Kult (słabej) jednostki

Jak niektórzy się orientują, w swoim czasie pojawiła się w W-wie idea odbudowy Pałacu Saskiego. Ze źródeł najlepiej poinformowanych wiem, jak ta sprawa się toczyła i gdzie utknęła, no ale to temat na zupełnie oddzielną opowieść.

Teraz, z okazji Święta Niepodległości, temat odżył w kontekście Lecha Kaczyńskiego. Ktoś mógłby zapytać, co ma wspólnego zabity brat prezesa z historyczną, choć nieistniejącą budowlą. To jest dobre pytanie, a odpowiedź będzie miała ścisły związek z tytułem wpisu.

Pojęcie kultu jednostki jest na tyle popularne i zrozumiałe, że nie ma potrzeby podawania historycznych przykładów jednostek otoczonych tym kultem, ale z jednym zastrzeżeniem. Otóż wszystkie znane przypadki dotyczą ludzi, którzy-niezależnie od ocen „moralnych” – odegrali dużą albo wręcz ogromną rolę w życiu narodów, a nawet całego świata. Oczywiście można sobie wyobrazić kult jakiejś „lokalnej” jednostki, znanej wąskiemu gronu fanów, czego dobrym przykładem są guru różnych sekt. Jednak nie słyszałem jeszcze, żeby dla uczczenia pamięci kogoś takiego, odbudowywano historyczne budowle za ogromne pieniądze. Jednak sekta smoleńska ma póki co na tyle duże wpływy, że nie tylko może próbować zbudować lotnisko w szczerym polu, ale również pałac w centrum stolicy, o ile tylko prezes uzna, że to dobre miejsce na muzeum brata.

Ważną kwestią jest, czy konkretny kult powstał na zasadzie „inicjatywy oddolnej” czy został „siłowo” narzucony społeczeństwu, albo przynajmniej tej jego części, która jest podatna na indoktrynację. Jeśli bowiem jednostka nie ma rzeczywistych osiągnięć, ani w żadnym aspekcie swojego jestestwa nie jest kimś wybitnym, to tylko szczególny zbieg okoliczności może sprawić, że zostanie otoczona nienależnym jej kultem.

Wydaje się, że z tą ostatnią sytuacją mamy do czynienia w przypadku Lecha Kaczyńskiego. Paranoiczne obsesje jego brata – który na nasze nieszczęście od wielu lat ma duży  wpływ na to, co dzieje się w kraju – spowodowały ciąg wydarzeń rozpoczętych pochówkiem na Wawelu, a obecnie doszliśmy już do etapu, w którym rzekomo planuje się odbudowę Pałacu Saskiego, w celu utworzenia w nim muzeum Lecha Kaczyńskiego.

Jeśli to nie jest przykład kreowania kultu jednostki, to ja nie nazywam się Pantryjota.

Każdy trzeźwo i racjonalnie myślący Polak wie, że Lech Kaczyński był jednostką słabą, podatną na wpływy, której największą „zasługą” okazało się to, że – jak twierdzi grupa oszołomów – zginął w zamachu. Jedyny w miarę trwały ślad jaki po sobie pozostawił, to muzeum Powstania Warszawskiego, choć oczywiście można śmiało domniemywać, że i tak prędzej czy później by powstało, bo jakoś trzeba przecież uczcić tę śmierć 200 tysięcy bogu ducha winnych mieszkańców i kilkunastu tysięcy słabo uzbrojonych żołnierzy.  Niechaj wżdy postronne narodowie znają, że i warszawiacy swoją „hatakumbę” mają, a nie tylko mieszkańcy Hiroszimy czy innego Drezna, że wspomnimy tylko czasy ostatniej wojny.

Jego „awans” ze stanowiska prezydenta W-wy na funkcję prezydenta państwa okazał się w konsekwencji wyborem tragicznym, gdyż moim zdaniem „osobowościowo” dorastał co najwyżej do roli naczelnika dzielnicy, choć zapewne na Żoliborzu wyborów by nie wygrał.

