Jak donoszą środki masowego przekazu, planowane jest „omodlenie” Polski, rzecz jasna przez katolików:
Jak zapowiada Maciej Bodasiński, drugi z organizatorów, wzdłuż całej granicy Polski wyznaczone zostaną specjalne strefy modlitwy. Będzie ich trzy i pół tysiąca, co kilkaset metrów. To w nich zgromadzą się wierni, aby odmawiać różaniec. Bodasiński podkreśla, że wydarzenie może „budzić skojarzenia” z budowaniem muru, ale ich intencją jest zburzenie murów.
Z kolei w Telewizji Republika sprecyzował, że do otoczenia granic potrzeba 1 mln – 1,5 mln osób. Jego zdaniem taka frekwencja jest możliwa.
Milion Polaków tego dnia stanie na granicy, by wyznać wiarę, by się przyznać do naszej historii
– podkreślił.
W związku z powyższym mam pytanie jak w tytule, czyli chodzi mi o to, czy planowany milion wystarczy, bo z tego co się orientuję, to chyba przy omodlaniu trzeba trzymać się za ręce, jak w grze w niedźwiedzia, czyli misia.
Pamiętacie to chyba? Stary niedźwiedź mocno śpi itd.
Myślę sobie na luzie, że – mówiąc kolokwialnie – kogoś już całkiem pogięło, tym bardziej, że chcą podobno nie tylko przekopać Mierzeję Wiślaną, ale połaczyć Bałtyk z Adriatykiem.
Adriatyk, ocean gorący – pamiętacie tę piosenkę?
Ja bym z tej okazji apelował do tych omodlających, żeby tam może już zostali na tej granicy, to będzie w środku luźniej, a jak już przekopią ten kanał, to niech spłyną do Adriatyku i w żadnym wypadku nie wracają – ani lądem, ani wodą, ani powietrzem.
To nic, że na zagranicznych plażach gwałcą, nawet analnie, bo i tak lepsze to, niż ciągła obawa, że Adrian znów może dać du.y.
A tak w ogóle, to póki co mamy słabsze trąby powietrzne niż Amerykanie i Błaszczak nie musi ewakuować kilku województw w ciągu kilku dni, bo różańcowy łańcuch i tak żadnej wichury w przyszłości nie przepuści, nie mówiąc już o żadnym muzułmaninie, czy innym muezinie.
Tak nam dopomóż Bóbr i błogosławiony Kaczor jego mać.
Pantryjota, tuż po obejrzeniu filmu o Beatlesach, całkiem nowego, bo z ub. roku.
Gdy się będą modlić, na miły Bóg, na Bugu, to może odmówią też koronkę bożego miłosierdzia za Włodawę, gdzie onegdaj Bohun usieczon, aczkolwiek Rędzian go odratował niebogę.
Włodawa potrzebuje modlitewnego wsparcia, bo z Bugiem jej jakoś nie po drodze.
Samuela,
Ja mam taki pomysł, żeby może w następnym rzucie omodlić całą Europę jak leci, a potem cały świat, czyli kulę ziemską, której obwód stosunkowo łatwo jest obliczyć.
A póki co módlmy się, żeby we Włodawie żeden lekarz nie zszedł z dyzuru nogami do przodu, jak to miało już miejsce tylko co w innym mieście na W.
No to policzmy: granice Polski mają długość całkowitą 3511 km. Licząc po 50cm na osobę stojącą „frontem” do granicy, czyli „w obliczu nieprzyjaciela” daje to… marne 7 milionów 22 tysiące „różańcowych”. Jak im się nie uda, to przyjdzie egzorcysta i wygoni zarazę. Za marne „Bóg zapłać, ale nie mniej niż…”
Wam, ludzie jeszcze chce się śmiać ? Ja już mam dość tych ludzi którzy przez głupotę i zaniedbanie umieścili nam tutaj tych parobków kościoła z ich wodzem q jego mac.
von Kattowitz,
Cóż w tym złego, że chrześcijanie będą się o coś modlić na granicy? Szansa na wymodlenie jest – jak zwykle – 50%/50%. Albo się uda, albo się nie uda. Generalnie to niezły jest pomysł, żeby Polacy, wszyscy Polacy, mieszkali i modlili się wyłącznie na granicy naszego udręczonego kraju.
