Dzień przed końcem świata

Szanowni,

Przy sobocie wklejam kolejne dwa felietony, w których spokojnie można odnaleźć analogie do sytuacji obecnej. Świadczy to o ponadczasowej wartości mojej felietonistyki, no ale to oczywistość, o której wręcz nie wypada mówić.
15.12.2012 15:54

Dzień po końcu świata, czyli z celi do wieczności

Ciekaw jestem, jak silne okaże się wzmożenie Kaczyńskiego, spowodowane jak sądzę, zapowiedziami zbliżającego się końca świata. Wygłasza swoje orędzia już co drugi dzień i można się spodziewać, że po niedzieli przystąpi do ataku co najmniej 2 razy dziennie, zgodnie z rytmem zdrowego wypróżniania się.

Szkoda, że do czwartku nie zostanie internowany, bo tych kilka dni o chlebie i wodzie, w nieogrzewanej celi, wyposażonej jedynie w sedes bez deski i kamerę przemysłową, mogłoby dać temu wodzu iluzję prawdziwego kombatanctwa i sprawić, że choć przez kilka dób czułby się jak zbawiciel odnowiciel w duchu prawa i sprawiedliwości. Mógłby nawet odmówić przyjmowania posiłków, czyli okazać dezaprobatę wobec GMO, bo w takim tuskowym więzieniu na pewno karmią żywnością zmodyfikowaną genetycznie. Oczywiście jako prawnik sam byłby swoim adwokatem, niezależnie od paragrafu, pod który by podpadał. Żeby udowodnić swoją niewinność, sam mógłby zaproponować poddanie się badaniu na wykrywaczu kłamstw, pod warunkiem, że nie pytano by go o ten telefon w trakcie ostatniego lotu brata. No i o sprawy męsko-damskie, bo przecież jest dżentelmenem, dla którego dyskrecja jest najważniejsza, podobnie jak Wolska.

A tak przyjdzie mu znów rywalizować z mimiką swoich akolitów, z przystojnością przydupasów, z przenikliwością przewodniczącego komisji badania zbrodni smoleńskiej i być może nawet z zawodowymi aktorkami recytatorkami, co może okazać się ponad siły nawet takiego twardziela.

A prawicowa brać blogerska będzie w tych ostatnich dniach targać się po szczękach, dążąc do udowodnienia, że koniec świata nic nie znaczy wobec końca Rzeczypospolitej jednego narodu, że nie wspomnę o Uważam Rze.

Nawet jeśli koniec świata  zostanie odwołany, to niestety nadal pozostanie aktywny pan Kaczyński, który, choć sam się do tego nigdy nie przyzna, wziął sobie do serca hasło WOŚP, o trwaniu do końca świata i jeden dzień dłużej.

Sam już nie wiem, czy w tej sytuacji robić te zapasy, tym bardziej, że mój ulubiony hipermarket wykupił właśnie całą sieć innych marketów, w tym sklepy w Rosji. A do Biedronki z wiadomych względów nie pójdę przecież….

Ale może pójdę coś wysłać na pocztę, zanim przejmą ją Niemcy, jak kiedyś w Gdańsku. Tyle, że teraz bez jednego wystrzału. Zdrada, po wielokroć zdrada….

„Usługi Poczty Polskiej zostaną przejęte przez pocztę niemiecką”

Prezes PiS ocenił, że polskie władze podejmują nieodpowiedzialne działania w sferze gospodarki, „obciążone obsesją prywatyzacyjną”. – Przy czym ta obsesja po części tylko wynika z histerycznego poszukiwania środków dla budżetu – dodał. – Mamy do czynienia z licznymi decyzjami, które wprost realizują interesy zewnętrznych podmiotów ekonomicznych – powiedział szef PiS.

Podał przykład Poczty Polskiej, która „została przez ustawę Sejmu tak ustawiona, że na otwartym rynku nie będzie miała żadnych szans”. – Te bardzo ważne usługi zostaną przejęte przez pocztę niemiecką i nikt, kto uchwalał tę ustawę, nie mógł mieć najmniejszych wątpliwości, do czego to doprowadzi. To klasyczny przykład, jak ta władza działa – powiedział Kaczyński.

„Mamy do czynienia z procesem zwijania państwa”

Zwracam tylko uwagę, że prezes tym razem nie poszedł na całość i nie powiedział, że cała Poczta Polska zostanie przejęta przez pocztę niemiecką, a jedynie jej usługi. To pozwala mieć nadzieję, że budynki będzie mogła wykupić Kasa Stefczyka i założyć w nich oddziały bezpiecznej kasy oszczędnościowo-pożyczkowej, jedynego parabanku godnego zaufania.

————————————-

13.03.2012 00:22 1

Co było gorsze: stan wojenny, czy rządy Kaczyńskich ?
Na pytanie postawione w tytule notatki dam od razu prostą i jednoznaczną odpowiedź:

Otóż uważam, że stan wojenny był mniejszym złem.

Z jednego, ale niesłychanie istotnego powodu:

Otóż Jaruzelski, jakkolwiek by nie oceniać jego decyzji, skonsolidował społeczeństwo i w konsekwencji naród dobił się do demokracji. Oczywiście nie to było jego celem, ale mówimy o dalekosiężnych efektach.

Natomiast Kaczyńscy (świadomie używam tu liczby mnogiej) społeczeństwo podzielili na dwa „narody”, co nie udało się chyba nikomu w historii tego ciężko doświadczonego przez los kraju.

I to też są efekty dalekosiężne, których skutki będziemy odczuwać jeszcze bardzo długo.

Dlatego Trybunał Stanu dla jednego z braci to najmniejszy, najbardziej humanitarny wymiar sprawiedliwości. I prawa.

Howgh

Myślę, że tyle wystarczy na ten drażliwy temat. Reszta jest czekaniem.

A teraz mogę udać się już na spoczynek, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, czego i Państwu życzę.
A tym, którzy by mieli ochotę złe mi życzyć, dedykuję aforyzm klasyka tego gatunku:

Gorszy od „kultu jednostki” jest „kult zera”.

S.J. Lec

Pantryjota

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6)
  1. Eva70 pisze:

    Melduję, że obita i nieukontentowana (tu pozwoliłam sobie posłużyć się nieco zmodyfikowanym zapożyczeniem z Giovanniego Boccaccia) wróciłam ze swojego odcinka frontu walki na łono Pantryjoty, bo jedynie u niego mogę nabrać sił i zaspokoić potrzebę pantryjotycznych uczuć, jaką odczuwam na tym etapie mrocznych dziejów ojczyzny naszej.
    Czy tu też obowiązuje cisza wyborcza?

  2. Pantryjota pisze:

    Zawsze jesteś mile widziana na memłonie :))

Dodaj komentarz