dodatek na zagospodarowanie

O muzyce chciałem. Zanim wszak o tejże będzie, wstęp o odtwarzaniu. W moim przypadku przygoda z muzyką jest przygodą z jej słuchaniem, wielokrotnym, wieloletnim. Czasem głębokim, czasem w tle innych czynności.

Ażeby wszak słuchać, trzeba mieć z czego. Historię radia zostawię na kiedy indziej. Historię magnetofonów też. Dziś będzie o pierwszych kolumnach z prawdziwego zdarzenia, trójgłośnikowych, ZgC-50-8-44, produkcji Tonsilu, wtedy w zjednoczeniu Unitra. Kto jeszcze pamięta zjednoczenia, kadłubowe koncerny socjalistycznej gospodarki, przymusowe niczym kołchozy?

Te kolumny jeszcze mam, stoją podpięte pod kombinowany sprzęt w sypialni na mansardzie. Dźwięk nadal niezły wydają z siebie, mimo że sfatygowane membrany basowych głośników wymagały podklejenia prestoplastem.

W końcu mają już trzydzieści lat. Cierpliwie reprodukowały tysiące płyt, kilometry magnetofonowej taśmy, na którą z wytrwałością godną lepszej sprawy kopiowałem pożyczane longplaye. Mają w swoich trzewiach wibracje wielu muzycznych stylów, od średniowiecza po dwudziestowieczną awangardę. Znają jazz od trąbki Satchmo czy Bixa Beiderbecka po Wyntona Marsalisa, chociaż z tym ostatnim nie zaprzyjaźniły się zbytnio, zawsze wolały mało ugrzecznionych i nieuczesanych zwolenników wolnej formy. Śpiewały głosami wielu bardów, szczególne upodobanie znajdując w gardłach ściśniętych „galerników wrażliwości”. Potrafią łkać bluesową gitarą, wibrować dźwiękami Hendrixa.

Przeszły różne okresy moje okresy błękitne, zielone, czarne, żółte; fascynacje barwą dźwięku różnych muzycznych stylów, towarzyszyły podróżom w świecie dźwięków po całym niemal świecie.

Zastąpiły domowym sposobem robione głośnikowe zestawy, lutowane cuda, obudowy ze sklejki. Dodatek na zagospodarowanie należał mi się, bo po studiach pracowałem trochę w liceum. Były z nim niezłe ceregiele, bo praca ta, chociaż formalnie pierwsza na pełnym etacie, nie była moim pierwszym zarobkowym zajęciem. Długie przepychanki, odwołania, miesiące niepewności, wreszcie wypłacili ów „dodatek na zagospodarowanie” wtedy nauczycielom rozpoczynającym pracę należny. W kwocie niebotycznej, umożliwiającej rozpoczęcie samodzielnego życia po studiach – wystarczającej na pokrycie kosztów zakupu owych kolumn 50 watowych z Tonsilu. Historii zdobywania oszczędzę. Takem się zagospodarował, że słyszałem przyzwoicie muzykę. Tym wspomnieniem zagospodarować próbuję miejsce w tej internetowej nyży, że zacytuję Konwickiego.

Al [also known as (aka) z Mordoru]
(c) AL

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)
  1. z0sia pisze:

    Witamy nowego autora na portalu imć Pana Pantryjoty 😀

    Podobne kolumny poniewierają się u Mnie w piwnicy.Ściany się kiwały,gdy dawały czadu 😀

  2. Pantryjota pisze:

    Ten wpis mógłbym skomentować bardzo, ale nie mogę, bo wtedy się zdradzę :))
    Powiem tylko, że jestem ekspertem w temacie sprzętu audio, choć raczej wyłącznie profesjonalnego. Mój dorobek w tej dziedzinie jest oczywiście bogatszy niż w roli blogera, choćby dlatego, że siedzę w tym od ponad 30 lat. Jak sobie pomyślę, że na podobne uznanie w tym nowym wcieleniu miałbym też czekać 30 lat, to wiem, że już z pewnością się nie doczekam :((
    Dlatego jedynym wyjściem jest intensyfikacja działań, oczywiście z Państwa pomocą.
    Pozdrawiam autora i proszę o inny temat w wolnej chwili.

    P.

  3. Pantryjota pisze:

    z0sia,

    Słusznie czynisz Zosiu, pisząc ” u Mnie” wielką literą.
    Dowodzi to szacunku jakim się sama darzysz i to się chwali.

