Katmandu

Trochę poznałem jego zaułki i dziwny rytm życia. Górali, którzy stanęli nagle oko w oko z cywilizacją z zewnątrz. Najbardziej lubiłem je rano, gdy budziło się i brzask je obejmował. Zjeżdżali się ludzie z okolicy, którzy od miasta spodziewali się odmiany swego losu. Zostawiali za sobą tradycyjne bytowanie, odcinali je jakby powodowani koniecznością, na przedmieściach zostawiali pępowinę.
Próbowali znaleźć się w nowym świecie, a on przynosił im perkaliki, kolorowe nadruki na koszulkach, klapki na bose stopy, smog nad doliną. Białe góry patrzyły z dala na to, co się działo, nieme, bezradne. Patrzyły, co robią z nimi ideologie, trendy, rynkowa gospodarka. Czegoś pragnęli, wiele stracili bezpowrotnie. Postęp – mówicie – jest nieunikniony.
Katmandu zadrżało. Niektórzy powiedzą, że bogowie z białych gór, inni wyśmieją, że zabobon. Przesuwają mi się przed oczami kolorowe tanki opowiadające o bogactwie starej religii, zapachy jedzenia mieszają z dymami kadzidełek. Pagodowate dachy przypominające, że Chiny blisko.
U mnie niedawno ziemia drżała o połowę słabiej z antropogenicznych powodów. Poczułem się drobiną. A potem dowiedziałem, że dwu zostało tam, pod ziemią.
Posyłam im swoje myśli. Tym w Katmandu, tym tu pod ziemią. Jakbym sypał mandalę z kolorowych piasków. Mówicie, że to bez sensu. Nie zgadzam się. Chaosowi trzeba cierpliwie nadawać harmonijną formę.

(c) AL

Kategoria: Różne ciekawe historie (5)
  1. Jacek pisze:

    Ja tylko tak w kwestii formalnej. Cztery stopnie Richtera to nie jest połowa z ośmiu. A poza tym współczuję i Ślązakom, i Nepalczykom.

  2. al pisze:

    Racja, to nie połowa. Definiowane jako lekkie. Trochę takich przeżyłem, ale tym razem był to długi i mocny wstrząs, chyba najmocniejszy jakiego doświadczyłem.
    Nie śmiałbym porównywać, chciałem tylko wyrazić, że wiem z autopsji (umiarkowanej) co się czuje jak cielsko ziemi się porusza. Nepal stanął mi przed oczyma po wczorajszej wiadomości. I taki był impuls do tej notki, jak Pan to słusznie nazwał – współczucie.
    Pozdrawiam

  3. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Nie tylko skala Richtera ma charakter nieliniowy.
    Ale dobrze zdawać sobie z tego sprawę.

  4. Pantryjota pisze:

    Dade ramy dade ramy da
    Ramy ramy dade ramy da
    Dadę ramy dade ramy da
    A jak nie damy to myk do mamy
    I w płacz

    O mama w Katmandu piękna jak Bóg
    Jak rów Herrmana jak buła na pół

    L.Janerka

  5. al pisze:

    W warstwie tekstowej nader udał się Janerce pastisz „krishnowców”.
    Najciekawsze jest to, że na logarytmicznej skali, jaką jest m.in. skala Richtera, można pokazać przyrost zarówno logarytmiczny, jak i wykładniczy.

  6. Pantryjota pisze:

    al,

    Janerce wiele się udaje, nie tylko w warstwie tekstowej. Cenię go, o czym zresztą już pisałem.

  7. Filipina pisze:

    Chyba każdy człowiek na świecie ma wcześniej czy póżniej swoje „trzęsienie ziemi”.
    Pozdrawiam.

  8. al pisze:

    Filipina,

    Dziękuję za filozoficzny komentarz. Tak jest.

    pozdrawiam

  9. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Nawet Hemingway o tym pisał, choć w nieco innym kontekście :))

  10. Filipina pisze:

    Pantryjota,

    Wcale się nie dziwię. Wszak Hemingway był mądrym i utalentowanym pisarzem:))

  11. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Choć dziś już jakby nieco zapomnianym i mniej popularnym niż kiedyś.

  12. Eva70 pisze:

    Dramat Nepalczyków nawet na moment nie zagłuszył jadowitego jazgotu nad trumną Władysława Bartoszewskiego…

  13. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Szczerze powiem, że w ogóle tego nie słucham.
    Napisałem co o tym myślę i starczy.

  14. al pisze:

    Eva70,

    Taki fragment z mojej notki, której tu nie opublikowałem:

    „Nie macie Państwo czasu, zajmujecie się swoją ojczyzną – pępkiem świata. Nie będę się narzucał z opowiadaniem o Nepalu, który gdzieś tam, a tu kolejny dzień zmagań naważniejszych i jedynych godnych uwagi: Polaka z Polakiem. Przy czym na tytuł Polaka zasługuje jeden. Do tego jeszcze – jest przecież tylko jedno nieszczęście, to sprzed pięciu lat, uczyniliście z niego matkę wszystkich nieszczęść.”

