Rzecz będzie o kościelnej nowomowie, lecz tym razem nie o niezawodnym w swej śmieszności biskupim bełkocie, ale o nowomowie klasztornej, dziwacznie brzmiącej we współczesnym świecie. W sobotę któraś z naszych niezawodnych TVInfo nadała reportaż ( chyba już ocenzurowany, bo nigdzie nie można znaleźć inkryminowanego fragmentu, ale – jak się okazuje – nie tylko ja to widziałem i słyszałem ) o tym, jak to siostrzyczki benedyktynki z podkrakowskiego klasztoru w Staniątkach, dla podratowania swojego budżetu ( za co Im chwała i uznanie ) min. hodują karpie o ponoć niezrównanym smaku, co zachwalała jedna z sióstr, wypowiadając z absolutną powagą coś w tym stylu: „ dobroć karpia jest duża, bo karpie są omodlone” , co przekładając na język bardziej zrozumiały dla osób świeckich miało chyba znaczyć to, że karpie są smaczne, bo siostry modlą się w tej intencji. Jakie modlitwy stosuje się do osiągnięcia założonego celu i czy wpływa to na smak karpia siostrzyczka nie powiedziała,ale nie jest wykluczone, że coś musi być na rzeczy, skoro siostrzyczki tak uporczywie omodlają te karpie… Ponadto, co do kwestii dobroci ( ew. dobrości , bo nie jestem pewien, czy dobrze usłyszałem ) karpia, to przyznaję, że nawet nie wyobrażam sobie o co siostrzyczce chodziło,bo chyba nie znaczyło to to, że taki karp po omodleniu nie gryzie człowieka i nie wierzga zbytnio przed zgładzeniem. Możliwe więc jest, że do ogólnego wychowania tych karpi dla celów konsumpcyjnych i dla osiągnięcia tej swoistej dobroci, przy każdym ze stawów hodowlanych wisi tabliczka z pokrzepiającym napisem „ Łapcie chwilę karpie,memento mori”, bo wygląda na to, że siostrzyczki potrafią być nowatorskie w tej dziedzinie jak mało kto ..
Co było do przewidzenia, chwilę po obejrzeniu tego wyjątkowo rozweselającego fragmentu reportażu, moja wyobraźnia naznaczona latami ateizowania naszego uciśnionego kraju obowiązkowo wygenerowała sobie taką oto scenkę wigilijną:
Osoby dramatu:
-Tata Janek, Prawdziwy Polak o wybitnie patriarchalnym wyglądzie,pod wąsem i krawatem, wielbiciel Jarosława,
-Matka Jadwiga, typowa kura domowa, jeszcze w fartuchu, wiecznie zapracowana i najczęściej milcząca, dobry materiał na mohera,
-Syn Leszek, rezolutny gimnazjalista, słaby z religii, ale wygadany jak mało kto,
-Córka Jola, zwykła nastolata po solarce, ciągle chichocząca,
Akt I ( i ostatni ) :
- Matka: Już po opłatku, życzenia złożone, to zjedzcie sobie teraz tego dobrotliwego karpia , on od naszych świętobliwych siostrzyczek ze Staniątek, omodlony cały jak nigdy…
- Tata, po ugryzieniu karpiego dzwonka, głosem znawcy: ehhh, wyjątkowo dobry w tym roku ten karp, czuć,że siostrzyczki zdrowasiek i litanii do wszystkich świętych nie żałowały, tu na przykład – mniammm – czuć wyraźnie akt strzelisty … gryzie jeszcze kęs… z dominującą nutą różańca rzymskiego przełamywaną delikatnie modlitwą do św. Tarsycjusza…
- Syn: Tata, to smakuje raczej jak modlitwa za zmarłych, on nieżywy przecież, hłe,hłe …
- Matka: nie rezonuj ojcu, toż wigilia jest, tata wie co mówi,
- Tata, wzburzony: Milcz smarkaczu, bo ci ten święty karp ością w gardle stanie, bluźnierco jeden. Myśli chłystek, że już wszystkie rozumy pozjadał. Jak będziesz miał tyle lat co ja, to będziesz mógł mówić co chcesz, ale teraz siedź cicho. Przecież chyba wiem co jak smakuje: tu czuć wyraźnie– gryzie znowu kawałek – tajemnice chwalebne…
(Wylegujący się w półmisku obok karp w galarecie siedzi cicho, przysłuchując się uważnie dyskusji na temat pomodlitewnych walorów smakowych kolegi ze stawu ).
- Syn Leszek: no co też Tata, na mieście mówili, że siostrzyczki z tym omodlaniem to tak dla jaj, żeby interes z karpiami lepiej szedł…
- Ojciec: Ty żydzie jeden, ty belzebubie! – nie wytrzymuje i broniąc świętej wiary Ojców zdziela pięścią między oczy syna Leszka tak celnie, że ten ląduje efektowną parabolą na choince, która zajmuje się jeszcze bardziej efektownymi płomieniami!
