życzmy sobie nawzajem mniej polskiego kiczu, niewiele mniej, tylko tak ciut-ciut, a będzie lepiej.
Zaśpiewajmy pospołu:
Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina,
starszy czy młodszy,
chłopak czy dziewczyna!
Bawmy sieeeeee!
Śmiejmy sieeeeeee!
Jesteś na prywatnym forum dyskusyjnym Pantryjoty.
Czytanie bez ograniczeń, pisanie i komentowanie na
własną odpowiedzialność, ale zgodnie z regulaminem
forum i obowiązującymi w Polsce przepisami prawa.
Pantryjota.pl - forum jak żadne
życzmy sobie nawzajem mniej polskiego kiczu, niewiele mniej, tylko tak ciut-ciut, a będzie lepiej.
Zaśpiewajmy pospołu:
Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina,
starszy czy młodszy,
chłopak czy dziewczyna!
Bawmy sieeeeee!
Śmiejmy sieeeeeee!
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Ha, ha… Tyle, że z rodziną najlepiej się wychodzi na fotografii :))))
Krakowianka Jedna,
Ciekawe, co stało się z kuzynem Janem (tym w środku):
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1505132,3,lech-i-jaroslaw-kaczynscy-historia-rodziny.read
Już wiem. Nazywa się Jan Maria Tomaszewski i pracował w TVP:
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/jan-maria-tomaszewski-tajemniczy-kuzyn-jaroslawa-kaczynskiego/196xtz
Czyli normalka.
I jako podsumowanie kwestii rodzinnych:
O kim mowa? To Jan Maria Tomaszewski, kuzyn Jarosława Kaczyńskiego, syn starszej siostry Jadwigi Kaczyńskiej, tuż po bratanicy najbliższa rodzina prezesa. Po tym jak prezesem TVP został Jacek Kurski, Jan Maria Tomaszewski został doradcą zarządu. Za poprzednich rządów PiS-u pobierał pensję z trzech spółek skarbu państwa. W latach dziecięcych Jan oraz bracia Kaczyńscy byli ze sobą bardzo związani. Bliźniacy często odwiedzali dom wujostwa na Saskiej Kępie. Po śmierci Lecha Kaczyńskiego, Jarosław pierwsze święta spędził właśnie u Jana Tomaszewskiego.
A niech mnie, fascynująca postać, człowiek renesansu niemalże:
https://wyborcza.pl/1,75398,19599900,od-wodociagow-do-tvp-kariera-kuzyna-kaczynskiego.html
Gbybym słyszał o nim wcześniej, pewnie poświęciłbym mu jakiś wpis, ale teraz już mi się nie chce.
Najlepsze zyczenia na rok 2018 dla wszytskich, szczescia i zdrowia!
Niestety nie mam TVP, zabral mi z satelity Kurski, wiec nie moglem podziwiac tego „Cala sala spiewa z nami”. Szalenie mi przykro.
Ja już nawet telewizora nie posiadam, więc w sprawie biesiadnych piesni zdać się musiałam , słuchowo jedynie, na sąsiada z góry. Ten wszakże za wczesnie pić zaczął i od mniej więcej 22.00 już nie oglądał. Ponoć Rodowicz robiła za coś pomiędzy pierwszą gwiazdką a Maryją. Obawiam się, że jej „siątki” już też dokuczają. :))
Jak to dobrze, że nie mam TVP. Ponoć Despacito tego cantante z Puerto Rico leciało z playback’u, nie tylko cała oprawa koncertu z Zakopanego. Nawet dantejskie sceny z dworca kolejowego przypominały PRL. Łza się w oku kręci…
Amstern,
Dziękujemy bardzo i wzajemnie życzymy.
W sumie to nie dziwota, że Kurski odłączył niektórych od satelity, skoro na ręce patrzy mu kuzyn Kaczyńskich.
Kfiatushek,
Za PRL-u można było mówić o szczęściu, gdy zdobyło się miejsce stojące w wagonowym kibelku, że o wchodzeniu i wychodzeniu przez okna nie wspomnę.
No i jeżdziło się też na tzw „cycku” tramwajowym i wisiało w otwartych drzwiach.
Miało to jednak tę zaletę, że w tłoku można było zamanifestować jakiejś pani jej atrakcyjność, a dana pani nic nie mogła zrobić w tym ścisku z wyjątkiem posłania piorunującego spojrzenia lub zrobienia maślanych oczu, o ile taka manifestacja wprawiła w drżenie jej jestestwo. Ponieważ od ponad 30 lat nie jeżdzę komunikacją publiczną praktycznie w ogóle, to wspomninam te czasy z niejakim sentymentem.
Ja, Samuela, już od pewnego, dość długiego czasu skutecznie staram się unikać ludowych potańcówek, na których rzną mnie w ucho łoczytełoczyzielone. Czasem się jednak trudno jest wymigać od tego rodzaju atrakcji, zwłaszcza, że kicz osacza nas zewsząd swą architekturą, swoim językiem i swoją szklaną rybą z balonikiem wpiętym w rybi zad. Cóż czynić? Nie patrzeć? Nie widzieć wszechogarniającego brudu, setek butelek po piwie lekkim jasnym typu lager? Nie słuchać sióstr Godlewskich i Kaczyńskiego? Ignorować?
Pan dr Joseph Goebbels, który był literaturoznawcą in spe, w 1940 r. wydał poufny okólnik, który przewidywał dla wydawców kiczu środek zabezpieczający w postaci internowania w zamkniętym ośrodku reedukacyjnym Dachau, anihilację wydawnictwa i spokój święty amen. Tą decyzją prawdopodobnie ucieszyłby pana poetę Schillera, który nad kiczem pastwił się okrutnie, oraz pana poetę Goethego, który miał kicz w nosie. Pan dr Goebbels niezbyt długo święcił chwile swojego tryumfu nad kiczem, gdyż sam padł ofiarą kiczu i musiał niestety otruć swoje dzieci i ich mamusię. Można stąd wysnuć wniosek, że walka z kiczem jest daremna, przede wszystkim gdy z kiczem walczy się kiczem.
Lepie jednakowoż mieć w nosie kicz, niż wiszącego gluta.