  4. z0sia pisze:

    Pantryjota!!
    Jak Cię pacnę!!

  5. Pantryjota pisze:

    z0sia,

    Na razie dam Ci spokój, bo oglądam mecz.

  6. buggy_swires pisze:

    Co do dodatku na zagospodarowanie – w połowie lat siedemdziesiątych moja siostra nauczycielka za taki dodatek kupiła maszynę do szycia marki Łucznik (elektryczną!) i odkurzacz. Maszyny do dziś używa; fakt, przez piętnaście lat pracowała ona (maszyna) dość sporadycznie, a odkurzacz dostał mi się w spadku na początku lat osiemdziesiątych i pracował do przełomu 80./90. Jej koleżanka w tym samym czasie za dodatek sprawiła sobie tzw. meblościankę do służbowego nauczycielskiego mieszkania.Tak, że to nie były wcale takie śmiesznie małe pieniądze.
    Proszę tylko nie myśleć, że gloryfikuję tu słusznie miniony ustrój.

    Pozdrawiam

    P.S.
    A mnie się dostał w 1982 radioodbiornik Radmor z odzysku – cóż to była za maszyna!

  7. al pisze:

    z0sia,

    @Zosia
    Lubię przedłużac życie przedmiotom, stąd też co u innych wala się w piwnicy, u mnie służy całkiem dobrze nadal. Zamaskowane osłoną, klejenia membran nie są widoczne, a dźwięk z kolumn na podłodze ustawionych niesie się nadal całkiem znośny dla mych przywiędłych życiem uszu.

  8. al pisze:

    Pantryjota,

    Człowiek nigdy nie wie, na jakie ryzyko się naraża opowiadając jakąś historię. Tak jest i w przypadku mojej opowiastki o tonsilowskich kolumnach. To nie high-end, ani audiofilstwo, fakt, wtedy dla mnie te kolumny to był skarb, wreszcie brzmienie było znośne. No, ale ja nie mam 30 lat doświadczeń w branży audio, tylko podobny (albo i dłuższy) staż w słuchaniu muzyki. Znam takich paru, co spotykali się w jednym muzycznym sklepie i perorowali o czystości dźwięku. Pantryjota wybaczy, ale wolę dźwięki brudne, mogą byc z malutkich głośniczków, z pudła gitary ulicznego grajka, jeśli mają w sobie autentycznośc, to ja za nimi pójdę jak szczury za szczurołapem.

  9. Pantryjota pisze:

    al,

    Żadne ryzyko. Audiofile raczej mnie śmieszą, niż się ekscytuję ich opowieściami o tym, a jakim kierunku płynie prąd w kablach głośnikowych i dlaczego lepiej płynie w takich po kilkaset $ za metr, niż w takich po kilkanaście złotych. To są bzdety obliczone na naiwnych, którzy nie wiedzą co robić z kasą. Ja działam w branży estradowej, gdzie są trochę inne priorytety. Napisałem wiele na ten temat i sporo rzeczy zrobiłem własnoręcznie i korzystają z tego ludzie, dla których granie jest zawodem, a nie hobby. Niektórzy już ponad 20 lat…
    Oczywiście w młodości też potrafiłem stać pół nocy przed sklepem, bo mieli „rzucić” jakieś Tonsile czy coś w tym rodzaju. No ale to już zamierzchła przeszłość, bo ostatni sprzęt audio kupowałem jakieś 20 lat temu i nie zamierzam go zmieniać. Jeśli zaś chodzi o sprzęt odsłuchowy, to zaczynałem od magnetofonu ZK 120T. Potem było kilka innych szpulowych i gramofon Mister Hit. W międzyczasie nadeszła era decków kasetowych i też miałem ich kilka, a jeden pozostał mi do dziś ( Technics) i działa od ok 30 lat co najmniej, choć już sporadycznie. Mam też sporo „czarnych” płyt i gramofon deck, też stary- krajowy.
    No a dalej to wiadomo – CD, Pierwszy odtwarzacz jaki kupiłem to była Fonica, a pierwsza płyta to Stranglers, ze słynnym Goldenbrown. Potem wiele innych, ale jak powiadam – od wielu lat nic nie kupuję, bo nie widzę takiej potrzeby.
    Pozdrawiam miłośnika „brudnych” dżwięków :))

  10. Pantryjota pisze:

    buggy_swires,

    Radmor to był faktycznie niezły sprzęt. W swoim czasie wypuścili nawet wersję quadro :))
    Ciekaw jestem, czy ktoś pamięta. jak nazywał się pierwszy krajowy odbiornik radiowy stereo Hi-Fi z prawdziwego zdarzenia. Miało to bodaj 2 x 8W mocy i w swoim czasie było marzeniem wielu melomanów.