„Siłowe” wykreowanie  kultu Lecha Kaczyńskiego było o tyle łatwiejsze do przeprowadzenia, że rolę tę wziął w głównej mierze na swoje barki wciąż żyjący brat, któremu nie tylko nie wypada się przeciwstawiać, ale wręcz może to być groźne dla kariery, więc klakierzy przytakują, radni z trudem bronią ulic przed zmianą nazw, społeczeństwo z niesmakiem obserwuje próby zawłaszczania przestrzeni publicznej „przeskalowanymi” pomnikami, a teraz być może będzie musiało się dołożyć do budowy pałacu, w którym dwa pomieszczenia zajmą pamiątki po tym nieszczęśniku. Oczywiście dwa pokoje mogą okazać się za małe w sytuacji, gdy trzeba będzie przenieść grobowiec z Wawelu, a historycy udowodnią, że to Lech Kaczyński zapobiegł wybuchowi III Wojny Światowej i był jednym z ojców chrzestnych misji Apollo, oraz że to dzięki niemu „padło” w Watykanie na Wojtyłę. Pisowscy futurolodzy zapewne będą przekonywać, że gdyby nie śmierć w zamachu, nasz Lech uporałby się z efektem cieplarnianym i jako  pierwszy człowiek wykonałby poczwórne salto w tył z miejsca, po spożyciu sześciopaku zimnego Lecha.

Cała nadzieja w tym, że „kamień węgielny”pod pałac położy brat Jarosław, podobnie jak wbił ten słupek na plaży i że kamień następnego dnia zniknie, a jak wiadomo, bez kamienia budować się nie da.

Biorąc pod uwagę wszystkie konteksty historyczne i przy całym braku szacunku dla tyrana uważam, że Stalin był jednak osobowością, a Kaczyński to  tylko taka trochę lepsza wersja Du.y, choć za jego kadencji pisałem, że gorszego prezydenta nie mieliśmy.

Zastanawiam się, czy po śmierci prezesa nastąpi nagłe załamanie kultu tych dwóch jednostek i na horyzoncie pojawi nowa nadzieja, czy raczej kraj pogrąży się w chaosie, a na ulicach i placach imienia Lecha Kaczyńskiego krew będą przelewali narodowi katolicy, z imieniem Jana Pawła II na ustach.  Oczyma pantryjotycznej duszy widzę uzbrojonych po zęby i wyćwiczonych na strzelnicach księży, pełniących role dowódców batalionów szturmowych i Obronę Terytorialną walczącą  przy pomocy rac i petard, bo chodzi o to, żeby było dużo czerwonego dymu, gdyż wtedy krew mniej rzuca się w oczy.

Gdyby ktoś mnie spytał, o co będą toczyć się te walki, to odpowiem, że o pamięć, bo pamięcią też można świetnie manipulować i są tacy, którzy z warszawskiej prezydentury Lecha Kaczyńskiego pamiętają najbardziej to, że otaczał życzliwym zainteresowaniem koty mieszkające w podziemiach Pałacu Kultury, dawniej imienia Józefa Stalina.

Dlatego proponuję, żeby nie tracić kasy na odbudowę Pałacu Saskiego, tylko żeby najbardziej charakterystyczną i kultową budowlę W-wy ozdobić z każdej strony biało-czerwonym neonem, ostrzegającym przed kultem jednostki:

Pałac Kultury im. Lecha Kaczyńskiego

Koty z pewnością to docenią i nie trzeba już będzie wycinać Pałacu z reklamówek nagrywanych przez gwiazdy filmowe, o ile stanie się on własnością narodu i każdy będzie miał prawo do dowolnego wykorzystania jego wizerunku z neonem, niezależnie od strony świata, z której ów neon będzie widoczny lub nie, bo z czasów komuny pamiętamy, że neony lubiły się psuć.

Panryjota

P.S:

Chyba znów niezła notka mi wyszła, więc ponawiam propozycję do tutejszych filologów o tłumaczenie moich wpisów i zamieszczanie na portalach obcojęzycznych, aby pantryjotyzm mógł stać się ideą  międzynarodową i aby jego twórca w końcu doczekał się Nobla. Jeśli nie z literatury, to może chociaż pokojowego.

 

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6)
  1. Samuela pisze:

    Idea, aby w Warszawie odbudować niemiecki pałac i umieścić w nim muzeum Lecha Kaczyńskiego, byłaby przednia pod warunkiem, że w muzeum znajdzie się tez miejsce na jego truchło wraz z nogą.

  2. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Napomknąłem o takiej opcji z cicha pęk, przy czy uważam, że jedną nogę można by na pamiątkę zostawić w Krakowie, a pozostałe członki przewieźć do pałacu zusammen.

  3. Kfiatushek pisze:

    Powiedzenie „być jedną nogą na Wawelu” nabierze przez to rumieńca?

  4. Pantryjota pisze:

    Kfiatushek,

    Można by też urządzić w muzeum mauzoleum i wystawić na widok publiczny zmumifikowanego Lecha w niemal całej jego kultowej okazałości, tak, żeby mieszkańcy Moskwy pozielenieli z zazdrości. A potem dogadać się z Hollywood, żeby nakręcili kolejną wersję kultowej Mumii.

