Fifka i cała reszta

Dzisiejszy wpis trafia do zakładki, w której dawno niczego nie zamieszczałem, ale okoliczności są smutne.

Było tak:

W październiku 2001 roku szedłem sobie przez park w moim mieście i nagle z krzaków wyszło małe kocie i gdy spojrzeliśmy sobie w oczy, to już po chwili wspięła mi się po spodniach i kurtce aż do ramienia, a ponieważ było zimno i wietrznie, włożyłem ją pod kurtkę, zaniosłem do domu i tym sposobem trafiła do nowej rodziny. Wczoraj została uśpiona, bo była już tak słaba, że nawet nie miała siły chodzić ani jeść. Gdyby nie różne „zabiegi” pewnie stałoby się to co najmniej rok wcześniej,  no ale dzięki temu „pobiła rekord” długowieczności naszych kotów o rok, bo jedna z jej poprzedniczek o imieniu Japa dożyła 20-tki,  a to wg tabeli porównawczej tyle, co 100 lat  u człowieka. 21 lat życia kota ta tabela nie przewiduje, choć miałem znajomą, której kot dożył 24 lat.

Myślę, że miała dobre życie i że w „kocim niebie” będzie szczęśliwa.

W ubiegłym roku przygarnęliśmy jej „sobowtórkę” imieniem Łatka. Właśnie skończyła 2 lata i jak dobrze (albo raczej jak źle z jak punktu widzenia) pójdzie, to może przeżyć swoich opiekunów. Pozostałe towarzystwo w kolejności wieku to Kazia ( 7 lat ) Rysio, który właśnie skończył 12 lat i Myszka, która tylko co skończyła 13 lat. Są jeszcze 2 psice, czyli Hera i Pestka (też urodzona w maju) i choć obie mają 12 lat (różnica 2 miesiące) to większa też już „słabuje” (kręgosłup) bo na owczarka to zaawansowany wiek. Co ciekawe, Łatka jest w suniach zakochana z wzajemnością ( podobnie jak Rysio) i fajnie jest obserwować ich codzienne czułości.

Jeśli dobrze policzyłem, to łącznie z tymi co odeszły i tymi, które są „na stanie” obecnie, mieliśmy przez 40 lat 19 kotów i 5 psów, przy czym jednocześnie rekordem było 6 kotów i 2 psy.

Każdy z tych zwierzaków coś wniósł w nasze życie i co ciekawe, nigdy nie było między nimi żadnych konfliktów, choć niektóre dołączały do reszty towarzystwa jako dorosłe, a inne jako zupełnie malutkie. Wszystkie psy kochały koty, a Hera to klasyczny przykład „kociej mamy”, dla której największą radością i atrakcją jest nowy kot. Oczywiście własny, bo cudze goni. Gdy w ubiegłym roku mieliśmy przez kilka dni kotkę, która właśnie przeszła sterylizację (zupełnie obca dla całego towarzystwa), to Hera „oszalała” ne jej punkcie i to było po prostu niesamowite. A pozostałe 5 zachowywało jakiś tam dystans, ale nikt jej nie atakował i spokojnie mogła sobie leżeć na moim tapczanie. A najciekawsze jest, że to w zasadzie pół dzika kotka, która tylko pomieszkuje w domu.

Mógłbym  jeszcze długo opowiadać o roli zwierząt w życiu i o tym co z tego wynika, ale dziś nie chcę już rozdrapywać świeżych ran, więc na tym zakończę, wklejając jeszcze tylko kilka zdjęć.

Pantryjota o duszy kota.

 

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Bracia mniejsi, przyroda (4)
  1. Quartz pisze:

    Córka ma dwa koty. Strasznie je zapasła. Samiec o ile kilka miesięcy potrafił wskoczyć na balkon na parterze. Teraz niestety.

  2. Pantryjota pisze:

    Quartz,

    Tego się nie robi kotom.

Dodaj komentarz