  15. Pantryjota pisze:

    al,

    To musiało wstrząsnąć ich sumieniami :))

  16. al pisze:

    Pantryjota,

    Nie znam się na czyichś sumieniach, z ledwością dochodzę do ładu z własnym. W ciągu tych pięciu lat od katastrofy Tu-154 wielu ludzi utraciło swoich bliskich, przeżyło okres żałoby, bólu, rozpamiętywania strat. Nie budowali jednak „założycielskich mitów”. Potrafili zachować jakiś elementarny umiar, dzięki któremu ich żałoba nie zamieniła się w żałosną farsę, dzięki któremu potrafią docenić człowieka po jego śmierci, nawet jeśli nie zgadzali się z nim za życia.

  17. Eva70 pisze:

    W tej katastrofie zginął znany mi osobiście mężczyzna w sile wieku, świetnie wykształcony, wysportowany, pożyteczny dla kraju, a jeszcze na dodatek – piękny. Syn, mąż, ojciec. Przyjaźniłam się z jego matką, była mi bardzo bliska i bardzo mi jej brak, odkąd zmarła 8 kwietnia 2012 r., dwa lata po synu. Jestem pewna, że nie tylko utrata kochanego syna, ale również to wszystko, co wyczyniała z tą tragedią smoleńska sekta pod przewodem osieroconego bliźniaka – przyspieszyło jej śmierć. Akurat ta rodzina zrobiła wiele, żeby żałoba przebiegała godnie, podobnie jak żona prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, ale – jak widać – chociaż wielekroć dawali świadectwo – sekta triumfowała i nadal triumfuje.

  18. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Drogą dedukcji doszedłem do wniosku, że nie znałaś osobiście pana Gosiewskiego.
    U mojej koleżanki zaś częstym gościem w domu był pewien generał, który tam zginął i który stał wyżej w hierarchii od tego, który panoszył się w kokpicie.
    Jego żona nigdy nie brała udziału e tej hucpie.
    Zginął też tam kuzyn tej koleżanki i podobnie jak w przypadku generała, rodzina się nie awanturuje.
    Jak więc widać, wszystko zależy od kultury osobistej i wychowania.
    Czego można wymagać od parobasów ?

  19. krawcowa pisze:

    Al,
    a mnie, czytając o tym nepalskim trzęsieniu, przyszło do głowy, że Ziemia jednak wciąż żyje ! Mimo wysiłków ludzkości aby ją ujarzmić i uczynić sobie poddaną zawsze człowiek będzie bezradny wobec żywiołów.
    Takie wieści ze świata uświadamiają mi jak pozorne jest poczucie bezpieczeństwa i jak niewiele od nas zależy… 🙁

  20. al pisze:

    Eva70,

    Też nie chcę ciągnąć tego wątku, nie czuję się na siłach analizować poczynań sekty. Ucierpieli na tych poczynaniach ludzie, którzy stracili wtedy swych bliskich, ucierpieli podwójnie, bo domagający się nieustannej żałoby (szczególnie w odniesieniu do niektórych ofiar) nie dali im nawet godnie przeżyć odejścia bliskich. Ale, dla powyższej notki to wątek poboczny.
    Z umieraniem w tamtych rejonach (również w Indiach) jest tak, że ze względu na klimat nie można czekać, ciało kremuje się już w dniu śmierci, ew. na drugi dzień. Ze względów ekonomicznych (koszty!) nierzadko zwłoki ofiary wypadku czy katastrofy spala się w pobliżu miejsca śmierci. Obserwowałem takie ceremonie, dyskretnie i z daleka, by nie naruszyć, nie przekroczyć granic.

  21. al pisze:

    krawcowa,

    Nie ma bezpieczeństwa, jego poczucie jest złudne. Nasza buta, że oto nad wszystkim „panujemy” nie jest niczym uzasadniona. Krusi jesteśmy, a ziemia się porusza, do tego jeszcze planeta pędzi i się kręci.
    Zostają nam takie drobne możliwości, jak współczucie dla kogoś, kto ucierpiał.

  22. krawcowa pisze:

    Z pewnością Al, chociaż nie wiem czy rzeczywiście potrafimy postawić się w położeniu ludzi, skrzywdzonych i pozbawionych tego co mieli a nierzadko życia i życia najbliższych, przez Matkę Ziemię, w przypadku Nepalczyków, jedyną żywicielkę. Gdzie skierować gniew za to co się stało ?

  23. al pisze:

    krawcowa,

    Nie potrafię się postawić w ich położeniu, fakt. Nie łudzę się, staram pamiętać, że nie każdy ma tak dobrze jak ja (chociaż ostatnio trochę drobnych dolegliwości różnego rodzaju mnie spotyka.
    Miałem ten zaszczyt, że pobyłem trochę w ich kraju. Darzę ich wielkim szacunkiem. Może to mało, nie wiem.
    Buddyzm jest religią współczucia i pokory, pozwala na przyjęcie ze stoicyzmem różnych „dopustów bożych”. Gniew jest w buddyzmie przeszkodą w osiągnięciu oświecenia, zaś w chrześcijaństwie wymieniany jest pośród siedmiu grzechów głównych – zatem w obu przypadkach zadaniem jest jego powściąganie czy kanalizowanie.

  24. krawcowa pisze:

    Al, jeśli są religijnymi ludźmi, to z pewnością też nie przywiązują się za bardzo, mając świadomość, że nic nie jest dane człowiekowi na zawsze…

Dodaj komentarz