Cisza śródwyborcza i labilność emocjonalna w ujęciu białoruskim

Ponieważ nastał czas pokory i refleksji, przez jakiś czas nie będę skupiał się na tym, czym żyje Polska, kraj drogiego węgla i hinduskiej stali, kraj co prawda jeszcze pelargonii i malwy, ale świerzopa to już tylko Samuela widziała, bo Włodawa jest miejscem, od którego odwróciła się cywilizacja i świerzop czuje się tam póki co jak Toyah na Salonie, że pozwolę sobie użyć tego literackiego porównania, wynikającego z przyrodzonej mi lekkości pióra. Węglem nie władam, ale nie każdy może by Zinnem, choć prawie każdy może być profesorem i nie jest to bynajmniej cienka aluzja, wobec wzmiankowanej kilka wierszy temu Samueli.

Dziś będzie temat, do poruszenia którego zainspirowała mnie pewna pani, o której kiedyś wspominałem, że ją ciągnę na moje forum antysalonowe, ale ona się krępuje, bo jest z Białorusi. Co prawda od lat mieszka u nas i w ogóle, ale miała bardzo surową mamę i pewnie stąd ta nieśmiałość.

No więc rozmawialiśmy z koleżanką o emocjach i w pewnym momencie padło takie zdanie o mnie ( nie chwaląc się) :

Imponujesz mi jako mężczyzna i po prostu człowiek ze względu na swoja inteligencję, poczucie humoru, a nawet emocjonalną niestabilność, której przejawów jeszcze nie widziałam, ale wyczuwam to podświadomie. Zresztą teraz emocjonalnie stabilnych jest bardzo mało:)

Na co ja, cały zdumiony, odpisałem tak:

Ładnie napisane, szczególnie o tej emocjonalnej niestabilności. Nawet nie każda Polka by tak potrafiła.
To był komplement.
Co prawda to nie jest cecha, którą się normalnie imponuje, ale skoro tak napisałaś…

A koleżanka na to tak:

Emocjonalna niestabilność (nie mówimy tu o chorobach mentalnych) według mnie w większości przypadkach świadczy o zwiększonej wrażliwości osoby, a to dla mnie coś pozytywnego, w każdym razie lepsze niż brak wrażliwości. Ponadto tacy ludzie są obdarzeni czymś więcej.
Mam nadzieję że nie uniesiesz się za wysoko:)

Być może nie powinienem pokazywać tej korespondencji ot tak, wprost, ale nie chce mi się przerabiać tych ładnych zdań, więc uznałem, że koleżanka wybaczy w razie czego, bo cel mam szlachetny przecież.

A celem jest zapoczątkowanie dyskusji o emocjach szeroko pojętych i mam nadzieję, że taka i podobna tematyka na stałe zagości na moim ambitnym forum, gdy pan Komorowski przejdzie do historii, bo to to świetne miejsce dla historyka.

A wracając jeszcze na koniec do cytatów : jak myślicie, czy ona mnie podrywa ? :))

Wasz Pantryś, lekko zmieszany swoją niestabilnością

 

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. krawcowa pisze:

    Pantryjoto,
    nie podrywa, tylko stara się być miła 🙂

  2. Samuela pisze:

    Ładnie mówi po polsku, co może oznaczać, że prawdziwa Polska jest zawsze za Bugiem.

    Przypomniałeś mi jednak historię, którą się muszę, muszę i już, podzielić, choć może nieco się wydać offtopowa, jak zapewne powiedziałby zwolennik muzyki rockowej.

    Kilka lat temu przyjaciółka ma, zamieszkująca podwarszawskie błonia, zaprzyjaźniła się z młodym dziewczęciem, które o sobie mówi, że pochodzi z Ukrainy. Jej matka przywiozła ją do Polski, gdy miała 3 latka i pół. Trzymiesięczny turystyczny pobyt wydłużył się nielegalnie ponad wszelką miarę i im bardziej się wydłużał, tym bardziej matka dziewczęcia obawiała się deportacji. Im bardziej się zaś obawiała deportacji, tym bardziej się ukrywała. Wszelako ukrywając się posłała dziewczę do szkoły podstawowej, gdzie nikt ją nie zapytał o jakikolwiek dowód tożsamości. Dziewczyna ukończyła tę placówkę edukacyjną i kontynuowała naukę w liceum. Dopiero przed egzaminem maturalnym została poproszona o dokument tożsamości, którego nie miała, bo niby skąd? Jedynym dokumentem, jaki posiada, jest metryka urodzenia wystawiona na konkretne nazwisko przez konkretny ukraiński USC. Dziewczę nie jest jednak w stanie wykazać, że jest to jej dokument, bo niby jak? Matka zaś odmawia pomocy i tak bardzo się ukrywa z obawy przed deportacją, że udaje, iż córki nie zna. Ta zaś nie jest w stanie udowodnić, że jej matka to jej matka, bo niby jak, skoro matka odmawia pomocy? Skąd ma zresztą mieć pewność, że jej matka to jej matka?

