Kant d–y kaczora i telefon z zaświatów

Dziś dwa stosunkowo krótkie wpisy o Kaczyńskim, ale za to o 2 lata młodsze od poprzednich, bo czas leci. Jeden jest poważny, a drugi niepoważny, co świadczy o mistrzowskim opanowaniu rzemiosła, gdyż nie jest łatwo traktować tematu pana Kaczyńskiego za każdym razem inaczej.

Na wszelki wypadek dodam, że nie zmieniłem w nich ani słowa, bo już wtedy byłem niemal doskonałym felietonistą, któremu tylko wrodzona skromność nie pozwalała wypłynąć na szersze wody.  Teraz co innego mi nie powala, ale co to takiego, to nie mogę powiedzieć.

I jeszcze jedno: drugi wpis na Salonie był w swoim czasie ukryty przez administrację, która jak niektórzy wiedzą, nie ma za grosz poczucia humoru.

20.02.2013 13:04 68

Kaczyński stanowi prawo, czyli Sejm o kant d… potłuc.

Mój ulubiony nadprezes ogłosił był tylko co, że decyzje podejmowane w głosowaniach sejmowych są nieważne, jeśli nie głosuje na nie PiS.

Oto słowa doktora nauk prawniczych ze starego portfela:

Z punktu widzenia konstytucji ten wynik jest nieważny. Oczywiście, że zaskarżymy to do Trybunału Konstytucyjnego. Kiedy przyjdzie do zmiany rządu, to będziemy traktowali to jako decyzję niepodjętą – oświadczył Jarosław Kaczyński po tym, jak Sejm przyjął dzisiaj ustawę zezwalającą na ratyfikację unijnego paktu fiskalnego.”

Kto chce, może sobie poczytać więcej:

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13429702,Kaczynski_o_przyjeciu_paktu_fiskalnego__Kiedy_zmieni.html#BoxSlotII3img

Już dawno twierdziłem, że prezes jest nieważny (przeterminowany) i oto mamy kolejny dowód na to, że trudno traktować go poważnie. Ja się w ogóle dziwię, po co on i jego ekipa przychodzi na nieważne głosowania, które inni uważają za ważne, bo przecież brak wymaganej ilości głosów mógłby własnie spowodować nieważność głosowania i wtedy prezes mógłby ogłosić prawdziwy sukces. Choć mogę się mylić, bo nie jestem aż tak biegły w arytmetyce sejmowej.

Tzn. sukces prezes może ogłosić zawsze i wszędzie, bo sam jest ikoną sukcesu i to widać, słychać i być może czuć, ale o to trzeba spytać wycieraczkowego.

Tak czy inaczej, prezes znów wzruszył mnie do łez (bo przecież śmiech to też emocjonalne wzruszenie), więc poświęciłem mu kolejny wpis i zaraz go przeflancuję do mojego słynnego lubczasopisma, poświęconego braciom sukcesu :

https://lubczasopismo.salon24.pl/bracia/

Z pantryjotycznym pozdrowieniem i takimże rozbawieniem polecam się nieustająco.

Pantryjota

———————————-

09.02.2013 19:08

Telefon z zaświatów, czyli straszny sen człowieka opoki.

Noc z 9 na 10 lutego 2013 roku była niezbyt mroźna, ale za to bezśnieżna.

