MAP-F

Tytuł wpisu może na pierwszy rzut oka wyglądać tajemniczo, ale to tylko skrót od Muzycznego Analfabetu Pantryjoty, czyli cyklu felietoników o zespołach, o których  nikt (prawie) nie słyszał, a który rozpocząłem 5 miesięcy temu i obiecałem publikować w każdą miesięcznicę moich urodzin. Zanim jednak przedstawię kolejnych kilku wykonawców na kolejną literę alfabetu, kilka słów o tym pomyśle, który-jeśli Bóbr da-zakończy się za 18 miesięcy i wówczas na moim forum będzie można posłuchać dobrze ponad setkę mocno niszowych wykonawców, którzy co prawda nie zmienili historii rocka, ale całkiem udanie zaznaczyli w niej swoją obecność. Fakt, że owej obecności prawie nikt nie zauważył, oczywiście w żaden sposób nie przekłada się na jakość tych produkcji, co jako żywo przypomina sytuację portalu pantryjota.pl, ze szczególnym uwzględnieniem jego animatora, czyli mnie. Wśród prezentowanych zespołów są i takie, które wydały swoją jedyną płytę własnym sumptem, w śladowej ilości egzemplarzy, bo tworzyły w czasach, gdy nie tylko nikt nie wyobrażał sobie internetu, ale nawet komputery nie trafiły jeszcze pod strzechy. Ale  w tej muzyce jest czasem ogromna dawka autentyzmu, nieskażonego postprodukcją i wymogami rynku, a prawdziwa sztuka doskonale się broni, choć oczywiście nie każdy jest w stanie to usłyszeć, a co za tymi idzie, docenić.

Ktoś mógłby zapytać, dla kogo w takim razie tworzę ten cykl, poświęcając czas i energię na publikacje notek, na które mało kto zwraca uwagę.  Może najpierw odpowiem, dla kogo on nie powstaje. Otóż z pewnością nie jest przeznaczony dla bywalców wiejskich dyskotek ani dla miłośników disco-polo, także nie dla osób, które słuchają muzyki głównie przy goleniu czy przy depilacji i nie jest to również projekt, który mógłby zainteresować młodszą generację, wychowaną na hip-hopie czy rapie, a zwolennicy szeroko pojętego „mainstreamu” w muzyce rozrywkowej też raczej będą go omijać, a jeśli nawet zajrzą, to potraktują te kawałki raczej ze wzruszeniem ramion, niż z minimalną choćby dozą atencji, z jaką ja je traktuję, choć rzecz jasna nie wszystkie.

Mówiąc szczerze, tworzę ten cykl dla osób o wrażliwości muzycznej podobnej do mojej, przy czym nie chcę tutaj sugerować, że jest to jakaś specjalna, „wysublimowana” estetyka, dostępna wyłącznie dla wybranych.  Choć z drugiej strony znam trochę osób, które odbierają na podobnych falach, więc mam nadzieję, że oprócz satysfakcji, którą sam odczuwam po każdym opublikowanym odcinku, ktoś jeszcze odkryje dla siebie nieodkryte i oto właśnie chodzi z grubsza.

Po tym nieco rozbudowanym wstępie czas już na kilka propozycji na literę F i tym razem będzie zachowana kolejność alfabetyczna w sensie literek w dalszej  części nazwy, aby nie faworyzować nikogo, umieszczając go „arbitralnie” na samym początku.

No ale ktoś na początku musi przecież być, więc padło na Fairfield Ski:

Anglia w czasach krótko „postbeatlesowskich” była wylęgarnią dużej ilości zespołów, w muzyce których klimaty słynnej czwórki w Liverpoolu były tak czy inaczej obecne, co da się usłyszeć również w tych nagraniach, a w jednym na pewno.  A za „recenzję” niech posłuży zdanie, które ktoś wpisał jako komentarz pod tą płytą w internecie: Thanks for sharing…great music, fine psychodelia…where were thwy from??

A teraz przenosimy się za ocean i oto Fanny, drugi „girlsband” jaki przedstawiam w moim cyklu, też z USA i oczywiście z czasów, gdy Pantryś miał włosy o podobnej długości jak te damy:

Jak podają źródła, Fanny był pierwszym w pełni kobiecym zespołem, który podpisał kontrakt płytowy z dużą wytwórnią i choć Birtha  bardziej mi się podoba, te dziewczyny też są moim zdaniem warte przypomnienia. Niby nic szczególnego, ale słucha się tych kawałków z przyjemnością, niekoniecznie związaną z uczuciem nostalgii za czasami, które już nie wrócą.