  11. krawcowa pisze:

    A ja miałam gramofon Fonomaster i kolekcję płyt Demarczyk , Biczewskiej , Okudżawy i innych im podobnych.
    Jakieś 15 lat temu córka wyniosła to wszystko do pracowni grafiki warsztatowej na ASP, mam nadzieję, że ktoś tam odsłuchuje je jeszcze…

  12. al pisze:

    buggy_swires,

    W połowie lat 70-tych to byłem świeżo po mutacji ;), chyba kłania się tu teoria wartości pieniądza w czasie, gdy mnie w końcu wypłacono ten dodatek, to starczyło go, jak pamiętam, właśnie na owe zacne kolumny. W każdym razie, zagospodarowac się za to nie bardzo dało. Możliwe, że nie „waloryzowano” tej kwoty, bo wątpię, żebym gdzieś w 1983 (chyba) kupił za to ścianę mebli (!). Zresztą, priorytetów takich nie miałem, bo substancja mieszkaniowa ubożuchna, więc trochę uciekłem w muzykę, taką krainę quasi wolności, azyl.
    Swoją drogą, radmor był dobry, acz nieosiągalny dla mnie, jeszcze była Meluzyna, osobno tuner, osobno wzmacniacz, w dwu skrzynkach.
    Nie podejrzewam Szanownego o gloryfikację, tu raczej chodzi o wspominanie młodości, co uleciała. I tak nie mamy najgorzej, bo nie wypadła ona w wojenny czas.
    Pozdrawiam i dziękuję za wizytę

  13. al pisze:

    Pantryjota,

    Kolejny odcinek, jako wstęp po słowie wstępnym, myślałem o magnetofonach i gramofonach napisac. Czułem w Pantryjocie jakiegoś machera od profi sprzętu, co to się za sceną natyka na wykonawców.
    „Dusicieli” nie uwielbiałem, ale fajny mieli warczący bas, jak w „Walkin’ on the beaches, lookin’ at the creatures”, gdybym wiedział jak wkleic tu pieśń, to bym zilustrował.
    Pozdrowienia odwzajemniam

  14. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    I tym sposobem dałaś dyskretnie do zrozumienia, że masz wykształconą artystycznie córkę.
    A mówią, że niedaleko pada jabłko od krawcowej :))

  15. Pantryjota pisze:

    al,

    Ja też jestem daleki od uwielbienia Dusicieli, ale kilka fajnych, spokojnych kawałków udało im się wypuścić. No i to połamane metrum w Golden Brown też jest kapitalne.

  16. al pisze:

    krawcowa,

    Winyl rulez, więc pewno w takich miejscach jest jak najbardziej odsłuchiwane. To jest egzotyka w świecie cyfrowym, niczym detektor na kryształki z pionierskich lat radia.

  17. al pisze:

    Golden Brown było kiedyś na topie list przebojów, więc patrzyłem na to z odrobiną nieufności; fakt, metrum jest tam 'scentrowane’, no i ten tekst o podwójnym dnie, bo doszukiwano się w nim pochwały „substancji”.

  18. Pantryjota pisze:

    al,

    Golden Brown ma metrum 13/8 a Money Pink Floyd 7/8 i też jest zajebiste.

    To też jest nietypowe;

  19. Pantryjota pisze:

    A o tym piszą tak:

    „Schism” operuje bodaj dziewięcioma różnymi metrami, które przy drobiazgowym liczeniu zmieniają się jakieś pół setki razy. Aczkolwiek sam zespół utrzymywał, jakoby metrum było jedno i wynosiło… 6,5/8

    Dobre :))

  20. Pantryjota pisze:

    I żeby zamknąć temat, cudowny utwór z jednej z najlepszych płyt w dziejach rocka:

    Fachowcy podają, że zapisuje się go zazwyczaj w postaci równania 11/8 + 4/4 + 7/8.

