Balkon

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zaniepokoiło mnie, że już kilka dni z rzędu na oścież otwarte są drzwi balkonowe w domu naprzeciwko. Rozumiem, że czasem należy mieszkanie wywietrzyć, ale chyba nie przez tydzień zimową porą. Wiedziałam, że w mieszkaniu tym mieszkał zacny pan, który był na tyle dobry, że zawsze życzył mi dobrego dnia, gdy się mijaliśmy na parkingu. Ja też życzyłam mu dobrego dnia i tak sobie żyliśmy: zacny pan i ja, Samuela. O zacnym panu wiedziałam też, że był dobrym człowiekiem. Gdy mój mały Jacek był jeszcze mały, to spadł z drzewa wprost na wkopaną głęboko w ziemię butelkę z utrąconą szyjką. U pana doktora zastałam zacnego pana, ponieważ to on właśnie był doktorem, który kolanko zaszył. Zacny pan z pewnością zaszył wiele dziecięcych kolanek i nie pamiętał, że ja, Samuela, jestem ojcem Jacka, któremu dratwą zaszył nóżkę. Mimo tego zawsze mówił mi „Dzień dobry!”, na co ja mu szczerze odpowiadałam „Dzień dobry!” mając nadzieję, że zacny pan też pozdrawia mnie szczerze. Może być też tak, że zacny pan wszystkim ludziom życzył dobrego dnia, ponieważ był zacnym człowiekiem.

Gdy dostrzegłam otwarte drzwi balkonowe w mieszkaniu zacnego pana, uświadomiłam sobie, że już jakiś czas nie mówił mi „Dzień dobry!”, na co ja, Samuela, nie mogłam mu odpowiedzieć pięknym za nadobne. Zaniepokoiłam się. Mój niepokój był tym większy, że o kimkolwiek pomyślałam w ostatnim okresie, to odczuwałam niepokój uzasadniony tym, iż ten, o kim pomyślałam, zaraz umierał, jak gdyby wcale nie życzył sobie myślenia o nim. Pomyślałam sobie, że nie powinnam wcale myśleć o zacnym panu, bo zaraz może go już nie być, a gdy go nie będzie, to mało kto będzie mi życzyć dobrego dnia. Myśl o zacnym panu jednak natrętnie wracała i wracała. By położyć temu kres, udałam się opodal i – starając się odgadnąć numer mieszkania zacnego pana –  nacisnęłam wszystkie guziki domofonu. Po chwili zgłosiło się kilka osób, którym zrazu życzyłam dobrego dnia, a w podzięce za moje życzenia dowiedziałam się, że zacny pan zmarł. Nikt mi też nie życzył dobrego dnia prawdopodobnie dlatego, iż dobrze wiedział ten nikt, że nie będzie to dla mnie dobry dzień. Informowanie kogoś o śmierci kogoś też z reguły nie sprawia nikomu radości, w wyniku czego nikt też może miałby zmarnowany dzień. Drzwi balkonu zaś są szeroko otwarte być może z tego powodu, że się otworzyły po prostu, co czasem ponoć się zdarza, gdy ktoś umiera.

Reszta mojego dnia została już spieprzona bez żadnej nadziei na zmianę. Nie mogłam winić za to zacnego pana, gdyż jemu było już wszystko jedno. Mogłam jednak winić siebie za to, że oprócz życzeń dobrego dnia nigdy nie życzyłam zacnemu panu dobrego życia lub chociażby dobrego wieczora. Nigdy też nie zrobiłam mu z mojego balkonowego ukrycia żadnego zdjęcia, chociaż jest to moje ulubione zajęcie. Mam przecież setki zdjęć ludzi przebywających, lub chociażby tylko przemieszczających się pod moim balkonem. Zacnemu panu nie zrobiłam jednak nigdy żadnego zdjęcia, ponieważ nigdy nie był ani pijany w sztok, nie podpalił mi samochodu, nigdy nie spadł z drzewa na rozbitą butelkę, nie miał na plecach wytatuowanej swastyki i w ogóle niczym nadzwyczajnym się nie wyróżniał oprócz tego, że bezustannie życzył mi dobrego dnia i dratwą zszył mojemu Jackowi kolanko. Pomyślałam sobie więc, że jeśli będę fotografować ludzi nie myśląc wcale o nich, to może nie będą umierać? Może też generalnie przestanę ludziom życzyć dobrego dnia, bo licho nie śpi przecież.

z wykształcenia i zamiłowania filolog, co według Platona oznacza miłośnika naukowej dyskusji. Wszelako mogę też nienaukowo.

Kategoria: Stosunki międzyludzkie (3)
  1. Pantryjota pisze:

    Być może balkon ktoś otworzył, żeby wywietrzyć po starszym panu. W tym kontekście śmierć na wysokości 7 tys m w górach, na wolnym powietrzu, ma pewną przewagę. Ale starszy pan pewnie się nie wspinał, co najwyżej na piętro.

