Dość już tego janopawlenia

Moi drodzy,

Poniżej zamieszczam tekst sprzed ponad 8 lat, który wcale się nie zestarzał, co najlepiej świadczy o moich talentach. Co prawda kiedyś już go wkleiłem, ale pomyślałem sobie, że nie wszyscy pamiętają. W porównaniu do pierwotnej wersji wprowadziłem tylko bardzo niewielkie, „kosmetyczne” zmiany, które w najmniejszym stopniu nie zniekształcają jego pierwotnej wymowy. Felietonik jest dość długi, bo kiedyś miałem więcej zapału do pisania, ale dzięki temu obcowanie z nim powinno dostarczyć maksimum przyjemności, o ile tylko ktoś będzie miał trochę cierpliwości. Tytuł pochodzi z maila koleżanki, która napisała mi tak (frag.) :
Cieszy mnie też, że Dziwisz się posypał i Gulbinowicz, i całe to janiepawlenie. Zacieram łapki i czekam na rozwój sytuacji.

My tutaj też się cieszymy, prawda?

30.04.2011 18:47 11

opublikowana w: Antologia nonsensu, Czarny Sabat

Nasz Papież, choć niekoniecznie mój

Pomyślałem sobie, jako człowiek przeżarty do cna ateizmem, że korzystając z nadarzającej się okazji, zamiast jak zwykle dworować sobie z PiS i „braci mniejszych”, zabiorę głos na temat, który mnie, jak to mówi młodzież i moja koleżanka Magda „czochra”, czyli wali. No może nie tak zupełnie, bo wtedy bym tego głosu nie zabierał. Oczywiście bez pewnych antykaczystowskich wtrętów się nie obędzie, ale to tylko dlatego, że niektóre środowiska afiszujące się ortodoksyjnym katolicyzmem, stały się niejako reprezentacją specyficznego, polskiego folkloru. W czasach „przedrydzykowych ” były to sieroty błąkające się gdzieś po obrzeżach cywilizacji, a obecnie, dzięki  moralnemu” i nie tylko wsparciu ludzi pokroju Jarosława i Tadeusza wypływają jak szumowiny na rosole, mącąc i tak niezbyt wyraźny obraz kraju nad Wisłą.

Notka niniejsza będzie traktowała o zbliżającej się beatyfikacji, choć nie tylko, bo napomknę też o roli religii w życiu prawdziwych patriotów, co w przypadku naszej ojczyzny zdaje się mieć związek tyleż nierozerwalny, ileż przyczynowo-skutkowy. Coś mi się wydaje, że będzie ona dość chaotyczna i zaledwie prześlizgująca się po temacie, bo jest on bardzo złożony i z pewnością wart poważniejszego potraktowania, niż pozwala na to forma literacka zwana blogiem. Uważam bowiem, że nawet mając o wiele więcej do powiedzenia, trochę bez sensu jest umieszczać eseje socjologiczno-filozoficzne na takich łamach. Co prawda niektórzy próbują, ale ja postanowiłem jednak narzucić sobie pewne, z góry przyjęte ograniczenia, żeby zachować raczej formę felietonu, niż próbować zamieniać bloga w pole do dysput z „wyższej półki „. Inna sprawa, że pewnie bym nie dał rady wspiąć się aż tak wysoko, ale przynajmniej potrafię się do tego przyznać.

Fakt, że ani mnie ta uroczystość beatyfikacyna nie ziębi, ani tym bardziej nie grzeje, pozwoli mi-mam nadzieję-na odrobinę obiektywizmu i dystansu, o co jest tak szalenie trudno, gdy chodzi o bardziej „przyziemne” kwestie. Te ostatnie są bardziej oczywiste, te pierwsze bardziej „metafizyczne” choć nie da się ukryć, że dla wielu naszych rodaków pojęcia takie jak metafizyka nie znaczą kompletnie nic, a jeśli już, to kojarzą się co najwyżej z jakąś metą, na której fizyk kupuje gorzałę.