Teraz Anglia i zespół Fantasy, o którym krytycy pisali, że mógłby spodobać się fanom Genesis, gdyby go usłyszeli, co zazwyczaj wydaje się warunkiem zasadniczym spodobania się:

Niektóre utwory z tej płyty mają jak dla mnie nieco zbyt dużo „patetyczności”, inne znów są trochę za bardzo „umpa-umpa” jak późniejszy Genesis, ale są też takie, które bronią się po latach, a ponieważ płyta jest długa, bo zawiera dodatkowe bonusy, których nie było w oryginalnym wydaniu, każdy powinien znaleźć coś dla siebie, o ile oczywiście szuka czegoś w tym stylu. Ja kilka znalazłem, tylko nie zawsze można dokładnie podać początek, bo czasem płynnie przechodzą jeden w drugi, ale posłuchajcie np. od 32m30s. To jest właśnie ten klimat podobny trochę do „prawdziwego” Genesis, jeszcze z Gabrielem, więc słucham tego z przyjemnością. A potem ten fortepianowy wstęp od 36m13s, który z czymś mi się z lekka kojarzy, ale mnie podobno wszystko kojarzy się z jednym, więc może lepiej, żeby to nie było to.

https://rockasteria.blogspot.com/2011/05/fantasy-paint-picture-1973-uk.html

Teraz znów jesteśmy na początku lat 70 w USA i oto grupa Felt:

Czasami trochę „marudzą” ale ogólnie jest klimatycznie i ślicznie. Gdy słyszę niektóre dźwięki z tej płyty, to ogólnie rzecz biorąc, robi mi się cieplutko na duszy.  Np. 0d 3m.20s. To piękna płyta bez dwóch zdań.

Oto garść informacji o zespole:

https://rockasteria.blogspot.com/2011/02/felt-felt-1971-us-fantastic-psychedelic.html

Ale uwaga !! Jak to często bywa w tej branży, dekadę później w Anglii powstał inny Felt. który nagrał 10 x więcej płyt, ale to zupełnie inna bajka, nie moja:
https://en.wikipedia.org/wiki/Felt_(band)

Anglosasi co prawda brylują,  ale w innych krajach w swoim czasie też powstawało wiele dobrej muzyki i jako dowód zaprezentuję teraz kawał porządnego, psychodelicznego blues-hard rocka z kraju stacjonowania papieży, czyli zespół Flea On The Honey, który każdą ze swoich 3 płyt nagrał pod inną nazwą, ale my posłuchamy pierwszej, z roku 1971:

Pierwszy utwór można sobie odpuścić, ale od 7m30s jest już dobrze, a potem bywa jeszcze lepiej. Np. w 16m40s zaczyna się akustyczna balladka w stylu „pościelówy”, o ile dobrze rozumiem to określenie. A zaraz po niej coś z rockowym pazurem, trochę w stylu wczesnych Wishbone Ash, choć momentami z „odjazdami”, które nie każdemu muszą przypaść do gustu. Płytę kończy utwór zdecydowanie lepszy niż ten, który ją zaczyna i nie jestem pewien, czy to celowe działanie.

Powiadają, że druga płyta tej kapeli jest lepsza od pierwszej i też uważam, że tak jest, ale napisałem najpierw o pierwszej, a dopiero potem posłuchałem drugiej, więc niech już tak zostanie. Jednak w ramach działań precedensowych wkleję również tę drugą, aby każdy mógł ocenić własnousznie, bo tu już „żartów” nie ma, a jest kawał znakomicie zagranej (choć nie bezbłędnie), rasowo zaaranżowanej i z biglem zaśpiewanej muzy, która momentami wywołuje dreszcze i chciałoby się powiedzieć, że prosimy o jeszcze.  Być może to jedna z lepszych płyta prezentowanych dzisiaj, bo co prawda ta o której będzie ze chwilę też jest doskonała i co ciekawe z tego samego roku, no ale to muza w zupełnie innym stylu. Jednak to wszystko działo się 46 lat temu i z pewnością już się nie powtórzy. A ten pan w białym ubranku na okładce po prawej stronie z kimś mi się kojarzy, a Wam? Na pewno nie jest to jednak żaden tamtejszy Misiewicz, bo nie ma umyślnego do trzymania parasola.