  21. al pisze:

    Dzięki za Brubecka, tego nie znałem, a wideo jest jak z kabaretu starszych panów ;),

    Jak już o metrum mowa, to polecam takie bałkańskie, z „Winobrania” Namysłowskiego, cymesik.

  22. Pantryjota pisze:

    Kiedyś poszedłem do klubu Akwarium, gdzie miał występować mój znajomy zespół.
    Jak to jest przyjęte, prze występem należał się chłopakom próba. Ale na scenie był akurat Namysłowski ze swoim zespołem i ani myślał ustąpić. W końcu więc kolega podszedł do niego i najgrzeczniej jak umiał powiedział, że mają tu grać i chcą zrobić choćby krótką próbę. Na to Namysłowski spojrzał się przeciągle w górę ( bo kolega był od niego znacznie wyższy i potężniejszy) i rzekł e te słowa : (cyt) : Myślisz kolego, że możesz ot tak sobie powiedzieć po prostu „wypierdalaj” ?
    I na tym audiencja się zakończyła ;))

  23. Filipina pisze:

    Ciekaw jestem, czy ktoś pamięta. jak nazywał się pierwszy krajowy odbiornik radiowy stereo Hi-Fi z prawdziwego zdarzenia.

    Może elizabeth?

  24. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Dokładnie tak !! Brawo.

    Specjalnie dla Ciebie zagra kolega Paweł:

  25. Filipina pisze:

    Bardzo dziękuję

  26. cyrkulator pisze:

    al,

    skoro mowa o sprzęcie nagraniowym, to dorzucę moją opowiastkę, która tak po prawdzie nie jest moja, ale w miarę dobrze ją zapamiętałem i lubię do niej wracać, czyli stała się poniekąd także moją. Opowiedział mi ją pewien reżyser, którego poznałem z początkiem lat 80. w Berlinie. Dietmar miał włosy do ramion, ale rzucał się w oczy także ze względu na wzrost (miał ok. 2 metrów), był zawsze na luzie i każdy dzień bez haszyszu albo marihuany uważał za stracony. Zapytałem go kiedyś o początki jego kariery filmowej. Okazało się, że pod koniec lat 60. przyjęto go do berlińskiej ASP (Hochschule der Künste) na wydział malarstwa. Postudiował tam semestr albo dwa, raz nawet wyjechał do Paryża za pieniądze pożyczone od mamy i wynajął sobie jakieś Atelier na Montmartre. Potem wszystko mu się odmieniło., doszedł do wniosku, że wolałby jednak robić filmy. Zgłosił się do telewizji SFB (Sender Freies Berlin), gdzie przyjęto go do produkcji jakiegoś serialu w charakterze, o ile dobrze pamiętam – trzeciego pomocnika drugiego asystenta operatora.

    Film szybko go znudził swoją beznadziejną atmosferą, aktorzy podlizywali się reżyserowi durniowi, ale to wszystko wynagradzała jedna atrakcja. Inżynier dźwięku dostał od producenta nowość techniczną, którą był jeden z pierwszych w Niemczech magnetofonów kasetowych firmy Grundig. Wszystkie ekipy zazdrościły im tego sprzętu. Takiego cudu techniki nikt jeszcze w Berlinie nie widział.

    Dietmar też się nim bardzo zainteresował, ale tego samego dnia wyleciał z pracy. Powód? Bezczelność. Jako student ASP pozwolił sobie na ironiczne komentarze o scenografii. Poradził reżyserowi, żeby na planie zdjęciowym nie eksponował reprodukcji obrazu Van Gogha z kwiatami w wazonie, który wisiał na ścianie z tapetą w kwiaty, a obok na szafce jego asystentka postawiła wazon z prawdziwymi kwiatami. Być może zawinił wzrost Diermara, reżyser mógł się go przestraszyć, ale jego przygoda z filmem wyglądała na nieodwołalnie zakończoną.