A tak zupełnie na marginesie: wczoraj odbyła się uroczystość zaślubin Księcia Walii, którą podobno oglądało 2 mld. ludzi. Również ta „impreza” nie wzbudziła kompletnie mojego zainteresowania, ale jestem ciekaw, czy beatyfikacja Jana Pawła 2 zgromadzi równie liczną widownię.

Papież Polak – skąd ten pomysł?

Z tym papieżem Polakiem to w ogóle jest dziwna sprawa. Czy ktoś przed tym pontyfikatem używał np. tak nagminnie określeń w rodzaju „Papież Włoch”?, czy Niemcy mówią o swoim papieżu per „Papież Niemiec”?, a gdyby, co przewidują różne proroctwa, w końcu papieżem został np. obywatel Gabonu, to czy jego mieszkańcy określaliby Ojca Świętego słowami „Papież Gabończyk”?. No nie wiem…

Myślę, że to jeden z wielu naszych (choć nie koniecznie moich) kompleksów – ta próba pokazania światu, że oto „nasz człowiek” dostąpił najwyższych zaszczytów. Skoro większość noblistów to osobniki w najlepszym wypadku podejrzane, a w najgorszym zwykli zaprzańcy, skoro w dziedzinie kultury znany jest powszechnie jedynie Chopin, a tylko w wąskich, elitarnych kręgach coś na świecie słyszano o kilku innych naszych rodakach, to czy może dziwić popularność głowy kościoła rodem znad Wisły?

Co prawda te „dzikusy” zapewne nie słyszały o „Chrystusie narodów” ani o próbach intronizacji syna Bożego na króla Polski, niemniej jednak, niektórzy tzw. „prawdziwi Polacy” powinni sobie jednak czasem uświadomić, że nasz kraj nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie centrum świata, niezależnie od tego, ile jeszcze samolotów z ważnymi osobami na pokładzie ulegnie katastrofie i już zupełnie niezależnie od tego, czy dajmy na to bracia Mroczkowie kiedyś sięgną po władzę. A jeśli nadal będą forsowane w salach sejmowych „oficjalne”pomysły , takie jak ten z intronizacją, to obawiam się, że coś tam o nas wspomną, ale raczej w pismach satyrycznych, lub w specjalistycznej prasie środowisk psychiatryczno-psychologicznych. Ewentualnie w biuletynach poświęconych działaniu różnych sekt.

No ale skoro już został wybrany…

To zastanówmy się przez moment, dlaczego jedni po nim płakali, a inni raczej nie, choć podobno ponad 90% społeczeństwa to katolicy. Muszę przyznać, że takie statystyki zawsze mnie doprowadzają do czegoś w rodzaju „szewskiej pasji ” i ciągle mam nadzieję, że kolejny spis powszechny wreszcie pokaże stan faktyczny, który moim zdaniem nijak się nie ma do tych danych. I nie chodzi mi o inne religie, które jednak również mają swoich wyznawców, ale raczej o tę część społeczeństwa ( narodu?), która z żadną wiarą się nie identyfikuje i która przez licznych tutejszych, salonowych mądrali z „rozdzielnika” zaliczana jest np. do „komuchów” zwanych też „czerwonymi” czy jakkolwiek inaczej, choć i tak wiadomo, że chodzi o zaprzańców. A tacy jak ja czasem „muszą” się tłumaczyć, że brak wiary nie jest równoznaczny z przynależnością do partii komunistycznej, co jest śmieszne tylko dla osób, które mają poczucie humoru. Ale ja na szczęście mam, więc bywa, że pękam ze śmiechu.

