Gagarin, czyli o rzecz o dumie

Wczoraj wieczorem obejrzałem sobie film, którego nie planowałem oglądać. Ot, zobaczyłem w programie, że ma być premiera, no to pomyślałem sobie, że zerknę, a potem najwyżej wyłączę i zajmę się czymś innym. Film ten, to rosyjska produkcja z 2013 roku o tytule „Gagarin”, który mówi wszystko.

Film obejrzałem w całości, bez zgrzytania zębami, a nawet z niejaką przyjemnością, bo był dokładnie taki, jak powinien być film o pierwszym człowieku w kosmosie. Aktorzy grali bez zarzutu, akcja toczyła się wartko, retrospekcje były sensowne, ujęcia „kosmiczne” i „naziemne” w porządku i choć oczywiście dało się odczuć propagandowe „zacięcie” reżysera i scenarzysty, to przecież z punktu widzenia mieszkańców byłego ZSRR i ogólnie całej ludzkości, Gagarin był i jest w dalszym ciągu kimś wielkim.  Syn prostego, wiejskiego cieśli i dojarki z kołchozu stał się pierwszym człowiekiem w kosmosie, co w oczywisty sposób prowadzi do konkluzji, że gdyby Jezus miał syna i żył 2 tysiące lat później, to być może właśnie jego syn poleciałby na spotkanie z Bogiem, do którego z orbity jest przecież trochę bliżej.

Po obejrzeniu filmu jeszcze bardziej stało się dla mnie jasne, dlaczego Związek Radziecki tak bardzo starał się być pierwszy w różnych dziedzinach, nawet kosztem ogromnych wyrzeczeń społeczeństwa. Otóż chodziło o dumę narodową z pionierskich osiągnięć, a faktem jest niewątpliwym, że dokonali ogromnego skoku w ciągu zaledwie kilkunastu lat powojennych, jednocześnie odbudowując kraj ze zniszczeń, z czym nie musiał zmagać się ich główny konkurent – Ameryka.

Symptomatyczne jest to, że tylko dwa kraje na świecie liczyły się w kosmosie i dopiero teraz, po ponad 50 latach do gry włączają się Chiny i inne państwa, ale i tak nikt nie odbierze Rosjanom zasług, chyba, że trafi akurat na jakiegoś rusofoba.

Szukając po emisji informacji na temat tego filmu, trafiłem na portal filmweb i na takie coś:

https://www.filmweb.pl/reviews/Pierwszy+w+kosmosie,+ostatni+w+kinie-15919

Ocena filmu to oczywiście coś bardzo subiektywnego, ale gdy przeczytałem tą recenzję, to pomyślałem sobie, że gość ma coś z głową, pisząc np. takie zdania:

Gagarin to film, który zaprzecza idei uniwersalności kina. Obraz Pawła Parchomienki przeznaczony jest wyłącznie dla Rosjan i rusofilów.

Nawet Chruszczow jest tutaj nikim więcej, jak sympatycznym dziadkiem, sprawującym pieczę nad swoją rosyjską rodziną, dbającym o to, by imię kraju zostało rozsławione na całym świecie.

Chciałoby się zapytać pana recenzenta, czy amerykanie kręcąc np. Apollo 13 powinni pokazać prawdziwe oblicze prezydenta Nixona, a kręcąc Grawitację powinni pochylić się na wyzyskiem w Chińskich fabrykach produkujących dla ich koncernów, ale – ku mojemu zdumieniu i satysfakcji – ogromna większość komentarzy pod tą recenzją pokazuje autorowi palcem jego brak obiektywizmu i zwykłe niezrozumienie zasad, jakimi czasem rządzi się  kino.

Warto się z nimi zapoznać, bo są czasem bardzo ” w punkt”.

Ja zaś dodam na koniec, że bardzo żałuję, że nie mieliśmy kogoś takiego jak Gagarin i musimy zadowolić się panem Hermaszewskim, co prawda generałem, ale wyłącznie „z łaski na uciechę”.

