grałem jazz

Bez obaw, nie na instrumentach, w radio grałem. Regionalnym li tylko. Na zasadzie „współpracownik”. Własne płyty przynosiłem, sygnał audycji wymyśliłem, takoż scenariusze każdej. Jako współpracownika zobligowano mnie do przedkładania na piśmie wszystkiego, co chcę powiedzieć na antenie. Ten wymóg spełniałem skrzętnie.
Ale po kolei. Poznałem muzykologa. Pomocny mu byłem w tzw. sprawach językowych. Czasami odwdzięczał się pożyczeniem jakieś płyty ze swojej przepastnej kolekcji. W radio pracował. Kiedyś wyjawiłem mu swoje marzenie: żeby grać innym muzykę, jaką sam odkrywałem. Nie żaden tam „folklor amerykańskich Murzynów” a wyrafinowaną muzykę improwizowaną. No i doczekałem się, moja propozycja została rozważona, zostałem przedstawiony kierownikowi redakcji muzycznej. Przyszedł dzień, kiedy pierwszy raz wszedłem do studia, z tymi swoimi tekstami na żółtych kartkach spisanymi, kupką płyt. Sam przed mikrofonem, rejestrujący swój głos. Bo nie miałem audycji na żywo, nagrywałem je, a emisja następowała później.
Zatem, nauczyłem się „robić” te swoje audycje w studio, miałem większe ambicje niż kaszanka w stylu: puścimy kawałek, trochę ponawijamy, znowu puścimy kawałek. Kilka razy miałem przyjemność pracować nie tylko z technikiem w studio, ale z reżyserem dźwięku. Wyciągaliśmy chrypiące szepty Milesa z off-takes, jego gadki-szmatki do Teo Macero; czy też fragmenty ścieżki dźwiękowej filmu Dingo. To on gadał o swojej muzyce, ja stałem skromnie na uboczu, z drobną postacią satysfakcji u boku. Ale reżyser dźwięku kosztuje, więc jak się już przekonali, że poradzę sobie z pomocą technika przy mikserskim stole, to mnie tak zostawiali. Wymyślałem scenariusze, żeby przybliżyć tych dziwnych ludzi robiących dźwięki, od których po plecach chodziły mi ciarki i nie mogłem po nocach spać. By przybliżyć ich świat, gdzie – jak w Strange Fruit, głosem Billie Holiday podanym – człowieczeństwo jest podawane w wątpliwość aż po ostateczność, czyli lynch.
Próbowałem przedstawiać postacie świata muzyki improwizowanej w ich złożoności i nierzadko tragiczności losu, jak u Alberta Aylera, siedziałem przy szpitalnym łóżku nieprzytomnego Theloniousa Monka, bywałem w ciężkich od dymu – nie tylko tytoniowego – małych pomieszczeniach, gdzie rodziły się wielkie chorusy, gdzie bębny gadały z basem, a plastikowy prowokujący saksofon był znowu głosem generacji. A potem wracałem ze studia, późnym wieczornym miastem, na piechotę, pełen tych dźwięków i czasów, szczęśliwy jak rzadko, że mogłem o nich poopowiadać.
Dostawałem jakieś honoraria, dalekie od tego, co określają mianem „godziwych”. Nie miało to znaczenia, robiłem oto show z muzyką, jaka mnie porywała. Raz na tydzień. Potem raz na dwa, nie wiedzieć czemu, miałem subiektywne odczucie, że coraz lepiej to robię. Parę lat to trwało i grubo ponad setkę programów wyemitowano. Dorobiłem się też propozycji, do której wstyd trochę się przyznać, zaproponowano – z racji że głos „radiowy” jak to powiedziano – bym prowadził listę przebojów tejże regionalnej rozgłośni. Z takiej kariery nie mogłem nie zrezygnować.
A potem były subtelne sugestie: może więcej z naszej taśmoteki by Pan korzystał, niektóre gatunki to lepiej w krótkich kilkuminutowych przykładach ilustrować. Aż pojawił się On, Pan Funkcjonariusz. Nie musiał nic rozumieć, tu role rozdane a ćwiczenie w rozumieniu odbywałem już wyłącznie ja. Pewny swego, pryncypialny, jak to oni lubią nazywać. I było jak w Człowieku z marmuru: „pan ma naszą przepustkę? Pan nie ma już naszej przepustki.” I już nie grałem dżezu, folkloru amerykańskich niewolników, a taśmy zdać wezwał mnie list polecony.

