Dorobek ekologów

Ciśnienie podnosi mi twierdzenie, że biomasa jest przyszłością energetyki, a biopaliwa mają zastąpić benzynę i olej napędowy. Węgiel ma leżeć w ziemi, niech się brunatny przekształca w kamienny, a kamienny w antracyt.  Lasy są trzebione z drewna które zwykle pozostawało w lesie wzbogacając ściółkę. Martwe drzewa mogą stać w lesie przez 40 lat, a kiedy zwali je wichura, leżą na ziemi przez następne 300 lat. Na jednym hektarze naturalnej puszczy można znaleźć nawet 100 martwych drzew. Prowadzone badania dowodzą, że „sprzątanie” lasu może przynieść ogromne szkody, niektóre leśne zwierzęta zależą bowiem od obumarłych pni w znacznie większym stopniu, niż dotąd sądzono. Na „leśnej stypie” pierwsze pojawiają się grzyby – główni reducenci martwej materii, a wraz z nimi bakterie, roztocze i nicienie. Dzięcioły pracowicie wykuwają w pniach dziuple, które potem zajmują inne gatunki ptaków, takie jak kowaliki czy sikory. Większe otwory znajdują uznanie wśród drobnych ssaków, np. wiewiórek i kun.  Najwyżej cenione są potężne stare drzewa, które spróchniałe od środka zapewniają ciepło i wilgoć. Kłody leżące na ziemi mają innych mieszkańców. Płazy czy gryzonie wykorzystują je jako miejsca rozrodu, schronienia i żerowania. Z martwego drewna wiele składników pokarmowych dostaje się do gleby, zasilając młode rośliny. Siewki wielu gatunków drzew kiełkują wyłącznie na mocno spróchniałych pniach. W ten sposób unikają ataku chorobotwórczych grzybów, które zagrażają im w glebie. Na pewno „modne” trzebienie i usuwanie z lasów drewna i pozostałości wywożonych z lasów i na końcu swej drogi nazywanych „biomasą” nie przyczynia się do ochrony środowiska. Czy decydenci robiący politykę wokół „modnego” produktu nie powinni  wpływać  na dostawców i odbiorców  by w pogoni za zyskiem nie trzebili mimo wszystko naszego skarbu narodowego jakim są żyzne zasobne i różnorodne  w życie biologiczne lasy. Pola uprawne zamiast produkować żywność produkują rośliny energetyczne. Nie tylko wierzbę energetyczną, ale też rośliny oleiste jak rzepak. Z różnorodności robi się monokultura, a organizmy żyjące w środowisku różnorodnym gdy go zabraknie po prostu giną bezpowrotnie i to wszystko dzięki ekodebilom. W Azji w Indonezji żyją sobie jeszcze nieliczne skupiska ostatnich orangutanów, ale już niedługo ich nie będzie bo popyt na biopaliwa spowodował wycinanie ostatnich skupisk leśnych w których żyją orangutany , a w zamian sadzi się palmy bo olej palmowy jest doskonałym surowcem do produkcji biodiesla. Orangutany nie mogą oczywiście żyć na plantacji bo to nie ich środowisko życia, co więc się stanie ? To co zawsze; wyginą i jedyne orangutany będziemy jeszcze oglądać w ogrodach zoologicznych. Przynajmniej do czasu jak i tam wyginą, bo przecież więzienie nikomu życia nie przedłuża. Wszystko dzięki ekodebilom i Unijnym gryzipiórkom.

Zostawmy coś po sobie dla następnych pokoleń, niż tylko wyeksploatowaną wyjałowioną ziemię.   Jak to zrobić ? Najlepiej i najbardziej sprawiedliwie by było im skopać tyłki, wytrzaskać z „liścia” pyski pełne frazesów o ochronie przyrody. Praktycznie i najbardziej  skutecznie jednak będzie oddać swoje głosy przy okazji najbliższych wyborów.

 

Nic szczególnego

Kategoria: Bracia mniejsi, przyroda (4), Polityka, geopolityka (6), Różne ciekawe historie (5)
  1. Wito pisze:

    Całkowicie zgadzam się z argumentem, że uprawy przemysłowe (wszystkie, żarcie też) ograniczają bioróżnorodność. Jednak zastępowanie ropy olejem, a węgla wierzbą nie jest całkowicie chybione – rośliny te, rosnąc, aby zostać potem spalone, wcześniej z pomocą energii słonecznej napędzającej fotosyntezę ściągają CO2 z atmosfery.
    Więc problem polega nie na samej uprawie tych roślin, ale raczej na tym, gdzie się je uprawia. Pobieżnie oglądając globus widzę na Ziemi mnóstwo miejsc, gdzie można je uprawiać nie niszcząc lasów.