Ale czy nie jest swoistym paradoksem, że te 95% katolickiego społeczeństwa wybiera najpierw na prezydenta gościa z Matką Boską w klapie, a potem ateistę i to w dodatku na 2 kadencje? A następnie wybiera faceta, który nie wyobraża sobie Polski innej niż katolicka, po czym na najwyższym urzędzie zasiada co prawda katolik, ale za to jakiś taki niepewny i w dodatku dyslektyk. Rodacy najwyraźniej chcą dać szansę każdemu – aż strach pomyśleć, jakiej opcji jeszcze nie przećwiczyliśmy…

Zdumienie prawie jak osłupienie

Zawsze niesłychanie mnie zdumiewa, jak to jest możliwe, że tylko mniej niż jeden Polak na dziesięciu nie jest podobno katolikiem, skoro 95 % mojego dość licznego grona znajomych i przyjaciół nie tylko nie płakało po papieżu, ale nawet nie modli się do żadnego boga. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że każdy wybiera sobie przyjaciół wg swojego „klucza” i zapewne tak jest. W tej sytuacji nie powinno mnie już zupełnie dziwić, że wśród tych wszystkich ludzi z którymi utrzymuję kontakty, nie ma również żadnego zwolennika PiS i obu braci. Co prawda z jednym takim się kiedyś kolegowałem, ale ów przeszedł w pewnym momencie z pozycji ateistycznych na judaistyczne, pozostając jednak nadal „prawdziwym Polakiem” i żarliwym, warszawskim „patriotą” walczącym o własną wizję ojczyzny z odległości oscylującej między 8, a 15 tys. km. Więc dałem sobie spokój i obracam się teraz w towarzystwie w miarę jednorodnym „ideologicznie”, a z dziwolągami i reprezentantami różnych opcji „narodowych” obcuję głównie na tym portalu, co sprawia mi radość równą niemal odkryciu nowego gatunku skorupiaka, czy innego pierwotniaka.

Ale wracajmy do „naszego” Papy i obecności kościoła w demokratycznym państwie

Swoista „swojskość ” Karola Wojtyły i fakt, że odegrał niewątpliwą i ważną rolę w budzeniu się świadomości potrzeby wolności wśród rodaków, nieco przysłania jego rolę jako głowy kościoła. Tego kościoła, który również, od zarania naszej państwowości, był istotnym czynnikiem, biorącym udział w kształtowaniu narodu na obraz i podobieństwo. No właśnie, tylko na czyje? Organizacja zwana „kościołem katolickim” sprawowała przez wieki „rząd dusz” co nie było trudne zważywszy na fakt, że dystans między „światłym” klerem, a „prostym ludem” stanowił skuteczny sposób na trzymanie owego ludu w ryzach. Na analizowanie zaszłości historycznych nie ma tu miejsca, więc wykonam szybki przeskok do czasów współczesnych, a wręcz najnowszych, bo epoka kardynała Wyszyńskiego i W. Gomułki to już dla niektórych rodaków przeszłość równie odległa, jak dajmy na to czasy Jagiellonów. Mimo skoku cywilizacyjnego, w naszym kraju ostało się jeszcze trochę owego, „prostego ludu” jakże hołubionego przez wodza Jarosława i jego braci w wierze. Niektórzy co prawda spieprzyli, kierując się wytycznymi zmarłego brata, ale nie wszyscy okazali się dziadami. Ci, którzy pozostali i czują się odrzuceni, niezrozumiani, pomijani w rozdziale dóbr, zdradzeni przez sprzedajne rządy i ogólnie rzecz biorąc „wykluczeni” są bardzo podatni na wszelkiego rodzaju indoktrynację : począwszy od religijnej, a skończywszy na faszystowskiej, co czasem nawet udaje się połączyć, ku uciesze różnych „zadymiarzy”. A gdzie w tym wszystkim nauki papieża? Czy oprócz kremówek i kilku grepsów o ziemi, tej ziemi, coś w tych pustych łbach pozostało?