Tym wpisem żegnam się z portalem Pantryjoty. „Nadredaktorowi” dziękuję za gościnę, za uwagę zaś, komentarze i poświęcony czas dziękuję wszystkim Państwu, którzy zaszczycili moje teksty lekturą. Farewell.

(c) AL

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)
  1. Eva70 pisze:

    Piękne i ciekawe wspomnienie, tylko żal, że kończy się tym „Farewell”, tak jak ostatnia rozmowa pana Wokulskiego z panną Izabelą.
    Bodaj przedwczoraj odczułam potrzebę posłuchałania Theloniousa Monka, jest trochę jego nagrań na YouTube. 🙂
    Pozdrawiam serdecznie.

  2. Pantryjota pisze:

    Piękny koniec.
    Dziękujemy.

    Ojciec założyciel

  3. Pantryjota pisze:

    A skoro pożegnanie, to może Epilog będzie na miejscu:

  4. Pantryjota pisze:

    Może jeszcze to, raz ze względu na tytuł, a dwa, że kolega gra:

  5. Pantryjota pisze:

    A w kraju Orbana grają tak:

    Ale nie jestem pewien, czy to już jest ta rewolucja antykulturowa…

  6. Pantryjota pisze:

    A to na dobranoc:

  7. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    Pięknie żegnasz opuszczającego forum „al’a”, Pantryjoto. Też chciałabym być tak żegnana, ale – jak na razie – zamierzam trwać na posterunku, dopóki to będzie możliwe. 🙂

  8. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Obawiam się, że Al może być innego zdania, gdyż mamy nieco inne gusta.
    Dobrze, że chociaż Ty składasz taką deklarację, bo warto prowadzić forum nawet dla jednej sympatycznej osoby.
    Pozdrawiam serdecznie.

  9. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    Ja nie mam muzycznego gustu jakoś ukierunkowanego, choć przepadam za jazzem i za piosenką francuską – słucham tych utworów, które mi się podobają zarówno z muzyki tzw. klasycznej, operowej, popularnej jak też każdej innej, oczywiście z wyjątkiem kiczu i w zasadzie polskiej muzyki tzw. ludowej. W pozostałych dziedzinach sztuki i w ogóle życia mam tak samo. Odpozdrawiam się równie serdecznie. 🙂
    PS. Przed chwilą przeczytałam, że jakiś osiłek pobił w tramwaju uczonego z UW, bo ten rozmawiał z niemieckim uczonym po niemiecku – najpierw pomyślałam, że to straszne, a zaraz potem przyszło mi do głowy pytanie: jaki był stosunek tego naszego uczonego do „dobrej zmiany”? I to dopiero jest straszne!

  10. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    To jakaś fanaberia, rozmawiać z uczonym niemieckim po niemiecku w Polsce.
    To tak, jakby uczony niemiecki rozmawiał w Niemczech z uczonym polskim po polsku. Też mógłby w ryj zarobić :))
    A jaki miał stosunek, bo nie chce mi się sprawdzać?

  11. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    Osobiście go nie znam, bo jest sporo młodszy, a na dodatek z IH UW, a ja z IH PAN. Chyba jest w porządku, bo obejrzałam z nim wywiad i mówił normalnym językiem, używał też terminologii wskazującej na gorszy sort, a jeśli nawet miałby przedtem jakieś wątpliwości, to chyba „lepszy sort” mu je wybił tym „bykiem”, po którym trzeba go było zszywać (5 szwów!). 🙂

  12. ViC-Thor pisze:

    Kiedyś będzie można wrócić do radia(może).
    Gdy skończy się czas 'dobrej zmiany’.
    Oby.

  13. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Są precedensy, gdy chodzi o powroty do radia.

  14. Lukasuwka pisze:

    jedni odchodzą, inni przylazują powrotnie. ot takie falowanie i spadanie….
    Al`; piszesz duszowo, piękną polszczyną, czyta się z radostkiem w oku i fajnym szumem w głowie. ale skoro mus żegnania to mus. jakbyś pisał gdzieś tam w sieciowni, znasz maila, daj znak.
    a na razie żółwik i grószka. podobno ta druga smaczna jest 🙂
    hej!

  15. Lukasuwka pisze:

    ViC-Thor,

    do maryjnego nie ma potrzeby wracać, ono było jest i będzie do końca świat i cztery dni dłużej. no i jaki czysty odbiór w każdym zakątku świata …HAHA!

