epitafium dla Konwickiego

Gdy zobaczyłem migawki z tego, jak urnę z prochami spalonego Konwickiego składali na wojskowych Powązkach, powrócił w mej pamięci pewien epizod. Wiąże się on z filmami reżyserowanymi przez Konwickiego, którym to filmom nie poświęciłem uwagi w poprzedniej notce. Zwracam w ten pokrętny sposób honor – Konwicki robił filmy po swojemu, tak jak robił literaturę. Gdzieś w kącie jakby, na kolanach, na drugiej stronie zapisanych kartek. I podobnie jak literaturze, nadawał im swoje piętno.
No, dość już tych laurek, bo epizod czeka. „Dolina Issy” Konwickiego pojawiła się na ekranach już po ogłoszeniu stanu wojennego. Dystrybucji za dobrej nie miała. Polowałem na nią trochę, w końcu się pojawiła, w sposób właściwy: w kinie „Przyjaźń”, mieszczącym się w budynku, którym zawiadywał miejscowy oddział TPPR. Okoliczności same w sobie niezłe.
Do tego kina zaprosiłem rodziców, którzy czasami moimi gustami się kierowali w doborze lektur czy dzieł X-tej muzy. Była chłodna wiosna, popołudnie, bilety nieprzyzwoicie wprost tanie. Oprócz nas na sali ledwie parę osób, frekwencję uratowała grupa Romów, która zakupiła sobie wygodne dwie godzinki w ciepłym miejscu na swoją biesiadę. Wniosła na salę swój szyk, niewymuszoną elegancję bankietu, do której wyświetlany film stanowił li tylko niewiele znaczącą ilustrację.
I tak kończy się kino Konwickiego, pośród gwaru cygańskiej imprezki, na piętrze siedziby towarzystwa polsko-radzieckiej przyjaźni. Dobre epitafium. Sam mistrz by tego lepiej nie wymyślił. Tak kończy kultura tzw. wysoka, pośród pochrząkiwania i chichotów.

(c) AL

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)
  1. krawcowa pisze:

    Al, chyba za wcześnie na ogłoszenie końca kultury ,,wysokiej” 🙂
    Czasy się zmieniają, nośniki też, już nie z ust do ust, litery z ksiąg, teraz są inne czasy, załamywanie rąk nic nie da, a po zachwycie nad pustotą obecną w świetle jupiterów, rąbanki i kaszanej, znów nastąpi era takich jak Ci którzy właśnie odchodzą, tylko nieco innych 🙂
    Sztuka zawsze była elitarna, jeszcze bardziej niż forum Pantryjoty, nic sie nie martw, odrodzi się 🙂

  2. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Mało jest na świecie miejsc, gdzie sztukę kontempluje się w kilkanaście osób, więc trudno o większą elitarność niż ta, którą zapewnia to forum.
    To się oczywiście może zmienić za sprawą zakładki randkowej, no ale to nic pewnego. Zresztą nawet Randki też będą elitarne, już moja w tym głowa.

  3. al pisze:

    krawcowa,

    Się nie martwię. Człowiek z wolna odchodzi, powinien coraz bardziej siedzieć cicho. Konwicki zdał sobie z tego sprawę jakieś 20 lat temu, mnie gdzież do niego, ale cicho siedzieć potrafię.
    Zresztą, o czym tu gadać, ogłosił plany forum randkowego. Ile można gadać o czymś, czego nie ma. I ja to rozumiem.

  4. Atom pisze:

    al,

    Cytat ze Szwejka:” podobno ktoś umarł”.

  5. Pantryjota pisze:

    al,

    Być może nawet ustanowię Konwickiego patronem mojej zakładki randkowej, choćby dlatego, że napisał przecież coś takiego:

    „Kronika wypadków miłosnych” – streszczenie skrótowe

    Akcja powieści toczy się w przeddzień II wojny światowej w Wilnie i jego okolicach. Głównym bohaterem jest Witek. Wzorowy uczeń, w którym wychowująca go samotnie matka pokłada duże nadzieje. Witek jest w klasie maturalnej. Któregoś dnia przypadkowo spotyka Alinę, córkę polskiego oficera. Nie zakochuje się w niej od razu, uczucie dojrzewa w nim stopniowo, jakby sam celowo je podsycał: „Może się w niej zakocham (…). Może zakocham się nieszczęśliwie i umrę potem z miłości”.

    Myślę, że każdy kto zaloguje się na moich randkach, w skrytości ducha będzie marzył o czymś takim.

