Dzień Lasu

Obchodzony w niedzielę 21 marca Dzień Lasu przypomniał mi historię sprzed  kilku miesięcy. Spędzałem wówczas krótki urlop w jednej z białowieskich wiosek.

Staram się jeździć do Puszczy Białowieskiej 3-4 razy w roku, najczęściej zatrzymywałem się w samej Białowieży, skąd wyruszałem na wypady rowerowe. Od kilku miesięcy jednak głównym celem moich wyjazdów jest fotografia przyrody, dlatego zacząłem wynajmować kwatery w wioskach położonych w samym lesie – jest ich tam kilka: Budy, Teremiski, Czerlonka i Pogorzelce.

Wspomniany pobyt był udany – agrokwatera przytulna, pogoda sprzyjająca, zdjęcia ciekawe. I byłoby idealnie, gdyby nie gospodarz, który kilkukrotnie uznał za stosowne w sposób mocno napastliwy streścić mi swoje poglądy. Nie będę tu przytaczał jego personalnych ataków pod adresem m.in. znanego dziennikarza Gazety Wyborczej, który od lat pisze o Puszczy – choć trzeba wyjaśnić, że poglądy i działalność Adama Wajraka są esencją wszystkiego, czego mój gospodarz nienawidził.

Gospodarz był bowiem gorącym orędownikiem cięć. W całości aprobował strategię firmowaną przez Jana Szyszko, że należy ciąć świerki zaatakowane przez kornika drukarza, a wszelkie problemy znikną. „A tu panie, kilkadziesiąt osób wymusza na całym kraju, że Puszcza niszczeje” – denerwował się właściciel domu.

Próbowałem polemizować, mówiąc o tym, że świerki wymierają w całej Polsce (Tatry, Beskidy), że kornik atakuje tylko słabe drzewa, a drzewa są słabe, ponieważ dla świerka w Polsce zrobiło się za ciepło i za sucho.

Oczywiście nic z tego do gospodarza nie trafiało, moje wyjaśnienia skwitował krótko: „Mówi pan to sami co CI EKOLODZY”. I dalej się gorączkował, opowiadając o ekoterroryzmie i o tym, że gdyby zmarli leśnicy zmartwychwstali, to po zobaczeniu, co się dzieje, natychmiast znowu by umarli. O tym, że jeśli ktoś nie mieszka w lesie, to nie powinien się wypowiadać, bo się nie zna. A nawet jak mieszka w Teremiskch od 20 lat – jak Adam Wajrak, to i tak się nie zna, bo pan gospodarz mieszka tam lat 30. I że las z powalonymi drzewami wygląda jak cmentarzysko, więc te leżące pnie należałoby posprzątać.

Sprawiedliwość każe mi wspomnieć, że gospodarz jednocześnie był wielkim pasjonatem lasu. Opowiadał o zwierzętach, pokazywał swoje zdjęcia. Tylko te jego straszne poglądy… Poglądy, w których nie jest odosobniony. Wiadomo, że ludność zamieszkująca te tereny od dawna jest podzielona wg kryterium źródeł zarobków – część żyje z pracy w tartakach i przy wyrębie, część z turystyki. Jakiś czas temu ktoś to policzył i okazało się, że tych żyjących z turystyki jest więcej.

Pytanie brzmi – dlaczego turyści przyjeżdżają do Puszczy Białowieskiej. W dużym stopniu jest to wszak inna klientela niż ta, która odwiedza Bory Tucholskie, nie mówiąc już o Zakopanem czy Helu.

Skąd to przekonanie? Otóż z kilku źródeł można się dowiedzieć, że liczba odwiedzających białowieskie wsie zwiększyła się po 2016 roku – był to, jak pamiętamy rok, kiedy do ataku na białowieskie lasy ruszyły pisowskie władze. Po prostu pisowski wandalizm zapewnił Puszczy dodatkową promocję. Tak się składa, że i ja właśnie wtedy zacząłem jeździć do Białowieży. Początkowo miał to być jednorazowy wyjazd, zainspirowany przez jednego z moich kolegów, nauczyciela biologii, który poradził, żeby zobaczyć Puszczę Białowieską zanim PiS ją zdewastuje. Podczas tego wyjazdu zakochałem się w okolicy i dlatego nadal tak często ją odwiedzam. Sądzę, że mnóstwo osób ma podobne do moich powody, dla których regularnie przyjeżdżają w tej rejony.

Wobec powyższego szalenie mnie dziwiła postawa gospodarza. Przyszło mi na myśl, że analogicznie właściciele pensjonatów nad morzem powinni mieć pretensje do tych, którzy walczą o jego czystość, a właściciele hoteli w Kazimierzu Dolnym popierać zastępowanie zabytków nową zabudową.