  5. Eva70 pisze:

    Dziwisz już zapowiedział, że po najdłuższym życiu Jarosław też spocznie na Wawelu, albowiem „bliźniaków się nie rozdziela.
    Zazdroszczę Ci Pantryjoto dystansu, bo ja cały czas czuję się obrzygana, że pozwolę sobie zacytować p. Władysława Bartoszewskiego.

  6. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    To razem będą mieli pięć nóg 🙂
    Przypomniał mi się dowcip z brodą:
    Spotyka się 2 facetów i jeden mówi: wiesz, że my razem mamy 5 jąder?
    Na co drugi odpowiada:
    Tak? To ty masz tylko jedno?

  7. von Kattowitz pisze:

    Trochę na temat

  8. Eva70 pisze:

    von Kattowitz,

    : ) 🙂 🙂

  9. Quartz pisze:

    Niech budują więcej pomników. Lud musi mieć zajęcie jak będą je strącać z postumentów. To jest nieuniknione.

  10. Pantryjota pisze:

    Quartz,

    I ile nie okaże się, że na trwałe wrosły w krajobraz.

  11. Pantryjota pisze:

    Quartz,

    Może się jednak okazać, że na trwałe wrosną w krajobraz i nikomu już nie będą przeszkadzały. Kwestia czasu.

  12. Kfiatushek pisze:

    Jak to jeden kurdupel może namieszać…

  13. Pantryjota pisze:

    Kfiatushek,

    Może miesza właśnie dlatego, że kurdupel.
    Historia zna podobne przypadki.

  14. Kfiatushek pisze:

    Pantryjota,

    I to wiele takich przypadków. Mój Ojciec mawia, że należy obawiać się małych mężczyzn, bo mają „odbyt” (moja licencja poetica, bo Tata dyplomatą nie jest) blisko serca i rozumu. I niech nie będzie niedomówień: męża wybrałam odpowiednich gabarytów!

  15. McQuriosum pisze:

    niestety jest problem:jak tak dalej pójdzie, to szlag trafi cale przedsięwzięcie planowego wykultowania wiadomej jednostki juz u samego początku, gdyż, po pierwsze, zabraknie psów/kulsonów/policji do pilnowania kaczych szkaradków przed zbytnim entuzjazmem wdzięcznego narodu, zas po drugie, po prostu na dodatek zabraknie pieniędzy na opłacenie nawet niewielkiej prewencyjnej obecności sił porządkowych przy każdym ze spizowych świadectw wielkości niewielkiego…
    Mozna by co prawda każdy „pomnik” zabezpieczyć zasiekami i minami przeciepancernymi i przeciwpiechotnymi, ale rozwiązanie takie nie daje otoczki porządanego przecież nalezytego blichtru dla obiektu chronionego, co jest absolutnie nie do zaakceptowania dla wyznawców niepodważalnej wielkości każdej ze składowych części tego unikatowego zjawiska biologicznego….

    https://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/7,141637,24191803,radiowoz-przy-pomniku-lecha-kaczynskiego-policja-jak-ktos.html

  16. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Zarobieni są 🙂

  17. McQuriosum pisze:

    Pantryjota,

    i to jeszcze jak zarobieni: pomysleć, że gdyby nie cholerna komuna, to nie trzeba byłoby pilnowac monumentów, a tak, to pomny losu pomników Lenina Jarek zrywa sie z krzykiem co noc, gdy śni mu się dynamitard Niesiołowski, co to nogi pomnikom urywał…

  18. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Tutaj akurat urwanie nogi mogłoby nawet przydać naturalizmu monumentowi.
    Gorzej, że nogi trzeba by pilnować oddzielnie.

  19. McQuriosum pisze:

    Pantryjota,

    wersja kanoniczna połowki zjawiska biologicznego w spiżu jest tak wyidealizowana, że aż jedynie podobna do nikogo, czyli do samego siebie,
    Ilość nóg nie ma więc znaczenia, ergo jedna noga mniej lub więcej to wsio ryba, albo ganz egal…
    https://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/46508584_263951940986024_7400953070256914432_n.jpg?_nc_cat=105&_nc_ht=scontent-frx5-1.xx&oh=1bd2d6b40f1120357ee8ffbca21c45a5&oe=5C6570FA

    ps
    nie mam żalu do nikogo, jeno do ciebie stonogo,
    bo ty masz sto nóg lub więcej,
    a ja tylko cztery ręce…

  20. Kfiatushek pisze:

    W razie czego nogę z Wawelu przytaszczyć (z resztą na dodatek) i na sztuki styknie. Marysię zostawić u Marszałka, bo Dziadek mądre kobiety lubił.

Dodaj komentarz