  6. Pantryjota pisze:

    al,

    Coś mi się za mało wkleiło, więc cd:

    „Dziewczyna początkowo nie jest mu przychylna, tym bardziej jej rodzice. Ojciec Aliny strzela do zakradającego się pod jej okna Witka z fuzji naładowanej solą. Jednak wytrwałe zabiegi chłopaka w końcu odnoszą skutek i Alina zgadza się na spotkanie. Miłość całkowicie go pochłania, zaniedbuje naukę. Młodzi planują nawet wspólną ucieczkę, tym bardziej, że rodzice Aliny zamierzają wywieźć ją za granicę. Po maturze umawiają się na ostanie spotkanie. Okazuje się jednak, że Witek nie zdał egzaminu.
    Dziewczyna przychodzi nad rzekę w białej sukni, która ma być jej suknią ślubną. Kochankowie udzielają sobie ślubu, wyznają wieczną miłość i oddają rozkoszy”

    Z tego wniosek, że ojciec chyba nie trafił, a fajnym pomysłem jest udzielenie sobie ślubu we własnym zakresie, aby potem móc oddać się rozkoszy.

    Idźmy jednak dalej:

    „Nie mogąc razem żyć, pragną razem umrzeć, zjadają więc truciznę. Zasypiają objęci i szczęśliwi, budzi ich alarm oznajmiający wybuch wojny. Trucizna nie zadziałała. Ich romantyczna miłość kończy się bardzo prozaicznie. Dziewczyna wyjeżdża zagranicę, by nigdy już nie spotkać swego ukochanego. Każde idzie własną drogą. Oboje przeżywają wojnę.”

    Co za intryga, sam bym lepszej nie wymyślił :))

  7. al pisze:

    Atom,

    Karolina M.

  8. al pisze:

    Pantryjota,

    Ale czym zasłużył zmarły na publikację „bryków” z jego książek, i to akurat pod moją notką? Cytat – rozumiem – ale „streszczenie” dla leniwych uczniów?

  9. Pantryjota pisze:

    Wydawało mi się naturalne cytowanie streszczenia dzieła mistrza pod notką o mistrzu. Tym bardziej, że kiedyś czytałem tę książkę i uważam, że ów „bryk” dość dobrze oddaje jej „walory” choć pewnie autor nie zamierzał być śmieszny.

    Może żeby zakończyć temat, wkleję jeszcze dwie, całkowicie różne amatorskie „recenzje” tej książki znalezione w sieci :

    Nie doczytałam do końca, choć z łatwością mogłabym skończyć to jeszcze tego samego dnia. Przyznaję – język prosty, przyjemny, jeżeli ktoś lubi czytać książki w jeden wieczór, a później o niej zapomnieć (o bogowie! chciałabym wymazać to z pamięci!). Dłuższe fragmenty bez wyrzutów sumienia omijałam, ponieważ były to głupie frazesy o niczym, pseudopsychologiczne metafory, które zamiast zdumiewać wywoływały jedynie moje zażenowanie. Bohaterzy stworzeni chyba przy porannej herbacie – w pięć minut. Witold żenujący, płytki i nierealny, Alina – depresyjna gimnazjalista, przeżywająca kryzys osobowości. Jestem w ich wieku, a mam wrażenie, że dzieli nas minimum pięć lat (nie sądzę, żebym była zbyt dojrzała na swój wiek). Chyba wypadkiem było stworzenie tak koszmarnych postaci.

    Pewna bardzo mądra osoba (znaczy: Maria Janion) rzekła, że mało jest w polskiej literaturze dzieł od początku do końca miłosnych. „Kronika wypadków miłosnych” to jedna z niewielu książek, które takowe właśnie są. Romantyczne, piękne, pełne uczuć, melancholii, natury. A przy tym zupełnie nie mdłe, zupełnie nie nudne. Smutne, zachwycające, świetnie napisane – Konwicki w najlepszym wydaniu.

    Pozwolę sobie przychylić się do tej pierwszej opinii – tego raczej nie da się czytać bez szczególnego samozaparcia. Chyba, że kogoś kręci rola konia w przedwojennej Polsce :))

  10. al pisze:

    Pantryjota,

    Na tym forum jeden jest Mistrz, więc sarkazm o nieżywym Konwickim chyba zbędny. W internecie znajdzie Pan wszystko, pod dowolną tezę.
    Udało się: wyszydzić Konwickiego, no i Janion przy okazji, która okazuje się być głupsza niż średnio rozgarnięty zwykły człowiek, który zauważa z miną znawcy „głupie frazesy o niczym, pseudopsychologiczne metafory”.
    Skąd ja znam ten ton i pewność swoich opinii nieomylnych? To pachnie Coryllusem.
    Cóż, rzeczywiście nie ma się co kopać z koniem.

