciastach i domowej krzątaninie w wykonaniu lepszej połowy to banał, więc uczczę dziś setną rocznicę śmierci pewnego idealisty:
https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1179907,Ludwik-Zamenhof-i-jezyk-esperanto
Esperanto było obecne w moim życiu od dziecka, gdyż dziadek mój osobisty był znanym esperantystą, autorem pierwszego pełnego słownika tego języka, wydanego jeszcze przed wojną:
Po wojnie zaś kilka lat był prezesem Polskiego Związku Esperantystów oraz pełnił w związku wiele innych funkcji i nawet napis na grobie ma w języku esperanto.
A tak odsłaniał popiersie Ludwika Z. w Gdańsku:
https://old.sopot.net/esperantystow.htm
Oto link na skromny, dalece niepełny profil dziadka w Wiki, ale to dziadek od strony mamy, więc nazwiska oczywiście mamy inne:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Zawada
Oprócz Esperanto znał jeszcze bodaj 11 języków i wszystkich nauczył się sam, gdyż był samoukiem w każdej dziedzinie i nie miał nawet matury. Z tą maturą to nawet wiąże się dość zabawna historia, gdyż w czasach, gdy moja mama chodziła do liceum ( nr 1 na Felińskiego na Żoliborzu), to dyrektorka szkoły proponowała dziadkowi, żeby po prostu zdał ją jako ekstern, no ale on wymówił się brakiem czasu, bo wiedzę miał w wielu dziedzinach na poziomie uniwersyteckim, więc raczej by nie miał problemów z zaliczeniem egzaminu i to ze wszystkich przedmiotów, a nie tylko maturalnych w ogólniaku.
Kiedyś napisałem notkę o dziadku i jeśli ktoś ma ochotę, może sobie ją teraz przeczytać:
Czy lewicowiec może być polskim patriotą
Dzisiejeszej „dobrej zmianie” pan Zamenhof nie pasi, ale i tak Białystok będzie obchodził tę rocznicę, bo fakt, że prezes jest językowym analfabetą, nie tłumaczy postawy tamtejszych radnych w najmniejszym nawet stopniu:
Ja co prawda nie mówię w tym języku, ale za to piszę w miarę po polsku, choć też nie mam matury, gdyż albowiem wiadome jest, że nie matura lecz chęć szczera, może zrobić z ciebie super blogera.
I tym optymistycznym akcentem żegnam się na okres kilku dni, co nie znaczy, że nie będę zaglądał na swoje podwórko.
Wesołego Aleluja
Pantryś
My na szczęście w Krakowie mamy jeszcze ulicę Zamenhoffa, i to całkiem w centrum, ale moje pierwsze wspomnienia związane z esperanto dotyczą uroczej miejscowości Międzygórze w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie poznali się i pobrali moi rodzice, a następnie gdzie wozili nas dość regularnie w czasie wakacji w „podróż sentymentalną”. I pamiętam jak dziś, ze za którymś pobytem mieszkaliśmy w innym niż zazwyczaj domu wczasowym, ponieważ słynny DW Gigant gościł tzw. wczasy esperantystów. Jakież to musiało być fajne spędzić wakacje mówiąc w tym, co tu dużo mówić całkiem sztucznym języku!!! Podejrzewam, że Twój dziadek „maczał w tym palce” :))
Krakowianka Jedna,
Dziadek nie bywał w domach wczasowych, gdyż oprócz spraw językowych miał jeszcze dużo innych zajęć i pasji. Od ruchu spółdzielczego począwszy, a na latających talerzach skończywszy. Na szczęście dość szybko wypisał się z partii, a konkretnie po kongresie zjednoczeniowym, więc nie jest w nic umoczony. Ale w ten sposób jego kariera polityczna się zakończyła i do końca życia pracował jako księgowy, bo taki zawód też miał. Zresztą wykładał księgowość na Uniw. Robotniczym. I w czasie wojny też pracował jako księgowy, bo księgowi zawsze są potrzebni 🙂
Pantryjota,
Ja jestem pewna, że Prezes Esperantystów nie jeździł uczyć się esperanto na wczasach, ale przypuszczam, że o takowych wiedział, bo to przecieź była jedna z form upowszechniania idei Zamenhoffa. A poza tym , ja po prostu chciałam zagaić …. :))
Krakowianka Jedna,
Prezes był zupełnie poza normalnym życiem. Jak w swoim czasie pojawił się proszek do prania Radion, gdzie na pudełku było napisane hasło „sam pierze” to włożył koszule do wody i czekał, aż mu się upiorą. Mama mi o tym opowiadała.
Poza tym, nawet łóżka normalnego w domu nie miał, tylko spał na stercie ułożonych książek. No i rodziną kompletnie się nie zajmował. Żył głównie dla różnych idei.
Krakowianka Jedna,
Tu masz coś w po angielsku o niebezpiecznym języku:
https://books.google.pl/books?id=LgcbDgAAQBAJ&pg=PA127&lpg=PA127&dq=jan+zawada+esperanto&source=bl&ots=w7nak5DE4c&sig=dI_B9LaCIyxE8pm_nSWt1HGSqt8&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjbv_n16qTTAhWH1SwKHdTuCPwQ6AEIVjAJ#v=onepage&q=jan%20zawada%20esperanto&f=false
A tu ogromna praca o polskim esperanto, ale po niemiecku niestety:
https://www.plansprachen.ch/Esperanto_Polen.pdf
Strona 78:
Personen zusammen:
Jan Zawada
(Präsident und Redaktor des
Może Samuela przetłumaczy, co tam dalej piszą Niemcy o dziadku, który niemiecki znał perfekt.
Dziwne, nigdy w zyciu nie spotkalem osobiscie nikogo, kto mialby opanowane esperanto.
Dzisiejszym esperanto jest jezyk angielski. Jakby.
Amstern,
Nieśmiało wtrącę, że dawno temu uczyłam się esperanto. Teraz już mało go pamięta,Również nie poznałam nikogo, kto by go znał. Ale słownik gdzieś mam, więc chętnie wrócę do niego w ramach przypomnienia.
Wszystkim użytkownikom tego forum, jak i Panu gospodarzowi,przesyłam życzenia miłych, spokojnych świąt w rodzinnym gronie.
Dużo zdrowia i optymizmu.
Pozdrawiam.
Filipina,
Gratuluje.
Ja mialem szczescie do jezyka rosyjskiego i szachow.
Poza tym smigam jezykiem slaskim, co tez w Polsce malo kto potrafi.
Radosnych Swiat Wielkiej Nocy!
Filipina,
Serdecznie dziękuję w imieniu własnym i wszystkich czlonków.
Zdrowych i Wesołych dla Ciebie również.
Amstern,
„Dziwne, nigdy w zyciu nie spotkalem osobiscie nikogo, kto mialby opanowane esperanto”
Może po prostu nikt się tym nie chwalił?
Inna sprawa, że faktycznie idea była piękna, ale to już raczej przeszłość.
Pantryjota,
Napisz jako gospodarz krótka notke pt. „Alleluja”, zeby wszyscy w jednym miejscu mogli zlozyc zyczenia.
Póki co zycze tutaj wszystkim radosnych swiat!
Amstern,
Zrobione.