Nigdy żadnych noworocznych obietnic sobie nie składam, bo, po pierwsze, wiadomo, że ich nie dotrzymam, po drugie, nawet jak bym chciała dotrzymać, to przecież życie toczy się swoim trybem i samo pisze scenariusze, które wymagają modyfikacji tych planów. Nie będąc wielbicielką amerykańskiej mentalności pod hasłem „sam kreujesz swoje życie”, odrzucam a priori wszelkie mity o cudach, niebywałych wręcz zbiegach okoliczności itp.
Właśnie dziś rano natknęłam się w trakcie przedświątecznych porządków na książkę, którą kiedyś chyba kupiłam mojej córce. Zawsze byłam beznadziejna w udzielaniu matczynych rad. Mało, że znana jestem z niecierpliwości w słuchaniu ( nad czym ubolewam i nad czym próbuję, zainspirowana przez pewnego sympatycznego kompozytora, ostatnio pracować), to jeszcze do tego mam tendencję do przybierania tego obrzydliwego autorytatywnego, belferskiego tonu ( o tym ów kompozytor także ,w sposób taktowny acz stanowczy, mnie poinformował). Prawdopodobnie, instynktownie czułam, że udzielać rad powinien mojej latorośli ktoś inny, i postanowiłam się zdać na H.Jacksona Browna Jr. i jego Mały poradnik życia , czyli zbiór jednozdaniowych rad skierowanych przez niego do syna, a przy pomocy książki, także do innych.
I cóż my tam mamy w Tomie Pierwszym ( bo zaledwie tak daleko dotarłam)?
Powiedz coś miłego trzem osobom dziennie .
Miej psa.
Patrz ludziom prosto w oczy.
Brawo – nie jestem całkiem głupia. Wszystkie trzy rzeczy robię regularnie. Jestem nauczycielką, która wprawdzie spauperyzowana, ale niezwykle życzliwa studentom, mam Yorka i Pudlisko, które „kocham nad wszystko” i… z reguły patrzę ludziom w oczy, bo sama nie lubię ludzi, którzy mojego spojrzenia unikają.
Pamiętaj o urodzinach innych ludzi.
Dawaj hojne napiwki kelnerkom, które podają śniadania.
Miej mocny uścisk dłoni.
No… tu jest troszkę gorzej. O urodzinach ludzi nie pamiętam , bo … sama źle znoszę upływ czasu, wobec tego po prostu pewnie projektuję to na innych i wydaje mi się, że oni też woleliby o nich nie pamiętać. Doszłam już do tego, że jak ktoś mnie pyta o wiek, to muszę się chwilę nad odpowiedzią zastanowić. Nawet jeśli zamierzam powiedzieć prawdę, co jednak nie zdarza mi się zbyt często 🙂 Nie bywam także w miejscach, w których kelnerki serwują śniadania, aczkolwiek rozumiem, dlaczego należą im się sute napiwki, no i rzadko mam okazję ściskać komuś rękę, co pozbawia mnie kompetencji w zakresie oceny, czy jest to uścisk mocny, czy słaby. Summa summarum, tzw. bulba.
Najbardziej sobie jednak wzięłam do serca :
Przynajmniej raz w roku oglądaj wschód słońca.
To prawda, nigdy tego nie robię. Właściwie nie wiem dlaczego. To nic nie kosztuje, nie wymaga jakiś skomplikowanych zabiegów, nie trzeba mieć do tego specjalnych predyspozycji i jechać daleko. Wschód słońca po prostu jest. Dostępny w każdy pogodny dzień, za darmo, dla każdego, bez względu na wiek, zasoby, wiedzę i intuicję. DLACZEGO ZATEM NIGDY NIE WIDZIAŁAM WSCHODU SŁOŃCA???
No i tym razem podejmuję jednak zobowiązanie noworoczne 🙂
„DLACZEGO ZATEM NIGDY NIE WIDZIAŁAM WSCHODU SŁOŃCA???”
Proste, Słońce nie może się przebić przez smog.
Pozdrawiam
Quartz,
No tak, tylko, że drzewiej bywało, że w Krakowie nie było smogu :))
Krakowianka Jedna,
W Krakowie drzewiej był Smok 🙂
Pantryjota,
Nawet jeszcze stoi i zieje… 🙂
PS.
Dzięki za zdjęcia suczynki :).
Krakowianka Jedna,
Przepraszam że to napiszę: W Krakowie mieszkają masochiści.
ViC-Thor,
Względnie coś w rodzaju bakterii beztlenowych – ja już nie umiem oddychać pełną piersią :))
Krakowianka Jedna,
Lepiej oddychać pełną, niż pustą 🙂