  16. al pisze:

    Oto jak nowy S24 „promuje” powyższą notkę:

    https://www.salon24.pl/k/5,kultura

    proszę rzucić okiem na zdjęcie po prawej (moje zresztą) i tytuł, jakże adekwatny 😉

    „Od audycji jazzowych do listy przebojów – wspomnienia radiowca”

    Mają fachowców, trzeba przyznać.

    Wykonałem misję pt. rozpoznanie bojem i już wiem. Tzn. wiem, że najlepiej pisać u siebie.

  17. Pantryjota pisze:

    al,

    U siebie można też :))
    Proszę zerknąć na mój ostatni wpis, traktuje również o zmianach tytułów notek.

  18. al pisze:

    Pantryjota,

    Mój komentarz ilustruje tę tezę. Bawcie się Państwo dobrze, wszak to karnawał, dla niektórych może ostatni.

  19. Pantryjota pisze:

    al,

    Dziękuję za ilustrację tezy, a domniemanie o „ostatniości” karnawału sugeruję włożyć między okładki płyt analogowych. Myślę, że nastrój może też poprawić lektura książki o zespołach, której 170 stron pochłonąłem w ciągu dwóch wieczorów :))

  20. al pisze:

    Pantryjota,
    'domniemanie o „ostatniości” karnawału sugeruję włożyć między okładki płyt analogowych’

    To nie domniemanie. Prędzej czy później przyjdzie ostatni karnawał. To jedyna pewna rzecz w życiu.
    Gratuluję doboru lektury, ten krąg intelektualny nobilituje 😉

  21. Pantryjota pisze:

    al,

    Jak znajdę chwilę, to może nawet napiszę recenzję książki o zespołach, bo pewnie żadna jeszcze się nie ukazała :))

  22. al pisze:

    Pantryjota,

    „Jak znajdę chwilę, to może nawet napiszę recenzję książki o zespołach”

    I tu się Panu dziwię, że znajdować się chce czas na takie bzdury. Zagłębiać się w meandry błądzącego umysłu, należącego do przekonanego o swym geniuszu i głębi własnych przemyśleń bufona.
    Naprawdę szkoda czasu. Zmienić go się nie zmieni, a zajmowanie się nim tylko karmi to nadęte ego.

  23. Pantryjota pisze:

    al,

    Jak rozumiem, czytał Pan książkę o zespołach?

  24. al pisze:

    Pantryjota,

    Zapoznałem się z próbkami pisarskich wysiłków tego dżentelmena aż za dobrze. Dałem temu kiedyś wyraz publicznie, choć pod pseudonimem:

    https://zmordoru.salon24.pl/616579,pan-wiesiek-albo-pisma-do-administracji

    „Książkę o zespołach” może popełnić prawie każdy, kto w młodości zainteresował się muzyką rockową. Tyle, że taki elaborat nie odbiegałby poziomem od licealnego wypracowania, bo też żeby uprawiać krytykę muzyczną na poziomie mogącym zainteresować czytelników trzeba dysponować bogatszym warsztatem pojęciowym, rozeznawać się w strukturze utworów, mieć jakieś pojęcie o tym, jak powstaje muzyka.
    Nie wiem, czy chce Pan rozmawiać na poważnie czy kpić i szydzić. Nie będę zatem rozwijał tego wątku.

  25. Pantryjota pisze:

    al,

    Mam z Panem pewien problem, panie Al.
    Jakiś czas temu pożegnał się Pan z moim forum pisząc, że projekt Al okazał się porażką.
    Choć byłem innego zdania i nie było to zdanie odosobnione, nie mam zwyczaju nikogo tutaj trzymać na siłę, czego dowodzi choćby „casus” Cyrkulatora czy dajmy na to Estimado.
    Przez cały czas prowadził Pan jednak bloga na Salonie i teraz, gdy tam się wszystko posypało, wrócił Pan tutaj z informacją, że po wklejeniu „tam” notki opublikowanej w swoim czasie tutaj, jest Pan zniesmaczony i dochodzi do wniosku, że najlepiej pisać u siebie.
    Zna Pan motto mojego bloga, prawda?
    Więc jeśli czuje się Pan jak u siebie, proszę pisać śmiało.
    Jeśli zaś ma Pan ma myśli inne „u siebie” życzę powodzenia i to nie tylko w karnawale.
    Co do książki Osiejuka, to Pan wybaczy, ale nie chce mi się „poważnie” rozmawiać o niej z kimś, kto nie odpowiada na pytanie czy ją czytał i pisze, że każdy kto słuchał czy słucha muzyki, może napisać książkę o zespołach, którą w całości przeczytam ja i nie będę miał z tego powodu kaca.
    Zapewniam Pana, że mam w domu sporo książek o zespołach ( i generalnie o muzyce) i nie wszystkie przeczytałem, a Osiejuka jednak tak. I niech to wystarczy póki co za recenzję, choć bynajmniej nie twierdzę, że to produkt doskonały.
    A jeśli chodzi o „aparat pojęciowy” to zawsze może Pan podelektować się choćby czymś takim, co właśnie zauważyłem na Salonie:

    Charakterystyczny bardziej dla Theodora Adorno i Szkoły Frankfurckiej pogląd, że współczesna analiza muzykologiczna usiłuje zbliżyć się do Prawdy negując zideologizowanie tradycyjnych norm estetycznych (6) napotyka na opór tych, którzy jak Roger Scruton  nie utożsamiają się z koncepcją dzisiejszej cywilizacji jako zmechanizowanej, dyletanckiej i w końcu fałszywej rzeczywistości, pozbawionej pierwiastka antycznego, nieziemskiego, nie-człowieczego Piękna (7)(8)
    Liberalnie narzucony relatywizm dogmatyczny nowym post-modernistycznym dogmatem? Tak, ale ze spora dawką semantycznego delirium w charakterze listka figowego:  „The claims of firmness of political correctness are falsehoods. […] The intrinsic varieties of the disallowed critical forms of the truly aesthetic are similar to the abundance of created reality, of truth, of substance. They should not be patronized, but rather used respectfully and efficiently as devoted allies in [the] search for existential identities”. (9) Henry Giroux twierdzi zdecydowanie, że forma myślenia krytycznego jaką jest wizjonerstwo, w zastanych, zwróconych ku siłowej standardyzacji kręgach opiniotwórczych funkcjonuje programowo, dziedzicznie niemal  jako herezja (10) Wymaga tym większej odwagi, indywidualnej i cywilnej, na im bardziej zażarty napotyka opór. (11) 

    https://jozef.kapustka.salon24.pl/725051,idzie-nowe-idzie-stare-3-glenn-gould-albo-celowy-idiotyzm-interpretacji

    To coś zupełnie innego, niż prostackie refleksje Osiejuka :))

    Pozdrawiam serdecznie

  26. al pisze:

    do: Pantryjoty

    Wycofałem się z publikowania swoich tekstów u Pana. Nie zmieniam swego zdania w tej materii. Jeżeli zaś moje komentarze wadzą, to z tego też mogę zrezygnować.

    Nie miałem problemów z administracją S24, nie dawałem też okazji, by na mnie do niej donoszono. Nie wykazywałem zastanawiającej fascynacji twórczością dwu publikujących tam blogerów, nie śledziłem ich poczynań i nie szukałem zaczepki. To mnie kilkakrotnie w sposób niewybredny tam zaatakowano.

    Tamten projekt niekoniecznie się posypał, uległ radykalnej zmianie.
    Pod względem poglądów politycznych jestem z Panem zgodny, co nie rozciąga się na całość tzw. światopoglądu. Pod tym względem nie pasuję do profilu Pańskiego forum.

    Temat „książki o zespołach” wniósł pod tą notkę Pan. Grzecznie acz nie wprost odpowiedziałem, że nie czytałem (w całości), ale zapoznałem się w swoim czasie z wystarczającą ilością pisaniny tegoż autora, aby nawet nie próbować. Widziałem „na salonie” parę próbek „książki o zespołach”, wrzuconych w ramach promocji, na ich podstawie wyraziłem powyżej opinię w tej materii. Wyraziłem też zdziwienie, że chce się Panu dalej śledzić działalność Osiejuka. Oczywiście, jeśli taka Pańska wola, może się Pan zapoznać z całością jego „opus magnum” oraz recenzować. Moje zdanie pozostaje niezmiennie negatywne, jeśli chodzi o wartość jego wytworów.