Zaś gdyby gen. Błasik znał historię ostatniego lotu Gagarina i potrafił wyciągać wnioski, może wciąż by latał, zamiast być „zabitym bohaterem”

Według pułkownika Eduarda Szerszera, jednego z członków komisji powołanej do wyjaśnienia „Sprawy Gagarina”, do przyczyn katastrofy, które uznawano za pewne, należały:

  • zamocowanie dodatkowych zbiorników z paliwem
  • samolot nr 18 otrzymał zgodę na lot bez uprzedniego uzyskania od samolotu zwiadowczego meldunku o warunkach meteorologicznych w rejonie ćwiczeń; ani instruktor, ani pilot nie zostali więc powiadomieni
  • na czkałowskim lotnisku nie działał radar, wieża kontrolna nie miała więc możliwości sprawdzenia, na jakiej wysokości faktycznie znajduje się startujący i wykonujący zadanie samolot; świadomy był tego również siadający za sterami Sieriogin
  • organizując loty, całkowicie zaniedbano prowadzenie dokumentacji wcześniejszych awarii i napraw sprzętu
  • wziąwszy pod uwagę powyższe, wieża kontrolna nie powinna była zezwolić na start MiG-owi nr 18 – jeszcze przed startem zostały złamane niemal wszystkie przepisy związane z bezpieczeństwem lotu.

No ale jaki naród, tacy generałowie, chciałoby się rzecz, gdyby się było polakofobem.

A że się nie jest nawet kinomanem, to ma się prawo wyśmiać „zawodowca”, któremu się wydaje, ze wie o czym pisze.

I tyle na dziś, bo niedługo na TVP Kultura film dokumentalny o zespole Metallica – zobaczę, czy da się oglądać.

Pantryś

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)
  1. ViC-Thor pisze:

    „2 tysiące lat później, to być może właśnie jego syn poleciałby na spotkanie z Bogiem, do którego z orbity jest przecież trochę bliżej.”

    Dalej – pan B. JEST w niebie, a nie w kosmosie.

  2. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Sugerujesz, że niebo jest poza kosmosem ?

  3. ViC-Thor pisze:

    Niebo to niebo.

    A kosmos to kosmos.

    To nie są tożsame rzeczy. Leci się poza niebo, czyli w kosmos.

  4. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Przemawia przez Ciebie mądrość.
    Chyba :))

  5. ViC-Thor pisze:

    „Niebo” kończy sie na wys max 80 km, a orbituje się średnio na wys trzysta-kilkadziesiąt kilometrów.

  6. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Oj tam, miałem na myśli „prawdziwe” niebo, to, które jest w opozycji do piekła

  7. ViC-Thor pisze:

    Czyli niby GDZIE ono jeZD?

    Może na sloneczku?

    Muszę lecieć.

  8. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Moim zdaniem, o ile jest, to w kosmosie.
    Narka.

  9. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    Niebo jest w kosmosie???

    Ciekaweeeeeee

  10. krawcowa pisze:

    ViC-Thor ,
    a dlaczego nie?
    Niebo może też być w gębie 😛

  11. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Można też tam trafić, idąc czwórkami :))

  12. Lukasuwka pisze:

    „do nieba nie chodzę, bo jest mi nie po drodze”,
    a tak swoją drogą…czy ktoś wie, gdzie jest umiejscowione piekło?

    widzę Pantrysiu, że notka pięknie się rozbudowuje :))
    nie widziałam filmu o Gagarinie, żałuję, bo na pewno wart obejrzenia.
    mam natomiast jeden ulubiony film z 1957 roku…”LECĄ ŻURAWIE”,
    wspaniały melodramat, który za każdym razem wzrusza mnie do łez

  13. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Lepiej chyba żeby się rozbudowywała, niż żeby miało jej ubywać :))

  14. Jacek pisze:

    ” a propos” Gagarina;

    …… żył se spokojnie z dwiema córkami
    niejaki Jurij Gagarin

    Raz wyniósł leżak aż na pagórek
    aby wypocząc po pracy,
    nagle go budzą okrzyki córek
    – Uciekaj tato! Kozacy!!!