    Zemścił się jeszcze tej samej nocy. Włamał się do pakamery, w której inżynier dźwięku przechowywał Grundiga. Następnego dnia był już w drodze do Indii. Podróż autostopem trwała parę tygodni. Wszędzie wzbudzał sensację magnetofonem. W Turcji nie mógł odczepić się od kupców. Chcieli od niego kradziony magnetofon za parę tysięcy dolarów. W Iranie dawali mu jeszcze więcej. W końcu sprzedał go za bardzo pokaźną sumę, już nie pamiętam jaką, która starczyła mu na dwuletni pobyt w Indiach i Afganistanie. Nie był w stanie wszystkiego wydać. Za resztę pieniędzy, które mu jeszcze zostały, kupił worek haszyszu, czy innego świństwa, które sprzedał potem w Berlinie. Zysk był tak duży, że starczyło mu na sfinansowanie czteroletnich studiów filmowych w nowootwartej DFFB (Deutsche Film und Fernsehakademie Berlin) i w taki to sposób sam został reżyserem.

  27. Pantryjota pisze:

    Miałem kiedyś kumpla, który w połowie lat 80 -tych wyemigrował do Francji. Ponieważ zawsze fascynowała go motoryzacja, został kierowcą w kapeli Scorpions, a potem jeździł z Peterem Gabrielem, dopóki mu nie zabrali prawa jazdy. Potem pracował wiele lat w fabryce Airbusa. Niestety miał skłonność do narkotyków, co spowodowało, że postanowił w pewnym momencie wyjechać na stałe do Indii. Tam, za zaoszczędzone, niewielkie pieniądze kupił kawałek plaży z hotelem i potem nasz kontakt się urwał, więc sądzę, że raczej już odszedł.
    Jaś mu było na imię i urodził się 1 Maja.

  28. al pisze:

    Pantryjota,

    Ależ ta anegdota o Namysłowskim (niebanalnie się odszczeknął) nie ma się nijak do jego muzyki. Pan sobie posłucha tych bałkańsko tchnących dźwięków, metrum 11/8, zapomni Pan o rosłym koledze z zaprzyjaźnionego zespołu, uzna prawo mikrego Namysłowskiego do przebywania na scenie.
    Nam kiedyś sam Stańko pokazywał z podium język.

  29. al pisze:

    cyrkulator,

    Dziękuję za opowieśc, chociaż mam wątpliwości, czy mam prawo dziękowac, bo to przecież prywatne forum dyskusyjne Pantryjoty, na którym obdarzono mnie prawem publikowania. Ale co tam, dziękuję, chociażby w imieniu Nadredaktora. Po prawdzie, to moja opowiastka była o głośnikach, do sprzętu nagraniowego chciałem później sięgnąc. Nade zaś wszystko stanowiła próbę „zagospodarowania” się na tym forum.
    Pozdrawiam

  30. cyrkulator pisze:

    Dietmar był człowiekiem sztuki. Kiedy się poznaliśmy, zastanawiał się, czy jest geniuszem. Nie nakręcił co prawda jakiegoś znaczącego filmu, ale potem wrócił do malarstwa, które było jego prawdziwym powołaniem. Chodziłem na jego wernisaże i wysoko cenię sobie jego malarstwo

  31. Pantryjota pisze:

    al,

    Trudno to nazwać anegdotą, to fakt. Nie uważam, żeby fakt bycia świetnym muzykiem usprawiedliwiał chamstwo i buractwo. Ale nie dlatego nie będę słuchał Namysłowskiego. Po prostu jazz to nie są moje klimaty, choć osobiście znam kilku muzyków z 1 ligi, a niektórzy bywali u mnie w domu. Ostatnio np. ten ( znamy się od wczesnych lat 90 -tych:

  32. Pantryjota pisze:

    al,

    Ale wolę słuchać tego:

    Poza wszystkim, Krzysztof to bardzo sympatyczny gość. Kiedyś wpadł do mnie na chwilę po nagraniach, które miał w studio obok i siedział do 3 rano :))
    Nie to co Hołdys, który wyszedł już po godzinie :))
    No ale to stare dzieje, jeździł wtedy Polonezem…

  33. al pisze:

    cyrkulator,

    Ciekawa postac, zajumał drogi magnetofon, przewędrował z nim pół świata, spieniężył, kupił „towaru” na którym zarobił, i tym sposobem zapewnił sobie środki na dwuletni „sabbatical” i czteroletnie studia. No, ale ważne, że nie apelował o wsparcie i wziął – dosłownie – sprawy w swoje ręce.

  34. al pisze:

    Pantryjota,

    „jazz to nie moje klimaty”
    Ależ to po prostu improwizowana muzyka, pulsująca w tym przypadku „zakręconym” metrum. Się bym tak nie opierał, jaką swobodną improwizacją posługiwali się chociażby King Crimson. To nie market, nie dajmy się zwieźc etykietom.

