Upał – 1964 versus 2019

Tym razem zacznę od „cytatu” i bardzo proszę, zanim przeczytasz dalej obejrzyj go koniecznie:

O ile od zawsze kochałam Starszych Panów (teraz mi się odwróciło, ale o tym cyt…), to tego filmu zawsze nie znosiłam. Trudno mi powiedzieć, dlaczego. Zupełnie do mnie nie docierała ta formuła, całkowicie oderwana od rzeczywistości, a to poprzez nie udające jej nawet w żaden sposób studyjne dekoracje i kostiumy, idiotyczne, wydawałoby się dialogi, i przesadzoną do granic wytrzymałości  grę aktorską. Jedyny element, który wydawał mi się dość dobrze oddany, to atmosfera upalnego zaduchu – gdzie rozedrgane cząsteczki powietrza gotują ludziom szare komórki do tego stopnia, że nie sposób już myśleć racjonalnie.

To był rok 1964.

Mamy rok 2019, a ów zaduch znów powrócił. W postaci upiornych tropikalnych upałów wysuszył już na wiór resztki mizernej trawy w moim ogródku, obudził, jak wszędzie, miliony nie wymrożonych w zimie komarów i odebrał ochotę do wszelkiej aktywności fizycznej. No cóż, starszej pani, taka niechęć do ruchu w tej temperaturze nawet przystoi, więc się nie martwię. Trochę bardziej niepokoi, że czytanie ukochanej Joanny Bator też jakoś nie idzie.

Najgorsze jednak, że zaczynam także powoli odczuwać inny rodzaj duszności, której źródło znam doskonale z poprzedniej epoki. To strach. I poczucie całkowitego braku wpływu na to, co się wokół mnie dzieje. Ostatni raz tak czułam się, jak miałam zawał – coś się działo poza mną, poza moją wolą i akceptacją, ale brutalnie i skutecznie wpływało na moje życie.

Jest rok 2019.

Tylko to już nie film jest, a życie. Ten sam nadęty język i farmazony. Sztuczność na każdym kroku i udawanie. I nieprawdziwe, z komedii absurdu wycięte miny. Wiem, że to przypadek, ale nawet filmowy Dudi nam nabrał realnego ucieleśnienia…

No cóż, po 55 latach „Upał” wydaje się być filmem profetycznym dosłownie i w przenośni. Michnikowski w pierogu Napoleona. Wtedy Gomółka. Teraz Kaczafi. Naród równie durny…

Zapuszczam włosy i dzięki potowi, nawet moja fryzura raz po raz przypomina fryzurę Krafftówny…

 

 

 

Wielbicielka SuperRedaktora, niepoprawna pesymistka, nieobliczalna "rycząca -tka", filolożka, ale w przeciwieństwie do Samueli, nie z zamiłowania, a z przypadku.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. il disinganno pisze:

    No tak pięknie to napisałaś, że wszelki komentarz jest zbędny 🙂
    A upałom w każdym wymiarze mówię stanowcze NIE!

  2. Krakowianka Jedna pisze:

    il disinganno,

    Dzięki Ci, Il disignanno – a już myślałam, że forum padło :)))))))))))

  3. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Jak padnie, dowiesz się o tym pierwsza 🙂
    Ale nie przewiduję takiej opcji raczej. Postanowiłem bowiem utrzymywać je aż do samego końca.
    Serdecznie pozdrawiam Was obie.

Dodaj komentarz