  11. Pantryjota pisze:

    al,

    Pan sugeruje, że jestem koniem i deklaruje, że nie chce się ze mną kopać ??
    To nie Salon, tutaj nie ma potrzeby walczyć „o byt”.
    Wydaje mi się, że mam prawo na moim własnym forum wyrażać własne opinie, choćby były nawet sprzeczne z „kanonem”. Czy ja gdzieś sugeruję, że jestem nieomylny ?
    Panu chyba coś się pomyliło, tylko jeszcze nie wiem co.

    Ale dobrze, skoro tylko prawdziwe cytaty się liczą, oto jest – mały, bo na więcej szkoda mi czasu:

    ” Słyszę, ale już nie pamiętam co to zakochanie. Poczekaj, muszę sobie przypomnieć. Coś takiego było. Jakiś czad, szaleństwo, kompletne dziwactwo. Gdzieś latałem, gdzieś wystawałem pod oknami, chciałem odebrać sobie życie. Pamiętam, że waliło mi strasznie serce, ciągle rumieniłem się, coś bardzo bolało, mocno bolało, ale za to słodko, strasznie słodko aż pod niebo, bolała pewnie dusza, albo coś podobnego. Teraz już pamiętam, tylko to mnie dziwi, że wydaje się niepojęte, bezsensowne, jakby w cudzym istnieniu umieszczone, ale było coś takiego, nie zaprę się.”

    T.Konwicki – Kronika Wypadków Miłosnych

    A to moja, „końska” analiza tego fragmentu:

    Bohater podjął wysiłek przypomnienia sobie stanu zakochania i opisuje ten stan jak potrafi : a to chciał się zabić, a to coś go bolało aż pod niebo, prawdopodobnie dusza, albo coś podobnego.
    Chciałoby się zapytać, co też może być podobnego do duszy, ale już za chwilę pojawia się informacja o zdziwieniu, prawdopodobnie sytuacją, że to zakochanie zdawało się być umieszczone w kimś innym.

    Innymi słowy bełkot, pod płaszczykiem rozważań o istocie zakochania.

    Otwieram teraz WIKI i trzy pierwsze cytaty z Małej Apokalipsy:

    Gdzieś tam na trzęsawiskach, na rozstajach małej jak atom ziemi, umierają ludzie i konają przedwcześnie nieszczęśliwe narody… Serce kosmosu bije na alarm.

    Moje życie, albo cudze. Najpewniej jakieś wymyślone. Ulepione z lektur, niespełnień, starych filmów, niedokończonych wojen, zasłyszanych legend, niewyśnionych snów. Moje życie. Kotlet z białka i kosmicznego pyłu.

    Ziemia, totalny rozpad. Nieustanna wieczna agonia. Rozwlekła śmierć.Planeta śmierci.

    Dla mnie to grafomania i pamiętam, że jak kiedyś, chyba w stanie wojennym przeczytałem tę książkę wydaną ” w podziemiu” to tylko wzruszyłem ramionami.
    Co ja zrobię, że mnie takie pisanie nie kręci ?

    Pozdrawiam i nie obrażam się za porównanie z Coryllusem, bo jak na razie „poszargałem” tylko jedną „świętość” więc kudy mi do mistrza.
    W wolnej chwili zapraszam do lektury „staroci” Ruhli – nieco inny punkt widzenia na istotę rzeczy.

    P.

  12. al pisze:

    Pantryjota,

    Udowodnił Pan, co było do udowodnienia. Pańskie forum, może Pan na nim wszystko.
    Bełkot – tak kończy się proza Konwickiego. Po wydaniu „Wniebowstąpienia” w „Żołnierzu Wolności” ukazała się recenzja, gdzie napisano, że żołnierze LWP sikają z 30-go piętra Pałacu Kultury na to pisarstwo.
    Nb. na wspominanym tu s24 taką dałem w komentarzu opinię o Konwickim:
    „Do Konwickiego też mam słabość, z tych słabości co to po paru przeczytanych frazach. Stałem się przy tym krytyczny względem niego, wymagałem więcej. Zawiodła mnie „Mała apokalipsa” – był pomysł z samospaleniem, wzięty z heroizmu buddyjskich mnichów, a w Mitteleuropie Palach a po nim Ryszard Siwiec. Było całowanie się dygnitarzy w usta, chronione transporty z deficytowym papu nie dla wszystkich. Ale miałem wrażenie, że drugi obieg, w jaki wszedł mu zaszkodził, że zrobił dobrą drugoobiegową agitkę. Li tylko. „Kompleks polski”, którym w drugi obieg wszedł, udał mu się dużo bardziej jako dzieło literackie.”

