Happy the Man, czyli kolejna litera w muzycznym analfabecie Pantryjoty

Kochani,

Znów jestem w niedoczasie z powodu różnych domowych prac i awarii, ale jak co miesiąc w tym szczególnym dniu, czuję się zobowiązany do zamieszczenia kolejnego odcinka mojego cyklu muzycznego dla koneserów.

Na początek zespół, który specjalnie mnie nie kręci, ale ponieważ ładnie się nazywa i płycie stuknęło 40 lat, to może ktoś będzie chciał sobie posłuchać tego „plumpania” w stylu, który z pewnością przypomina inne zespoły „progresywne”, ale to raczej taki „drugi sort” w tych klimatach, choć „symfoniczny” wstęp może tutaj zrobić pewne wrażenie:

A to cała płyta z tym utworem:

I tradycyjnie już notka o kapeli w Wiki, nawet dość rozbudowana:

https://en.wikipedia.org/wiki/Happy_the_Man

A teraz cofamy się do roku 1970 do Wielkiej Brytanii, gdzie działał krótko band o nazwie Hard Meat, grający prosto, ale ładnie i z niezłym „pazurem”. Z tego klasycznego trio pozostał przy życiu już tylko perkusista,  no ale czas biegnie nieubłaganie i gdy prezentuje się zespoły sprzed 50 lat, to coraz częściej słuchamy dźwięków granych przez muzyków, których już nie ma wśród nas.

Nagrali tylko dwie płyty i co mi szkodzi pokazać obie, prawda? Tym bardziej że ta druga jest moim zdaniem lepsza od pierwszej. Właściwie nie ma na niej żadnego utworu, o którym można by powiedzieć, że jest słaby, a kilka jest naprawdę prima-sort. Zwracam np. uwagę na rozpoczynający się w  34m35s  song o tytule „Love”, nie tylko z uwagi na tytuł, który każdy rozumie. No i brzmienie jest bardziej „rasowe” a muzycy pokazują się z naprawdę dobrej strony, choć gitarzysta nie powala i czasem daje trochę „po sąsiadach”. Za to sekcja gra świetnie i przy niektórych utworach „rytmika” sprawia, że czasem żałuję, że nie zostałem perkusistą. Wokal też jest bardzo fajny, więc słucham tej płyty  z dużą przyjemnością już któryś raz i chyba wiem, komu z odwiedzających forum ta muzyka też trafi do duszy, gdyż jak to się mówi, muzyka w duszy gra:

https://en.wikipedia.org/wiki/Hard_Meat

Pozostajemy w Anglii w tych latach co poprzednio, ale  w nieco innym klimacie. Heads Hands and Feet:

Mnie się podoba, bo i melodie ładne, i instrumentacja przyzwoita, bardzo „amerykańska” w stylu, choć kapela Brytyjska:

https://en.wikipedia.org/wiki/Heads_Hands_%26_Feet

A tak wyglądali na żywo i warto zwrócić uwagę na Alberta Lee, znanego w światku rockowym gitarzystę:

A teraz skok za ocean i kapela o dość ciekawych korzeniach i jeszcze ciekawszej nazwie Hot Tuna:

Jest to jeden z tych zespołów o których słyszałem i znałem niektóre ich nagrania zanim jeszcze nastał internet, więc musieli być choć trochę znani, no ale nie na tyle, żebym nie mógł ich zaprezentować w moim cyklu o specyficznym charakterze. Nagrali 14 płyt i są na swój sposób kapelą kultową:

https://en.wikipedia.org/wiki/Hot_Tuna

A na koniec Home, trochę niedoceniona  kapela z Anglii, w której grał gitarzysta znany potem również z Wishbone Ash, z którym nagrał bodaj 4 płyty, niejaki Laurie Wisefield :

Oglądając ten ładny „teledysk” i słuchając kapitalnego nagrania, można sobie poczytać o zespole:
https://www.youtube.com/watch?v=NjidSWwdqIQ

i zachęcić się do posłuchania płyty, na której jednak tej piosenki nie ma, ale jest wiele innych, też ładnych:

Być może to najlepsza muza z dziś zaprezentowanych, choć Hard Meat stanowi silną konkurencję, no ale każdy z czytelników i tym bardziej czytelniczek oceni to wedle własnego gustu.

Pantryjota

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)
  1. Protest-antka pisze:

    Jak zawsze pełno tu perełek -w brzmieniu Hard Meat najbardziej podoba mi się jednak gitara .W tym ostatnim utworze grupy Home również gitara najbardziej mi w duszy gra albo też drga , drzy czy jak kto woli , gdzieś tam głęboko w trzewiach.

  2. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Brzmienie ma w porządku, ale z intonacją u gościa marnie. Jeśli chodzi o Home, to Laurie naprawdę był (jest) niezłym gitarzystą i stąd ta Twoja opinia. Zresztą posłuchaj np. tego:

    Celowo nie wklejam Persefony, choć to piękny numer i na nim też go słychać.

  3. Pantryjota pisze:

    A tutaj ciekawostka, bo Laurie gra Strawińskiego z orkiestrą 🙂

  4. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    Piekna ale strasznie przygnębiająca muzyka

  5. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    W tym wypadku Laurie smędzi i może dlatego odnosisz takie wrażenie. Ale ptak ładny, musisz przyznać 🙂
    A tu cały koncert, gdzie nie tylko gra, ale też daje głos:

  6. Pantryjota pisze:

    I jeszcze w oryginalnym, pierwotnym składzie:

  7. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    Ptak brzydki i przytłaczający wcale nie przypomina mi ptaka

  8. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    A ta muzyka taka jak należy -piekna

  9. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    No to tutaj się różnimy w kwestiach estetycznych w kwestii ptaka.

  10. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    A jakże mogłoby być inaczej -widziałam ładniejsze

  11. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Jako tło na koncercie?
    Bo że w naturze, to nie śmiem wątpić 🙂

  12. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Jeśli chodzi o piękno muzyki, to ten koncert z Marquee jest marny. Wszyscy byli bez formy, jak nasi piłkarze ostatnio. Dużo lepszy był choćby ten, na którym byłem w klubie Tango w W-wie.O 2 klasy co najmniej.
    Ten drugi, w oryginalnym składzie, też jest o wiele lepszy.

  13. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    Uczestniczenie w koncercie to niewatpliwie zupełnie inna jakość

  14. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    Pozostaję przy swoim zdaniu -ten z koncertu był przytłaczający. O naturze zmilczę -wiadomo

Dodaj komentarz