- Matka: o Jezusie, o Matko Nazareńska, ratunku, pali się!
- Córka Jola chichocze tak, jakby była na dyskotece a nie w domu , bo choinka płonie jak cholera, matka histeryzuje a ojciec z jej bratem leją się tak samo, jak jej kumple z klasy po dopalaczach, a nie po omodlonym karpiu…
Całość wigilijnej konwersacji religijnej między głową rodziny a latoroślą kończy policja , straż pożarna i zespoły karetek pogotowia, życząc matce i córce na koniec interwencji zdrowych ,wesołych i radosnych świąt!
Kurtyna: opada bezradnie a karp w galarecie znika gdzieś w wigilijną noc wraz z wyjątkowo wesołymi strażakami.
Ps
Znając moich Rodaków bez wątpienia uraziłem czyjeś uczucia religijne, ale takie są niestety implikacje dziwacznych słów siostrzyczki o omodlaniu karpi, ryb mających w celach komercyjnych z klasztornego stawu trafić na czyjś stół wigilijny. Kto tu więc bluźni?
*tytuł obowiązkowo musi być w stylu tabloidów.
no i „plusz bombkę strzelił”, że się tak wypowiem w reklamowej formie :))
mogę pogratulować siostrzyczkom pomysłu.
patrząc na to co się dzieje wokół, myślę, że spora część społeczeństwa popędzi z wywieszonym jęzorem aby zakupić one omodlone, wszak zjeść takiego karpia na chwałę pana a potem podbić oko ukochanej połówce i poustawiać po kątach potomstwo to tradycyjny scenariusz wigilijnoświąteczny,
ament!
W gruncie rzeczy wszystko da się „omodlić”, nawet golonkę :))
Siostry mogłyby przecież hodować świnki, np. trzy.
Były sobie świnki trzy
I był biskup strasznie zły
Lukasuwka,
Połowice też czasem podbijają oczy. W końcu nastał przecież czas Gendera.
Pantryjota,
jużem się poprawiła, boś słusznie zauważył :))
MQ, niezły dramat rodzinny w jednym akcie, rozegrany w trakcie…spożywania a nie po spożyciu, całkowita nowość, coś takiego tylko u nas…a może te modlitwy to wcale nie takie pobobrze?
Ci panowie, to już całkiem niedaleko mnie mieszkają, ale mimo wszystko, nie pojadę żeby kupić 🙂
Też mają niezły bajer 😉
https://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/1,141635,17148154,Karpie_hoduja_jak_w_cysterskich_zakonach_w_XII_wieku_.html#Cuk
100 lat! Sto lat!
100 lat niech żyje!
k… ja pie-lę.
Amen!
Coś nikogo nie ma, to chyba s-e pójdę.
Atom,
Wszyscy lepią pierogi 🙁
Albo omodlają karpie 😛
krawcowa,
Ja nie lepię, ale dostałem właśnie taką informację na priva:
„Dziś zrobiłam 122 uszka z grzybami i ok. 40 pierogów z kapustą i grzybami ”
Wyraziłem oczywiście współczucie :))
Pantryjota,
A można dostac pieroga w prezencie?
krawcowa,
A ja was wszystkich mogę omodlic i panią Bobrowä – także.
ja się udzielę tylko z doskoku, bo u na p…ździ jak w kieleckim i co chwila znika prąd. Pewnikiem nieomodlany, jak to na zdolnym śląsku. Jak się trochę uspokoi,to wymyślę jakieś omodlenie w tej intencji…
Z omodleniem ryby rzecz przedstawia się następująco: rybę należy tak uporczywie omodlać, aż omdleje i się nie wymsknie. To stary trik znany m.in. z literackiego przekazu Philipa Otto Runge „Vom Fischer un syne Fru”. Jak wiadomo stary rybak tak skutecznie omadlał złota rybkę, że mu się zwidziało nowe korytko dla świnki, wskutek czego stary rybak omdlał, gdy baba mu wyłożyła w czym rzecz.
Ciekawe jest też i to, że w starych dobrych czasach, które wielu jeszcze omadla, omadlaniem rybostanu zajmowały się zakonnice, podczas gdy zakonnicy w tym czasie woleli warzyć piwo, by nie ważyć lekce dobrego obyczaju.
Samuela,
Lekceważyć dobry obyczaj
Samuela,
Zakonnicy jak powszechnie wiadomo, siali też zioła, zapewne po to , żeby potem je palić 😉
krawcowa,
Nie wolno juz palić łąk.
Atom,
Zioła się zbiera, suszy a potem dopiero pali 😛
No wiem, jak jak jest susza to tlko iskra i juz się wszystko pali.
Atom,
Nie pal głupa :))
Samuela,
Stary człowiek i omodla :))