    Status autora, którego mi Pan udzielił na swoim forum obliguje mnie do rzetelności w wyrażaniu opinii. Nawet jeśli te opinie nie są „po linii Nadredaktora”.

  13. Pantryjota pisze:

    al,

    Znów Pan reaguje przesadnie emocjonalnie. Użyłem określenia „bełkot” wobec tej jednej frazy, a nie jako charakterystyki całego pisarstwa Konwickiego. Ja nie mam stosunku „emocjonalnego” chyba do żadnego pisarza, co nie oznacza, że żaden nie wywołuje we mnie żadnych emocji. Ale akurat Konwicki do takich autorów nie należy i fakt, że przestał pisać na długo przed śmiercią dobrze o nim świadczy, bo najgorzej jest wtedy, gdy ktoś nie ma nic do powiedzenia a uparcie przyobleka to w słowa.

    Cieszę się, że zgadzamy się chociaż co do Małej Apokalipsy, że nie było to dzieło najwyższych lotów. Co do recenzji z Żołnierza Wolności, to akurat tego pisma nie czytałem chyba ani razu, choć oczywiście jego „obecność” w kioskach pamiętam.

    Cieszę się również, że status pana obliguje, co w pewnym sensie przydaje temu „wyróżnieniu” znaczenia.

    Przeglądam sobie teraz twórczość Ruhli i znalazłem coś takiego:

    8.09.2013 Ruhla

    Tołstoj i Coryllus, czyli wielcy i mali nieobecni

    Dziś tylko króciutka impresja na tematy literackie, bo jak moi czytelnicy wiedzą, literatura to mój konik.
    Otóż przed chwilą przeczytałam, że w jednej z największych księgarń w Polsce nie można kupić żadnej książki Lwa Tołstoja. Ponieważ – jak sądzę – nie można tam również kupić żadnej książki pisarza Coryllusa, to aż mnie klawiatura zaświerzbiła, żeby zacytować klasyka:

    „Można być mądrym nie przeczy­taw­szy ani jed­nej książki; wierząc zaś we wszys­tko, co jest na­pisa­ne w książkach, nie można nie być głupcem ”

    L.Tołstoj.

    Nie można również moim zdaniem nie być głupcem, wierząc we wszystko, co przeczyta się o pisarzach :))
    Najlepiej po prostu samemu pisać, szczególnie wówczas, gdy nie ma się specjalnej motywacji do czytania.
    Pisanie porównałbym do uprawiania sportu, a czytanie do oglądania go w telewizji, choć zdaję sobie sprawę, że to ryzykowne porównanie.
    Są również tacy, którzy albo jedno, albo drugie i ja właśnie do takich się zaliczam :))

    Miłego, twórczego dnia życzę.

    P.

  14. al pisze:

    Reaguję zgodnie z własnym poziomem emocjonalności. Taki mam.
    Oczywiście, można go skwitować: „Panu chyba coś się pomyliło, tylko jeszcze nie wiem co.” Jest to stosowane.
    Nie chodzi o mój czy czyjkolwiek „stosunek emocjonalny” do literatury, pisarza (napisało mi się „psiarza”). Dla mnie literatura jest swego rodzaju „urządzeniem” do przedstawiania świata, jego oglądu. Interesuje mnie, jak to urządzenie „działa”.

    Nie dyskutuję o gustach, o tym się nie da dyskutować, z dojściem do jakiegoś consensusu. W przypadku Konwickiego nie pieję, że Kanon, Twórca, Mistrz. Oglądam ciekawe wyniki działania. To tak jak ze współczesną muzyką, jedni słyszą hałas, szum i bełkot – nie Mozart i nie Beethoven – inni wypracowali sobie narzędzia do percepcji tegoż. Tak już jest.

  15. Pantryjota pisze:

    al,

    To dobrze, że podał Pan przykład muzyki współczesnej, pisząc o literaturze.
    Uważam bowiem, że odbiór dowolnego dzieła to właśnie kwestia percepcji.
    Z tym, że nie przeceniałbym umiejętności jej wypracowywania w sobie.
    Często bowiem bywa tak, że ktoś uważa się za „lepszego” bo „zrozumiał” bełkot, który jednak nadal pozostaje tylko bełkotem.
    Albo szumem – różowym. białym, a nawet brązowym, ale to tyko szum, nic innego.