Kto chce, może sobie poczytać o tym zespole tutaj:
https://www.italianprog.com/a_flea.htm

A na koniec „rodzynek”, który już chyba kiedyś prezentowałem poza tym cyklem, ale nie może go tutaj zabraknąć, bo bym sobie pluł w brodę. Oto więc Finnegan & Wood rodem z USA i płyta z roku 1972. Moim zdaniem niemal doskonała, między 4 a 5 gwiazdek w mojej 5 -cio gwiazdkowej klasyfikacji:

Jak widać pojęcie „hipster” ma już prawie pół wieku albo i dłużej, czyli jest starsze niż Gender 🙂

I tym humorystycznym z lekka akcentem zakończę 6 odcinek mojego analfabetu zapraszając oczywiście za miesiąc, gdyż pod literką G też coś fajnego z pewnością się znajdzie. Dodam jeszcze tylko na koniec, że na każdy wpis z tego cyklu poświęcam o wiele więcej czasu i energii niż na „zwykłe” notki, co wynika również z tego, że muszę dokonywać czasem bardzo trudnych wyborów spośród materiału, którego oczywiście jest o wiele więcej, bo nieznanych a wartościowych zespołów w historii muzyki rockowej było być może nawet więcej, niż znanych i uznanych, no ale czy taką tezę dałoby się jakoś potwierdzić, to mam jednak spore wątpliwości.

Pantryjota

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)
  1. Jose Obando pisze:

    Cześć,
    dzięki za ten analfabet. Jestem od Ciebie starszy o ponad dwa miesiące więc z pozycji uprzywilejowanej zachwalam Cie pod niebiosa.
    Że też chce Ci się robić tyle dobrych rzeczy!
    Muzyka, no cóż, tak jak moje dzieciństwo i młodość w tamtych czasach, wspaniała.
    Pozdrawiam

  2. Pantryjota pisze:

    Jose Obando,

    Dziękuję za ten komentarz, który uświadomił mi, ile jest we mnie dobra .
    Serdecznie pozdrawiam.

  3. Protest-antka pisze:

    Ja też jestem pod wrażeniem, jak Jose, nawet mój kot słucha wpatrując się we mnie i mam wrażenie, że chce mnie zahipotyzować, dla mnie zdecydowanie bardziej pościelówą jest kawałek z 15-ej z sekundami Finnegan & Wood ,nawet mój kot mruczy i „trycia” mnie głową rozanielony 🙂

  4. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Każdy ma swój wzór „pościelówy” i to jest dobrze.

  5. Protest-antka pisze:

    Prawisz jak Salomon, a to mój hymn, niekoniecznie pościelowy, który uwielbiam, tak jak jego wykonawcę:

  6. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    Salomon mówił tak:Powiedziałem sobie: Nuże! Popróbuj radości i użyj sobie! Lecz również to było marnością.
    O śmiechu powiedziałem: To szaleństwo! a o radości: Cóż ona daje?
    Umyśliłem sobie, że pokrzepię swoje ciało winem, lecz tak, aby moje serce mądrze mnie prowadziło, i że będę się trzymał głupoty, aż zobaczę, co dobrego mają synowie ludzcy czynić pod niebem w ciągu krótkiego czasu swojego życia.
    Podjąłem wielkie dzieła: Wybudowałem sobie domy, zasadziłem sobie winnice,
    Założyłem sobie ogrody i parki i zasadziłem w nich różnego rodzaju drzewa owocowe.
    Urządziłem sobie stawy z wodą, aby z nich nawadniać las rosnących drzew.
    Nabyłem sobie sługi i służebnice, miałem też niewolników urodzonych w domu. Nadto miałem stada wołów i owiec, więcej niż wszyscy, którzy byli przede mną w Jeruzalemie. Nagromadziłem sobie też srebra i złota, nadto skarbów królów i krajów; wystarałem się o śpiewaków i śpiewaczki, i o to, czym synowie ludzcy się rozkoszują, mnóstwo kobiet.
    I tak stałem się wielki, i przewyższałem wszystkich, którzy byli przede mną w Jeruzalemie; nadto pozostała mi mądrość.
    I niczego, czego tylko zapragnęły moje oczy, nie odmawiałem im; nie wzbraniałem mojemu sercu żadnego wesela, owszem, moje serce radowało się z wszelkiego mojego trudu. I taka była moja nagroda za wszelki mój trud.Potem zwróciłem uwagę na wszystkie moje dzieła, których dokonały moje ręce, i na mój trud, który włożyłem w pracę. I oto: wszystko to jest marnością i gonitwą za wiatrem i nie daje żadnego pożytku pod słońcem.I znowu zacząłem rozmyślać nad mądrością, szaleństwem i głupotą, bo cóż innego czyni człowiek, który jest następcą króla, jeżeli nie to, co już dawniej czyniono.
    I stwierdziłem, że mądrość góruje nad głupotą tak, jak światłość góruje nad ciemnością.Mędrzec ma oczy w głowie, a głupiec chodzi w ciemności; lecz poznałem i to, że co spotyka jednego, spotyka wszystkich.
    Wtedy pomyślałem w swoim sercu: Co spotyka głupca, to i mnie spotyka. Dlaczego więc jestem mądry, skoro nie daje to korzyści? I powiedziałem do siebie, że również to jest marnością.
    Bo pamięć po mędrcu jak i po głupcu nie pozostanie na wieki, ponieważ w przyszłości zapomni się o wszystkim.
    I tak znienawidziłem życie, gdyż nie podobał mi się bieg rzeczy pod słońcem; wszystko bowiem jest marnością i gonitwą za wiatrem….
    Gdyż niejeden człowiek trudzi się mądrze, rozumnie i z powodzeniem, a potem musi swoją własność oddać innemu, który w ogóle się nie trudził. To również jest marnością i wiel To również jest marnością i gonitwą za wiatrem…