Cały Żoliborz otulony był puchowym śniegu trenem, a skromna willa przy jednej z dzielnicowych uliczek wcale nie sprawiała wrażenia domu, w którym przebywa człowiek opoki.
Jarosław spał snem sprawiedliwego, bo byli żołnierze Gromu nakarmili kota i co kilka godzin sprawdzali stan kuwety, a także dbali o to, żeby przejeżdżające sporadycznie o tej porze samochody nie świeciły prezesowi w okno, ani nie trąbiły mijając dom, którego strzegli jak oka w głowie, choć oko wykol.
Co prawda zakaz trąbienia w mieście to oczywista oczywistość, ale czasem niektórzy rodacy nie wytrzymywali i pierdzieli tymi klaksonami uroczyście, chcąc w ten sposób oddać hołd wielkiemu Polakowi. Najgorszy był taki jeden rowerzysta, który zawsze zjawiał się w najmniej odpowiednim momencie i uruchamiał zestaw klaksonów napędzanych z akumulatora, które wygrywały pierwsze takty międzynarodówki, a prezes dostawał wtedy białej gorączki, bo przypominały mu się czasy studenckie i jeszcze wcześniejsze, za którymi nie przepadał, bo to właśnie wtedy nie udało mu się ukształtować swojego profilu psychoseksualnego.
Nigdy nie udało się go złapać, więc wciąż stanowił potencjalne zagrożenie i chłopaki z Gromu mieli na jego punkcie coś w rodzaju kompleksu.
Człowiek którego strzegli w zasadzie nie miał kompleksów ani fobii i bardzo im tym imponował. Czasem podawał któremuś z byłych żołnierzy dłoń do ucałowania, a raz nawet do jednego coś zagadał, ale niewyraźnie, więc do dziś krążą legendy na temat, jakie to były słowa.
Sen sprawiedliwego to stan zupełnie zrozumiały w przypadku Jarosława, podobnie jak zrozumiałe dla każdego Polaka jest przesłanie, płynące z nazwy partii, którą założył z bratem. Co prawda niektórzy twierdzili, że udział brata w akcie erekcyjnym był raczej symboliczny, ale za to inni sugerowali, że Jarosław w ten sposób chciał sobie zrekompensować fakt, że zaspał w dniu ogłoszenia stanu wojennego.
Wtedy zaspał i teraz spał jak suseł, bo zapomniał, że jutro jest kolejna miesięcznica i wypadałoby iść w to miejsce, gdzie planowano kiedyś postawić pomnik brata, ale jakoś ta inicjatywa rozeszła się po kościach.
I pewnie spał by tak do 11, jak to zwykle miał w zwyczaju, gdy nagle obudził go dzwonek telefonu komórkowego.

Zaspany chwycił Nokię i nawet nie spojrzał, jaki numer wyświetlił się na ekranie.

Nacisnął zielony klawisz i warknął:

– czego ?

po drugiej stronie odezwał się głos, na dźwięk którego Jarosław najpierw się spocił, a za chwilę zdębiał

panie prezesie, melduję wykonanie zadania

– Leszek ???????????

No a kto mógłby mieć głos taki jak ty, bracie ?

– Ty żyjesz ????? Boże, czyli jednak FYM miał rację…

A kto to jest FYM ????

– Free Your Mind

Nauczyłeś się angielskiego ? Zawsze w Ciebie wierzyłem

– Skąd dzwonisz ???

Z budki naprzeciwko

–  ?????????

Od chłopaków z Gromu dzwonię, zaraz przyjdę, zadzwoniłem, bo nie chciałem cię wystraszyć.

Jarosław zerwał się na równe nogi i chciał lecieć do drzwi, ale potknął się o lezącego kota i jak długi runął w kierunku kaloryfera. Stary, żeliwny grzejnik przyjął na siebie całą energię uderzenia i sprawił, że prezes nagle się obudził. Trzymał Nokię w kurczowo zaciśniętej dłoni, a na ekranie wyświetlał się numer brata.

Ktoś zrobił mi brzydki numer, pomyślał prezes, i szybko zaczął analizować fakty z ostatniego plenum.
Rano blady strach padł na wszystkich jego bliskich współpracowników, bo już o 8 dostali sms, w którym prezes zawiadamiał o niespodziewanym posiedzeniu biura politycznego, które zwołał w samo południe.
Nawet pani profesor Pawłowicz została zawrócona z drogi do Berlina, gdzie miała rozpocząć w niedzielę swoje pierwsze, międzynarodowe tourne,. I tylko Antoni M. wykazywał stoicki spokój, jakby przeczuwając, że akurat jemu nic nie grozi.

Ciąg dalszy raczej nie nastąpi, bo brak mi wytrwałości, jeśli chodzi o kontynuację takich opowieści. Co innego baśnie…

Pantryjoa

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6)
  1. ViC-Thor pisze:

    Hahaha
    :DD

  2. ViC-Thor pisze:

    Dalej się śmieję.

  3. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Ciekaw jestem, czy to szczery śmiech.
    Przy okazji zapraszam do lektury kolejnych dwóch odcinków serialu.

  4. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    mogę się nie śmiać…

  5. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    ja p13lę, normalnie nie wierzę.

  6. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    A znajomy spotkał wilka w dzień, jak jechał na rowerze koło Jastrzębiej Góry.
    Koło nas też są, bo siedział u niego za płotem i mierzył się wzrokiem z jego psem.

Dodaj komentarz