Jak wspomniałem, mój gospodarz nie jest w swoich poglądach osamotniony. Proszę przeczytać  przykładowe komentarze w google o jednej teremiszczańskich kwater: „Dziwni ludzie. Żyją z puszczy i jej nie lubią”, „Nie lubią ekologów co jest dziwne skoro to agroturystyka.”.

Dużo się w ciągu ostatnich lat zmieniło w Puszczy. Na pewno przybyło zrębów – ponurych miejsc o regularnych kształtach, gdzie najpierw wszystko zostało wycięte, potem zrobiono nasadzenia, a całość ogrodzono mało malowniczymi siatkami. Moja dokumentacja fotograficzna dowodzi, że wycinano nie tylko chore świerki, ale też zdrowe drzewa – to była wycinka komercyjna.

Łatwo zresztą udowodnić, że rozpowszechniane przez władze argumenty o wycince „leczniczej” (której skuteczność jest zresztą wątpliwa) były kłamstwem. Każdy, kto spaceruje po Puszczy, widzi, że drzewa zaatakowane przez kornika zostawiono na miejscu, więc ten straszny „szkodnik” bez przeszkód operował dalej. Po prostu chore drzewa nie nadawały się na sprzedaż, prawdopodobnie nie opłacało się ich wywozić z lasu. I, o ile powalone przez naturę drzewa skłaniają do refleksji nad zależnościami łączącymi różne organizmy w przyrodzie, o tyle zręby  wyglądają strasznie, przywodząc na myśl same złe skojarzenia – z wyburzonymi budynkami, z wykopami drogowymi etc.

Zmieniła się jednak też mentalność wielu Polaków. Mozolna działalność edukacyjna aktywistów ekologicznych unaoczniła, że pomysł, aby całą Puszczę Białowieską objąć ochroną parku narodowego, ma sens – i to z wielu względów. Trudno chyba podważyć celowość takiej reformy, a koncepcja jest coraz intensywniej popularyzowana.

Jednak inny pomysł do niedawna wydawał się jeszcze całkowicie egzotyczny. Mam na myśli wprowadzenie w Polsce jasnego podziału na lasy gospodarcze – czyli de facto plantacje drzew – i lasy o charakterze wyłącznie przyrodniczym oraz oczywiście wyłączenie tych drugich spod władztwa Lasów Państwowych. Nikt oczywiście nie kwestionuje faktu, że drewno jako surowiec jest bardzo potrzebne. Natomiast idea, żeby część lasów pozostawić samym sobie jest względnie nowa. Chodzi w niej o to, aby niektóre lasy – te o dobrze udokumentowanej wartości przyrodniczej – całkowicie oddzielić od działalności gospodarczej polegającej na pozyskiwaniu drewna.

Zapewne minie jeszcze sporo czasu, zanim pomysł trafi do politycznej agendy. Trzeba jednak wierzyć, że nawet w Polsce, gdzie kwestie środowiskowe tak mało angażują polityków, w  końcu ruszą procesy zmian.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Pantryjota pisze:

    Moja sąsiadka właśnie sprzedała swoją działkę (900m) i za 1/10 jej wartości kupuje od ciotki dom w Hajnówce. Tak więc jest szansa, że będę miał niezłą „metę” na wypady do puszczy, tym bardziej, że dom jest znacznie większy i w lepszym stanie niż ten, w którym mieszkała do tej pory i który nadaje się tylko do rozbiórki.
    Przez wiele lat jeździłem corocznie na Suwalszczyznę, ale od 10 lat już nie jeżdżę, więc być może zmienię trochę kierunek. Gorzej, że nie będzie teraz z kim zostawić zwierzaków..

  2. Wito pisze:

    Pantryjota,
    No, te dwa od prawej jakoś sobie poradzą. A reszty nie możesz wziąć ze sobą?
    Przy okazji, bardzo zazdroszczę dostępu do domu w Hajnówce, świetne trasy rowerowe do Topiła (wzdłuż kolejki wąskotorowej, jedzie się trudno, ale warto) i do Bud. Do Dubicz Cerkiewnych też warto, ładne odbicie na wschód stamtąd.

  3. Pantryjota pisze:

    Wito,

    Ponieważ dom jest duży, to są pewne plany, żeby część wynajmować letnikom, więc w razie czego będę mógł dać namiar.

  4. Wito pisze:

    Bardzo chętnie skorzystam

  5. Pantryjota pisze:

    Wito,

    Luksusów tam nie będzie, ale teoretycznie od lipca powinna się tam zameldować, a może nawet nieco wcześniej, więc dam znać.

  6. Wito pisze:

    Nigdy nie oczekuję specjalnych luksusów, no, poza czystą łazienką. Więc bardzo chętnie. Czy da się przewidzieć może koszty pobytu? I która to część Hajnówki?

  7. Pantryjota pisze:

    Wito,

    Ulica Białowieska, niedaleko piekarni, wylot na Sacharewo

Dodaj komentarz