    Ale to tylko bajki pisane przez dziadków będących pod wpływem jakichś antycznych środków zmieniających nastrój 🙂

  7. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Skoro tak, to proszę bardzo:

    Panie, daj mi cierpliwość, abym umiał znieść to, czego zmienić nie mogę; daj mi odwagę, abym umiał konsekwentnie i wytrwale dążyć do zmiany tego, co zmienić mogę; i daj mi mądrość, abym umiał odróżnić jedno od drugiego
    więcej.
    I jeszcze to:

    Skromnie przyjmować, spokojnie tracić.

    Marek Aureliusz

  8. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,
    tylko jak odróżnić jedno od drugiego???

  9. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Zawsze można spytać Pantrysia 🙂

  10. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    naszą najwyższą instancję? :), więc trzymam za słowo

  11. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    A póki co jeszcze raz Marek A:

    Albo żadnej władzy nie mają bogowie, albo mają. Jeżeli więc nie mają, po co się modlisz? A jeżeli mają, czemuż się raczej nie modlisz o ten ich dar, byś nie czuł strachu przed niczym, nie pożądał niczego, byś nie czuł przykrości z jakiegokolwiek powodu, niż o to, aby czegoś takiego doznać lub czegoś nie doznać? Bo jeżeli w ogóle mają moc udzielania pomocy ludziom, to i w tym kierunku jej użyczyć mogą.
    Ale może mi odpowiesz: – bogowie uczynili to zawisłym ode mnie.
    To czy nie lepiej korzystać z tego swobodnie, co jest zawisłe od ciebie, niż jak niewolnik, w poniżeniu gonić za tym, co od ciebie nie zawisło?
    A któż ci powiedział, że bogowie nie użyczają nam swej pomocy i w tych sprawach, które od nas zawisły?
    Zacznij więc o to się modlić, a zobaczysz.
    Ten modli się: jakbym mógł się przespać z tą kobietą!
    A ty módl się: obym nie pragnął jej miłości!
    Inny: jak się pozbędę tamtego!
    A ty: obym nie czuł potrzeby pozbycia się go!
    Inny: obym dziecka nie stracił!
    A ty: obym się nie lękał straty!
    W ogóle tak się módl, a zobaczysz skutek.
    ————–

    Powodzenia 🙂

  12. Pantryjota pisze:

    A na dobranoc kapela na F, która się nie zmieściła:

  13. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    i kto to mówi? cezar, ojciec trzynaściorga dzieci!!! na dodatek prześladowca wczesnych chrześcijan.
    Och, Pantrysiu, prawisz jak rasowy pastor, tylko widzisz , im dłużej się modlę o to, by nie chcieć, nie myśleć, nie czuć, tym bardziej chcę myśleć, czuć i pragnąć, i żeby nie było, nie w sensie potocznym 🙂

  14. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    a w kwestii formalnej, kto oglądał film: Bogowie muszą być szaleni ? -jakiś przedpotopowy, z lat osiemdziesiątych, ale genialny-polecam

  15. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Ja wolę słuchać muzyki zamiast się modlić. Jeszcze coś na F, wczesne lata 70:

    Myślę, że Ci się spodoba, a ja idę na mecz.

  16. Protest-antka pisze:

    Wiesz, Pantrysiu, nie mam wyjścia, modlić się muszę, o to niechcenie….
    a też wolałabym tylko słuchać muzyki,
    a co do filmu- tytuł przewrotny- a film zabawny i mocno satyryczny
    a nawiasem? -skąd wiedziałeś , że mi się spodoba, nawet bardzoo, (mojej kocicy też – koty są jakieś dziwne..)