Jasne, że nie, skoro bardziej liczy się zdanie uzurpatora z Torunia i prawnika z Żoliborza, niż np. głos rozsądku niektórych biskupów tego kościoła, który podobno odgrywa wiodącą rolę w krzewieniu polskości od tysiąca lat. Mnie napawa zgrozą, a co najmniej wzbudza bardzo duży niepokój fakt, że Polska, kraj pretendujący (i słusznie) do odgrywania pewnej roli-jeśli już nie w świecie, to co najmniej w rodzinie Europejskiej-coraz bardziej stacza się w otchłań państwa wyznaniowego, będąc terroryzowana przez nieliczną, ale bardzo krzykliwą grupę oszołomów. Ci „prawdziwi” Polacy, z katopatriotycznymi pieśniami na ustach, uzurpują sobie prawo do decydowania za całą resztę, jak powinien przejawiać się prawdziwy patriotyzm, jaka jest jedynie słuszna wizja rozwoju kraju, który kapłan jest dobry, a który się sprzedał, czy wreszcie który prezydent jest słusznie wybrany, a który jedynie przypadkowo.

Papież Polak co prawda co i rusz przywoływany jest jako „wzorzec” ale bardziej symbolicznie, niż w realnym nawiązaniu do głoszonych przez niego idei. Tymi nikt z owych popaprańców specjalnie się nie zajmuje, co zresztą zupełnie nie różni się od „statystycznej” wiedzy przeciętnego Polaka katolika w temacie choćby Pisma Świętego, że nie wspomnę o bardziej złożonych kwestiach teologiczno-filozoficznych. No ale czemu się dziwić, skoro do głosu doszli ludzie, dla których idolem jest ojczulek Rydzyk i jego TV Trwam,wespół z rozgłośnią zwaną Radiem Maryja, wiecznie dziewiczym i tylko trochę skalanym autoreklamą.

Albo te dziwaczne dyskusje na temat kto ma prawo (powinien lub nie) uczestniczyć w uroczystościach beatyfikacyjnych. Toż to wstyd, hańba , żenada i zapewne papież przewraca się w grobie gdy widzi, że są osobniki, deklarujące wierność zasadom dekalogu, a w tym samym momencie odsądzające od czci i generalnie od wszystkiego od czego tylko można, innych bliźnich, tylko dlatego, że są z innej „bajki” i w związku z tym jakoby takie uczestnictwo im się nie należy. Takie chore myślenie, choć nie ma zupełnie nic wspólnego z żadną religią, a już na pewno nie z chrześcijańskimi ideami miłości bliźniego, jest niestety u nas mocno rozpowszechnione.

O fatalnych skutkach wprowadzenia religii do szkół, o kwestiach światopoglądowych, o pazerności części kleru, o absurdalnych walkach w kwestii obecności symboli religijnych w miejscach publicznych, czy wreszcie o powolnym, ale jednak coraz bardziej widocznym odpływie wiernych od kościoła w Polsce wspominał nie będę, bo jak zaznaczyłem na początku, nie chcę aby ta notka przybrała zbyt duże rozmiary i aby próbowała pretendować do roli, jakiej sam jej nie przypisuję.

Więc na koniec może tylko kilka zdań, czym tak na prawdę jest, a czym moim zdaniem nie powinna być wiara.