  16. Pantryjota pisze:

    al,

    I jeszcze w nawiązaniu do poprzedniego, chciałby Panu polecić moim zdaniem ciekawą lekturę o związkach muzyki z literaturą:
    Oto fragment:

    Wydaje się, że muzyka, pomimo swojej autonomii, wywołuje u Kisielewskiego literackie skojarzenia. Podobnie literatura — staje się punktem wyjścia do roz-ważań na tematy muzyczne. Spostrzeżenia dotyczące kwestii muzycznych bar-dzo często zostają poparte przez Kisielewskiego przykładami z literaturoznaw-stwa, w tym oczywiście nawiązaniami do konkretnych autorów, stylów pisar-skich czy wręcz cytatów. Autor Muzyki i mózgu powołuje się na „talentyzm” Irzykowskiego18, opisując problemy krytyki muzycznej; cytuje Norwida w kon-tekście dorobku Szymanowskiego, nazywając ponadto jeden z okresów twór-czości kompozytora mianem ludowo-chopinowsko-norwidowskim19; widzi podobieństwo pomiędzy stosunkiem krytyków do utworów Schäffera a opinią Irzykowskiego dotyczącą powieści Nienasycenie Witkiewicza; komentując doro-bek awangardy muzycznej, nie waha się wspomnieć o znaczeniu pierwszego wydania w Polsce Ulissesa Joyce’a, zaś „ulissesowskie” poglądy Cage’a oraz przedstawienie „strumienia świadomości” w muzyce20 stają się punktem wyj-ścia dla estetycznych rozważań na temat najnowszych prądów w muzyce współczesnej.

    A to link na całość:

    https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=21&ved=0CB8QFjAAOBQ&url=http%3A%2F%2Fcejsh.icm.edu.pl%2Fcejsh%2Felement%2Fbwmeta1.element.desklight-bc399007-a6fb-4e24-8ba8-9ee735f2e779%2Fc%2F14-haw.pdf&ei=HPW8VKbDAcTnUqW6gsAE&usg=AFQjCNE9KuKHzP4z8a0-xEjqhXe8Eembww&bvm=bv.83829542,d.ZWU

  17. al pisze:

    Pantryjota,

    No, u tych Cyganów z notki tak właśnie było, dla nich ten film to był bełkot, szum taki jak z telewizora na imprezie w tle leci. I koło się zamyka.

  18. Pantryjota pisze:

    al,

    Widzę, że deprecjonuje Pan cygańską percepcję :))
    Ale z tego co Pan pisze, to oni nie przyszli na film, ani nawet do kina, tylko po prostu skorzystali z taniego „wynajmu” sali na inne cele.
    Dlatego od lat nie chodzę do kina, bo nie wiem jak Panu, ale mnie popcorn nie pasuje do tego miejsca.

  19. al pisze:

    Nie deprecjonuję cygańskiej percepcji, wręcz przeciwnie, dostrzegam, że jedynie taka recepcja ma przyszłość.
    Nb. czytałem – kiedyś – Muzykę i mózg Kisiela – mam dobre wspomnienia z tej lektury. Ale, trzeba z żywymi naprzód iść. Ta Pańska złota myśl niech będzie przewodnia:
    „Często bowiem bywa tak, że ktoś uważa się za „lepszego” bo „zrozumiał” bełkot, który jednak nadal pozostaje tylko bełkotem.”
    Sądzę, że nasza dyskusja była jak najbardziej potrzebna, jako egzemplifikacja tezy kończącej notkę.

  20. Pantryjota pisze:

    al,

    Tam była jakaś teza ? Mnie to raczej wyglądało na antytezę :))
    No ale zawsze możemy się pięknie różnić.
    Koleżanka Lukasuwka pewnie niedługo skończy polecaną lekturę i ciekaw jestem, co też na ten temat napisze.
    Chyba, że nie uda się jej przebrnąć przez meandry kultury wysokiej.