    No i faktycznie z kopyt tententem
    jadą Kozacy na górę
    w kibitce siedzi olbrzymi Kozak
    w burce rozwianej na wietrze ……

    …… sześciu instrukcji wysłuchać musiał
    podpisać cztery ankiety
    potem mu dali waciak kosmiczny
    i wsadzili do rakiety. …..

    …..A nad Tajwanem fetor okrutny
    w syberyjski nos uderza
    – To kolonializm gnije! – powiada,
    – A dobrze mu tak cholerze……

    Tak się składa, że kiedy to śpiewano, czyli zaraz po locie Gagarina, miałem jeszcze niewiele lat. Umiałem tą balladę całą na pamięć, ale w związku z tym, że teraz tych lat mam dużo, znacznej części tekstu już nie pamiętam. Jeśli ktoś to zna, to prosiłbym o przypomnienie.

    Ta ballada jest taka bardziej w stylu dziadowskim, ale wydaje mi się, że dość trafnie oddaje ówczesne /teraźniejsze też?/ stosunki naród – władza radziecka.

    Filmu niestety nie oglądałem, więc na jego temat nie będę się „wymandrzał”.

  15. Jacek pisze:

    Jacek,

    Jacek,

    Jeeeeest! Znalazłem! Trzeba wrzucić do wyszukiwarki „Ballada o Gagarinie” Samo wyłazi.

    A pamięć mam dobrą, ale krótką. Ballada jest o wiele dłuższa niż mi się wydawało i okazuje się, że pamiętam tylko strzępki. No cóż; starość nie radość.

  16. Eva70 pisze:

    A skoro mowa o Gagarinie, to może ktoś wie, kto jest autorem i jaki jest tytuł wiersza o przyjaźni polsko-radzieckiej, który zaczyna się tak:
    Od Lenino do Warszawy, gdzie lśni w słońcu Wisła
    Maszerują ramię w ramię Iwan i Stanisław.
    Wspólne trudy obu łączą, wspólny cel i sprawa
    Naprzód bracia, gromić wroga – wolna już Warszawa… itd. itd.
    Ten wierszyk, to był koszmar mojego dzieciństwa, bo kazali mi go deklamować na każdym przyjęciu czy spotkaniu rodzinnym i z niezrozumiałych wówczas dla mnie względów wywoływał on za każdym razem salwy śmiechu.
    A przy okazji pozwolę sobie spytać Pantryjotę, jako wybitnego znawcę wiadomego Salonu, czy zna blogera o nicku „timbarimba”? Trafiłam na jego blog przez link umieszczony na stronie RR-K na Facebooku. Pozdrawiam.

  17. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Ja pamiętam tylko kilka wierszy z dzieciństwa, ale tego nie znałem.

  18. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Bardzo ładny wiersz, też go nie znam, podobnie jak tego Timabarimby. Na salon już praktycznie w ogóle nie zaglądam, również dlatego, że szkoda mi megabajtów, bo żre jak cholera. Poza tym, poziom tego miejsca tak się obniżył, że szkoda czasu.
    Za moich czasów było jeszcze czasem co poczytać, dziś to już dramat zupełny.
    Teraz dopiero widzę, jak „ubogacałem” to miejsce :))

  19. Filipina pisze:

    Pantryjota,

    Tak jak i Ruhla:))

  20. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Słuszna uwaga :))
    I nie tylko..

  21. Filipina pisze:

    Pantryjota,

    Na razie „przerabiam” Ruhlę;))

  22. Pantryjota pisze:

    Słusznie, to sztandarowa postać :))

Dodaj komentarz