Żeby było jasne: nie neguję sensu potrzeby wiary, jako pewnego systemu wewnętrznego „uporządkowania”, jako swoistego „drogowskazu”, który pozwala jakoś tam uporać się z całą złożonością egzystencji. Ale zupełnie nie mogę zaakceptować narzucania jakiejkolwiek wiary całemu społeczeństwu, bo niczym się taka postawa nie różni, od na szczęście już minionych, prób narzucania innych ideologii. Uważam za zupełną brednię, w dodatku bardzo niebezpieczną, sugerowanie społeczeństwu, że jeśli nie będzie katolickie, to nie przetrwa i zostanie „pochłonięte” przez siły zła. Ba, uważam wręcz, że społeczeństwo i państwo doskonale sobie poradzi bez udziału przedstawicieli jakiejkolwiek religii w życiu publicznym. Przywoływany wielokrotnie w tego typu dyskusjach przykład naszych sąsiadów z południa, braci Czechów, jest bliski memu sercu i zupełnie nie trafiają mi do przekonania argumenty typu, że oni nie mieli Powstania Warszawskiego, lub że nie szarżowali z szablami pod Napoleonem. Wizja patriotyzmu a’la Kaczyński jest z mojego punktu widzenia koszmarem. Połączeniem najgorszych, najbardziej plugawych technik manipulacyjnych, obliczonych na „ciemnotę prostego ludu ” z egoistycznym i wyzbytym wszelkich hamulców dążeniem do władzy.

Czy w tej sytuacji może dziwić nieobecność tego typa na uroczystościach w Rzymie ?

Mnie nie dziwi, bo skoro brata szykuje się do roli świętego, to co mu tam jakiś Wojtyła..

Ale z drugiej strony trochę jednak dziwi, bo przecież nadarzała się świetna okazja do podjęcia wstępnych rozmów na ten temat. Gdyby nie został jednak dopuszczony przed oblicze jakiegoś decydenta, to mógłby przecież chociaż wręczyć oficjalną petycję z własnoręcznym podpisem : Jarosław Lech 1

A jak ten pomysł jednak nie wypali, to zawsze można przecież wnioskować o intronizację Jarosława na Króla Polski. Koń pod pałacem już czeka…

Widać jednak, że mój nieustający inspirator czytał nie tylko Herberta, ale i tego, na którego beatyfikację się nie wybiera:

Wczoraj do ciebie nie należy. Jutro niepewne… Tylko dziś jest twoje.

J.P.II

Ja zaś, zamiast czytać reklamowany na tutejszym salonie portal nacjonalista. pl. wolę czasem poczytać Biblię, gdzie możemy znaleźć np. frazy, pokazujące czym może skończyć się zaprzaństwo:

Tako rzecze Pismo:

„O północy Pan pozabijał wszystko pierworodne Egiptu: od pierworodnego syna faraona /../ aż po pierworodnego tego, który był zamknięty w więzieniu, a także wszelkie pierworodne z bydła /../ Tak mówi Pan, Bóg Izraela: „Każdy z was niech przypasze miecz do boku. Przejdźcie tam i z powrotem od jednej bramy w obozie do drugiej i zabijajcie: kto swego brata, kto swego przyjaciela, kto swego krewnego /../ i zabito w tym dniu około trzech tysięcy mężów” Wj 12,29. 32, 27,28.

„Ja jestem Pan, Bóg wasz /../ Jeżeli zaś nie będziecie mnie słuchać i nie będziecie wykonywać tych wszystkich nakazów /../ i złamiecie moje przymierze, to i Ja obejdę się z wami odpowiednio: ześlę na was przerażenie, wycieńczenie i gorączkę, które prowadzą do ślepoty i rujnują zdrowie /../ Jeżeli nadal będziecie postępować Mnie na przekór i nie zechcecie Mnie słuchać, ześlę na was siedmiokrotne kary za wasze grzechy: ześlę na was dzikie zwierzęta, które pożrą wasze dzieci /../ Jeżeli i wtedy nie będziecie Mi posłuszni i będziecie postępować Mi na przekór, to i Ja z gniewem wystąpię przeciwko wam /../ Będziecie jedli ciało synów i córek waszych /../ rzucę wasze trupy na trupy waszych bożków, będę brzydzić się wami /../ nie będę wchłaniał przyjemnej woni waszych ofiar. Ja sam spustoszę ziemię /../ Was samych rozproszę między narodami” Kpł 26,14 — 33.

