Wiem, że to już zgrany temat, ale trochę mi szkoda tamtego miejsca, dlatego ciągle tam jestem aktywna – więc piszę o tym.
Z mojego punktu widzenia sytuacja na S24 wygląda tak, że ci z salonowiczów, którzy czują potrzebę publikowania swoich przemyśleń, nie zrażają się tym, że piszą sobie a muzom. Piszą w nadziei, że zostaną przez admina dostrzeżeni. Niektórzy piszą, mimo iż zapowiadali rozstanie się z portalem…
Wygląda na to, że admini niekoniecznie panują nad sytuacją – a muszą każdej notce przypisać dział i temat, a na dodatek zadecydować, która notka nadaje na SG, opatrzyć ją najlepiej sensacyjnym tytułem, czy odnaleźć korelujące z treścią notki zdjęcie. I najwyraźniej nie bardzo sobie z tymi zadaniami radzą, skoro notek wciąż przybywa, a na SG przez kilka dni wiszą te same „gadżety”, które nie budzą zainteresowania.
Bardzo rzadko można zobaczyć na SG czerwony znaczek, oznaczający zainteresowanie czytelników, a czasami znaczek ten zachęca do odwiedzenia notki, pod którą niewiele się dzieje…
Generalnie – nie wiadomo co się dzieje w salonie i pod którym adresem, bo wskazówki administracji nie ułatwiają a utrudniają orientację.
To wszystko zniechęca użytkowników do korzystania z dobrej salonowej zmiany. Uciekają stamtąd nawet ci, którzy stanowili siłę przewodnią salonu, czyli orędownicy PiS. Najbardziej zbuntowani założyli sobie własny salon pod nazwą nasz salon24, pod adresem https://nohood.wordpress.com/
Jeśli zdołają się tam zorganizować, ogarnąć i ściągnąć innych, to w salonie pozostanie plankton publicystyczny… Inna sprawa, czy zbuntowani salonowcy nie ukiszą się we własnym sosie :)…
„Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało” – chciałoby się rzec pp. Janke…
„Z mojego punktu widzenia sytuacja na S24 wygląda tak, że ci z talonowiczów”
Talonowiczów?
Wprowadzono jakieś talony na salon? :))
Oj tam! Już poprawiłam tych „talonowiczów” na salonowiczów 🙂