  2. McQuriosum pisze:

    Samuela,

    czy to nie przypadkiem gdzieś w okolicach zamieszkiwanych przez Samuelę panuje pradawny polski, katolicki obyczaj, aby przez jakiś czas po śmierci ziemskiej wersji lokatora pozostawiać otwarte drzwi/okno/cośtam od domostwa, aby wolna już dusza mogła swobodnie podróżować między nowym i starym miejscem pobytu?
    Przynajmniej coś takiego obiło mi się o me odstające uszy…

    PS
    ” …że ja, Samuela, jestem ojcem Jacka, któremu dratwą zaszył nóżkę.”
    Ojcem???
    Komingałt jakiś, czy co, bo o dzieworodztwo nie posądzam, co to, to nie… 😉

  3. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    Zacnego pana nie widziałam już od circa roku. Istnieje zatem realna możliwość, że mieszkanie należało solidnie wywietrzyć. Nie mogę tego niestety sprawdzić także z tego powodu, iż intensywnie myślę teraz o Jarosławie Kaczyńskim.

  4. Samuela pisze:

    McQuriosum,

    Jakoś nie przeszło mi przez gardło, że mogę być matką takiego łobuziaka.

  5. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Podejrzewam, że Jarosław Kaczyński też myśli intensywnie o sobie i o tych wszystkich kadencjach, których jeszcze potrzebuje, żeby ostatecznie naprawić Polskę. Póki co jednak grodzą ambasadę Izraela przeciwko własnym narodowcom, co zakrawa na ciężką paranoję.

  6. McQuriosum pisze:

    Samuela,

    „Jakoś nie przeszło mi przez gardło, że mogę być matką takiego łobuziaka.”

    A ojcu to wypada być???
    Co za damski szowinizm!
    😉

  7. McQuriosum pisze:

    PS

    cala nadzieja więc w Mossadzie, który jak sie wkurzy to przyjdzie i pogoni tych wszystkich naszych partyzantów ( z Jarosławem włącznie ) z lasu!
    😉

  8. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Muszę pogadać z Ruhlą, która znała szefa ochrony tej ambasady, co to ją teraz wojewoda grodzi. Pewnie już jest też na emeryturze, ale może się kolegują, choć to nie był Polak, a wręcz przeciwnie.

  9. McQuriosum pisze:

    Pantryjota,

    może i coś się dowiesz, ale raczej będzie to sekretne łamane przez poufne, więc i tak zachowasz to dla siebie. Co do kolegowania sie z nie-Polakami, to czasami jest to bardziej sensowne niżli poufałość z rodakiem, wiem, bo przetestowałem to na sobie…

  10. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    A co do bycia ojcem przez Samuelę, to widzę pewną szanse dla Kaczyńskiego, który mógłby próbować zostać matką. Pani była premier powiedziała, że wspólnie z nowym premierem są pomazańcami pana Jarosława, a skoro tak, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby kaczor został matką, w najgorszym wypadku chrzestną, a w najlepszym matką Polką.

  11. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Znam też jedną podwójną panią dr, która jest biegła w sztuce walki krav-maga i Samula też ją zna 🙂

  12. McQuriosum pisze:

    pantryjota,

    gdyby pani dubeltowa doktor znała jeszcze muay thai, to rozumiem, a tak, to nie ma się czym chwalić, no, chyba, że .. 😉

  13. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    No chyba, że uczyła etyki 🙂

  14. McQuriosum pisze:

    Pantryjota,

    to zmieniałoby postać rzeczy… 😉

  15. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Zasadniczo 🙂
    Z tym, że ostatnio już nie, bo szkoły nie potrzebują nauczycieli etyki.
    Więc wykłada na UJ coś innego.

  16. Pantryjota pisze:

    A jednak okazuje się, że etykę też, ale mnie bardzo podoba się np ten tytuł jednego z opracowań:

    Konstancka metoda dyskusji nad dylematem (KMDD®) Georga Linda jako metoda stymulacji rozwoju kompetencji moralnej

    Zawsze byłem ciekaw moich kompetencji moralnych 🙂

  17. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    No dobra, skoro teraz uprawia wspinaczkę skalną zamiast sportów walki, to postanowiłem ją pokazać wszem i wobec, bo to przecież nie są tajne informacje, tylko wręcz przeciwnie:

    https://filozofuj.eu/malgorzata-stec-edukacja-moralno-demokratyczna/

  18. Kfiatushek pisze:

    Jednak ten Pan pozostał w Twojej pamięci Samuelo. Chciażby z racji zaszytego kolana synka. W jakiej pamięci pozostaną pijacy i łobuzy spod bloku?

Dodaj komentarz