  35. Pantryjota pisze:

    al,

    Miałem na myśli pewne obszary muzyczne, zwyczajowo uznawane za Jazz.
    Np. Milesa Daviesa :))
    Pamiętam jego występ na którymś J.Jamborre, gdzie głównie stroił miny i przechadzał się po scenie, od czasu do czasu wydobywając z instrumentu jakieś „pierdzące” nuty. Nudy….

  36. al pisze:

    Miles miał swoje górki i dolinki. Wtedy akurat był w dolince, chociaż niektórzy chociaż raz chcieliby się w takiej jak on wtedy dolince znaleźc. Nie zniechęci mnie Pantryjota swoimi obrazoburczymi zaczepkami do słuchania nawet takiego późnego elektrycznego Milesa z tematami od M. Jacksona branych, co najwyżej może mi pokazac żółtą kartkę na swoim forum, lub „wyprowadzic za ucho” jak to czyni Golonka w takich przypadkach.

  37. Pantryjota pisze:

    al,

    Uwaga nie miejscu, mimo, że żartobliwa. Nie zamierzam nikomu pokazywać żółtych kartek z tak błahych powodów, jak różnice w upodobaniach muzycznych.
    Jakbym miał do wyboru między Dixielandem a Daviesem, wybieram Dixi :)).
    Na szczęście wybór jest znacznie szerszy – można np grać na gitarze nie siedząco :))

  38. al pisze:

    Pantryjota,

    Oj sorki, tak testuję, na ile można swobodnie się wypowiadac, to chyba skutki wyjścia poza instytucję, gdzie Mysia rulez.
    De gustibus… chociaż trochę mi się przykro zrobiło, jak Pantryjota „zjechał” najpierw Namysłowskiego, potem zaś Davisa. Cóż, obu ich lubię i wiele pozytywnych muzycznych doznań ich granie mi przyniosło.
    KC to chyba dobre terytorium do spotkania.
    Pozdrawiam

  39. Pantryjota pisze:

    al,

    KC ?
    Zastanawiam się, kogo by tu jeszcze „zjechać”…

  40. krawcowa pisze:

    Panowie! Pogódźcie się i posłuchajcie tego, ja to uwielbiam:)

  41. z0sia pisze:

    al !
    Nie będziesz miał bogów muzycznych (cudzych)przede Mną (by Pantryjota).
    Ja uważam,że z gustami się nie dyskutuje.Muzyka sama się obroni. 🙂
    Sama mam różne fazy ,zależnie od nastroju.Techno,disco,pop itd…
    Ale jak Tu się nie oprzeć takiemu ckliwemu utworowi?

  42. Filipina pisze:

    Masz rację doga zOsiu. Z „gustami” na 100% się nie dyskutuje. Ale o gustach – owszem.
    Panowie all i Pantryjota- dzięki wymianie komentarzy obu panów mogłam posłuchać dobrej muzyki. Dziękuję!

  43. z0sia pisze:

    Filipina!
    Dobra muzyka to co to jest?Uznane nazwiska? Brzmienie gitary? Ilość uderzeń na minutę pałeczkami?
    A Może odrobina perwersji? 😀

  44. Filipina pisze:

    Wybacz zOsiu, ale Twoje poczucie humoru zupełnie mi nie odpowiada.
    Miłego komentowania.
    F.

  45. Pantryjota pisze:

    A mnie cieszy, że „debiutancki” wpis cieszy się taką popularnością.
    Może sam coś napiszę na podobny temat…

  46. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Faktycznie, Zosia dała plamę :((

  47. z0sia pisze:

    Chyba się zamknę w sobie.

  48. Pantryjota pisze:

    Byle nie przed swoim facetem, bo wszystko potem będzie na mnie.

  49. al pisze:

    Pantryjota,

    Ułatwię Panu Tryjocie.

    Oto KC (Kansas City) Blues w sam raz do „zjechania”

  50. al pisze:

    z0sia,

    Ależ proszę się w sobie nie zamykac. Czasami jest tak:

    i też może z tego coś fajnego wyniknąc

    Pozdrawiam

  51. al pisze:

    krawcowa,

    Takiego Coltrane’a można z klientami słuchac. U nas w zakładzie jest czasem zupełnie pusto i w piecu nie chce się rozpalac, wtedy grzeje taki oto:

    Zaprawdę powiadam, może on ogrzac zimne wnętrze, a i spowodowac gwałtowną reakcję Nadredaktora.

