Awarie 1

Ludziom nie obeznanym z energetyką kojarzy ona się z czymś trywialnym i prostym. Po prostu piec wytwarzający parę, kierat i dynamo. Hola, hola to nie tak. Piec czyli kocioł to potężna konstrukcja o wysokości najczęściej przekraczająca wysokość 100 metrów w której spala się nawet w zależności od rodzaju powyżej 100 ton węgla na godzinę. Wytwarza się w nim parę wodną o ciśnieniu powyżej 170 atmosfer i temperaturze powyżej 530 stopni Celsjusza. W przypadku kotłów na parametry nadkrytyczne jest to jeszcze więcej bo powyżej 275 atmosfer i 600 stopni Celsjusza. Z taką parą nie ma żartów i jest niewiele materiałów które mogą bezpiecznie pracować przy takich parametrach i nie chodzi tylko o wytrzymałość na ciśnienie i temperaturę. Systemy rurociągowe w których para z kotła prowadzona jest do turbiny to skomplikowany system podwieszony, podparty na całej swojej trasie. To musi pracować bezawaryjnie bo awaria to najnormalniej masakra. Czytałem kiedyś w jednym z biuletynów energetycznych o awarii rurociągu pary w jednej z amerykańskich elektrowni. Rurociąg pękł na spoinie obwodowej, jego końcówka przebiła ścianę i wdmuchała parę do warsztatów remontowych. Skutek, ponad 160 ofiar. Część z nich wcale nie zginęła od temperatury czy też ciśnienia. Po prostu się udusili bo para wyparła wszystkie powietrze z hali warsztatowej. Podobny przypadek był dobrych kilka lat temu w jugosłowiańskiej elektrowni Obrenovac . Tam też pękł rurociąg,  ale zginęło tylko dwóch  ludzi. Jeden z obsługi i suwnicowy który się udusił z braku powietrza. By nie dochodziło do takich sytuacji w miejscach kryterialnych systemu rurociągów badania materiałowe, nie niszczące promieniami rentgenowskimi , ultradźwiękami, prądami wirowymi, metodami pamięci magnetycznej, proszkami magnetycznymi, a w sytuacjach podejrzanych pobiera się próbki materiałowe. Zdarza się właśnie wtedy wykryć wiele uszkodzeń które nawet w bliższej przyszłości doprowadzić by mogły katastrofy. Kocioł to nie tylko komora paleniskowa, system palników, młyny węgla, taśmociągi, ale też stacje wtryskowe, armatura, wentylatory spalin, elektrofiltry, instalacje spalin, odsiarczania, odazotowania, odpopielania oraz konstrukcje na których to wszystko jest umieszczone. Laicy zwykle się dziwią że kocioł nie stoi (komora paleniskowa ) tylko wisi. Na cięgnach rusztu nośnego. Wisi w zależności o wielkości kotła nawet do 20 tysięcy ton. Wszystko może ulec awarii taka już jest kolej rzeczy, znamy to z swojego życia prywatnego.  Tu nie może być fuszerki bo technika jest bezwzględna i za błędy karze sobie płacić często kalectwem i życiem.   Na razie jeszcze system diagnostyki działa bo gryzipiórki nie obcięły jeszcze  dostatecznie budżetów remontowych. Wszystko jednak przed nimi.

Drugi odcinek wkrótce

Nic szczególnego

Kategoria: Różne ciekawe historie (5), Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Wito pisze:

    Ciekawe. Mój dostawca prądu – PGE – odciął mnie niedawno od prądu na kilkanaście godzin. Sprawdziłem potem statystyki. Firma utrzymująca tak strategiczne obiekty jak Stadion Narodowy czy portal katolicki Opoka ma jedne z najgorszych w Polsce wskaźników ilości awarii i długości ich trwania.

  2. Quartz pisze:

    Wito,

    Nie dziwię się. Jestem kawałeczkiem PGE więc wiem coś o ograniczaniu kosztów. Usuwanie awarii to koszt.

  3. Pantryjota pisze:

    Quartz,

    Też podlegam pod PGE i dodam od siebie, że dodzwonienie się do zakładu energetycznego graniczy z cudem. Ostatnio była taka sytuacja, że tuż obok mnie coś robili na słupie i spytałem, czy nie naciągnęliby mojego kabla napowietrznego siłowego, który idzie z drugiej strony ulicy do mojego przyłącza i jest tak luźny, że opiera się o linię telefoniczną. A oni na to, że nie da rady, bo muszę zgłosić do f-my i wtedy przyjedzie inna ekipa. 2 tygodnie temu była taka awaria, że jednej fazy w ogóle nie było, na drugiej było 180V a na 3 – 150V i to przez kilkanaście godzin. Sąsiadowi uszkodził się amplituner i miał składać reklamację o zwrot kosztów naprawy. Ciekawe, czy coś wywalczy.
    Ale to i tak pryszcz w porównaniu z „gazownią” która jest państwem w państwie od zawsze i to niezależnie od tego, kto rządzi. Tam są dopiero „afery”. Albo coś, co się nazywa PLK, czyli firma, która robi różne remonty na kolei. Obserwuję czasami ich akcje i to się nadaje do kabaretu po prostu. Potrafią np. malować niewielki wiadukt kolejowy pół roku, podchodząc do tematu co najmniej 10x, w sensie przyjazdu ekipy – potem przerwa, zwijają się i apiać. Żal na to patrzeć po prostu. No ale od dawna wiadomo, że mamy państwo teoretyczne.

Dodaj komentarz