Ciąża z gwałtu Huna

Z okazji obchodzonego dziś dnia zwierząt, przyszła mi do głowy taka refleksja:

Wyobraźmy sobie hipotetycznie, że granice jednak nie wytrzymują naporu emigrantów i Polskę zalewa fala różnego tatałajstwa wszelkiej maści, dowolnej wiary i nawet całkowitych bezbożników, bo tacy też przecież gdzieś muszą być, a nie tylko na tym forum.

Dla celów statystycznych można przyjąć, że połowę z tego towarzystwa stanowią jurni faceci, którzy całe życie marzyli, żeby pokopulować z białą, polską kobietą, które to kobiety, jak wiadomo, białe są przeważnie wszędzie, a więc i tam, choć ową biel czasem przykrywa bóbr, ale to tylko u tych zapuszczonych i zaniedbanych.

Jednak proszę Cię, abyś nie brała tego do siebie, dobrze?

[informuję, że to tylko taki wtręt, gdyby ona to przeczytała].

A skoro tak i skoro obrona terytorialna w powijakach, ci faceci z pewnością rzucą się na nasze kobiety jak pies na golonkę i w konsekwencji duża część z nich zaciąży, gdyż nieprawdą jest to, co twierdził jeden biskup, że stres wywołany gwałtem ogranicza w znacznym stopniu możliwość zajścia w ciążę. Ogranicza, a nawet całkowicie ją wyklucza tylko w sytuacji, gdy ksiądz uprawia seks z ministrantem, nawet bez prezerwatywy.

W  sytuacji  takich gwałtów na usta będzie cisnąć się pytanie, czy takie ciąże też będą pod ochroną, bo jeśli nie, to całą „ideologię” ochrony życia poczętego można potłuc o kant macicy, a jeśli tak, to oczywiście grozi nam zatrucie krwi polskiej i w konsekwencji upadek cywilizacji polskiego człowieka.

Warto więc, jak sądzę, z góry przewidzieć taką okoliczność w ustawie, żeby potem nie było za późno, gdy np. okaże się, że po ulicach zaczynają biegać hordy zdziczałych dzieciaków, tylko w połowie polskich, a w drugiej czort wie jakich. Wtedy nie pomoże nawet brak lansowania Tuska przez Kaczyńskiego, gdyż prezes też zostanie zgwałcony, bo nawet on nie zna dnia ani godziny, w której przeżyje inicjację analną.

I  tyle na ten bolesny temat w notce, którą napisałem czekając, aż się woda na herbatę zagotuje, gdyż pisanie przychodzi mi co najmniej tak łatwo, jak Hunowi gwałcenie, że nie wspomnę o czerwonoarmistach.

Pantryś

P.S:

A imię tej notki po trzykroć cztery….

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Samuela pisze:

    Taki Hun to nie w kij dmuchał i jak przyciśnie, to bieda. Wżdy nawet gdy taki Hun mocno przyciśnie, to stres przeżyje nie tylko białolica białogłowa, ale i sam Hun, a wtedy nie ma Panie zmiłuj, bo chleba z tej mąki nie będzie.

    Jego Excelencja Hoser nie jest wszelako oryginalnym twórcą stresowej teorii antykoncepcyjnej, gdyż już sam wachmistrz Luśnia dobrze wiedział, iż Azja w ciążę zajść nie może z powodu ogromnego stresu, który wonczas w języku staropolskim palem zwano, ale powoli. Imć Kmicic też był świadom konieczności załagodzenia stresu, albowiem w czeluść wtykając czule szepnął:

    „Naści piesku kiełbasy!”

  2. Krakowianka Jedna pisze:

    Idziecie Kochani po bandzie!!! Śmichy chichy z poważnej sprawy i z poważnego biskupa!!! Jak Wam nie wstyd!

  3. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Wstyd to wchodzić od zakrystii w ministranta.

  4. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Ciekawe, czy jego ekscelencja jest dziewicą.

  5. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    Duchowni, wierni tej nazwie, w ramach swojej działalności polegającej na pasieniu dusz duchem uaktywniają narządy mowy, albowiem głoszą dobrą nowinę. Narządy mowy to język, wargi i podniebienie twarde i miękkie oraz oczywiście gardło, które jest tym lepsze, im jest głębsze. Głoszenie dobrej nowiny narządami mowy nie dotyczy jednakże samych duchownych, lecz także, lub przede wszystkim, owieczki, które powinny wydawać odgłosy, by dać duchownym jakiś czytelny sygnał, że naukę pojęły.

    Nie wiedzieć czemu owieczki przeważnie po zainicjowaniu nauk przez duchownych beczą.

  6. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Nie można jednak wykluczyć, że jest to beczenie z rozkoszy, a przynajmniej, że bywa.

  7. Eva70 pisze:

    Samuela,

    Owieczki beczą, a np. kozy w takich sytuacjach meczą i to żałośnie (krowy pewnie by muczały). Wiedzę na ten temat posiadłam dzięki ustnemu przekazowi osób, które czas okupacji przeżyły w jednej z praskich kamienic w pobliżu bazaru Różyckiego. Na podwórku tej kamienicy mieściły się jakieś szopy, a nawet zabudowania gospodarskie, takie jak np. obórka, w której żyła sobie krówka oraz komórka, w której żyła sobie bielusieńka kózka. W tej prywatnej kamienicy mieszkał zarówno inżynier, weterynarz, urzędnik, jak i wozak, który woził węgiel czy praczka, mieszkał też niejaki Popowski z małżonką – bazarową handlarką. Razu pewnego mieszkańcy owej kamienicy z powodu nalotu bombowego, jak zwykle schronili się w pomieszczeniach piwnicznych. Ów nalot trwał dość długo, ale tego dnia przez huki spadających bomb przedarło się do piwnicy głośne żałośliwe meczenie owej kózki.Zaniepokojony właściciel tej kózki-żywicielki pokonał strach, zebrał się na odwagę i wyszedł z piwnicy, by sprawdzić czy kózka nie została ranna i nie trzeba udzielić jej pomocy. Tymczasem okazało się, co mógł stwierdzić na własne oczy, że ten kozi lament spowodowała bynajmniej nie bomba, tylko karesy owego Popowskiego. O ile wiem, to kózka w ciążę nie zaszła, ale Popowski do końca życia był przedmiotem sąsiedzkich żartów. Po śmierci małżonki, ponieważ zabudowania gospodarcze rozebrano, nie było więc kózki ani krówki, ów Popowski przeniósł swoje zainteresowanie na chłopców, których wabił do siebie, co już jednak nie wzbudzało takiego zainteresowania.

  8. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Normalnie mógł aplikować na księdza, ten Popowski :))

Dodaj komentarz