  52. al pisze:

    Pantryjota,

    Chroń mnie Panie Boże ( a i ty, bobrze) przed popularnością i zostaniem „blogerem roku”

  53. krawcowa pisze:

    z0sia,

    Moim zdaniem, żadnej plamy nie było, przynajmniej u mnie:P
    Wystarczyło napisać, że woli nieśpieszne fallatio, a nie zaraz się obrażać:P

  54. krawcowa pisze:

    al,

    Szkoda, że nie wiedziałam, bo tej krótkiej zimy rozgrzewałam się herbatą z rumem…

  55. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Że niby kto woli niespieszne ? Zosia ?
    A może preferuje raczej brutalny cunnilingus ? :))

  56. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    nie, ci co się poczuli urażeni:P

  57. Pantryjota pisze:

    Ja tego nie słuchałem, ale z góry założyłem, że to obciach ;))

  58. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Pantryjota,

    A ja lubię dźwięk gitary akustycznej, całkiem miła melodyjka…pomijając słowa:p

  59. Pantryjota pisze:

    Mógłbym Ci wkleić jak sam gram, ale się nie da z dysku własnego wstawić filmu.
    I dobrze :))

  60. z0sia pisze:

    krawcowa!
    Miła Moja,dziękuję za wsparcie 🙂

  61. krawcowa pisze:

    z0sia,

    Rzekła konwalia do motyla, pan nie myśli, pan zapyla:P
    Nie ma za co zOś;)

  62. Filipina pisze:

    Krawcowa
    Droga Krawcowo. „Ci” jak to napisałaś,nie poczuli się urażeni, tylko raczej zniesmaczeni. Oczywiście „ona” czyli ja ,wyrażam swoją opinię. Fakt, czy preferuję łagodny czy też brutalny seks (bo to miałaś na myśli) to wyłącznie moja, osobista sprawa i nie powinno to być tematem Twoich domysłów.
    Co zaś do Zosi, nie myślę, abym ją uraziła w jakikolwiek sposób. No cóż, każdy ma swoje poczucie humoru.
    I tym oto stwierdzeniem oddalam się, pozdrawiając obie Panie.

  63. z0sia pisze:

    Filipina 🙂
    W żadnym wypadku,nie czuję się urażona.
    Poczucie humoru to jest to!
    Zasmucił Mnie koment nadredaktora(ups.Nadredaktora) 🙁

  64. krawcowa pisze:

    Filipina:
    Krawcowa
    Droga Krawcowo. „Ci” jak to napisałaś,nie poczuli się urażeni, tylko raczej zniesmaczeni. Oczywiście „ona” czyli ja ,wyrażam swoją opinię. Fakt, czy preferuję łagodny czy też brutalny seks (bo to miałaśna myśli) to wyłącznie moja, osobista sprawa i nie powinno to być tematem Twoich domysłów.
    Co zaś do Zosi, nie myślę, abym ją uraziła w jakikolwiek sposób. No cóż, każdy ma swoje poczucie humoru.
    I tym oto stwierdzeniem oddalam się, pozdrawiając obie Panie.

    Akurat pierwszy wpis był adresowany do Pantryjoty, ani razu nie użyłam słowa „ona” a na koniec napisałam, że do tych co poczuli się urażeni, czyli, wg tego co teraz czytam, w ogóle nie do Pani.
    Proszę mi wierzyć, wcale nie interesują mnie czyjeś preferencje:)

  65. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Filipina co prawda nie poczuła się urażona, ale za to oddaliła się z pozdrowieniami, za co należy jej się głęboki dyg, co też niniejszym czynię, jako dobrze wychowany gospodarz i miłośnik Filipin, który jednakowoż nigdy nie chorował na filipińską chorobę.

    Nadredaktor

  66. z0sia pisze:

    Krawcowa!
    Nawet nie wiesz , jak jest Mi przykro,że prze zemnie popadłaś w niełaskę u miłośnika Filipin.