  21. Lukasuwka pisze:

    al,

    Al,
    kopanie się z koniem jest bezsensowne ale z przyjemnością czytam Twoje notatki, więc proszę nie rezygnuj z pisania ich, nawet jeśli Twoje emocje nie trafiają w gust Nadredaktora :)),
    Sennik Współczesny kończę, zostało mi kilkanaście kartek, to dobra literatura, aczkolwiek nie do końca trafia w moje upodobania literackie, niemniej szanuję każdego piszącego, nawet jeśli nie porusza moich emocji
    pozdrawiam
    grószka

  22. Lukasuwka pisze:

    Pantryjota,

    przestań mnie wywoływać do tablicy!
    a tak wogle, to czy korona z głowy spadłaby Nadredaktorowi, gdyby chociaż raz
    powiedział: masz rację chopie, skoro podoba Ci się pisarstwo Konwickiego,
    pisz o nim i zasilaj moje forum, a ja napisze se innom notkem,
    zawsze musisz mieć ostatnie słowo? przecinek? kropkę?

  23. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Wydaje mi się, że właśnie tak mówię !!
    Niech każdy pisze o tym, co mu w duszy gra. Ale jeśli nie życzy sobie komentarzy ” na nie” to powinien to wyraźnie zaznaczyć. Mało tego – może wręcz „personalnie” nie życzyć sobie komentarzy konkretnej osoby i ta powinna to uszanować.
    Był już tutaj taki precedens i forum jakoś przetrwało.
    Ja też szanuję niektórych pisarzy, choć nie wszystkich. Szanowanie kogoś tylko z tego powodu, że pisze, nie jest specjalnie mądre. I ta uwaga odnosi się do każdego rodzaju twórczości.

  24. Lukasuwka pisze:

    Pantryjota,

    nie chodziło mi o to aby nie komentować fcale, tylko aby nie wywalać do końca, do ostatniej kropk(l)i słowa,
    szanuję każdego, kto pisze, i nie uważam tego za niemądre, po prostu go nie czytam!

  25. al pisze:

    Lukasuwka,

    Dzięki za miłe słowa. Sam jestem ciekaw, jakie wrażenie wywarłby na mnie „Sennik…” teraz, po chyba ćwierćwieczu. Jak pisałem powyżej, dla mnie Konwicki był kiedyś ciekawym zjawiskiem, potem miałem okres krytyczny względem niego, teraz – po śmierci – wspominam go dobrze, bo poruszył we mnie parę nutek i pokazał, jak można robić współczesną lit.
    Mam zagwozdkę dot. Gospodarza, wydaje mi się, że fraza z motta u dołu urywa mu się na „u mnie”. Dla zdrowotności zrobię więc sobie pauzę, a potem przemyślę sprawę ew. dalszej aktywności.

  26. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    No dobrze, to ja już kończę, żeby dać szansę innym. Swoją drogą ciekaw jestem, czy będą jacyś inni…
    Kultura wysoka ma bowiem to do siebie, że czasem zniechęca.
    Pewnie dlatego od zawsze wolałem Beatlesów od Pendereckiego :))
    I nadal uważam, że za 1oo lat Penderecki będzie tylko małym epizodem w dziejach muzyki, a Beatlesi przetrwają jako symbol, ikona i co tam jeszcze komu pasuje.Jeśli zaś chodzi o Konwickiego, to większość naszych pisarzy ma znaczenie wyłącznie „lokalne” i sądzę, że to nie tylko z powodu „niszowatości” naszego języka, gdyż podobna sytuacja jest z kompozytorami, a przecież muzyka jest „uniwersalna” i nie ograniczają jej takie bariery. Oczywiście piszę o tzw muzyce „poważnej” bo jeśli chodzi o popową czy rockową, to akurat język przekazu jest istotny, Chyba, że w utworze nie ma tekstu, jak np w tym: ( warto posłuchac w całości )

    No ale to temat na zupełnie inną notkę, którą może kiedyś napiszę, o ile będzie mi się chciało.
    Pozdrawiam.

    Pantryś

  27. Lukasuwka pisze:

    al,

    obiecałam, że napiszę więcej o Senniku, gdy doczytam do końca, i jeśli pozwolisz zrobię to pod Twoją notką :)) [uprzedzam tylko, że lepiej rysuję niż recenzuję]
    co się zaś tyczy pauzy i przemyśleń, to chciałabym tylko dodać, że jakby nie było, piszesz również dla mnie, więc nie zabieraj mi przyjemności czytania tylko dlatego, że Gospodarzowi fraza urywa się na „u mnie” :)))

  28. Lukasuwka pisze:

    Pantryjota,

    muzyka łagodzi obyczaje :))

  29. Pantryjota pisze:

    al,

    Mnie się nic nie urywa, nawet film.
    Dla Pana też mam Camela, którego koncert w Kongresowej wspominam jako jeden z najlepszych koncertów na jakich byłem.