    Daje Pan przykład hermetycznego tekstu Kapustki i retorycznie dodaje: „To coś zupełnie innego, niż prostackie refleksje Osiejuka :))”. Tak, to coś innego. Nie wydaje mi się, że należy zmierzać w kierunku eksplikowanym (że się posłużę tym wyrafinowanym słowem) przez Kapustkę. (Swoją drogą, to ciekawy facet – choć się zapętlił). Można rzetelnie a zrozumiałym dla ogółu językiem mówić o sztuce. Mając skromność w sobie, nie uważając, że zjadło się wszystkie rozumy. Między jednym a drugim ekstremum jest dość miejsca.

    To tyle w tym temacie

  27. Pantryjota pisze:

    al,

    Absolutnie nie wadzą mi Pana komentarze, wręcz przeciwnie – stanowią cenny wkład w moje forum.

    „Nie miałem problemów z administracją S24, nie dawałem też okazji, by na mnie do niej donoszono”

    Brawo, już dawno zauważyłem, że Pańska postawa jest bardzo „koncyliacyjna” i pozwoli Pan, że nie będę publicznie cytował naszej prywatnej korespondencji na ten temat. Fakt nieusunięcia bloga i nawet braku jego ukrycia w sposób jednoznaczny dowodzi, że Salonowi na Panu zależy i trzeba to docenić.

    „Wyraziłem też zdziwienie, że chce się Panu dalej śledzić działalność Osiejuka. Oczywiście, jeśli taka Pańska wola, może się Pan zapoznać z całością jego „opus magnum” oraz recenzować”

    Gdzie ja takie coś napisałem czy sugerowałem??
    Po prostu pożyczono mi jedną książkę i tyle. Innych nie mam zamiaru czytać, bo nie interesują mnie ani listy pani Gilowskiej, ani nawet opowieści o biustonoszu marki Triuph.

    Natomiast co do Pana Kapustki, to zdaje się, że on po prostu powklejał różne cytaty do notki, a na koniec dopisał coś od siebie, co wygląda niemal jak pytanie o prawdę objawioną:

    Ale nic to, bo właśnie na kruche motyle znów wytoczono potężne machiny oblężnicze. (13)
    No bo, na dobra sprawę, czymże jest Prawda?

    Pan wie, czym jest?
    Jeśli tak, to proszę się tą wiedzą podzielić z nami, będziemy wdzięczni.

  28. al pisze:

    Pantryjota,

    „nie będę publicznie cytował naszej prywatnej korespondencji”

    To się Panu chwali, że prywatna wymiana myśli taką pozostanie. Żeby ułatwić i taki dylemat nie istniał, postaram się naszą dalszą rozmowę prowadzić publicznie.

    Postawa koncyliacyjna jest potrzebna, tu i teraz jakoż i w ogóle. Obserwuję deficyt tej postawy (nie mylić z kapitulanctwem). Przy coraz powszechniejszym „zarządzaniu przez konflikt” jest wręcz cenna.

    Sądzę, że S24 ma mnie głęboko w nosie. Z wzajemnością. Wyrażam się o nich niezmiennie per „platforma hostingowa”. Korzystają za darmo z cudzej własności intelektualnej. Robią na niej interes. Jeśli ktoś dzieli się z innymi, bez nadziei na osiągnięcie korzyści finansowej, swoją pracą umysłową (w postaci np. tekstu) robienie na tym interesu jest niemoralne.

    „Innych nie mam zamiaru czytać, bo nie interesują mnie ani listy pani Gilowskiej, ani nawet opowieści o biustonoszu”
    Ale buszował Pan ostro po sieci, by wynajdować ich teksty, jak też teksty o nich. Uważam to za robienie publicity. Nie zasługują na nią, ani dżentelmen ani jego „wydawca”.

    O tekście Pana Kapustki nie widzę potrzeby dalszej wymiany opinii.

    Prawda jest ważną kategorią. Trzeba jej pokornie służyć. Nie ma czegoś takiego jak „wiedza o prawdzie”, jeśli ktoś przypisuje ją sobie, dopuszcza się uzurpacji.

  29. Pantryjota pisze:

    al,

    Na Salonie też już nie będzie Pan pisał?

    Tam tak ładnie zmieniają tytuły :))

    Z ostatniej chwili:

    Tytuł oryginalny:
    Siekiereczka dla Jureczka

    Tytuł przyznany przez panią Bognę:
    Celebryci wspierają WOŚP. Brakuje tylko tatuażu Ostaszewskiej.

    Może powinienem ogłosić jakiś mały konkurs na zmiany tytułów notek na moim forum? :))

Dodaj komentarz