  67. krawcowa pisze:

    z0sia,

    Mam nadzieję, że zrozumie swój błąd :)))

  68. Filipina pisze:

    Drogie Panie Krawcowa i Zosia. To ja popadłam w niełaskę, a nie p. Krawcowa.
    Miło bylo panie poznać. Szczerze życzę Paniom miłego komentowania.
    A Pantryjocie dziękuję za dyg.
    Żegnam

  69. al pisze:

    krawcowa,

    Przyjdą jeszcze zimy długie i mroźne, wtedy będzie jak znalazł. Gdy Coltrane w końcu poszedł „na swoje” różne swobodne brewerie muzyczne w swoim warsztacie wyprawiał.
    Polecam i pozdrawiam

  70. al pisze:

    Filipina,

    Ależ droga Filipino,
    jeśli mogę pozwolic sobie na tym – prywatnym skądinąd – portalu, to proszę nie unosic się niczym i znów odwiedzic moje skromne progi. Pamiętam z innego miejsca, miło pamiętam i szkoda by było.
    Pozdrawiam

  71. cyrkulator pisze:

    Pantryjota: Na to Namysłowski spojrzał się przeciągle w górę ( bo kolega był od niego znacznie wyższy i potężniejszy) i rzekł e te słowa : (cyt) : Myślisz kolego, że możesz ot tak sobie powiedzieć po prostu „wypierdalaj” ?

    przed paroma minutami słuchałem wspomnień Namysłowskiego na radiowej dwójce. Nie miałem dotąd pojęcia, że jest tak głupi. Zadufany w sobie jełop wspomina lata młodości, kiedy był jeszcze głupszy niż teraz. To co wygaduje o Tyrmandzie, dosłownie mrozi swoją głupotą.

    Przypadek kliniczny.

  72. Pantryjota pisze:

    cyrkulator,

    Niechby był sobie głupim jełopem, ale jełop chamowaty to coś znacznie gorszego, czego współcześnie dowodzi wielu polityków.

  73. cyrkulator pisze:

    Pantryjota,

    Pantryjota: Niechby był sobie głupim jełopem, ale jełop chamowaty to coś znacznie gorszego, czego współcześnie dowodzi wielu polityków.

    A nie wydaje Ci się, że jedno z drugim idzie w parze? Byłem do tej pory lepszego zdania o Namysłowskim.

    Nie wygląda przecież na ćwoka. ALE JEST NIM NIEWĄTPLIWIE, co wynika także z Twoich wspomnień na jego temat.

  74. Pantryjota pisze:

    Niekoniecznie musi to iść w parze. Znam kilku ćwoków niechamowatych, choć nie są to bliskie znajomości.

    W naszym słowniku synonimów języka polskiego dla słowa ćwok znajduje się 71 synonimów. Synonimy te zostały podzielone na 9 grup znaczeniowych :

    https://synonim.net/synonim/%C4%87wok

  75. al pisze:

    Pantryjota,

    VOTUM SEPARATUM

    Ta notka NIE JEST o Namysłowskim. Umieściłem jeden utwór grany przez kombo Namysłowskiego jako ilustrację do dyskusji o dziwnych metrach, jaka się pod nią rozwinęła. Nie podzielam opinii o Namysłowskim, wyrażonej powyżej przez Nadredaktora, co więcej, odcinam się od niej. Jestem przeciwny „hate” w internecie jako i w życiu.

  76. Pantryjota pisze:

    al,

    Pan pisze o Namysłowskim jako o muzyku, a ja napisałem o nim jako o człowieku.
    Zwracam uwagę, że nie wyraziłem ŻADNEJ opinii o Namysłowskim – muzyku, więc po prostu się minęliśmy.
    Niemniej jednak nadal twierdzę, że osobowościowo to paskudny typ, a Pan może się z tym nie zgadzać.
    I na tym zakończę wątek artysty Namysłowskiego, jeśli chodzi o mój udział w komentowaniu tego wpisu.

  77. al pisze:

    Pantryjota,

    Nie wiem, na ile zna Pan Namysłowskiego. Nie wyciągałbym wniosków o człowieku na podstawie jednego incydentu. Ale to ja, Pan może inaczej.
    Jak napisałem w jednym z komentarzy, byłem na koncercie Stańki, gdzie pokazywał on język publiczności, może to miała byc prowokacja (artystyczna?), może wyrażał dezaprobatę, że musi grac na prowincji, nie wiem. Zniesmaczył mnie, ale ten incydent to za mało, bym go oceniał jako człowieka.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz