Do napisania tej notki zmobilizował mnie gospodarz tego poletka.
Ja sama nie wiem, czy to jest najlepszy pomysł, ale skoro obiecałam, że napiszę (a z reguły dotrzymuję słowa), oto ona:
Zeszły rok zasypał mnie chorobami.
W kwietniu 2016 zrobiłam rezonans głowy. Szczerze mówiąc nie miałam ku temu jakichś specjalnych powodów.
Może przeczucie, jakiś nieuzasadniony niepokój a może szósty zmysł?
Badanie to zrobiłam prywatnie, zapłaciłam 600 zł, bo chcąc czekać w ramach NFZ mogłabym sobie czekać miesiącami na termin. I jak się okazało, dobrze zrobiłam.
Badania wykazały, że w mojej głowinie zamieszkał sobie duży guz typu oponiak i usunięcie go jest konieczne.
Ale jak to często bywa, nieszczęścia chodzą parami. W maju dopadło mnie zapalenie płuc. Wysoka temeratura, obrzęk mózgu i przeszło dwutygodniowy pobyt w szpitalu. Super, nie?
Po wypisaniu do domu byłam bardzo osłabiona i brakowało mi sił, a tu w perspektywie wisiała jak miecz Damoklesa- operacja guza.
Termin operacji miałam już ustalony na 16 września w Szpitalu Wojskowym.
Ordynator który miał mnie operować, poinformował mnie o ewentualnych powikłaniach, ale z podjęciem decyzji nie wahałam się ani minuty.
Pan doktor obiecał, że w wraz ze swoim zespołem zrobi wszystko, abym wyszła bez szwanku.
I słowa dotrzymał. Złych następstw nie było, guz był niezłośliwy. Jedynym minusem był zupełny brak sił. Szpitalna rehabilitacja niewiele pomogła. Dopiero w domu, przy ogromnym wsparciu mojej kochanej rodziny, przyjaciół i półrocznej, codziennej rehabilitacji w domu dochodziłam do siebie.
Teraz doskonale wiem, co odczuwa osoba zdana na pomoc innych. Przez cały ten trudny czas wierzyłam, że będę sprawna, chociaż miałam jak chyba każdy, chwile zwątpienia.
Pozbierałam się i nabieram sił. Mam nadzieję, że limit moich niedomagań wyczerpał się na jakiś czas.
Wiem, że nigdy nie należy się poddawać bo to ostatnia rzecz, która pozostaje. Wiara w siebie, w swoje możliwości, w wygraną. Przestałam przejmować się sprawami mało istotnymi, nabrałam dystansu do siebie i otoczenia. Uśmiecham się do swego odbicia w lustrze, do napotkanych osób. Może ten mały uśmiech choć trochę pomoże innej osobie przytłoczonej problemami.
Zyjmy chwilą. Bo nie wiemy co nas czeka za rogiem.
Cieszę się, że napisałaś tę notkę. Samo życie. Nie chcę brzmieć banalnie, ale życzę Ci, żeby teraz nastąpił najlepszy rok w Twoim życiu 🙂
Filipino,
gratuluję wygranej, masz właściwe podejście 🙂
Tak trzymaj!!
„Teraz doskonale wiem, co odczuwa osoba zdana na pomoc innych. ”
To zdanie jest najważniejsze.
Gratulacje wygranej.
W 2009 roku nie powinienem był przeżyć. Znam problemy związane z rehabilitacją, a do tej pory nie dostałem ponad połowy odszkodowania i zwrotu kosztów związanych właśnie z rehabilitacją.
Gospodarz tego poletka jest z Ciebie dumny i życzy Ci, żebyś miała zdrowie na pisanie kolejnych notek i ogólnie na życie, gdyż zdrowie jest najważniejsze.
Serdecznie pozdrawiam.
Pantryś
Krakowianka Jedna,
Dziękuję krakowianko.
Nie zabrzmiałaś banalnie. Nie mam aż takich wymagań, aby ten rok był najlepszym. Wystarczy, aby znowu nie dopadło mnie jakieś choróbsko.
Pozdrawiam i życzę Ci dużo zdrowia.
krawcowa,
Dziękuję droga krawcowo.
Z natury jestem optymistką, dlatego nie poddaję się tak łatwo.
Pozdrawiam.
ViC-Thor,
Czy nie masz ochoty napisać notki na ten temat?
Ja miałam rehabilitację prywatnie, w domu.
Pozdrawiam.
Pantryjota,
Dziękuję.
Apetyt na życie miałam i mam. Na pisanie notek również. Gorzej z weną.
Chyba, że natchniesz mnie swoją, o ile ją nadal masz:))
Pozdrawiam równie serdecznie.
Filipina,
Właśnie nie mam i dlatego siedzę cicho 🙂
Wypada mi tylko pochylić głowę i życzyć żelaznego zdrowia. Z racji zawodu i historii chrobowo-rodzinnych wiem, co to znaczy choroba w kontaktach z NFZ. Obecna reforma szpitali Radziwiłła sytuację raczej pogorszyła, niż poprawiła. Kiedy ktoś mądry zacznie wprowadzać w życie sprawdzone rozwiązania zachodnie?!
Filipina,
Muszę do tego się zebrać.
Jednym z ciekawszych doświadczeń była afazja, po tym wypadku na autostradzie, taka okresowa afazja.
:))
Bardziej szpitalnie, różnie przechodziłem rehabilitację. Skrajnym doświadczeniem była obserwacja agonii 70 latka z powodu udaru, ostatecznie faza agonii trwała z 6godzin, osłonili go parawnami ale leżał z 80cm od mego łóżka. To był szpital niedaleko Krakowa.
Dziękuję.
Pantryjota,
Być może to zmęczenie albo… No dobra, nie chcę nic sugerować.
Lepiej zamknę dziób.
ViC-Thor,
Zaiste, musiało to być ciekawe doświadczenie:))
Ja natomiast miałam problemy z pamięcią. Czas pomiędzy pobytami w szpitalach jest pełen niewiadomych. Nie bardzo kojarzę, czy jakieś zdarzenie to był sen, czy jawa.
W szpitalach, na szczęście, nie miałam okazji obserwować czyjejś agonii.
Kfiatushek,
Nie musisz chylić głowy:)) Nie jestem żadną bohaterką, tylko dość odważną babą.
Co do zmian w służbie zdrowia to obawiam się, że nie nastąpi to szybko.
Obym była złym prorokiem.
Zyczenia zdrowia przyjmuję w całej rozciągłości i serdecznie dziękuję.
Pozdrawiam.
Filipina,
O takim banalne jak problemy z pamięcią to nawet nie chciałem wspominać.
:))
Do m-ca w roku mam teraz problemy z pamięcią, kiedyś więcej dni.
Filipina,
„Odważna baba”, nawet jeśli tylko „dość odważna”, to znacznie więcej niż „bohaterka”, zważywszy na to jakich „bohaterów” czci się teraz w naszym pięknym skądinąd kraju. Życzyłabym wszystkim takiej prawdziwej odwagi, jaką trzeba się wykazać chorując na taką jak Ty chorobę. Dziękuję za ten post. 🙂
Eva70,
Droga Evo. Nie wiem jaka odpowiedż byłaby odpowiednia na Twój komentarz.
Z całego serca dziękuję. Jest po prostu wspaniały! Przywraca wiarę w ludzi, w ludzką empatię, w ich dobroć i mądrość.
Mój guz nie był złośliwy / na szczęście/. Poza tym, trafiłam na wspaniałych lekarzy.
„Wyhodowałaś sobie niezłego potworka, dziewczyno, ale pozbędziemy się go. Bądż dobrej myśli” To słowa p. ordynatora, który mnie operował. Jak więc mogłabym się poddać po takich słowach?
Na wizycie kontrolnej miałam zrobione RTG a rezonans w listopadzie.
Ale wiem, że będzie dobrze. No taka ze mnie niepoprawna optymistka:))
Pozdrawiam serdecznie.
Filipina,
!
:))