    Mamy zatem do czynienia z osobą, która jednocześnie namacalnie istnieje i nie istnieje, która jest i której nie ma. Jest ucieleśnieniem tego, co materialne, a więc na wskroś cielesne, oraz tego, co duchowe, a zatem ulotne jak czort. Tym samym pytanie sformułowane onegdaj przez Shakespeaera uzyskuje nową, dramatyczną, ale na wskroś aktualną dymensję. Można sobie bowiem wyobrazić, że dziewczę uda się jutro do Paryża. Jako że jest dziewczęciem śniadolicym i się przemieszcza skrycie, może zostać zatrzymana do kontroli przez pana żandarma, który ją poprosi o dowód lub paszport. Dziewczę zaś panu żandarmowi nic nie pokaże, ponieważ dziewczęta nie są od tego, by pokazywać, lecz od czegoś zupełnie innego. Jeżeli zostanie zatrzymana w okresie przed miesiączkowym, to może jej się uda przemknąć przez całą Europę niepostrzeżenie. Prawdziwa bieda będzie zaś wtedy, gdy się okres przedmiesiączkowy zakończy, gdyż nie dość, że nie będzie mieć dowodu tożsamości, to nie będzie mieć także okresu przedmiesiączkowego i tym samym nie będzie mieć żadnego argumentu na uwiarygodnienie swojego istnienia.

    Temu dziewczęciu można by jakoś pomóc, ale jak, skoro można to zrobić tylko wtedy, gdy istnieje?

  3. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Kamień z serca :))
    Wiedziałem, że mogę liczyć na Twoje doświadczenie.

  4. ViC-Thor pisze:

    Samuela,

    I to nie jest żart?

    W takim razie ona musi pójść na cmentarz.

  5. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Pokazałem Twoją historię o dziewczynce tej koleżance i ona napisała tak:

    ta pierwsza część opisowa jest zrozumiała
    ale ta druga folozoficzno nijaka, nie rozumiem
    i co to miało być? wytłumacz biednej rodaczce:)

    Zwracam uwagę, że użyła określenia „rodaczka” co potwierdza Twoją teorię o Polsce za Bugiem

  6. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    Kobietom można wierzyć?

    ;))

  7. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Żart to jest Komoruski. Za Dudy to będzie nie do pomyślenia.
    Udał się nam ten Duda ;))

  8. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    Chyba zacznę od wyjaśnienia tego, co oznacza „miesiączka”.:))

  9. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Ja tam swojej nie wierzę za grosz :))

  10. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Oj tam, ona jest umysł ścisły, po SGH

  11. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    A nie wyglądała…

  12. ViC-Thor pisze:

    Samuela,

    Menarche

  13. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Finanse i bankowość + studia nauczycielskie na Białorusi.

  14. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Ona pisze, że wie co to jest. A ja informuję, że za 15 min zaczyna się Snowpiecer, więc mnie nie będzie

  15. Pantryjota pisze:

    „Snowpiercer” nie okazał się dla Joon-Ho Bonga pociągiem do Hollywood. Po sporze z „nożycorękim” dystrybutorem Harveyem Weinsteinem koreański reżyser ogłosił, że póki co nie chce więcej kręcić w języku angielskim i wraca z kamerą do ojczyzny. Wielka szkoda, ponieważ ekranizacja francuskiego komiksu „Le Transperceneige” ma wszystkie zalety porządnego kina science fiction dla dorosłych: intrygujący punkt wyjścia, zacięcie społeczne, a także imponującą oprawę audiowizualną, która nigdy jednak nie bierze góry nad opowieścią.

Dodaj komentarz