  30. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Specjalnie dla Ciebie, bardziej popowy kawałek i na tym już naprawdę zakończę, żeby nie doprowadzić autora do apopleksji :))

  31. Eva70 pisze:

    No proszę – jaką polemikę wywołał zmarły Pisarz, człowiek cichy, skromny, można rzec – wycofany. Nawet w okresie największej popularności nie był on pisarzem lubianym i cenionym przez wszystkich, miał jednak zawsze całkiem spore grono gorących zwolenników, których urzekała jego podwileńska kresowość.
    Ma oczywiście rację Pantryjota, że „większość naszych pisarzy ma znaczenie wyłącznie lokalne”, ale to nie jest zarzut poważny, bo takie właśnie jest zadanie każdej literatury narodowej. Tylko nieliczne dzieła nielicznych autorów z nielicznych krajów osiągają poziom pozwalający je uznać za dzieła uniwersalne, dzięki czemu wchodzą do skarbca literatury światowej, że się tak górnolotnie wyrażę. A przy okazji wspomnę, że Lew Tołstoj uważał Henryka Sienkiewicza za większego od siebie pisarza, tak wysoko oceniał zresztą przede wszystkim jego powieści współczesne „Bez dogmatu”, „Wiry” etc., a kto je teraz czyta?

  32. al pisze:

    Eva70,

    Widzę, że sprawdziła się notka w roli „dostawcy kontentu”. Na razie zawieszam tą swoją społeczną działalność. Poczytam Konwickiego, jakby mnie kusiło się udzielać.

  33. Pantryjota pisze:

    al,

    Udzielanie się „społeczne” to piękna idea, ale każdego może zmęczyć prędzej czy później. Myślę, że jest wiele książek, które mogą skutecznie odwieść od pisania na forach internetowych. Powiem więcej : kiedyś nie było w ogóle internetu, a ludzie też pisali, a nie tylko czytali. Dzięki temu powstała skarbnica, do której jedni wkładają Konwickiego, a inni Golonkę :))
    Zresztą to podobnie jak z kuszeniem – jednych kusi gdy nikt nie woła, a innych d–a goła,
    Nie wiem co prawda co oznacza rola dostawcy kontentu, ale jak mniemam, jest Pan ukontentowany, a przecież o to chodzi w każdej działalności, również tej za friko.
    Pozdrawiam,

    Nadredaktor

  34. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Przepraszam, ale gdzie ja napisałem, że czynię jakiś „zarzut” z faktu, że większość naszych pisarzy ma znaczenie lokalne, a nie „wszechświatowe” ?
    Jedynie stwierdziłem fakt, przypadkowo w kontekście Konwickiego.
    Może gdyby wyjechał do USA i napisał jakąś sztukę, to byłby rozpoznawany chociaż tak jak Głowacki, ale wolał siedzieć i upajać się wspomnieniami z przeszłości i czasem „angażować się” współcześnie, z takim sobie efektem.
    W życiu bym nie pomyśał, że ktoś uzna, że kłócę się z nim o Konwickiego, choćby z tego powodu, że do dziś nie mogę znależć jego książek w mojej bibliotece, choć żona mówi, że powinny wszystkie być w jednym miejscu. Pewnie stoją gdzię w drugim rzędzie, co nie oznacza oczywiście, że kiedyś pójdą na podpałkę, choć kominek jest w tym samym pokoju.

    Dziękuję za głos w dyskusji, choć to nie moja notka, ale zostałem sprowokowany, więc odpowiadam, jako administrator tego miejsca.

  35. PM pisze:

    Drodzy czytacze,
    latwiej ogolnie rzecz biorac mama mi mowila, byc obserwatorem, nizli korektorem.
    To proste.

    Dalej.
    A poniewaz juz to dowiedziono, oto poniedzialek 19 stycznia jest w zgodnej opinii wiekszosci najgorszym dniem w roku na calym bozym swiecie; inaczej mowiac najbardziej depresyjnym dniem, jesli tak mozna powiedziec, jaki tylko mozna sobie wyobrazic.
    Zatem nie ma co dziwic sie pojawiajacej sie ogolnej tonacji w wielu rozmowach.
    Al,
    – 'piszesz również dla mnie, więc nie zabieraj mi przyjemności czytania..’