„I rzekł Pan do Mojżesza: „Zbierz wszystkich (winnych) przywódców ludu i powieś ich dla Pana wprost słońca, a wtedy odwróci się zapalczywość gniewu Pana od Izraela /../ Zabijajcie każdego z waszych ludzi, którzy się przyłączyli do Baal — Peora” Lb 25,4,5.

———

Niech będzie pochwalony….

P.S:

Czytam tę notkę i przyznam, że o ile poprzednie na ogół mnie zachwycają, to ta wzbudza mieszane uczucia. Zastrzegam więc sobie prawo do korekt w sytuacji, gdy dopadnie mnie jeszcze większe zwątpienie, albo gdy w ferworze polemik uznam, że coś palnąłem bez sensu.

Oczywiście to co napisałem powyżej, to kokieteria . Tym bardziej, że wspomniana na początku Magda, doktorantka socjologii, po lekturze mówi, że wpis jest fajny.

Oczywiście z tymi polemikami to był żart. Salon to nie jest miejsce na polemiki, podobnie jak chodnik przed pałacem nie jest miejscem na stawianie namiotów.

Z ostatniej chwili :

Czy ktoś może słyszał najnowsze dzieło niejakiego Rubika z okazji ?

A wydawało się, że ten kompozytor powiedział już wszystko. Niestety, tylko się wydawało.

Pantryjota

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Katoholizm i inne choroby (11)
  1. Quartz pisze:

    Wszystko przemija. Detronizacja JPII to klucz do ucywilizowania wreszcie Polski.

  2. Quartz pisze:

    Pantryjota,

    Będą rosnąć jeszcze bardziej. Jaro widocznie musi płacić zaliczkę by go „władca i dysponent” Wawelu w stosownym czasie położyli go obok brata i szwagierki.

  3. Pantryjota pisze:

    Quartz,

    To jest ciekawe, nawet nie wiedziałem:

    „The New York Times” wskazuje także, że pośmiertna historia Jana Pawła II to „ironia losu”, ponieważ był on papieżem, który „przekształcił Kościół w sprawną fabrykę kanonizacyjną”, łagodząc kryteria dotyczące beatyfikacji i kanonizacji. Podczas swojego pontyfikatu Jan Paweł II beatyfikował i kanonizował więcej osób niż wszyscy jego poprzednicy w okresie pięciu poprzedzających wieków. Ogłosił błogosławionymi w sumie 1338 ludzi, a świętymi 482 osoby.

    W tym kontekście staje się jasne, że trzeba było się „zrewanżować” i jak najszybciej go beatyfikować, co też uczynił jego następca, który być może miał kompleks „niemieckiego” papieża.

    https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,26515326,the-new-york-times-czy-jan-pawel-ii-zostal-swietym-zbyt-szybko.html#e=RelRecImg5

  4. Quartz pisze:

    Pantryjota,

    W pewnym sensie artystą był. Ciekawe gdzie będą składować jego pomniki ?

  5. Pantryjota pisze:

    Quartz,

    Niestety, tylko część tych pomników jest z materiałów, które nadają się do recyklingu. Ten raczej nie, a nawet gdyby, to jest zawstydzająco niewielki:

    Więcej tutaj:

    https://joemonster.org/art/27487

  6. Quartz pisze:

    Nie ważne czy się nadają do recyklingu. Najważniejsze że Jarosławowi żadnego nie postawią.

  7. ViC-Thor pisze:

    Quartz,

    A ja bym wystawił Jarusiowi pomnik…

    W jakimś szalecie…

  8. Quartz pisze:

    ViC-Thor,

    Na widok, zapalenie pęcherza lub inna przypadłość murowana

  9. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    Kto?

    😉

  10. Kfiatushek pisze:

    Wojtyła był dobrym aktorem, ale grał w miernej sztuce. Okazało się, że nadal: bohater pozytywny okazał się być draniem. Nic nowego, gdy spojrzymy na długoletnie dokonania organizacji zwanej lawendową mafią.

Dodaj komentarz