Samuela,
no, nie wiem czy jest to aby najszczęśliwszy pomysł, bo z fanatykami i zwykłymi religijnymi poyebami raczej trudno o dyskusję,
Wpadną np. na pomysł, że nie będą nikogo wpuszczać i wypuszczać z kraju, a to już nie jest obojętne dla pozostałych, czyli normalnych.
I co wtedy?
Perswazja odpada, pozostaje tylko brutalna siła dla wyegzekwowania swoich praw, co byłoby zapewne wielu na rękę, ponadto sprawiałoby ofiarom niewysławioną rozkosz, albowiem dostępowaliby (w swoim mniemaniu ) zbawienia w trybie ekspresowym.
Ostatecznie historia pokazuje, że to co robia wspólcześni wybuchowi muzułmanie jest tylko kalką postępowania nad wyraz uduchowionych chrześcijan sprzed kilkuset lat, kalką przy użyciu współczesnych środków.
McQuriosum,
Wżdy modlący się na granicy zawsze będą mogli rzec, że byli u kresu. Matka Boska ich jednak przywróciła na ojczyzny łono.
Samuela,
Modlenie się to jedno, a wizja kraju, gdzie te modlące się postacie rządzą to drugie. Wizytówka za granicą też niezbyt zachęcająca, droga Samuelo. Chociaż wziąwszy pod uwagę, że do tej granicy trzeba im (modlącym się) dotrzeć, to dla zaopatrzenia, transportu i zakwaterowania oraz usług innych raczej plus dodatni jest, a i wycieczki zagraniczne chcące obejrzeć na własne oczy szamanów XXI wieku postarają się o zwiększenie obrotu w.w. gałęzi gospodarki. Tylko jakby wstyd…
Samuela,
Ja tam zamiast łona wolała bym pracę na roli czy w fabryce. W ostateczności pracę badawczą. Bo ja kobieta pracująca jestem.
Samuela,
Modląc się tłumnie można wywołać hatakumbę.
Na szczęście takowa nie jest przewidywana u Du.y:
https://natemat.pl/217061,nie-przewiduje-zeby-w-kancelarii-prezydenta-mialaby-nastapic-jakas-hatakumba-rzecznik-prezydenta-nie-odpuszcza
Kfiatushek,
Po co pracować na roli czy też w fabryce bądź badawczo, skoro można się pomodlić na granicy? Człek będący u kresu łacniej może się z Bogiem pojednać.
Samuela,
„Wżdy modlący się na granicy zawsze będą mogli rzec, że byli u kresu”
Aha, teraz już wiem skąd biorą się tzw. kresowiacy.
😉
McQuriosum,
„Wpadną np. na pomysł, że nie będą nikogo wpuszczać i wypuszczać z kraju, a to już nie jest obojętne dla pozostałych, czyli normalnych.”
Oni i tak prędzej, czy później na to wpadną. Podobno ustawa „depozytowa” już jest gotowa, a sama na własne uszy słyszałam Błaszczaka jak mówił, że paszporty są własnością państwa. A skoro państwa, a oni uważają, że państwo to ich rząd, to łatwo sie domyślić, co mają na myśli… Trzeba będzie podpisywać lojalkę :)), Jak k…wa z starych czasów :))) I służbę wojskową najpierw odbyć :))) I pokazać, że się a $1oo na koncie :)))
Krakowianka Jedna,
no widzisz, wzorce są gotowe, modyfikacji mogą ulec jedynie szczegóły, np. formularz lojalki powinien kończyć się słowami; ku chwale Dobrej Zmiany, tak mi dopomóż Bóg i Oficer Prowadzący!
😉
Samuela,
Bo to podobno pracą ludzie się bogacą. Modlitwa jest opcjonalna… Tak mnie uczono w domu, ale dzisiaj to podobno przeżytek.
Pantryjota,
Ta „hatakumba” to pochodna „hakuna mataty”?