    Umilowani czytacze, cos jest na rzeczy, skoro nawet psychiatryk robi sobie 'techniczna przerwe’. Jak nie, skoro tak.
    To latwe.
    Winny brak vit. D, brak slonca doprowadza mieszkancow i obateli do rozpaczy.
    I teraz tak.
    Nie wiadomo czemu scysje przeradzaja sie w irytacje, potrafia roztropnych ludzi prowadzic do niepotrzebnych sporow, ktore zamieniaja sie w klotnie, a to juz krok do konfliktu. Mowi sie, ze owczas jawi sie kryzys a o nieszczescie nie jest trudno, poniewaz podminowani sa juz na tyle rozemocjonowani, ze jest im wszystko jedno..
    A zreszta.
    Co tu duzo mowic, w zyciu wystarczy krotkie sorry.
    No przeciez.
    Prawdopodobnie tak (jak wyzej) zaczynaja sie konflity male i duze.
    Takie jest moje zdanie, lepiej obserwowac niz recenzowac. Tak mowia.
    Idzmy dalej.

    Natomiast konflikty zbrojne nazywa sie juz w zwyklym jezyku otwartymi wojnami.
    19 styczen to nie jest dobry dzien, pamietajcie, ja nie potrafie tego wytlumaczyc.
    Zreszta, jak kto chce, jesli nie chce, tez jest OK.
    Pozdrawiam

    PM

  36. al pisze:

    PM,

    PM
    „lepiej obserwowac niz recenzowac”
    Zgoda ogólna i szczególna. Zatem, będę obserwował.
    I tak: widziałem niedawno dokument, o „bojkocie aktorów” (dwuznaczność, zaraz wyjaśnię, nie ich bojkotowali ale oni bojkotowali, wojnę bojkotowali). Tradycja bojkotu ma się dobrze i przynosi zdrowie skołatanej duszy. No i w tym filmie Holoubek Gustaw, jakby nie Gucio, stary człowiek, twarz wysuszona, uszy jakby jej połową. Na prawej dłoni rozległy podskórny wylew, plaster. Ślad po wenflonie.
    No, lepiej obserwowac niz recenzowac
    The old get older
    And the young get stronger
    May take a week
    And it may take longer
    „Five to One” the Doors

  37. Lukasuwka pisze:

    al,

    Al?
    a nie możesz po prostu zostawić obecny punkt obserwacyjny i iść dalej?
    pisać kolejne notki? kolejne ciekawe historie?
    nie bardzo już rozumiem o co chodzi?
    jaki bojkot? jakie recenzje? jakie obserwacje?

  38. PM pisze:

    Al napisal
    ,
    – 'PM
    „lepiej obserwowac niz recenzowac”
    dodajac z sarkazmem:
    – 'Zgoda ogólna i szczególna. Zatem, będę obserwował.’

    Nie tak Al, oczekiwalem, ze odczytasz wlasciwie moje intencje.
    Napisalem co nieco, cytujac z lenistwa kolezanke, wczesniej:

    – Al,
    – piszesz rowniez dla mnie, wiec nie zabieraj mi przyjemnosci czytania (Ciebie).
    Dodalem teraz w II czesci nawias, choc w I czesci z kontekstu wybija akceptacja.
    Podkreslilem rowniez, ze 19 styczen to najgorszy dzien w roku, depresyjny 🙂
    To bylo wczoraj 🙂 Wydaje mi sie, ze rozumiem sarkazm Ala, oczko nizej:

    – No, lepiej obserwowac niz recenzowac.
    Konczac, to byla niema prosba (jedynie) z narazeniem zycia skierowana.. do nie do Ala 🙂
    Tyle, nieporozumienie, bywa, temat uwazam za zamkniety.
    Zdarza sie, no przeciez.
    Ciesze sie, ze dzieki Pantryjocie poznalem tylu ciekawych, interesujacych blogerow.
    Pozdrawiam serdecznie czytaczy. Pisz Al, prosze.

    PM

  39. al pisze:

    Lukasuwka,

    PM,

    Przecie napisałem. O Holoubku, w poprzednim komentarzu. Mam takie bardzo drobne obserwacje, 'antipasti’ wiesz, PM, mizerota jak dialogi u Konwickiego:
    „- U ciebie w domu, Kaziuk, nie straszy po nocach? Ja tam często wracam. Wracam w chorobie albo w depresji, czasem we snach. Przekraczam nielegalnie granicę w czapce niewidce tęsknoty, chodzę po steckach dzieciństwa, kąpię się w rzekach młodości, zaglądam do chat pierwszej dorosłości.
    – Ty patrzaj, Tadźka, żeby ciebie nie chwycili pograniczniki, bo obudzisz się w turmie.”
    (Konwicki, Kompleks polski)

Dodaj komentarz