    Propagowanie w obecnej sytuacji Polski pojęć „ekodebile” i „unijne gryzipiórki” uważam za bardzo, bardzo szkodliwe. Jest to retoryczna generalizacja pomijająca wszystko, co dobre dała zarówno UE jak i organizacje ekologiczne.

  2. Quartz pisze:

    Autor (ekodebil) całkiem poważnie podaje kilka metod redukcji CO2:
    1. Nie jest według niego dowcipem usuwanie CO2 i jego utylizacja poprzez gazowanie napojów. Ja się jednak pytam czy autor sięgnął dalej niż koniec własnego nosa. Niech odpowie na pytanie co dalej się dzieje z tym dwutlenkiem węgla po wypiciu napoju gazowanego. Dodam dla ułatwienia że powstrzymanie się od bekania nic nie pomoże.
    2. Z całą powagą przytacza opinię zielonego Japończyka o sposobie na utylizację CO2 poprzez jego zastosowania w urządzeniach do obróbki strumieniowo-ciernej. Takie współczesne piaskowanie z tą różnicą że zamiast piasku, korundu czy innego ścierniwa stosuje się zestalony do stanu lodu dwutlenek węgla. Metoda bardzo dobra przy konieczności precyzyjnego usuwania zanieczyszczeń bo mniej niszczy powierzchnie oczyszczane. Tylko że i w tym przypadku technologia ta ma się nijak do redukcji CO2. Dalej niż koniec własnego nosa dostojny pan Masaki Lijima nie widzi. Zadam mu tylko jedno pytanie, co się dzieje gdy kryształek dwutlenku węgla odłupie zanieczyszczenie spadnie na dno urządzenia i odparuje ?
    3. Następny pomysł związany z produkcją kawy bezkofeinowej gdzie CO2 w stanie nadkrytycznym wypłukuje z ziaren kawy kofeinę. Jak się ją wyłapuje po wypłukaniu, ależ to proste: odparowuje się CO2. Gdzie trafia po odparowaniu ? Odpowiem na to pytanie, odparowuje dużo dalej niż koniec nosa pomysłodawcy czyli do atmosfery.
    4. Następny „genialny” pomysł to stosowanie CO2 w płynie do prania chemicznego zamiast np. TRI. Tu też już autor tego „wynalazku” nie sięga dalej niż koniec własnego nosa.
    5. Następny pomysł jest „rewolucyjny” i polega na oczyszczaniu ścieków poprzez wtłaczanie (rozpuszczanie) do nich CO2. To też pomysł rodem z pogranicza końcówki własnego nosa. Jeśli nawet niewielka część bezwodnika kwasu węglowego wejdzie w reakcję z niektórymi związkami zawartymi w ściekach to i tak większość CO2 trafi do atmosfery.
    6. Wyższa szkoła jazdy zastosowania (utylizacji) CO2, to remineralizacja odsolonej wody morskiej. Pomysł jak pomysł ale też sięga końcówki własnego nosa. Pozornie jest wszystko w porządku bo wzór chemicznej reakcji jest jak najbardziej prawidłowy: CaCO3 + CO2 + H2O = Ca2+ + 2HCO3-. Jest tylko jeden mankament tego myślenia, a mianowicie powstały kwaśny węglan wapnia jest związkiem niestabilnym i rozpada się na węglan wapnia i dwutlenek węgla który uchodzi z instalacji przez krany w domach i ze szklanek z wodą lub z wanny lub prysznica.
    7. Teraz kuriozum spawanie w osłonie gazów obojętnych do których autor zalicza CO2. Oczywiście autor pomysłu nie wymyślił spawania w osłonie CO2 tylko zaliczył ten sposób jako przykład utylizacji CO2. Mam tylko jedno pytanie: co się dzieje z CO2 po wytworzeniu (chwilowo) osłony łuku elektrycznego w trakcie spawania i po jego zakończeniu?
    8. Czyszczenie powierzchni półprzewodników taka sama ranga tego pomysłu jak czyszczenia strumieniowo – ściernego (czyli żadna dla redukcji CO2)
    9. Jedyny pomysł realny (brawo) to zastosowanie CO2 jako surowca chemicznego i to nie tylko w tych reakcjach które autor przytacza. Związanie węgla w związkach i produktach nawet na kilkadziesiąt lat to już w efekcie wymierna korzyść dla środowiska. Byle np. nie robić tak jak to jest w reakcji Sabatiera:
    CO2 + H2 = CH4 + 2H2O, wypuszczając produkty reakcji do atmosfery.
    10. Ostatni przytoczony pomysł, któremu sam przyklaskuję. Zastosowanie CO2 do intensyfikacji upraw.

    Dodałbym od siebie do ostatniego pomysłu, że to wcale nie musi być robione w szczelnych szklarniach. Sadźmy i uprawiajmy lasy to naprawdę jedyna gwarancja utylizacji CO2

Dodaj komentarz