  17. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Już jakiś czas temu zauważyłem, że często podoba Ci się to co mnie się podoba, więc wiele nie ryzykuję 🙂

  18. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,
    Pantryś, czy te Upadłe anioły to jakaś aluzja?
    I to jest muzyka z 68 roku? zdecydowanie wolę ją niż dzisiejszą, czy to znak, że nadchodzi starość??
    ale póki co czuję się na 35 i chętnie pohasałabym w rytm tych dźwięków boso po rosie,
    dzięki..

  19. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Nie doszukuj się we wszystkim aluzji. W tym, że Ci śpiewają o 4 apostołach też nie 🙂

  20. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    Zapomniałam dodać Buzki -i Ty Pantryjoto nie wyczułes ze żartowałam? 🙂

  21. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    A kto tam za Tobą trafi 🙂
    Ale dziś też mam dla Ciebie coś pięknego, czego należy wysłuchać w całości i następnie można wyrazić zachwyt. Ja w każdym razie wyrażam go całym sobą:

  22. Protest-antka pisze:

    Dziekuje- chętnie wysłucham tylko później bo jestem w gościach

  23. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Oczywiście.
    Ale potem możesz nie móc zasnąć.

  24. Protest-antka pisze:

    Dlatego wysłuchałam na dzień dobry, chociaż ostatni kawałek wydawał się lekko uspokajający, ale do czasu. I dołączam do grona zachwyconych.
    A o apostołach jeszcze nie zdążyłam przesłuchać, 🙂
    Dobrego dnia!

  25. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    Wreszcie udało się wysłuchać- genialne solówki, świetny głos wokalisty, moim zdaniem sporo dźwięków zaczerpniętych z muzyki żydowskiej. Tylko końcówka trochę żartobliwa.
    W apostołach nie gustuję, wolę Pawła z Tarsu, nawróconego prześladowcę chrześcijan i jego listy.
    A fryzury panów – kogoś mi przypominają 🙂

  26. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Fryzury zmieniają się z wiekiem, czasem na korzyść 🙂
    A dziś na dobranoc coś akustycznego i spokojnego na literę A, bo postanowiłem, że w komentarzach nie będę wklejał zespołów, których nazwy zaczynają się nie litery późniejsze od tych, które objął już analfabet.

  27. Pantryjota pisze:

    I trochę informacji o zespole, niemieckim zresztą:

    https://www.discogs.com/artist/1058434-Aigues-Vives

  28. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    zgadzam sie, ze na korzysc 🙂

  29. deda pisze:

    Fasch, Fesch,, Fux ( autor podręcznika kontrapunktu ale też wielu dzieł wokalnych i instrumentalnych), Farnaby,…

  30. Pantryjota pisze:

    Moi drodzy melomani,
    Pomyślałem sobie, że będę sukcesywnie uzupełniał mój cykl, gdy tylko trafię na kolejny fajny zespół, o którym wcześniej nie słyszałem. Ten jest o tyle ciekawy, że ma w nazwie bobra (co prawda w tajemniczym połączeniu z żabą) a klawiszowcem kapeli był niejaki Ed Staszko, który również udzielał się wokalnie. Nagrali tylko jedną, ale bardzo sympatyczną płytę w roku 1973. Życzę miłego słuchania, najlepiej całości, bo są dodatkowe utwory w formie bonusów, których nie było na oryginalnej płycie:

  31. Pantryjota pisze:

    W ramach uzupełnienia:
    Pan Edward Staszko urodził się w roku 1951 i wygląda na to, że nagrał tylko tę jedną płytę. Żyje i gdyby ktoś chciał się z nim skontaktować, to w sieci można znaleźć namiary. Coraz bardziej podoba mi się ta płyta – 4 gwiazdki mogę dać z lekkim sercem, bo niektóre numery są piękne, np. od 48m30s, czyli ostatni z 4 bonusów.

    Progressive Rock 1973 USA Tracklist: 01 – road to tomorrow, pt 1 (0:51) 02 – lovely lady (5:15) 03 – buy back my life (3:42) 04 – come to believe (4:56) 05 – away from home (9:47) 06 – just for you (5:33) 07 – road to tomorrow, pt 2 (2:07) 08 – movin’ on (bonus) (2:27) 09 – nothing for me here (bonus) (2:53) 10 – visions of my life (bonus) (4:17) 11 – bring my children home (bonus) (4:56) 12 – janine in somewhere land (bonus) (7:10)
    RICK BROWN – drums, vocals, percussion JOHN FISCHER – vocals, guitar ED STASZKO – keyboards, vocals JOHN TROIA – lead vocals

Dodaj komentarz